środa, 30 września 2020

"Wysłannik" Paulina Hendel - recenzja

 

Po raz czwarty Hubert Sierpień i jego przyjaciele zawitali do mojego czytelniczego świata. Lub też inaczej – to ja wróciłam do ich uniwersum. Chociaż minęło już kilka lat od apokalipsy, ludzie wciąż ostrożnie odnajdują się w nowych realiach i skupiają się na tym, by przetrwać. Trzymają się w swoich zamkniętych kręgach, nie podróżując z obawy przed krążącymi wszędzie demonami. Hubert jednak nie wyobraża sobie takiej sytuacji. Zależy mu, by ludzie znów mogli się komunikować i łączyć w większe grupy niż te, w których aktualnie mieszkają w swoich niewielkich wioskach. Aby przekonać do swojego pomysłu mieszkańców osad z północnej części kraju, zaprasza przedstawicieli do swojej wsi na rozmowy. Kiedy rozpoczynają się obrady, do ich grona dołączają obcy. Twierdzą, że przybyli z Groty, dość daleko położonej osady i przybyli, by nawiązać kontakty i ustalić zasady ewentualnej wymiany przydatnych produktów. Hubert ma kiepskie doświadczenia z mieszkańcami Groty i chociaż przyjaciele powtarzają mu, że ma paranoję, on wie swoje i nie zamierza im ufać. Jak przekonać się, czy goście mówią prawdę? Wyruszyć w niebezpieczną podróż, której celem jest sprawdzenie stopnia prawdomówności obcych. Czy wszyscy wrócą cali z tej misji? Czy uda im się odnaleźć tajemniczą osadę? Kto stanie się wrogiem, a kto sprzymierzeńcem drużyny?

Autorka pisze dynamicznie, wplatając w tekst iskrzące humorem dialogi. Bohaterowie, zarówno ludzcy, jak i ci demoniczni, są świetnie przedstawieni, co pozwala ich sobie wyobrazić podczas lektury. To jedna z tych powieści, w których można się całkowicie zanurzyć, zapominając o całym świecie. Przyjemnym smaczkiem są wątki słowiańskie.

Oprócz interesującej i wciągającej od pierwszych stron fabuły powieść ma również wyróżniającą się okładkę. Cała seria wygląda wspaniale i pięknie prezentuje się na półce.        

Uważam, że czwarty tom serii Zapomniana Księga zdecydowanie za szybko się skończył… Jedynym pocieszeniem w takiej sytuacji jest fakt, że w planie jest piąty tom pt. „Demon”. Już czekam :-)  

Tytuł: „Wysłannik”
Autor: Paulina Hendel
Gatunek: fantasy
Liczba stron:
Wydawnictwo: We need Ya!
Cykl: Zapomniana księga, tom 4 

Moja ocena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu We Need Ya

czwartek, 24 września 2020

"Antonia na Podlasiu" Agnieszka Panasiuk - recenzja


Rzadko zdarza mi się czytać powieści, których akcja rozgrywa się w XIX wieku. Jeszcze rzadziej miałam okazję sięgnąć po książkę, której fabuła usytuowana jest na Podlasiu. Tym razem jednak postanowiłam zaryzykować i poznać pannę Antonię Gillard, nauczycielkę.

