Do czego jest w stanie posunąć się człowiek, kiedy słyszy straszną diagnozę, odbierającą mu nadzieję na długie życie? Jeśli lekarz nie daje szans na wyzdrowienie? Wtedy szukamy alternatywnej drogi, która pozwoli nam żyć. Uzdrowiciele, znachorzy, szeptunki, cały ten magiczny świat, o którego istnieniu przypominamy sobie, gdy już nie ma najmniejszego światełka w tunelu.
Dwudziestoletni Krzysztof Szorca, student historii i krwiodawca, zostaje pewnego dnia poproszony o wykonanie badań. Coś się nie zgadza w jego wynikach, które robione są krwiodawcom. Diagnoza jest miażdżąca. Guz mózgu, nieoperacyjny, nie ma żadnej nadziei na wyleczenie, a i życia pozostało mu niewiele. Taka wiadomość ścina z nóg. Nic więc dziwnego w tym, że Krzysiek po obejrzeniu w TV reklamy o uzdrowicielu Jakubie postanawia spróbować tej drogi i wysyła mail do mężczyzny. Czegoś trzeba się złapać, kiedy wokół tylko ciemność. Kiedy na wiadomość odpowiada żona Jakuba, Weronika, chłopak nie podejrzewa nawet, jak wiele zmieni się w jego życiu. Przyjmuje warunki uzdrowiciela i wprowadza się na pewien czas do jego domu. Mają rozpocząć proces poznawania się, po którym Jakub zdecyduje, czy uzdrowi Krzyśka. Niestety, plany wieczornych rozmów zapoznawczych zakłócają zbrodnie popełniane przez tajemniczego mordercę. Giną uzdrowiciele i cudotwórcy, między innymi miejscowa szeptunka. Krzysiek poznaje Henry'ego, lokalnego policjanta i przyjaciela Jakuba. We trzech postanawiają przyjrzeć się bliżej tej sprawie. Wkrótce okazuje się, że śmierć Zenobii, miejscowej uzdrowicielki leczącej ziołami, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Co jeszcze wyjdzie na jaw w toku śledztwa? Ile osób straci życie? Kto jest zamieszany w tę sprawę? I kto w tym całym towarzystwie mówi prawdę, a kto oszukuje?
Dzieje się w tej historii, oj, dzieje i to sporo. Wątków jest kilka, ale nie przytłaczają swoją ilością. Powieść jest pokaźnych rozmiarów, ale czyta się szybko, bo akcja jest dość wartka i sporo w niej zwrotów. Autor kręci czytelnikiem, jak mu się podoba, ale ja lubię takie intrygi. Napociłam się podczas lektury, nakombinowałam i w końcu odkryłam część zagadki przed jej ujawnieniem w powieści. Nie znaczy to jednak, że źle się bawiłam. Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy lubią rozwiązywać zagwozdki podczas lektury.
Bardzo przypadł mi do gustu wątek karania czarownic. To interesujący temat i ciekawie wykorzystany przez autora. W tekście znajdziecie sporo informacji historycznych, które uzupełniają treść bez niepotrzebnego rozpisywania się.
Uprzedzam, że traficie na sporo przekleństw, ale cóż zrobić, używają ich tu głównie policjanci, więc należy im to wybaczyć ;-) W końcu nieczęsto trafia się tak zagmatwana sprawa, jak ta opisana w powieści. Emocje, panie, duże emocje! I humor. Zdecydowanie polubiłam narratora. Pomogło mi w tym lekkie pióro autora (chociaż nie jest chyba łatwo pisać lekko o trupach...).
Myślę, że nie będzie to moje jedyne spotkanie z powieściami tego pisarza. To naprawdę udany debiut i jestem bardzo ciekawa innych jego książek. Sięgnijcie, jeśli lubicie thrillery.
Moja ocena: 6/6