sobota, 31 marca 2018

Book tour - "Trup na plaży..." - wędrówka trwa

Garstka wędruje po Polsce, a ja już nie mogę się doczekać, kiedy do mnie wróci z wszystkimi skarbami w środku :-) Mam nadzieję, że mapka podróży będzie jeszcze bardziej kolorowa, niż jest w tej chwili.


Aktualnie książka podróżuje z Wrocławia, od Magdy, do Poznania, do Oli. Na razie opisana przez Anetę Jadowską historia wszystkim się podoba :-) Oby tak dalej! 

Przed Garstką jeszcze wizyta u czterech Czytelniczek :-)


Jak powstała Twoja nazwa? - #9

Dziewiąta odsłona cyklu ma kolor rudy. Dlaczego? Ponieważ o nazwie swojego bloga opowie Wam Marta z Rudym spojrzeniem :-)





Marta ma cykl, który bardzo, ale to bardzo mi się spodobał: Czytane w bibliotece. Prezentowane są w nim zestawienia najchętniej czytanych książek w określonych bibliotekach w danym miesiącu. Jak dla mnie temat rewelacyjny, szczególnie, że sama w bibliotece pracuję ;-) Zajrzyjcie koniecznie!

Odsłona 1 - Bibliotecznie
Odsłona 2 - Czytaninka
Odsłona 3 - Czytalski
Odsłona 4 - Poligon domowy
Odsłona 6 - Bookendorfina
Odsłona 7 - Czytam wszystko

piątek, 30 marca 2018

"Jak powstała Twoja nazwa?" - #8

Dzisiaj zapraszam Was na bloga Kasi, której nazwa wzięła się od pewnej manii... Blog dopiero się rozkręca, bo działa od stycznia tego roku, ale to przecież w niczym nie przeszkadza, prawda? ;-) Jaki pomysł miała na nazwę? Przeczytajcie poniżej.





Ten blog książkowy to, bardzo zacne zresztą, postanowienie noworoczne. Kasie to bardzo fajne dziewczyny są, nie? ;-) Dlatego zapraszam do odwiedzenia Czytomaniaczki :-)






Odsłona 1 - Bibliotecznie
Odsłona 2 - Czytaninka
Odsłona 3 - Czytalski
Odsłona 4 - Poligon domowy
Odsłona 6 - Bookendorfina
Odsłona 7 - Czytam wszystko

czwartek, 29 marca 2018

"Porwanie" Agnieszka Pietrzyk - recenzja


Pokaźna księga z tego "Porwania", ale raczej nie odstraszają mnie takie powieści. Szczególnie, jeśli zapowiadają się interesująco. Czytało mi się świetnie, ponieważ autorka pisze pięknym językiem. Tytuł doktora nauk humanistycznych zobowiązuje. W efekcie miałam nie tylko wspaniałą ucztę w sferze kryminalnej, ale także w językowej.  

Rodzina Majów nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych mieszkańców Elbląga. Marta i Seweryn mają dwójkę dzieci, Łucję i Tymka. Seweryn ma brata, Roberta, a Marta siedemnastoletnią siostrę - Zuzię. Jest jeszcze Ramira, żona Roberta. Dwa małżeństwa różnią się tym, iż Marta i Sewek mają dwójkę dzieci, ale toną w długach, a Robert i Ramira marzą o dziecku, którego nie mogą mieć, za to dosłownie śpią na pieniądzach. 


Seweryn nie ma smykałki do interesów. Przez to traci płynność finansową, a pieniądze na bieżące wydatki pożycza cichaczem od matki. Nie chce prosić o pomoc zamożnego brata. Kiedy odzywa się do niego dawno niewidziany kolega ze studiów, Maks, Seweryn z fascynacją słucha o jego sposobie na życie. Mężczyzna utrzymuje się z okupów, które wyłudza udając, iż porywa ludzi. Czysta robota, bez problemów, bo tak naprawdę nikogo nie porywa, a pieniądze i tak lądują w jego kieszeni. Sewerynowi przychodzi do głowy iście szatański pomysł. Postanawia z pomocą kolegi upozorować porwanie własnego synka, by wyłudzić pieniądze od brata. To pozwoliłoby mu odbić się od finansowego dna i wrócić na prostą. Decyzję podejmuje w chwili, kiedy przypadkiem trafia na bardzo seksowne, wręcz wyuzdane, zdjęcia swojej żony. Jedno wie na pewno: nie on jest ich autorem. Zatem kto? Jest przekonany, że żona go zdradziła, czego dowodem są znalezione fotografie. Decyduje się więc uruchomić cała machinę niejako "za karę", by żona odpokutowała w ten sposób za to, że dopuściła się zdrady.