Kiedy Antonia zostaje zwolniona z posady nauczycielki na pensji dla panien, jej świat wywraca się do góry nogami. Nie ma rodziny, która mogłaby ją wesprzeć w trudnych chwilach. Jej przyjaciółka Krysia również zapłaciła wysoką cenę za pomoc Tosi, kiedy ta uczyła wychowanki polskości, mieszkając pod rosyjskim zaborem. Dyrektorka Instytutu, Olga Wołgogradowa, bez mrugnięcia okiem wyrzuciła obie nauczycielki z dnia na dzień. Antonia wyjeżdża z Warszawy do Białej na Podlasiu, gdzie zostaje guwernantką córek rosyjskiego urzędnika. Chociaż nie może uczyć już po polsku, poznaje mieszkających w Białej Polaków, zawiązuje przyjaźnie i układa sobie życie od nowa. Kiedy w wyniku podłej intrygi jednego z mieszkańców domu pracodawcy Antonia staje się uczestniczką obyczajowego skandalu, znów grunt usuwa jej się spod nóg. Wtedy na jej drodze staje hrabina Stefania Bolinowska, która właśnie szuka zastępstwa na miejsce swojej dotychczasowej damy do towarzystwa. Dla Antonii to zupełnie nowe zajęcie, o którym nie ma pojęcia, jednak podejmuje wyzwanie i wyrusza z hrabiną do Franopola. Tam wpada w wir pracy i zajęć nie tylko towarzyskich, ale także tych codziennych, związanych z funkcjonowaniem dworu i całego majątku. Emocje Antonii i pozostałych uciśnionych Polaków podsyca osoba tajemniczego Oswobodziciela, który gra na nosie carskim sługom, a swoimi akcjami ośmiesza Rosjan i podnosi na duchu rodaków.

Postacie stworzone przez autorkę są bardzo realistyczne. Przeżywają wiele emocji, toczą interesujące i pełne wzajemnego szacunku rozmowy, biorą udział w tradycyjnych uroczystościach i wierzą w różne zabobony. Przynależą do różnych warstw społecznych, dzięki czemu możemy obserwować zarówno życie prostego ludu, jak i państwa. Nie zabrakło również bohatera negatywnego, który jest przeciwieństwem prawego i niezłomnego Aleksandra Bolinowskiego. Ich losy wciągają bez reszty.  

Historia Antonii pełna jest fantastycznych opisów tradycji i zwyczajów kultywowanych w XIX wieku na Podlasiu. Autorka świetnie opisała codzienne życie w majątku, obowiązki ciążące na bohaterach i ich troski i radości. Wraz z Tosią poznajemy na wsi wszystko, co ją otacza, i co najczęściej miastowa panna widzi po raz pierwszy w życiu.

Fabuła jest przewidywalna, ale opowieść snuje się tak lekko i przyjemnie, że ta przewidywalność wcale nie przeszkadza w lekturze. Bardzo jestem ciekawa kolejnych dwóch tomów.

Tytuł: „Antonia na Podlasiu”
Autor: Agnieszka Panasiuk
Gatunek: powieść obyczajowa, historyczna
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Szara Godzina
Cykl: Na Podlasiu, tom 1

Moja cena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina



niedziela, 20 września 2020

„Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi” Jolanta Sowińska-Gogacz, Błażej Torański - recenzja

 „Tam, gdzie umiera dziecko, umiera cały świat”.

Książkę „Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi” wypełniają po brzegi wstrząsające świadectwa Ocalałych. Istnienie obozu przy ulicy Przemysłowej w Łodzi, zbudowanego rękami dzieci w samym sercu łódzkiego getta, przez wiele lat było ukrywane, wręcz wymazane z kart historii. Tymczasem był to jedyny niemiecki dziecięcy obóz koncentracyjny na terenie Polski. I działy się tam rzeczy straszne.

Autorzy podzielili książkę na trzy części. Pierwsza z nich, stanowiąca najobszerniejszą część całości, to historia obozu na Przemysłowej, druga zawiera rozmowy z Ocalałymi, natomiast trzecia opisuje miejsca i przestrzenie sztuki zasługujące na pamięć. W książce znajdziecie również obozowe zdjęcia Ocalałych, ich listy pisane do rodzin z obozu i fotografie współczesne.   

Opisy dorosłych dziś ludzi, którzy jako dzieci przeżyli na Przemysłowej piekło na ziemi wywołują dreszcze. Bohaterowie tego koszmaru opowiadają o przybyciu do obozu, gdzie zabierano im wszystkie rzeczy osobiste i ubrania, a otrzymywali zgrzebne mundurki, miskę i łyżkę. Zamiast nazwisk dostawali numery. Zaczynał się dla nich czas walki o życie. Nie było szans na ucieczkę. Miejsce wybrane na obóz dla dzieci nie było przypadkowe. Z baraków tych mali więźniowie mogli uciec tylko do getta, w którym zawsze ktoś ich łapał i odprowadzał z powrotem.

