Strony

wtorek, 26 lutego 2013

"Intrygantki" E.E.Schmitt - recenzja

Opis na okładce, jak i tytuł, dotyczą tylko części najnowszej książki E.E.Schmitta. Składa się ona z czterech sztuk teatralnych z wyczerpującymi didaskaliami. Intrygantki to kobiety zdradzone przez tego samego mężczyznę - Don Juana, któremu postanawiają zorganizować proces i skazać go na... śmierć? Czy może wymyślą inną karę? Ale, ale, czy może być coś gorszego niż śmierć?... 
Bohaterem drugiego dramatu jest Zygmunt Freud. Znajdujemy go w fatalnym czasie, trwa wojna, Niemcy właśnie wprowadzają swój plan eksterminacji Żydów. Córka Freuda, Anna, zostaje zabrana na gestapo, a znany psychoanalityk prowadzi burzliwe dyskusje z Nazistą, a także z Nieznajomym, który niespodziewanie i nie wiadomo skąd pojawia się w jego mieszkaniu. Kim jest ów człowiek? Dlaczego tyle o Freudzie wie? I... czy to na pewno człowiek?...
Dwa pozostałe dramaty to krótkie formy, ale ich tematyka wcale nie jest łatwa. Pierwszy dotyczy nieakceptowanej miłości, a drugi - zła.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, iż książka będzie napisana w formie spektaklu, ale nie jest to takie złe rozwiązanie. Dzięki temu akcja jest warta, wydarzenia następują szybko po sobie, a drobiazgowe didaskalia, opisujące scenografię oraz odczucia bohaterów, pomagają "zobaczyć" wizję autora.
Polecam, jeśli ktoś lubi filozoficzne zacięcie Schmitta. 

sobota, 23 lutego 2013

"Mediator" Peter Temple - recenzja

Początkowo, sugerując się opisem z okładki książki, spodziewałam się wartkiej akcji pełnej policjantów, walki o życie porwanej Anne, rozmów i pertraktacji mediatora z porywaczami, tymczasem okazało się, że powieść ta większy nacisk kładzie na osobę samego Franka Caldera, tytułowego mediatora. Frank ma za sobą wiele doświadczeń. Był żołnierzem, policjantem, a teraz negocjuje z ludźmi. Zostaje wynajęty przez rodzinę Carsonów, aby przekazał porywaczom pieniądze, których zażądali za życie piętnastoletniej Anne Carson. Jednak Calder nie poprzestaje na wypełnianiu telefonicznie podawanych instrukcji. Zaczyna prowadzić swoje prywatne śledztwo w tej sprawie, choć doskonale wie, że powinien zadzwonić na policję i poinformować o popełnieniu przestępstwa. Rodzina milionerów nie zgadza się na to nauczona doświadczeniem sprzed lat, kiedy porwana została inna dziewczynka - Alice - z ich rodziny. Tamtej udało się uciec, chociaż jej życie wisiało na włosku, ponieważ rodzina powiadomiła policję nie zważając na groźbę porywaczy, że zabiją Alice, jeśli w sprawę zostanie wmieszana policja.
Czy Frank pożałuje swojej decyzji prowadzenia własnego dochodzenia? Czy uda mu się na czas odnaleźć Anne? I czy porywaczy dosięgnie kara?
Wszystkiego dowiecie się, czytając tę książkę. Nie jest gruba, więc polecam przeczytanie jej "za jednym zamachem", ponieważ odrywanie się nie służy ciągłości akcji (rada ta podyktowana jest własnym doświadczeniem).  

wtorek, 19 lutego 2013

"Tylko jedno spojrzenie" Harlan Coben - recenzja

Tym razem nie ma Myrona, ale to w żaden sposób nie czyni tej książki mniej atrakcyjnej. 
Główną bohaterką jest Grace Lawson, szczęśliwa żona i matka dwójki dzieci: Emmy i Maxa. Jej życie wygląda na ustabilizowane i radosne, do czasu... Pewnego dnia Grace odbiera od fotografa najnowsze zdjęcia. Przeglądając je zauważa , że jedno z nich zdecydowanie odbiega od reszty. Już na pierwszy rzut oka wyglądało na starsze, a po chwili, z największym zdumieniem, rozpoznała wśród pięciu osób na fotografii... swojego męża. Cudowne i poukładane życie zaczyna się sypać, kiedy jej mąż Jack przypadkiem znajduje zdjęcie i bez słowa wychodzi z domu. Kiedy nie wraca na noc i nie odbiera telefonu, Grace zaczyna się obawiać o jego zdrowie, a nawet życie. Kiedy decyduje się na zgłoszenie zaginięcia policji, Jack dzwoni do niej i prosi o "trochę przestrzeni". Jak każde małżeństwo, Lawsonowie mają swój tajemny kod, zrozumiały tylko dla nich. Dzięki temu Grace z tych kilku słów jest w stanie wywnioskować, że Jack jest w niebezpieczeństwie. Przeprasza policjantów i sama próbuje odnaleźć męża... 
Akcja bardzo wciąga, jak to u Cobena. Pojawiają się nowe wątki i nowe postacie, które w jakiś tajemniczy sposób się ze sobą łączą. Głównym łącznikiem zaś jest wspomniane zdjęcie. Kto się na nim znajduje oprócz jej męża? Dlaczego osoby z fotografii znikają bez śladu lub okazuje się, że nie żyją? I ostatecznie, czy człowiek, którego Grace uważała za swojego męża, naprawdę nim jest? 
Polecam na długi zimowy wieczór, do kompletu z kubkiem aromatycznej kawy :-)    