Robert Maj kocha Tymka całym sercem. Bez zastanowienia postanawia przekazać pieniądze na okup. Świetnie przygotowany plan zaczyna się jednak sypać już na początku. Maks nie dzwoni z żądaniem okupu, choć ustalili dokładnie czas i kwotę, którą mężczyzna ma podać. Człowiek, który w końcu odzywa się w tej sprawie, żąda czegoś zupełnie innego. Seweryn jest zdezorientowany, bo nie tak umawiał się z Maksem. Nic nie idzie po jego myśli, więc z każdą chwilą jest coraz bardziej spanikowany. Musi poradzić sobie również z poczuciem winy, ponieważ podczas sfingowanego porwania Tymusia ginie matka Seweryna i Roberta, która w tym momencie opiekowała się wnukiem. Żona Sewka, Marta, mimo tych wszystkich wydarzeń, jest bardzo spokojna i opanowana. Robert za to szaleje z niepokoju. Tymek jest jego ukochanym bratankiem, dla którego zrobiłby wszystko. Zuza przychodzi jak dawniej, by zająć się małą Łucją, przy okazji dopytując, czy może w czymś jeszcze pomóc. Wszyscy wydają się przejęci zniknięciem maluszka, ale atmosfera z domu Majów jest według policjantów dziwna. 

Trudno nadążyć za zwrotami akcji. Nic nie idzie tak, jak zaplanował Seweryn. Momentami fizycznie czułam ten natłok emocji, niepewność, dezorientację, lęk o dziecko, wściekłość i bezsilność bohaterów. Po prostu cały wachlarz emocji. Nieprzewidywalne decyzje. Wychodzące na jaw tajemnice. Możecie spodziewać się absolutnie WSZYSTKIEGO! Dawno żadna książka nie trzymała mnie w napięciu do tego stopnia, co "Porwanie". I to właściwie do ostatnich stron.     

Czy zaryzykowałbyś życie własnego dziecka, aby uratować swoją firmę?

Moja ocena:



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona


"Jak powstała Twoja nazwa?" - #7

Siódma odsłona to blog Karoliny, która... czyta wszystko! Potrafilibyście dać szansę każdej książce, która wpadnie Wam w ręce? Ja nie dałabym rady, już o tym wiem. A uświadomił mi to Gabriel Garcia Marquez ze swoim dziełem "Miłość w czasach zarazy". No, nie dałam rady, choć naprawdę bardzo starałam się ją skończyć...  ;-) 





U Karoliny zafascynował mnie spis recenzji. Fajny pomysł, bo nie trzeba szukać w milionie etykiet, czy dany tytuł jest na blogu, czy go nie ma ;-) 

Karolino, czy naprawdę, ale to NAPRAWDĘ nie ma książki, która Cię pokonała? :D

Zajrzyjcie do Karoliny, fajnie tam u niej :-)

Odsłona 1 - Bibliotecznie
Odsłona 2 - Czytaninka
Odsłona 3 - Czytalski
Odsłona 4 - Poligon domowy
Odsłona 5 - Nie oceniam po okładkach
Odsłona 6 - Bookendorfina

środa, 28 marca 2018

"Jak powstała Twoja nazwa?" - #6

Tym razem dowiecie się skąd wzięła się nazwa bloga Izy - Bookendorfina. Brzmi interesująco, nieprawdaż? :-)





Bookendorfina - nienasycenie czytelnicze. To mówi wszystko! Jednak Iza jest nie tylko pasjonatką czytania, ale także kocha konie, wulkany i Włochy. I podpowiem Wam coś po cichu. Rozwińcie sobie kolejne roczniki i miesiące w archiwum jej bloga. Nawet tytuły postów są przemyślane i porządkują całą zawartość! ;-) Zajrzyjcie koniecznie! :-)

Odsłona 1 - Bibliotecznie
Odsłona 2 - Czytaninka
Odsłona 3 - Czytalski
Odsłona 4 - Poligon domowy
Odsłona 5 - Nie oceniam po okładkach

"Mózg rządzi. Twój niezastąpiony narząd" Kaja Nordengen - recenzja


W wielu artykułach czytałam zdanie, iż człowiek wykorzystuje zaledwie 10% możliwości swojego mózgu. Często zastanawiałam się, czy rzeczywiście tak jest, bo gdyby tak było, można by sądzić, że w przypadku korzystania z niego w stu procentach, bylibyśmy niezwyciężeni. Mam tu na myśli głównie pęd do wiedzy, naukę, nowe odkrycia w wielu dziedzinach... Aż trudno sobie wyobrazić te możliwości. Czy jednak to stwierdzenie jest prawdziwe? 