Nie wszystkim udało się przetrwać. Dzieci były bite i zmuszane do pracy ponad siły. Umierały z głodu, zimna i przepracowania. Znęcały się nad nimi nieludzkie wachmanki. Jeśli chorowały, nikt się nimi nie przejmował. Jeśli były słabe, umierały. Koszmar ten trwał od grudnia 1942 do stycznia 1945 roku. W obozie przebywały polskie dzieci w wieku od 2 do 16 roku życia.

Jeśli zdecydujecie się na lekturę tej publikacji, przygotujcie się na ogrom emocji. Z jednej strony trudno czytać o tym koszmarze, a z drugiej ciężko się oderwać. Miejsce to skazano na zapomnienie, więc dobrze, że jest kolejna publikacja, dzięki której możemy poznać tę historię. Ubywa świadków, więc trzeba spisywać ich wspomnienia i nagrywać filmy, które pomogą pamiętać kolejnym pokoleniom.

Tytuł: „Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi”
Autor: Jolanta Sowińska-Gogacz, Błażej Torański
Gatunek: literatura faktu
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Moja ocena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


piątek, 18 września 2020

"Tygiel zła" James Rollins - recenzja


Tak się niedawno cieszyłam, że będę mogła spędzić trochę czasu z członkami grupy SIGMA, a tu kilka dni i znów muszę czekać na kolejny tom, który – mam nadzieję – już się pisze. Co tym razem zafundował nam autor?

Połączenie odkryć naukowych, które wydają się być jak z filmu science fiction, zagadek z przeszłości i niesamowicie szybkiej akcji to właśnie to, co lubię najbardziej. Tym razem ekipa DARPA też musi uratować świat, ale poza tym w niebezpieczeństwie znajduje się również ktoś  z nich. Czy uda im się zdążyć na czas?

W bibliotece naukowej w Portugalii ginie pięć kobiet. Ich spotkanie dotyczyło prezentacji sztucznej inteligencji o imieniu Ewa, którą stworzyła szósta z nich, Mara. Kobieta uchodzi z życiem tylko dlatego, że znajdowała się na łączach, a nie fizycznie w pomieszczeniu z pozostałymi naukowcami. Mara próbuje nauczyć Ewę odczuwania jak człowiek, a nie tylko wprowadzić do jej obwodów wiedzę. To trudne, ale wierzy w to, że jej „dziecko” podoła wyzwaniu. Może dzięki temu niewyobrażalnie rozwinięta technologicznie SI nie będzie taka niebezpieczna dla ludzkości? Jednak czy to w ogóle wykonalne?      

Kiedy komandor Gray Pierce zastaje swój dom splądrowany, a żonę przyjaciela Monka Kokkalisa ranną i nieprzytomną, wie, że czeka go niebezpieczna misja. Jego partnerka Seichan, będąca w zaawansowanej ciąży, oraz córeczki Monka zniknęły. Kto je porwał i dlaczego? Czy neurologom uda się czegoś dowiedzieć o napastnikach od pogrążonej w śpiączce Kat?

Gdy okazuje się, że te dwa wydarzenia są ze sobą powiązane, niezniszczalny duet Gray – Kokkalis rusza na ratunek światu i swoim najbliższym. W tym tomie walka o życie Seichan, Kat i dziewczynek zdecydowanie przeważa nad ratowaniem świata, jednak autor nie zapomina i o globalnej akcji. Tym razem kołowrotek zdarzeń kręci się wokół sztucznej inteligencji i… czarownic. Drużyna Sigmy wyrusza do Paryża, gdzie nieznani sprawcy planują wielkie zniszczenie miasta, oraz do Portugalii, za tajną organizacją Tygiel, która znajduje się po ciemnej stronie mocy. Kiedy orientują się, że ich wróg to znana im świetnie rosyjska zabójczyni, wiedzą już, że będzie trudniej niż przypuszczali. Wala nie spocznie, dopóki nie dostanie tego, czego chce, a chce Ewy…     

Niesamowicie ciekawe były dla mnie rozdziały, w których autor opisał poznawanie świata przez SI Ewę. Jej perspektywa była fascynująca, a jeszcze większym szokiem było zakończenie, czyli tradycyjne oddzielenie prawdy od fikcji. Okazuje się bowiem, że wiele z wykorzystanych w powieści informacji to najprawdziwsze naukowe fakty, a nie pomysł pisarza. Przyznam, że tak duże zaawansowanie w pracach nad SI jest odrobinę niepokojące.     