środa, 13 lutego 2013

"Przekleństwa niewinności" Jeffrey Eugenides - recenzja

Książka specyficzna, dość dołująca. Jej klimat kojarzy mi się nierozerwalnie z serialem amerykańskim mojego dzieciństwa pt. "Cudowne lata". Właśnie tam oglądałam osiedle identycznych jednorodzinnych domków, w których mieszkają wszystkowidzący i wszystkowiedzący o sąsiadach ludzie. Koszenie trawników, dbanie o kwiaty i drzewa na posesjach, przyjacielskie stosunki z sąsiadami. Na pierwszy rzut oka sielanka... 
Głównymi bohaterkami powieści są siostry Lisbon. Pięć nastolatek, które są tak bardzo pilnowane przez rodziców, że właściwie nic im nie wolno. Wychodzą tylko do szkoły i do kościoła, a resztę czasu spędzają głównie w domu. Najmłodsza z nich, trzynastoletnia Cecilia, jest trochę dziwna. Chodzi w przybrudzonej ślubnej sukni z oderwaną lamówką i widać od razu, że przebywa w zupełnie innym świecie. Pewnego dnia podcina sobie żyły i chociaż pomoc przybywa na czas, to po trzech tygodniach znów próbuje i tym razem skutecznie odbiera sobie życie. 
Dom Lisbonów zmienia się jeszcze bardziej. Jakby powoli zamykał się na cały świat. Rodzice przestają posyłać pozostałe dziewczęta do szkoły i właściwie nie wychodzą z domu, żywiąc się zapasami zgromadzonymi prawdopodobnie na wypadek jakiejś światowej katastrofy. Nastolatki smutne i samotne widywane są w oknach, kiedy próbują przez brudne szyby dojrzeć świat za nimi. Stają się one obiektem fascynacji chłopców z sąsiedztwa. Młodzi ludzie próbują poznać dziewczęta, zaprzyjaźnić się z nimi, dają się poznać ich rodzicom od najlepszej strony. Mimo wysiłków i prób, niewiele z tego wychodzi. Matka pozwala dziewczętom urządzić prywatkę, w której oczywiście sama również uczestniczy jako przyzwoitka, oraz iść z kolegami na jedyny w ich życiu bal szkolny. 
Samobójstwo Cecilii jest szokiem dla wszystkich sąsiadów, staje się głównym tematem w mediach, ale rodzina zamyka się na wszelkie przejawy sympatii otoczenia i nie przyjmuje oferowanej pomocy i wsparcia. Chłopcy jednak nie zaprzestają prób skontaktowania się z dziewczętami. Obserwują cały czas ich specyficzne życie, również seksualne (jedna z sióstr radzi sobie z zamknięciem zapraszając po kryjomu na dach domu przygodnych mężczyzn, z którymi uprawia seks). Matka przestaje gotować, sprzątać, zajmować się rodziną i domem. Ojciec zostaje zwolniony z pracy, ponieważ jako nauczyciel stracił w oczach ludzi, skoro nie potrafił uchronić własnej córki przed samobójczą śmiercią. 
Pewnego dnia chłopcom udaje się nawiązać z dziewczętami kontakt telefoniczny i proponują im pomoc w ucieczce. Czy nastolatki zdecydują się na ten śmiały krok? Czy zechcą gdzieś od nowa zacząć życie? I wreszcie, czy dla nich ucieczka, wolność jest tym samym, czym jest ona dla chłopców?...

Polecam starszym czytelnikom :-) 