Autorka, Kaja Nordengen, jest lekarzem neurologiem i choć skończyła niedawno 30 lat, wie o mózgu naprawdę dużo. Przede wszystkim chyba dlatego, że ten właśnie narząd od zawsze ją fascynował i zachwycał. I jemu poświęciła wiele energii podczas studiów, a także robiąc doktorat i pracując. Ma za sobą badania nad komunikacją między komórkami nerwowymi w mózgu, więc jej wiedza nie jest jedynie teoretyczna. Do tego jeszcze potrafi przekazać w prosty sposób naprawdę skomplikowane treści. Czytając jej książkę miałam wrażenie, że o wiele przyjemniej uczyłoby się biologii w szkole, gdyby podręczniki były napisane w taki sposób, jak zrobiła to Kaja.    


Książka zawiera wiele przykładów z życia, które świetnie obrazują procesy zachodzące w mózgu. Czytałam ją z ogromną przyjemnością i zainteresowaniem, co też jeszcze ciekawego opowie mi autorka. Idealnym dopełnieniem są równie proste, lecz dokładne ilustracje, wykonane przez siostrę autorki. Jestem wzrokowcem, więc pomogły mi bardzo wyobrazić sobie wszystko, o czym pisze Kaja. 

Dlaczego śmiech to zdrowie, jak ćwiczą mózg taksówkarze, jak odczuwamy mózgiem i jak bardzo potrafi on być twórczy - tego i wielu innych rzeczy dowiecie się właśnie z tej niezwykłej książki. 

Ponadto muszę dodać, że jest ona także świetnie wydana. Twarda oprawa chroni wnętrze, a ilustracja na okładce przyciąga wzrok. Może z powodzeniem być prezentem dla kogoś, kto lubi poznawać naukowe fakty przekazane w jasny i prosty sposób. 


Moja ocena:



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Marginesy


wtorek, 27 marca 2018

"Jak powstała Twoja nazwa?" - #5

Tym razem poznajcie odpowiedź Hani na pytanie o to, jak powstała nazwa jej bloga "Nie oceniam po okładkach".
Hania kojarzy mi się z pięknymi grafikami i gwiazdkami :-)
I nic na to nie poradzę ;-)





Hania jest niezwykle sympatyczną i aktywną blogerką. Dowodem na to jest fakt, iż jej blog powstał w lutym 2017 roku, a już ma ponad 113 tysięcy wyświetleń i całe mnóstwo obserwatorów. Żeby tyle osiągnąć w tak krótkim czasie, trzeba być po prostu fajnym człowiekiem :-)

Koniecznie zajrzyjcie do Hani, jeśli jeszcze Was tam nie było! :-)

Odsłona 1 - Bibliotecznie
Odsłona 2 - Czytaninka
Odsłona 3 - Czytalski
Odsłona 4Poligon domowy

Bibliotecznie zapowiada - #1

Wtorki to takie fajne dni. Przede wszystkim dlatego, że nie są poniedziałkami ;-) Ani niedzielami wieczorem :D Skąd się wzięła polska nazwa "wtorek"? Z pięknego staropolskiego słowa "wtóry", czyli drugi :-)

Skoro wyjaśnienia, dlaczego wtorek, mamy już za sobą, przejdę do rzeczy. Chciałabym zaproponować Wam wtorki z zapowiedzią. Sama bardzo lubię przeglądać propozycje innych blogerów dotyczące zbliżających się premier w różnych wydawnictwach. Rzucam okiem głównie na okładki, a kiedy jakaś mnie zainteresuje (autor, tytuł, jakiś akcent graficzny), czytam opis książki. To trochę zgubne, bo moja lista must-read robi się niepokojąco długa ;-) Ale co tam, raz się żyje :D 

Zapraszam Was na moją pierwszą potrójną propozycję:


Trzy wydawnictwa i trzy świetne tytuły. Sama nie wiedziałam, na co najbardziej czekam, ale po zastanowieniu wybrałam "Tatuażystę..." Chyba przeważył temat, który bardzo mnie interesuje. To powieść oparta na faktach, na miarę "Chłopca w pasiastej piżamie" i "Listy Schindlera", jak możemy przeczytać na stronie wydawnictwa Marginesy. Miłość i człowieczeństwo na tle strasznej wojennej zawieruchy i obozu koncentracyjnego. Będzie dużo emocji.