A teraz czas na mojego ulubieńca <3

„Kowalski poruszył się niespokojnie.
- Co to jest MSI?
- Mocna sztuczna inteligencja. Ludzki poziom inteligencji i świadomości.
- Nie martw się. – Gray spojrzał na Kowalskiego. – Też kiedyś do tego dojdziesz”.

- (…) Gray, pamiętaj, że te dwie młode kobiety się boją. Jeśli je wytropimy, postarajcie się ich nie przestraszyć.
- Więc może lepiej zostawię Kowalskiego na płycie lotniska”.

„- Dokąd idziecie?
- Do miasta zmarłych. – Gray poprowadził swoją ekipę w stronę klatki schodowej.
Kowalski obejrzał się gwałtownie.
- Co? Chyba żartujesz.
Monk popchnął wielkoluda w kierunku schodów.
- A skąd, on jest śmiertelnie poważny”.

„Kowalski wskazał na boczny tunel.
- Więc kto to poskładał? – spytał, starając się szeptać.
Na końcu przejścia stał tron sklecony z pożółkłych kości, z siedzeniem z klatek żebrowych, oparciem z kości udowych i poręczami z czaszek.
- Miejmy nadzieję, że zbudowały to ludzkie ręce. – Simon wzruszył ramionami. – Ale słyszy się różne historie, o kościach, które same się poruszają…
Kowalski wzdrygnął się i spojrzał wilkiem na Graya.
- Ostatni raz robisz za przewodnika wycieczki”.

„Silny podmuch zatrząsł maszyną, gdy wspinała się wśród chmur.
Siedzący obok Graya Kowalski jęknął i mocniej ścisnął w rękach pistolet maszynowy. Kolano mu podrygiwało w górę i w dół.
- Uspokój się – powiedział Gray. – Zanim kogoś tu postrzelisz.
- Już raz się dzisiaj rozbiłem. A to o jeden raz za dużo.
- Ale to nie ja pilotuję.
Kowalski zastanowił się nad tym i kolano przestało mu latać.
- Racja”.

Czyż Kowalski nie jest genialny? :D

 

Tytuł: „Tygiel zła”
Autor: James Rollins
Gatunek: archeologiczna przygodówka
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Albatros
Cykl: SIGMA, tom 14 

Moja ocena: 6/6

 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Albatros

niedziela, 13 września 2020

"Strach, który powraca" Magda Stachula - recenzja

„Gdy się pozna czyjś słaby punkt, zdobywa się kontrolę nad życiem tej osoby”.

„Strach, który powraca” to kontynuacja losów Anity i Adama, małżeństwa, które po znacznych uczuciowych perturbacjach ostatecznie postanowiło spróbować raz jeszcze stworzyć ciepły i kochający dom dla siebie i swojej trzyletniej, wyczekanej córeczki, Amelki.

Tym razem autorka rozpoczęła swoją historię od prologu, który rozbudza ciekawość i uruchamia wyobraźnię czytelnika. Nie wiemy, kto jest narratorem, a interpretacji opisanego fragmentu może być całe mnóstwo. Nie pozostaje nic innego, jak czytać dalej.

Anita jest zmęczona opieką nad córeczką. Adam niewiele jej pomaga, a nawet unika obowiązków ojcowskich. W ich małżeństwie nie układa się dobrze, oddalają się od siebie coraz bardziej. Chociaz mieszkają w pięknym domu na peryferiach miasta, Anita nie jest zadowolona. Wydaje jej się, że znalazła się na marginesie życia, wszędzie ma daleko. Nie czuje się bezpiecznie, chociaż dom ma ochronę i monitoring. Adam nie rozumie rozterek żony. Uważa, że skoro tak pragnęła dziecka, to przecież jej marzenie się spełniło, więc powinna być szczęśliwą żoną i matką. Tymczasem w ich związku coraz częściej wieje chłodem. Jak zachowa się Adam w tej sytuacji?