wtorek, 12 lutego 2013

"Igrzyska śmierci" Suzanne Collins - recenzja

Wiele osób mówiło mi, że trylogia Suzanne Collins jest fantastyczna i po prostu trzeba ją przeczytać. Zbierałam się do tego od dłuższego czasu, aż ostatecznie książki same do mnie przyszły, ponieważ dostałam je w prezencie pod choinkę. Nabrały mocy urzędowej stojąc na półce, aż wreszcie nadeszła ich pora i zabrałam się za lekturę. Poszło mi piorunem, jak to się mówi, bo akcja wartka i tyle zwrotów po drodze, że nie sposób się oderwać. Odłożenie książki skutkowało ciągłym wracaniem do niej myślami i ciekawością zżerającą mnie od środka. Nie było siły, musiałam do niej wrócić i czytać dalej...
Miejscem akcji jest państwo Panem, zbudowane na ruinach Ameryki Północnej. Świat ten składa się z wszechwładnego Kapitolu i podlegających mu dwunastu dystryktów. Nie jest to świat przychylny mieszkańcom. Władze co roku przypominają im o tym, że mają władzę nad całym Panem, organizując Igrzyska Głodowe. Uczestnikami tego okrutnego widowiska - walki na śmierć i życie - są mieszkańcy  dystryktów wybierani w drodze losowania: chłopak i dziewczyna między dwunastym a osiemnastym rokiem życia. Główną bohaterką i zarazem narratorką w trylogii jest Katniss Everdeen, która mieszka wraz z młodszą siostrą i matką w Dwunastym Dystrykcie. Po śmierci ojca, który zginął w wypadku w kopalni, w której pracował, Katniss nagle staje się jedyną żywicielką rodziny. Matka załamuje się i nie troszczy o córki. W pierwszych dniach, tygodniach nowej sytuacji nastolatka przeszukuje śmietniki, wędruje po dystrykcie w poszukiwaniu pomocy. Pewnego dnia, kiedy widzi już śmierć z głodu swoją i swojej rodziny, syn piekarza Peeta wynosi spalony chleb, aby rzucić go świniom. Dzieci znają się jedynie z widzenia, ze szkoły, ale chłopak podejmuje szybką decyzję i rzuca chleb Katniss, która nie wierząc wprost w swoje szczęście zabiera chleb i biegnie do domu...
Dziewczyna powoli przystosowuje się do nowej sytuacji, uczy się zdobywać pożywienie, aby ona i bliskie jej osoby nie umarły z głodu w i tak biednym dystrykcie. Dobrze, że ojciec zdążył nauczyć ją polować w lesie. Problem w tym, że polowanie jest surowo zabronione. Dziewczyna nie zważa na niebezpieczeństwo. Priorytetem dla niej jest przetrwanie. Podczas wypraw do lasu poznaje Gale'a, starszego od niej chłopaka, z którym zaczyna ją łączyć więź niezwykłej przyjaźni. Rozumieją się bez słów, razem zdobywają pożywienie, razem potajemnie zanoszą upolowane zwierzęta na Ćwiek, aby dostać za nie trochę pieniędzy lub innych produktów. Gale również troszczy się o swoją matkę i młodsze rodzeństwo. Każdy dzień w dystrykcie to walka, jednak podczas kolejnego losowania przed igrzyskami okazuje się, że może być jeszcze gorzej... Z ust osoby prowadzącej widowisko pada nazwisko... dwunastoletniej siostry Everdeen. Dziewczyna bez wahania zgłasza się na ochotnika, aby zastąpić siostrę w igrzyskach i zostaje przyjęta. Drugim uczestnikiem w jej dystrykcie okazuje się być... Peeta. Rozpoczynają się przygotowania do wielkiego widowiska, które będzie transmitowane na żywo w telewizji we wszystkich dystryktach. Zwyciężyć może tylko jeden trybut, nie trudno się więc domyślić, że aby przeżyć, oprócz uczestników z innych dystryktów trzeba również zabić osobę z pary... Jak Katniss poradzi sobie w tej sytuacji? Czy będzie w stanie zabić uczestników "zabawy" i Peetę? 
Polecam wszystkim, którzy lubią szybką akcję, nieoczekiwane zwroty i połączenie przygody z odrobiną romansu. Z każdą kartką chce się czytać dalej:-)

poniedziałek, 4 lutego 2013

"Przypadek Victora Frankensteina" Peter Ackroyd - recenzja

Zacznę może od tego, że książka ta mnie zaskoczyła. Trudno mi jednoznacznie określić, czy mi się podobała. Pomijam już sporo literówek w tekście - widocznie nie była postrzegana jako "powieść wysokich lotów", nad którą trzeba spędzić dużo czasu, zanim pójdzie do druku. 
Tytułowy bohater, Victor Frankenstein, to student, który postanawia zgłębić tajemnicę życia, a dokładniej owej iskry, która ożywia ludzi i zwierzęta, a którą Victor nazywa fluidem. Wierzy, że to elektryczność jest kluczem potrzebnym do tchnięcia życia w martwe ciało. Prowadzi swoje eksperymenty w absolutnej tajemnicy, na uboczu. Dopuszcza do sekretu jedynie ludzi, którzy dostarczają mu koniecznych do pracy ciał zmarłych ludzi. Ostatecznie eksperyment się udaje i nagle, zupełnie niespodziewanie, Victor ożywia martwego człowieka. Potwór rujnuje życie swojego twórcy...
Zakończenie zaskakuje. Przyznam szczerze, że ostatnich parę rozdziałów przeczytałam pobieżnie, bo treść zaczynała nużyć. Autor rozbudował znacznie wątki poboczne, co sprawiło, że potwora stworzonego przez Frankensteina na kartach powieści było raczej mało. Pojawiał się i znikał, przy okazji mordując... jednak powstaje pytanie - czy to rzeczywiście ów potwór był mordercą? 
Polecam tę odmienioną z lekka historię Frankensteina, chociażby ze względu na zaskakujący finał opowieści.