"Nora" to już dziewiąty tom serii o Lipowie. Przyznam, że chwilowo zatrzymałam się na trzecim, ale zdecydowanie przeczytam resztę, bo bardzo lubię takie kryminały z rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Dlatego w "Norę" się zaopatrzę, ale poczeka na swoją kolej, bo nic mi tak nie przeszkadza podczas lektury, jak świadomość, że umknęło mi tyle wydarzeń z życia bohaterów, iż nie mogę się połapać w fabule ;-) Zatem, droga Noro, uważaj! Nadchodzę!

Jedna z książek Roberta Małeckiego już czeka na półce. Wygrałam ją w konkursie, więc z pewnością był to znak, że mi się spodoba ;-) "Koszmary..." to trzeci tom serii o dziennikarzu, Marku Benerze. I znowu poczeka w kolejce, ponieważ poprzednich dwóch tomów jeszcze nie przeczytałam... Czy ktoś zna sposób na wydłużenie doby? ;-)   

Czekacie na którąś z tych książek? A może macie już upatrzone coś innego? :-)

poniedziałek, 26 marca 2018

"Ostatnia arystokratka" Evžen Boček - recenzja


Kiedy zobaczyłam w sieci komentarze czytelników dotyczące cyklu Arystokratka autorstwa Evžena Bočka, pomyślałam, że trzeba koniecznie przeczytać. Liczyłam na dobrą zabawę. Czy się zawiodłam? 

Autor pracuje jako kasztelan na zamku w Miloticach. To dla mnie dość egzotyczne zajęcie. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że są jeszcze potrzebni kasztelani... Ale widocznie są. Jeśli więc pan Boček ma w swoim zamku tak "wesoło", jak na opisywanej przez niego Kostce bywało, to chyba potrzebuje sporej dawki prozacu... ;-)

Rodzina Kostków z Ameryki dowiaduje się, iż dziedziczy rodowy zamek Kostka w Czechach. Niewiele myśląc decyduje się przejąć spadek i żyć po hrabiowsku. Na miejscu Kostkowie poznają kasztelana Józefa, który głównie chodzi w szlafroku i zajmuje się nic nierobieniem, kucharkę, panią Cichą, nieustannie degustującą orzechówkę oraz ogrodnika, pana Spocka, którego największym problemem są dopadające go wciąż nieszczęścia. 


Posiadanie własnego zamku i służby musi być fantastycznym przeżyciem. Co jednak, jeśli nie ma się ani grosza, by ten stan rzeczy utrzymać? Brakuje funduszy na wszystko, a należałoby jakoś rozhulać to miejsce... W końcu, skoro już jest się arystokratą, trzeba temu zadaniu sprostać.

"Mój ojciec też w nocy nie spał. Grzebał w archiwum, żeby zrozumieć, dlaczego nie jesteśmy miliarderami jak książę Schwarzenberg. Opracował czarną listę przodków, którzy według niego ponoszą największą odpowiedzialność za nasze ubóstwo."

Inne zamki przyjmują tłumy turystów, którzy zwiedzając komnaty hrabiowskie zostawiają tam mnóstwo pieniędzy. Niestety, Józef jest przeciwny turystom i robił do tej pory wszystko, by ich odstraszyć i zniechęcić do odwiedzin. A poza tym nie robił nic. 

"Józef ma grypę zawsze, kiedy istnieje zagrożenie, że musiałby coś zrobić."

Na szczęście z pobliskiego zamku Gwiazda do Kostki przenosi się niejaka Milada, której zadaniem jest przywrócić Kostce dawny blask i zarobić mnóstwo pieniędzy na godne życie. Bierze rodzinę i pracowników zamku do galopu... Wigilia na zamku, świniobicie na zamku, jazda konna, zdjęcie z hrabiowską rodziną, zamek totalny. Przeczytajcie, a wszystko to zrozumiecie.  

Książka napisana jest w formie dziennika, w którym najmłodsza arystokratka, Maria, opisuje szczegółowo, w sposób bardzo humorystyczny, przeżycia na Kostce całej swojej rodziny i służby. I dwóch niesfornych dogów, bo tę właśnie rasę poważali zawsze przodkowie naszych bohaterów. 