Pewnego dnia Anita dostrzega nieznaną jej kobietę, która wrzuca coś do ich skrzynki na listy. Z bijącym sercem sprawdza pakunek i wyjmuje z niego komplet seksownej bielizny. Jednak rozmiar stanika się nie zgadza, to nie może być niespodzianka od Adama. Kto zatem go zostawił i po co? Czy wróciła jej prześladowczyni i znów zamierza zrobić z jej życia piekło? W Anicie budzi się uśpiony do tej pory lęk.             

Powieść zawiera trochę powtórzeń z pierwszego tomu. Myślę, że miało to na celu takie uzupełnienie fabuły, aby ktoś, kto zaczął czytać od tej części, miał pełny ogląd sytuacji. Akcja rozkręca się powoli, ale gdy przychodzi moment przyspieszenia, nie sposób się już zatrzymać. Pędzimy przez kolejne rozdziały, marząc o tym, by móc szybciej czytać.   

Tym razem autorka zaprezentowała nam w rewelacyjny sposób lawinę konsekwencji jednej złej decyzji.

„Uważaj, o czym marzysz, bo jeszcze ci się to spełni”.

Tytuł: „Strach, który powraca”
Autor: Magda Stachula
Gatunek: domestic noir
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: ZNAK Literanova 

Moja ocena: 6/6

sobota, 12 września 2020

"Idealna" Magda Stachula - recenzja


„Z przeszłością jest jak z pogodą – wszyscy o niej mówią, ale nikt nie ma na nią wpływu”.

„Idealna” to debiut literacki Magdy Stachuli z 2016 roku. Jest to powieść z gatunku domestic noir, co oznacza, że akcja rozgrywa się w rodzinie, a jednym z głównych wątków jest jakiś rodzaj zagrożenia w połączeniu z tajemnicami z przeszłości albo sekretami z teraźniejszości. Dla mnie jako czytelnika jest to gatunek bardzo interesujący, pod warunkiem, że historia ma potencjał i została dobrze opisana. Czy tak było tym razem?

Główni bohaterowie to Anita i Adam. Młode małżeństwo, które od początku wspólnego życia stara się o dziecko. Niestety, chociaż podporządkowują się zaleceniom lekarza, upragniony potomek wciąż nie pojawia się na świecie. Ich życie powoli zamienia się w koszmar ciągłego kontrolowania kalendarzyka Anity. Adam bardzo szybko zaczyna mieć dość obsesyjnych wręcz zachowań żony i powoli oddala się, uciekając w pracę. Anita zaś, spędzając większość czasu sama w domu, znajduje sobie zajęcie, dzięki któremu może chociaż na chwilę opanować nieznośną karuzelę myśli. Całymi godzinami „jeździ” po Pradze dzięki kamerze zainstalowanej w jednym z tramwajów. Obserwuje ludzi i okolicę, a wśród widzianych osób wybiera sobie pewną parę, która pojawia się w oku kamery dość regularnie. Wirtualne spotkanie tych osób w określonym terminie urasta do rangi najważniejszego wydarzenia dnia i sprawia, że Anita trzyma względny psychiczny pion.      

Akcja powieści początkowo toczy się dość wolno, jednak przyspiesza w chwili, kiedy Anita odkrywa w swojej szafie sukienki, których na pewno nie kupiła, a w torebce znajduje pomadkę, która również nie należy do niej. Adam, posądzony o podrzucenie tych przedmiotów, oburza się, a atmosfera w ich związku robi się jeszcze bardziej napięta. Mało komfortowa sytuacja w domu sprawia, że mężczyzna decyduje się na skok w bok. Jakie będą konsekwencje jego decyzji?  

