Moja ocena: 6/6
Maciej Siembieda przyzwyczaił mnie do nieoczywistych i dopracowanych historii. Tego właśnie spodziewałam się po najnowszym śledztwie Jakuba Kani, o którym mogłam przeczytać w tomie o wdzięcznym i niezwykle obiecującym tytule "Kołysanka".
Prokurator IPN Jakub Kania staje przed kolejnym zadaniem. Otrzymuje zdjęcie tajemniczego mężczyzny, wysłannika NKWD, który pojawił się w Grodkowie miesiąc przed zakończeniem II wojny światowej. Kania rozpoznaje w cywilu słynnego kompozytora, ale kompletnie nie pasuje mu on do wizji, jaką mają władze IPN-u. Nie może uwierzyć, że człowiek związany ze sztuką terroryzowałby i mordował ludność mieszkającą na tym terenie. Dlaczego on? Skąd się tam wziął? I po co? Sprawa intryguje Kanię, jak wiele wcześniejszych zagadek. Skoro rozwiązał poprzednie, dlaczego nie miałby poradzić sobie również z tą? Prokurator rozpoczyna śledztwo, ale nie ma pojęcia, jak ogromną uruchomił lawinę.
W powieści występuje moja ulubiona dwutorowość czasu akcji. Towarzyszymy prokuratorowi Kani na przemian z odkrywaniem historii śląskiego Kopciuszka, Joanny Gryzik, i jej opiekuna, śląskiego króla cynku, Karola Goduli. Nie znałam ani historii Karola, ani Joasi, dlatego czytałam z ogromnym zaangażowaniem.
Podobały mi się ukryte w tekście smaczki językowe, a także świetne dialogi Kuby i Kasi. Możecie się zatem spodziewać nie tylko poważnych motywów historycznych, ale także humoru. Interesującą postacią jest Iwona Kern, zła do szpiku kości i wyrachowana na maksa, a przy niej służalczy i zakochany po uszy mąż. Jednak nie przyzwyczajajcie się do tego obrazu, bo możecie się zdziwić ;-)
Urzekł mnie wątek muzyczny tej powieści. Wiara prokuratora Kani w istnienie nut tajemniczej kołysanki była niezachwiana, mimo zwrotów akcji i pojawiających się ciągle kłód, których nie szczędziła Jakubowi Iwona Kern. Nie mówiąc już o tym, że skutek poszukiwań przerósł wszelkie oczekiwania.
Fikcja i fakty historyczne zostały tu splecione po mistrzowsku. Z każdej strony wyziera ogrom włożonej pracy, a efekt researchu to istny majstersztyk.
Finał powieści odrobinę mnie zaniepokoił, ale pozostaje mi tylko cierpliwie czekać na kolejną powieść Pana Macieja :-)