Całe szczęście, że czytałam tę książkę w domu. Śmiałam się przez większość czasu nad czytnikiem i nie mogę się doczekać, by poznać losy Kostków opisane w dwóch kolejnych tomach. Jest to lektura świetna na poprawę humoru, po ciężkim dniu. I świetnie się ją czyta komuś na głos. Pod warunkiem, że osoba czytająca będzie potrafiła opanować wybuchy śmiechu ;-)

Moja ocena:



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Stara Szkoła



"Jak powstała Twoja nazwa?" - #4

W czwartej odsłonie minicyklu o nazwie gościmy Kasię z bloga Poligon Domowy. Znacie to charakterystyczne logo z puzzli? Oto kilka słów od blogerki:




U Kasi znajdziecie świetną akcję, a dokładnie wyzwanie czytelnicze Czytam, bo polskie. Muszę przyznać, że fajna  sprawa :-) A oprócz postów o książkach znajdziecie na blogu również rękodzieło! Piękne pudełeczka, kartki okolicznościowe i biżuterię, którą robi Kasia. 

Odsłona 1 - Bibliotecznie
Odsłona 2 - Czytaninka
Odsłona 3 - Czytalski

niedziela, 25 marca 2018

"Jak powstała Twoja nazwa?" - #3

Trzecia odsłona minicyklu "Jak powstała Twoja nazwa?" to kilka słów od Krzysztofa, czyli Czytalskiego :-)





U Czytalskiego przeczytacie recenzje ciekawych książek, ale nie tylko, bo blog zawiera także posty związane z szeroko pojętą kulturą :-) Kiedy już odwiedzicie Krzysztofa, zobaczcie, jakiego podjął się wyzwania czytelniczego! Trzymam kciuki za powodzenie :-)


sobota, 24 marca 2018

"Jak powstała Twoja nazwa?" - #2

Czas na drugą odsłonę miniaturowego cyklu o naszych nazwach, a dokładniej - o nazwach naszych blogów. 

Tym razem o nazwie swojego miejsca w sieci opowiedziała Grażyna Wróbel z bloga Czytaninka:


Grażynkę znajdziecie w kilku miejscach w sieci:




Znacie? Odwiedzacie? Jeśli jeszcze nie, zachęcam Was do tego gorąco, ponieważ u Grażynki zawsze coś ciekawego się dzieje. Znajdziecie u niej wiele informacji nie tylko o książkach, ale także mnóstwo ciekawostek o ich autorach! Grażynka bowiem często zaprasza swoich czytelników do świata pisarzy i blogerów poprzez publikowanie m.in. rozmów z nimi :-) 

Odsłona 1

piątek, 23 marca 2018

"Jak powstała Twoja nazwa?" - #1

Każdy człowiek decydujący się na aktywne uczestnictwo w wirtualnym świecie z pewnością najpierw zastanawia się nad tym, jak powinno wyglądać jego miejsce w blogosferze, logo, nazwa i wszystko, co pozwoli go odróżnić od reszty użytkowników Internetu. Każdy chciałby przecież być w jakiś sposób rozpoznawalny. I często wcale nie chodzi o niesamowite osiągi czy szeroko pojęty fame, tylko o to, by znaleźć swoje grono odbiorców, którzy spoglądając na długą listę linków z nowymi postami na mailu od razu wyłapią właśnie ten konkretny blog, bo zauważą na przykład charakterystyczne logo czy znajomą nazwę. 

Skąd czerpiemy pomysły? Najczęściej z własnego doświadczenia lub prosimy innych o podpowiedź. Czasami komuś patrzącemu z dystansu łatwiej będzie nas określić, niż nam samym. W każdym razie musi to być coś, co będzie nam pasować, "leżeć jak ulał", określać nas i mieścić w sobie wszystko to, co chcemy przekazać światu. 

Podobnie jak większość ludzi ma jakąś ciekawą historię związaną z własnym imieniem, tak i tutaj często wybrana nazwa również z jakąś opowieścią się wiąże. Dlatego postanowiłam zapytać blogerów, jak to się stało, że wybrali taką, a nie inną nazwę dla swojego wirtualnego królestwa. 

Odpowiedzi wraz z linkami do uczestników projektu będą prezentowane tutaj oraz na moim FP Bibliotecznie. Zapraszam serdecznie, mam nadzieję, że spodoba Wam się ten cykl :-)

Skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć B, dlatego podzielę się z Wami swoją historią ;-)



Jeśli masz chęć opowiedzieć o tym, dlaczego Twój blog ma taką, a nie inną nazwę, zapraszam! Napisz do mnie lub zostaw informację w komentarzu, a ja odezwę się do Ciebie :-)

czwartek, 22 marca 2018

"Ciotka Zgryzotka" Małgorzata Musierowicz - recenzja


Nie będę obiektywna, w żadnym wypadku. I nie wymagajcie tego ode mnie, bo Jeżycjada to moja ukochana seria, na której kolejne tomy czekam niecierpliwie przez większość życia. 