Wśród wątków poruszonych w powieści na pierwszy plan wysuwają się dwa: bezowocne próby poczęcia dziecka oraz zdrada Adama. Na tej bazie autorka utkała sieć powiązań między bohaterami. Duszna i zagadkowa atmosfera powieści sprawia, że czytelnik bardzo angażuje się w wydarzenia i koniecznie chce przekonać się, co stanie się za chwilę. Tempa nadają dość krótkie rozdziały, z których każdy przenosi czytelnika do narracji prowadzonej przez poszczególnych bohaterów. Obserwujemy kolejne zdarzenia oczami Anity i Adama, ale także pozostałych postaci. Dzięki temu zabiegowi fabuła staje się trójwymiarowa, ale autorka nie odkrywa wszystkich kart, więc i tak nie znamy najważniejszych faktów, dzięki którym moglibyśmy przewidzieć finał.   

Jeśli lubicie powieści, przy których można analizować zachowania i rozmowy bohaterów, probując zrozumieć ich decyzje, a przy okazji wytypować zakończenie, to ta historia przypadnie Wam do gustu.

Tytuł: „Idealna”
Autor: Magda Stachula
Gatunek: domestic noir
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: ZNAK Literanova 

Moja ocena: 6/6

czwartek, 3 września 2020

"Topielice" Sylvia Wilczyńska - recenzja

„Topielice” to wielowątkowy kryminał z elementami mitologii słowiańskiej, jak głosi opis książki. Właśnie dlatego zainteresowała mnie ta powieść i zdecydowałam się po nią sięgnąć. Czy było warto?

Najpierw znany pisarz popełnia samobójstwo, rzucając się z okna luksusowego hotelu, a kilka dni później kelnerka znajduje w barze zwłoki barmana z odciętą głową. Sprawę otrzymuje prokurator Halszka Hardy, a wspierać ma ją komisarz Vincent Lewicki. Początkowo śledczy nie łączą tych spraw, jednak z czasem wychodzą na jaw kolejne wątki, które dają im do myślenia. Pojawia się motyw słowiańskiej sekty i tajemniczych utonięć nastolatek sprzed lat. Pewne informacje zawiera również napisana przez nieżyjącego pisarza książka. Czy opisał w niej fikcję, czy raczej prawdziwe wydarzenia? Co mają wspólnego zabite kiedyś dziewczęta ze współczesnym śledztwem? Czy pisarz rzeczywiście sam odebrał sobie życie?

Dwójka głównych bohaterów spotyka się po raz pierwszy przy tej właśnie sprawie. Kobieta jest młoda i zdecydowanie nie wygląda na osobę piastującą takie stanowisko. Mężczyzna to niby glina z doświadczeniem, a momentami zachowuje się jak nieopierzony „krawężnik”. Halszka ma za sobą trudne doświadczenia i, mimo młodego wieku, ma nastoletniego syna, z którym nie bardzo potrafi się dogadać. Nie umie okazywać uczuć, a już z pewnością nie te matczyne, bo nie miała się tego od kogo nauczyć. Lewicki natomiast przeżył ucieczkę żony z kochankiem i prowadzi aktualnie kawalerski tryb życia.

Nie wiem co sądzić o wątku paranormalnym. Odczuwam jakiś niedosyt w tym temacie, podobnie jak w przypadku słowiańskiej mitologii. Trochę się rozczarowałam, bo liczyłam na więcej. Okazało się tymczasem, że był to jedynie mały dodatek w postaci sekty, o której w sumie niewiele jest w tekście. Chwilami męczyły mnie też przydługie opisy. Przyznaję się, że przeskoczyłam kilka. Niektóre przemyślenia bohaterów, ciągnące się jak toffi, mnie pokonały… 

Mimo tych drobnych niedogodności byłam ciekawa, jak rozwiąże się główny wątek i w jaki sposób ten duet poradzi sobie ze znalezieniem winnego.

Niestety, sporo jest tez w tekście błędów przepuszczonych przez redakcję i korektę.

Tytuł:” Topielice”
Autor: Sylvia Wilczyńska
Gatunek: kryminał z elementami paranormalnymi
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: LIRA 

Moja ocena: 4/6