Wiele opinii rozpoczyna się od stwierdzenia, że "to już nie ten klimat", co w pierwszych tomach. Szczerze? Zdziwiłabym się, gdyby atmosfera w tym cyklu była wciąż taka sama, jak na początku. Przecież świat wokół nas się zmienia, a autorka tworzy dla nas historię obyczajową, społeczną. Z tego wniosek, że musi pisać o takich realiach, w jakich przyszło żyć jej bohaterom. To przy postaciach może sobie zaszaleć i tak je ukształtować, jak sama chce. Przy ogólnym zaś klimacie zostaje wypośrodkowanie między tym, jak jest a tym, jak chciałaby by było. Myślę, że wychodzi to bardzo dobrze. I za każdym razem, przy kolejnym tomie, z przyjemnością zagłębiam się w znany świat słonecznej kuchni (choć centrum rodzinne już nie znajduje się przy Roosevelta 5), ciepła i wsparcia, okraszonego szczyptą humoru i radości życia, pomimo trudów i problemów, które dotykają również "mitycznych" Borejków. Może niektórych po prostu denerwuje myśl, że można tak żyć? Mimo sporów i kłótni, które przecież zdarzają się we wszystkich rodzinach, być razem, dzielić się radościami i smutkami, wspierać się w potrzebie i dbać nie tylko o czubek własnego nosa. Za to właśnie lubię tę rodzinę. Za wzajemny szacunek, za wartości, którym są wierni i za to, że choćby nie wiem co się działo, będą za sobą stali murem. 


Wszyscy typowali, że Ciotką Zgryzotką będzie Ida, ale to za proste rozwiązanie. Jasne, że trochę nią jest, bo to w końcu IDA, prawda? ;-) Ale ten przydomek pasuje również do innej bohaterki cyklu, zbuntowanej nastolatki Nory Górskiej. To właśnie Nora tym razem wychodzi na prowadzenie i o jej przygodach czytamy. W tle, rzecz jasna, dzieje się dużo u reszty rodziny i przyjaciół. Mamy przygotowania do ślubu Józinka i Doroty oraz samą uroczystość, dochodzą do tego problemy małżeńskie Róży, która wraca do kraju z dziećmi, lecz bez męża, mamy też oczekiwanie na pierwszego potomka u Ignacego Grzegorza i Agnieszki, a także dość niebezpieczne przeżycia nestora rodu. Nie sposób się nudzić! 

Autorka w zabawny sposób pozbawiła Idę telefonu. Pani doktor, chwilowo spędzająca pracowity urlop w Ruince, którą postanowiła wyremontować z pomocą sąsiada, pana Chrobota, zostaje więc w pewnym stopniu odcięta od rodziny. Na szczęście ma dostęp do internetu, zatem maile w jedynym i niepowtarzalnym borejkowskim stylu krążą między siostrami często. Zabawne, dynamiczne i świetnie spuentowane, wywołują uśmiech na twarzy. Podobnie zresztą, jak dialogi innych postaci. Zostawiam Wam jeden z moich ulubionych fragmentów: 

"- To mówisz, że ona otruła mi kanarka? Nie Basia?
- Spokojnie, Babcinko, tylko spokojnie - wtrącił mediacyjnie Podeszwa, pochylając się nad fotelem. - Oddychaj sobie głęboko. O, bardzo ładnie. Dobrze ci idzie. Skup się teraz, bo powiem coś ważnego. Uwaga. Kanarek sam wykorkował.
- Sam?
- Sam. Nikt mu nie pomagał. Ale uwaga. Kupiłem ci nowego, zgadza się?
Staruszka wytężyła pamięć.
- A kupiłeś, wnuczusiu, pamiętam. A gdzie go masz?
- W twoim pokoju jest, w klateczce. Jedziemy zobaczyć?
- Tak, zobaczymy, zobaczymy. Czy go aby nikt nie otruł! 
(...)
- A gdzie jest Basia? - jeszcze przez zamknięte drzwi słychać było jej oddalający się głos.
- Basię zwolniłaś, Babcinko, nie pamiętasz?
- No, dziecko, nie dziw się, przecież mi kanarka otruła...!" 

O tym, że w tej rodzinie miłości jest pod dostatkiem wiemy wszyscy. Ale powoli wyłania się kolejna para... Kto tym razem? Nie zdradzę :-)

"- (...) Coś jeszcze?
- Tak.
- Co?
- Ja cię kocham.
- Proszę?!...
- Całym sercem."

Już zastanawiam się, kto będzie bohaterem kolejnego tomu. Tytuł "Chucherko" daje sporo możliwości. Poza tym sporo wątków autorka zostawiła otwartych, więc również można się domyślać, że rozwinie je później. Najpierw pomyślałam o dalszym ciągu jednego z fajnych wątków, który w tym tomie się ładnie zawiązał, ale bohaterka, o której myślę, z pewnością nie jest chucherkiem, więc odpada ;-) W takim razie może Mała Mila? W końcu wróciła z zagranicy z mamą, Różą, i bratem, Karolkiem, do Poznania, to może poznamy ją trochę bliżej? Kto wie... W każdym razie już nie mogę się doczekać dalszego ciągu.

Moja ocena:


środa, 21 marca 2018

"Przytulajka" praca zbiorowa - recenzja


"Lubisz się przytulać?"

Gruba księga z pociesznym pieskiem na okładce jednych może odstraszyć gabarytami, a innych przyciągnąć. W której grupie jesteście?

Nie jestem entuzjastką opowiadań, ale czasami sięgam i po takie prace zbiorowe. Głównie dlatego, że dzięki takiej lekturze mogę poznać pióro różnych autorów, których jeszcze nie znam i przekonać się dzięki takiej krótkiej formie, czy warto sięgnąć po powieść. Czy styl konkretnego autora przypadnie mi do gustu. 

Nie mam zwierzaka, bo musiałby wiele godzin spędzać w domu sam, do tego na małej powierzchni, w bloku. Szkoda by mi go było po prostu. Ideałem byłby domek z ogródkiem i podwórkiem, gdzie, na przykład psiak, mógłby sobie hasać bez przeszkód. Lubię więc czasem poczytać o zwierzętach i ich przygodach.
A w "Przytulajce" mamy cały wachlarz pupilów, do wyboru do koloru. Jest tu trzynaście historii traktujących o psach, kotach, a nawet o koniu. Są i zwierzęta gospodarskie, prosto ze wspomnień jednej z pisarek. Każda opowieść zawiera nie tylko czyjąś historię, ale także prosty przekaz, jak postępować ze zwierzętami, jak o nie dbać. 

Przygotujcie się na wiele emocji, zarówno ludzkich, jak i zwierzęcych, bo przecież zwierzęta też czują, tęsknią, cieszą się czy smucą. Psi czy koci bohater dostarczy nam wielu wzruszeń i nie raz wywoła uśmiech na twarzy.

Nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu, nie będę jednak wymieniać ich tytułami, bo przecież każdy ma swoje preferencje i coś, co jednemu czytelnikowi się nie spodoba, dla innego będzie ogromną zaletą. Jedno z opowiadań jednak wyjątkowo mnie zmęczyło. Nie fabułą, nie pomysłem na historię, lecz językiem, którego użyła autorka. Mocno młodzieżowy slang po prostu mi tutaj kompletnie nie pasował. 

I poza wszelką konkurencją: pieseł z okładki jest przecudowny. Widać po jego pyszczku, że kocha się przytulać i ma dobry dom :-)

Autorki poszczególnych tekstów: Agnieszka Krawczyk, Agnieszka Lingas-Łoniewska, Małgorzata Kalicińska, Karolina Wilczyńska. Agata Przybyłek, Natalia Sońska, Agnieszka Lis, Agnieszka Olejnik, Joanna Szarańska, Magdalena Wala, Izabela M. Krasińska, Joanna Gawrych-Skrzypczak i Małgorzata Mroczkowska.

Ja już wiem, po czyje inne książki sięgnę, a Wy? :-)

Moja ocena:




Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona


poniedziałek, 19 marca 2018

"Grzech zaniechania" Małgorzata Rogala - recenzja


To było moje pierwsze spotkanie z Małgorzatą Rogalą i jej twórczością. Czy udane? Zapraszam do przeczytania recenzji.

"Jesteś chory na to, w co uwierzysz"

Cytat z okładki bardzo mnie zaintrygował. Lubię kryminały z psychologicznym akcentem. Takie, w których trzeba trochę pogłówkować nad osobowością bohaterów, poszukać prawdy w mnożących się wątkach i możliwościach rozwiązań. W tym wypadku było nad czym myśleć, ale przyznam się, że doszłam do tego, kto jest mordercą po przeczytaniu 2/3 powieści. Nie przeszkadzało mi to jednak w lekturze, ponieważ autorka bardzo sprytnie podrzucała wciąż nowe tropy, przy których mogłam się zatrzymać i rozważyć, czy moje przypuszczenia mają sens. To była naprawdę dobra zabawa i kawał porządnego kryminału. 

Antonina Brzozowska to psychiatra, która jest współwłaścicielką ośrodka terapeutycznego. Jest to prywatny odpowiednik poradni psychologiczno-pedagogicznej, w której bardzo długo trzeba czekać na badanie czy zajęcia. Tutaj, jeśli się zapłaci za wizytę, można to samo mieć od ręki. Czy jednak na pewno to samo? W chwili, kiedy recepcjonistka znajduje w budynku zwłoki szefowej, akcja nabiera tempa. Wkracza policja, starsza aspirant Agata Górska i komisarz Sławek Tomczyk. Rozpoczyna się śledztwo, mające na celu jak najszybsze odnalezienie mordercy. Podejrzanych jest kilka osób, a sprawa staje się coraz bardziej zagmatwana w miarę przeglądania kolejnych teczek z kartami pacjentów Antoniny Brzozowskiej. Nic nie jest jasne, ani nie przybliża policjantów do rozwiązania makabrycznej zagadki.   

Mamy tutaj dwa wątki kryminalne. Jeden dotyczy wspomnianej Antoniny Brzozowskiej, natomiast drugi to morderstwo byłego partnera Agaty Górskiej, Michała Stępnia. Autorka prowadzi nas symultanicznie, świetnie opisując policjantkę i rozterki, które kobieta przeżywa w tej nietypowej dla niej sytuacji. Nagle bowiem okazuje się, iż Agata jest podejrzana o zamordowanie Stępnia. Wszystkie poszlaki wskazują na nią. Trudno jej będzie się z tego wykaraskać, skoro była u denata, jest świadek, który ją widział, a pani prokurator jest nieprzejednana i bardzo zależy jej na wybiciu się dzięki szybkiemu załatwieniu tej sprawy...

W intrydze biorą aktywnie udział również inni bohaterowie powieści. Do ośrodka terapeutycznego Brzozowskiej uczęszcza wielu pacjentów, dzieci i dorosłych, z problemami. Wśród nich znajduje się rodzina Leśniewskich. Nie jest to jednak szczęśliwa gromada, jak w serialu, znanym z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Tutaj mamy wycofanego ojca, dwójkę nastoletnich dzieci oraz nadopiekuńczą w stosunku do córki matkę. Kobieta poświęciła dla córki, Rozalii, całe swoje życie, ponieważ w toku przeprowadzonych badań okazało się, iż dziewczynka choruje na zaburzenia ze spektrum autyzmu. To właśnie doktor Brzozowska pracuje z Rozalką, by czternastolatka potrafiła funkcjonować w społeczeństwie. Dziewczynka tymczasem zdaje się być całkowicie zdrowa... O co w tym wszystkim chodzi? Kto namieszał najbardziej? Kto skorzystał, a kto został pokrzywdzony? 

Powiem szczerze, że przez pierwsze strony książki przebrnęłam z trudem. Dlaczego? Chyba głównie dlatego, że to już piątym tom serii, a ja nie czytałam wcześniejszych. Znacie to uczucie, kiedy trafiacie do grupy osób, które świetnie się znają, a Wy nie znacie nikogo? Trudno wtedy włączyć się do rozmowy, bo nic o żadnym z nich nie wiecie. Dopiero po jakimś czasie zaczynacie nieśmiało włączać się w dyskusje. I tak właśnie czułam się na początku lektury. Nie znałam nikogo, a postaci na wstępie jest mnóstwo. Trudno było mi je ogarnąć i część z nich po prostu odstawiłam na boczny tor, żeby jakoś ogarnąć fabułę. Kiedy już pogrupowałam postaci na te, które mogę odpuścić i te, które są ważne, poszło jak z płatka. Akcja przyspieszała, mnożyły się tropy i pojawiały kolejne wydarzenia mogące mieć wpływ na rozwiązanie obu spraw. Ostatecznie naprawdę świetnie bawiłam się podczas czytania.
  
"Może czasem lepiej jest nie wiedzieć?"


Moja ocena:


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona