Strony

środa, 29 listopada 2017

Moi ulubieni... bohaterowie w kryminałach #1

Macie swoich ulubieńców w kryminałach? Ja mam kilku, z którymi rozwiązywanie zagadek kryminalnych to świetna zabawa. Jeśli występują w serii książek, tym lepiej dla mnie, bo spotkam się z nimi więcej niż raz. 


O kogo chodzi? Zacznę od kobiety, którą uwielbiam za nietuzinkowość i niesamowity umysł mimo tego, że dawno minął czas, gdy miała „naście” lat.

Panna Jane Marple z książek Agathy Christie

Przeczytałam i mam na półce wszystkie powieści z jej udziałem. Uwielbiam jej styl prowadzenia śledztwa, nienachalny, ale zmierzający nieubłaganie do odkrycia mordercy. Zawsze o krok przed policją, zawsze z pełnym spokojem i dystynkcją godną damy. Nie przeszkadza nawet to, że jest niesamowicie wścibska. W końcu jakoś musi dojść do rozwiązania zagadki, nieprawdaż? 

Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=CRUL0Hd7-vM
Tak bardzo ją polubiłam, że sprawiłam sobie również ekranizacje powieści. Moją ulubioną aktorką w tej roli jest Joan Hickson. Tak właśnie wyobrażałam sobie pannę Marple podczas lektury.

Książki z cyklu Panna Marple, wydane m.in. przez Wydawnictwo Dolnośląskie:

1. Morderstwo na plebanii 
2. Trzynaście zagadek 
3. Noc w bibliotece 
4. Zatrute pióro 
5. Uśpione morderstwo 
6. Morderstwo odbędzie się... 
7. 4.50 z Paddington 
8.Tajemnica gwiazdkowego puddingu 
9. Zwierciadło pęka w odłamków stos 
10.Karaibska tajemnica 
11.Hotel "Bertram" 
12.Strzały w Stonygates 
13.Kieszeń pełna żyta 
14.Przeznaczenie (Nemezis)
15.Śmiertelna klątwa i inne opowiadania 

Teodor Szacki z książek Zygmunta Miłoszewskiego

Prokurator Szacki. Przystojny, cyniczny i wściekły – połączenie idealne. Poza pracą mamy też informacje, jakim człowiekiem jest Szacki. Z wszystkimi rozterkami, problemami, z którymi musi się mierzyć niezależnie od prowadzonej sprawy. To postać trójwymiarowa, dzięki której trylogię Miłoszewskiego czyta się błyskawicznie i z zapartym tchem. 


Książki z cyklu, wydane przez Wydawnictwo W.A.B.:

Uwikłanie
Ziarno prawdy
Gniew

Myron Bolitar z książek Harlana Cobena

Myron nie jest zawodowym detektywem ani policjantem. Jest niedoszłym koszykarzem, prawnikiem i właścicielem agencji sportowej. Musiał zrezygnować z marzeń o zawodowstwie po kontuzji odniesionej na boisku podczas sparingów. Skoro tutaj się nie udało, skończył prawo na Harvardzie, gdzie poznał przyjaciela i współpracownika, Wina, który wielokrotnie będzie wyciągał go z opresji. 

Kolejne powieści opowiadają o problemach reprezentowanych przez agencję Myrona sportowców. Seria prezentuje cały wachlarz kryminalnych atrakcji. Są morderstwa, zaginięcia, samobójstwa, gwałty, oszustwa i czego dusza kryminalnolubna zapragnie. Duet Myron – Win świetnie się dogaduje, dzięki czemu podczas lektury trafia się wiele, często humorystycznych, dialogów i sytuacji. 

Seria książek, których wydawcą jest Albatros:

Bez skrupułów 
Krótka piłka 
Bez śladu 
Błękitna krew 
Jeden fałszywy ruch 
Ostatni szczegół 
Najczarniejszy strach 
Obiecaj mi 
Zaginiona 
Wszyscy mamy tajemnice 
W domu (zapowiedź: styczeń 2018)

A Wasze ulubione postacie z kryminałów? Podzielcie się, z kim lubicie rozwiązywać zagadki kryminalne. Jeśli nie znam, to chętnie poznam Waszych ulubieńców ;-)

wtorek, 28 listopada 2017

"Ślady" Jakub Małecki - recenzja

Tytuł: "Ślady"
Autor: Jakub Małecki
Gatunek: literatura współczesna
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Sine Qua Non

"Świat kończy się, a potem pędzi dalej."

"Życie jest bardziej jak zbiór opowiadań. Poszarpane, nieprzewidywalne... Ono nie układa się w jedną całość."

"Koniec świata zawsze wygląda inaczej."

To moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Jakie wrażenia? Chyba dobre, tak sądzę. To książka z wolną akcją, idealną do przemyślenia tego, o czym się czyta. Moją uwagę przyciągnęła okładka, którą teraz, po lekturze, rozumiem. Jesteśmy tym, co przeżyliśmy, co pamiętamy i co wspominamy.

Mamy przed sobą portrety, poszarpane obrazy, krótkie historie o długim życiu. O ludziach, z ich radościami i smutkami, lękami i stratami. Postrzępione fragmenty, czasem zazębiające się miejscem akcji lub bohaterami. To bardziej opowiadania niż powieść. Każdy bohater, choć to zwykły szary człowiek, ma coś, co go wyróżnia na tle otoczenia. U jednego będzie to problem z alkoholem, u innego wypadek, który wywołał paraliż lub inny, w którym zginęła rodzina.



Jak dla mnie książka jest dość smutna i dołująca. Na pewno nie na deszczową i burą jesień czy jakiś trudniejszy okres w życiu. Co mi się w niej podobało, to możliwość powiązania bohaterów poszczególnych opowiadań ze sobą, za pomocą akcentów rodzinnych czy sąsiedzkich. Z każdym kolejnym opowiadaniem, powstawała w mojej głowie sieć ludzkich żywotów, z całym bagażem, które ze sobą niosą.  

Kiedy odchodzimy, pozostają po nas ślady, a świat kręci się dalej...

Książkę przeczytałam dzięki czytampierwszy.pl





sobota, 25 listopada 2017

"Moja siostra Rosa" Justine Larbalestier - recenzja

Tytuł: "Moja siostra Rosa"
Autor: Justine Larbalestier
Gatunek: thriller
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Bukowy Las
Seria: Myślnik


"Zawsze taka była. Zawsze. Próbuję ją powstrzymywać, ale za każdym razem wygrywa."


Mieliście kiedyś do czynienia z psychopatą? Lub chociaż z osobą, w której towarzystwie czuliście się nieswojo? Taka właśnie jest dziesięcioletnia Rosa, a jej starszy brat Che jest jedynym człowiekiem, który wie, jak niebezpieczna jest jego siostrzyczka o złotych lokach i słodkim uśmiechu.


Kiedy Rosa pojawiła się w rodzinie, Che miał 7 lat i dosłownie zakochał się w siostrze. Opiekował się nią, chronił, jak na starszego brata przystało. Rodzice, Sally i David, zajmowali się tworzeniem firm, co wymagało poświęcania pracy mnóstwa czasu i częstych przeprowadzek. Może dlatego nikt nie powiązał pewnych faktów i nie dostrzegł dziwnych zachowań dziewczynki. Zresztą była tak inteligentna, że potrafiła zachować najbardziej szokujące przemyślenia i działania dla siebie i... brata. Trudno powiedzieć, żeby go kochała. Ona nie darzyła nikogo żadnym uczuciem. Jak sama się wyraziła, był jej po prostu przydatny. Tylko on rozumiał jej rozważania i cierpliwie tłumaczył zagadnienia społeczne, które poruszała. Uczyła się szybko właściwych zachowań. Obserwowała otoczenie i kopiowała określone reakcje w poszczególnych sytuacjach. Płacz, śmiech, radość, entuzjazm, empatia - wszystko tak bardzo jej obce i sztuczne. Ale nie wszyscy potrafili dostrzec, jak bardzo jest przerażająca. Che bardzo długo był z tym wszystkim zupełnie sam. Wszystko zmieniło się, gdy Sally i David przyjęli propozycję utworzenia firmy dla starych przyjaciół, McBrunightów, niesamowicie bogatych i wpływowych ludzi, mieszkających w Nowym Jorku. Che powoli aklimatyzuje się w nowym miejscu, poznaje nowych przyjaciół, w tym córki państwa McBrunightów, zakochuje się i zatraca się w boksie, który trenuje od dawna. Co wyniknie ze zmiany otoczenia? Czym są aspołeczne zaburzenia osobowości i czy ludzie nimi dotknięci są niebezpieczni dla siebie i innych? Kto uwierzy w teorię Che dotyczącą jego siostry i czy nie będzie za późno na jakiekolwiek działania? 


Powieść Justine Larbalestier "Moja siostra Rosa" raczej nie jest pełna nagłych zwrotów akcji i rozlewu krwi, ale to wcale nie przeszkadza w narastaniu napięcia... Napisana w ciekawy sposób i pełna dialogów, które niejednokrotnie wywołały u mnie gęsią skórkę. Daje do myślenia, szczególnie jeśli ktoś nie miał do tej pory do czynienia z takim problemem i nie zna sposobu myślenia psychopatów. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Bukowy Las




czwartek, 23 listopada 2017

"Szept wiatru" Sylwia Trojanowska - recenzja

Tytuł: "Szept wiatru"
Autor: Sylwia Trojanowska
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Videograf SA
Seria: Szkoła latania, tom 3 i ostatni


Dopiero co odłożyłam trzeci tom serii autorstwa Sylwii Trojanowskiej, a już żałuję, że nie ma kolejnych części, opowiadających o bohaterach, których tak bardzo polubiłam. Może warto napisać osobną książkę, np. o Zośce? Jej wątek w ostatnim tomie tak pięknie się zaczął... Chociaż nie, może lepiej zostawić tę historię wyobraźni...

Poruszane w trylogii problemy dotyczą codzienności wielu ludzi. Nadwaga i jej konsekwencje w postaci nie tylko problemów zdrowotnych, ale i emocjonalnych, a także towarzyskich, brak wiary we własne siły i możliwości czy lęk przed zaufaniem drugiej osobie to tylko ułamek fabuły, pełnej trudnych spraw i tematów, o których warto mówić. Przedstawione są jednak prostym językiem, takim płynącym z serca.

Związek Kasi i Maksa dalej wisi na włosku. Karolina nie odpuszcza i robi się naprawdę niebezpiecznie. To chyba jakaś psychopatka! Zrobi wszystko, żeby zatrzymać Maksa. Czy posunie się do wyrządzenia krzywdy Kaśce, czy poprzestanie na groźbach? Maks miota się między poczuciem obowiązku a prawdziwym, głębokim uczuciem. Co wybierze? 
Kim okazała się być tajemnicza Franciszka Księżopolanka, którą Kasia spotyka co jakiś czas? Miałam pewne podejrzenia i... sprawdziły się. Bardzo przypadła mi do gustu ta postać, mądra i zabawna jednocześnie. Oprócz Franciszki, moją sympatię wzbudziła Penelopa, terapeutka Kasi ze Szkoły latania. Gdybym miała kiedyś uczestniczyć w jakiejkolwiek terapii, chciałabym, żeby prowadząca była tak dobrze przygotowana do swojego zadania, jak ona. Profesjonalna, ale nie zimna i zdystansowana. Widać było, że zależy jej na tych młodych ludziach, dla których odchudzanie to nie jest nic nieznaczący drobiazg. Podobało mi się jej zaangażowanie i świetny zmysł obserwacji. Powiecie, że to przecież tylko postać z książki. A ja myślę, że w realnym świecie wiele jest takich właśnie Penelop, które są dla innych prawdziwym oparciem w walce o lepsze jutro. 


Podobało mi się wplatanie w tekst maili i smsów, z odpowiednimi oznaczeniami na początku. Wyróżnino też w inny sposób listy i krótkie notatki. Zabieg ten sprawił, że tekst nie był jednostajny, więc czytanie nie nużyło. Krótkie rozdziały przyspieszały bieg wydarzeń. Trochę zajęło mi przyzwyczajenie się do nietypowej czcionki, ale ostatecznie dałam radę. Tylko pytajniki mnie irytowały. Dlaczego wyglądają, jakby były drukowane odwrotnie? Nie mam pojęcia :D


Dialogi, pełne emocji, czasem nawet bardzo mocnych, sprawiały, że bohaterowie ożywali w mojej głowie. Widziałam Zośkę opowiadającą o trudnym życiu i o czekającej ją fantastycznej przyszłości, a także Kaśkę, uryczaną po pachy i zawieszoną między "pragnę" a "boję się zaufać". Z uśmiechem obserwowałam również niesamowitą przemianę mentalną pana Roberta Laski, ojca Kasi. Z mruka i wiecznie niezadowolonego minimalisty w okazywaniu uczuć zamienił się w... człowieka. Może przesadą byłoby określanie go wrażliwym, ale powoli zaczynał przypominać osobnika o ludzkich odruchach. Podobało mi się rozkwitanie zahukanej do tej pory matki Kasi, Małgorzaty. W końcu odważyła się być kobietą, czasami nawet stanowczą, a do tego piękną i dobrą. W ogóle każdy z bohaterów w tej ostatniej części przeszedł jakąś przemianę. Nawet trzeźwo patrząca na świat Zośka odpadła, zapatrzona ślepo w oczy swojej pierwszej prawdziwej Miłości. 


Zaskoczeniem jest finał powieści. Autorka pozwala nam wybrać, jak skończy się historia Kasi i Maksa. I całe szczęście, bo choć przeczytałam wszystkie zaproponowane możliwości, to już wybrałam swoją wersję i będę się jej trzymać :-) 




środa, 22 listopada 2017

"Blisko chmur" Sylwia Trojanowska - recenzja

Tytuł: "Blisko chmur"
Autor: Sylwia Trojanowska
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 286
Wydawnictwo: Videograf SA

Seria: Szkoła latania, tom 2

Drugi tom serii "Szkoła latania" przeczytałam piorunem. Inna sprawa, że wiem mniej niż po lekturze tomu pierwszego, ale cóż zrobić... Trzeba szybko sięgnąć po ostatnią część, która - na moje szczęście - już czeka na półce.

Kaśka ma mętlik w głowie. Rozstała się z Maksem, ale jej serce ma zupełnie inne plany w tym temacie. Wciąż o nim myśli, następnie irytuje się na siebie, po czym... znów o nim myśli. Odchudzanie trwa, choć teraz dziewczynie jest trochę trudniej, ponieważ uczestnictwo w programie Szkoły latania nierozerwalnie łączy się z Maksem. Z racji zamieszania uczuciowego motywacja też spadła, ale Key nie zamierza zaprzepaścić tygodni wyrzeczeń. Mimo rozterek bierze udział w spotkaniach. Jest jej o tyle łatwiej, że Penelopa przesunęła Maksa do innej grupy. 



Maks próbuje przekonać Kasię, że to ją kocha nad życie, a nie Karolinę, która nachodzi dziewczynę wręcz jej grożąc. Nowe wiadomości dotyczące związku Karoliny i Maksa dobiły Kaśkę i zraniły do głębi. Postanowiła definitywnie zakończyć związek z ukochanym mężczyzną. Pomocny miał okazać się wyjazd na ferie do cioci Róży, do Zakopanego. Kilka dni z dala od zaborczej i gotowej na wszystko Karoliny, rozdartego Maksa i szalejącej w Kaśce burzy uczuć okazuje się być idealnym rozwiązaniem. Dziewczyna wyjeżdża, by przemyśleć i poukładać sobie wszystko. Czeka ją trudna decyzja, dać drugą szansę Maksowi czy odpuścić i zapomnieć? Co wybierze Kasia? Kto i w jaki sposób wpłynie na jej postanowienie? 



Książka jest pełna ciepłych momentów i zabawnych dialogów. Akcja nie pędzi na łeb, na szyję, dzięki czemu możemy przyjrzeć się dokładniej głównej bohaterce i jej przemyśleniom, zachodzącym w niej zmianom, rozterkom, z którymi musi się zmierzyć. To typowa powieść obyczajowa, życiowa, o codzienności, w której czasami zdarzają się tak niesamowite sytuacje, że najlepszy scenarzysta by tego nie wymyślił. A może warto przenieść tę historię na ekran? Z chęcią obejrzałabym jej ekranizację, na przykład w formie serialu.      

Najlepsza postać tego tomu? Dla mnie to zdecydowanie dziewięcioletni Karolek Zarębski. Gdybym spotkała go w życiu realnym, już w pierwszych chwilach naszego spotkania prawdopodobnie skończyłby związany i zakneblowany w koszu na pranie, ale w książce bardzo mnie bawił. 
Bohaterowie są dopracowani, ciekawi, trójwymiarowi. Każdy z nich jest wyjątkowy i ma w sobie to "coś", za co można go polubić lub się do niego uprzedzić. Tu nie ma tak wielu scen z Maksem i Kasią. Obserwujemy zmagania dziewczyny z własnymi uczuciami i poznajemy lepiej członków jej rodziny i niezastąpioną Zośkę, najlepszą przyjaciółkę w galaktyce. 

"Blisko chmur" to powieść o sile miłości, przyjaźni i więzach rodzinnych. Warto poznać Kasię i pozostałych jej bohaterów. 






poniedziałek, 20 listopada 2017

"Nie opuszczaj mnie" Kazuo Ishiguro - recenzja

Tytuł: "Nie opuszczaj mnie"
Autor: Kazuo Ishiguro
Gatunek: literatura współczesna
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Albatros


Skojarzynki:
szkoła * tajemnica * przyszłość * antyutopia * darowizna * kopia


Hailsham to szkoła z internatem, umiejscowiona w sercu angielskiej prowincji. Mieszka w niej wielu wychowanków. Jest schyłek dwudziestego wieku. Po meandrach swojej pamięci oprowadza nas Kathy, opiekunka. Co dokładnie oznacza ten tytuł, dowiecie się w trakcie lektury. Kathy opowiada o życiu, które wraz z przyjaciółmi, Tommy'm i Ruth, wiodła w Hailsham, a następnie w Chałupach. I o tym, co było później... 


Wychowankowie nigdy nie opuszczają terenu szkoły. Stosują się do zasad, słuchają opiekunów i choć nie mają pojęcia o tym, co przyniesie im przyszłość, wciąż słyszą o swojej wyjątkowości. Są przygotowywani przez wychowawców do tajemniczych donacji. Mimo iż atmosfera wśród dzieci jest radosna, nie da się nie zauważyć towarzyszącej jej pewnej dozy smutku. Wokół mnóstwo niejasności i niedopowiedzeń, a jedyna wychowawczyni, panna Lucy, która odważyła się powiedzieć wychowankom pewną część prawdy o tym, co ich czeka, została oddalona... 
Co kryje się pod wspomnianymi donacjami? Do czego przygotowywani są wychowankowie? Czym jest Galeria, do której panna Emily i Madame skrupulatnie wybierają najlepsze dzieła plastyczne uczniów?


Kiedy dowiedziałam się, że jest ekranizacja tej książki, postanowiłam ją obejrzeć. Okładka powieści to niezwykle klimatyczne molo z filmu. Piękne miejsce, które odwiedzili Kathy i Tommy. Film odbiega trochę od treści książki, jak zawsze przy adaptacjach. Są pewne różnice, to i owo zostało wycięte lub zmieniono kolejność zdarzeń, ale zachowano klimat tej historii. Ci, którzy również postanowią go obejrzeć, mogą spodziewać się także fantastycznej gry aktorskiej i pięknej muzyki.  

Opinie na temat tej książki i pióra autora są różne. Wiele z nich jest negatywnych. Myślę, że wszystko zależy od tego, czego się spodziewamy po danej lekturze. To nie jest książka dla pensjonarek o podobnej do ich szkole i relacjach zachodzących między uczniami. Nie jest to także kryminał z mordercą za progiem ani powieść przygodowa. To historia naprawdę głęboka i wymagająca czasu na przemyślenia. Ocierająca się o zagadnienia etyki i medycyny. Naprawdę warto sięgnąć.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Albatros


czwartek, 16 listopada 2017

"Szadź" Igor Brejdygant - recenzja

Tytuł: "Szadź"
Autor: Igor Brejdygant
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Marginesy

Skojarzynki:
morderstwo * śledztwo * seria * tajemnica * rodzina


"Na wszystko czas przychodzi wtedy, kiedy przychodzi."


Komisarz Agnieszka Polkowska z komendy powiatowej w Skarżysku-Kamiennej to główna bohaterka drugiej już powieści Igora Brejdyganta. Jedyna kobieta w policji, z którą nikt nie chce pracować, bo zbyt wiele wymaga od współpracowników. Wokół sami faceci, którzy "wiedzą lepiej". Wydaje mi się, że postać Polkowskiej została bardzo dokładnie przez autora przemyślana. Dzięki wprowadzeniu czytelnika w jej życie osobiste, pokazaniu emocji, jakie nią targały, zyskała trójwymiarowość. Momentami miałam wrażenie, że oglądam film, a nie czytam.



"Szadź" to powieść wielowątkowa, z głównym wątkiem kryminalnym i kilkoma, równie ciekawymi, pobocznymi. Kiedy w lesie zostają znalezione zwłoki młodej dziewczyny, pani komisarz Polkowska natychmiast zjawia się na miejscu zbrodni. Na pierwszy rzut oka dziewczyna wygląda, jakby spała. Po chwili okazuje się jednak, że nie dość, iż ciało jest rozczłonkowane, to jeszcze morderca je zabalsamował czymś w rodzaju kadzidła. Polkowska ma przeczucie, że to nie jedyna ofiara tego psychopaty i wszystko na miejscu zbrodni może mieć znaczenie, włącznie z ułożeniem ciała. Rozpoczyna poszukiwania, podczas których odkrywa kolejne zbrodnie, pasujące do klucza. Poza wątkiem morderstwa mamy możliwość obserwowania życia osobistego pani komisarz, a także poczynań psychopaty, który właśnie rozgrywa ostatnie z zaplanowanych działań, zanim opuści Polskę, by gdzieś daleko zacząć nowe życie. Czy uda mu się zrealizować plan do końca? Kogo wziął na celownik? Jakie relacje łączą go z Polkowską? 

Nietypowe w tej powieści jest to, że prawie od razu poznajemy mordercę. Jest on drugim głównym bohaterem w tej historii. Znamy jego nazwisko, obserwujemy życie, które prowadzi, rodzinę, pracę, a także alter ego, które wykorzystuje do zwabienia w pułapkę kolejnej młodej kobiety. Muszę przyznać, że kiedy na dzień dobry przeczytałam, kto zabija, pomyślałam: "Co się może wydarzyć ciekawego, skoro najważniejsze już wiem?" I to był błąd, ponieważ od tego momentu akcja przyspieszyła i pojawiło się tyle interesujących wątków, że czytałam z niecierpliwością, co stanie się za chwilę.

Ciekawym zabiegiem było podzielenie tekstu na krótsze i dłuższe fragmenty, wyglądające jak rozdziały, ale bez
tytułów. Po prostu autor kontynuował każdy wątek od nowej strony. Dzięki temu nie było szans, żeby się pogubić ani znudzić. Jedyne, co mnie irytowało podczas lektury, to brak tłumaczenia rosyjskich dialogów w jednym z wątków. Rozumiem, że wykorzystane słowa były banalne, do tego nie napisano ich cyrylicą, i sporo z nich zrozumiałam, ale nigdy nie uczyłam się tego języka, więc konieczność domyślania się z kontekstu, o co mogło chodzić, trochę mnie denerwowała i wybijała z rytmu. Trafiłam też na trochę powtórzeń, ale zignorowałam je, bo akcja zagęszczała się z każdą stroną, więc nie było czasu na analizowanie tekstu ;-) 


Polecam "Szadź" wszystkim, którzy lubią czuć dreszczyk emocji podczas lektury i wyczekiwać kolejnych zwrotów akcji. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Marginesy


poniedziałek, 13 listopada 2017

"Stracona" Amy Gentry - recenzja

Tytuł: "Stracona"
Autor: Amy Gentry

Gatunek: thriller
Liczba stron: 288
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Skojarzynki:
porwanie * strata * relacje rodzinne * kłamstwo * wątpliwości

Powieść "Stracona" skojarzyła mi się od razu z inną książką, opisującą podobny problem, "Głębią oceanu" Jacquelyn Mitchard. Na jej podstawie powstał również piękny film z Michelle Pfeiffer w jednej z głównych ról. 

Tym razem mamy czteroosobową rodzinę. Dwie córeczki, Julie i Jane, oraz rodziców, Annę i Toma. Ich świat zmienia się jak za poruszeniem czarodziejskiej różdżki, kiedy ktoś pod osłoną nocy wyprowadza z domu starszą z dziewczynek, trzynastoletnią Julie, a trzy lata młodsza, Jane, sparaliżowana strachem, widzi wszystko ukryta w szafie, ale nie alarmuje śpiących rodziców. Ich życie zmienia się diametralnie, gdy przez osiem długich lat żyją w cieniu zniknięcia Julie, nie wierząc w to, że ich córka nie żyje. Przeżywają kolejny szok, gdy po upływie tego czasu, nagle w drzwiach ich domu staje młoda kobieta, która twierdzi, iż jest ich porwaną córką, Julie... Czy to jednak rzeczywiście ona? Czy powinni to sprawdzić? Kim jest prywatny detektyw, który nawiązuje kontakt z Anną? Czy nieścisłości i drobne kłamstewka, które dostrzega kobieta, mają znaczenie? Anna podejmuje trop w poszukiwaniu odpowiedzi, choć wcale nie jest pewna, czy chce poznać prawdę...

Narracja kolejnych rozdziałów prowadzona jest przez różne osoby. Jedną z nich jest Anna. Całą sytuację z porwaniem, a także emocje z nim związane, poznajemy z jej perspektywy. Młodsza córka bardzo straciła w oczach matki po tym, jak nie zawołała o pomoc, kiedy obcy mężczyzna zabierał jej siostrę. Anna stopniowo oddala się zarówno od męża, jak i od Jane. Zatapia się w swoim cierpieniu, które jest dla niej najważniejsze. Obserwujemy cały wachlarz emocji bohaterów, z których każdy radzi sobie z zaistniałą sytuacją na swój sposób. Oprócz problemu porwania nastolatki przeczytamy tu także o tym, jak sekta potrafi wpływać na ludzi w różnym wieku i sterować nimi.      


Napięcie narasta stopniowo wraz z pojawianiem się kolejnych faktów, prezentowanych z różnych perspektyw. W kolejnych rozdziałach autorka opisuje nie tylko aktualne wydarzenia, ale wprowadza też retrospekcję. Nie zdradzę jednak, które z bohaterów opowiada o swoim życiu. 

Może to drobiazg, ale nie podobało mi się nadanie dziewczynkom przez autorkę tak podobnych imion. Wciąż mi się myliły podczas lektury... Poza tym jest to książka, którą trzeba przeczytać za jednym zamachem, ze względu na wiele postaci, które w niej występują, oraz to, że autorka często skacze ze współczesności do przeszłości. Momentami trudno było mi się połapać, kto jest kim...

Nikt z bohaterów nie przetrwał tego doświadczenia w dobrej kondycji psychicznej. Każdy z nich coś stracił, czegoś szukał, na coś liczył, ale nie potrafili się odnaleźć po tragedii, która ich spotkała. Jak żyć po utracie dziecka? Czy jest sposób na to, by pozbyć się wyrzutów sumienia, które dręczą nawet, jeśli nie jesteśmy czemuś winni? Czy tragedia taka, jak ta zbliża czy oddala bliskie sobie kiedyś osoby?  


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


sobota, 11 listopada 2017

"Żerca" Katarzyna Berenika Miszczuk - recenzja

Tytuł: "Żerca"
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 496
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Kwiat paproci, tom 3

Skojarzynki:
mitologia * Słowianie * zabobony * wierzenia * niebezpieczeństwo * zbrodnia


Jeśli chodzi o trzeci - i, na szczęście, nie ostatni - tom serii Kwiat paproci, to ja zgłaszam reklamację. Jak można TAK zakończyć książkę?! Przebierałam nogami podczas lektury, żeby jak szybciej poznać odpowiedzi na milion pytań, które powstały w mojej głowie, tymczasem wyszło jak przy poprzednich dwóch tomach, czyli zadziało się tyle, że wiem jeszcze mniej, niż na początku... Czy to źle? Nie, pod warunkiem, że jest dostępny kolejny tom, w którym czekają odpowiedzi. A tu, chwilowo, czwartego tomu nie ma, bo się pisze. Czy ja wytrzymam tę niepewność? Nie mam innego wyjścia. Uratuje mnie mój niezastąpiony stos hańby, który powiększył się dziś dumnie o książki przywiezione z katowickich targów. W związku z tym, zamiast obgryzać nerwowo  paznokcie w oczekiwaniu na dalsze losy Gosi i Mieszka, podgonię inne powieści ;-)



Wracając jednak do "Żercy", to byłam ciekawa tej części nie tylko ze względu na opisywaną historię, ale również dlatego, że ma ona dość kiepskie notowania u czytelników. Przyznam, że po lekturze mogę je zrozumieć, ale się z nimi nie zgadzam. Myślę, że chodzi tu o pewną zmianę, która zaszła w trzecim tomie. Otóż, autorka tym razem dorzuciła trochę więcej opisów (ale bardzo krótkich i rzeczowych) z mitologii słowiańskiej, przybliżając czytelnikowi bogów i ich sługi. Mnie osobiście bardzo przypadło to do gustu, ponieważ zainteresowała mnie ta tematyka i planuję poszukać innych książek traktujących o słowiańskich wierzeniach. Opisy sprawiły, że akcja trochę zwolniła, ale nie stanowiło to dla mnie problemu. Śledziłam losy bohaterów z równą przyjemnością, co przy poprzednich tomach. 

Po śmierci Mszczuja w wiosce pojawia się nowy żerca, Witek. Od razu zwraca uwagę na Gosię. Jest to o tyle łatwiejsze, że Mieszko zniknął i nie daje znaku życia. Gosia czeka z nadzieją i obawą w sercu, ale życie musi toczyć się dalej, a u dziewczyny, przez tę niepewność, emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Raz za nim tęskni, a za chwilę jest wściekła, że się nie odzywa. Witek korzysta z okazji i stara się zaprzyjaźnić z Gosią. 



Uczennica szeptuchy zaś staje wobec nie lada zadania. Jarogniewa wyrusza na wakacje... to znaczy PIELGRZYMKĘ. Wyjazd trwa długo, a Gosia zmuszona jest pełnić przez ten czas obowiązki szeptuchy. Ludzie już się trochę do niej przekonali, więc przychodzą z różnymi problemami. Zostaje na przykład poproszona o przeprowadzenie rytuału płodności przed ślubem jednej z panien z Bielin. Jak sobie poradzi? Co wyniknie z rytuału? Kto będzie na tyle odważny, by podglądać bawiące się kobiety? 



Gosia z czasem zupełnie zmieniła zdanie na temat "szeptuchowania" i mieszkania w Bielinach. Do tego stopnia, że gdy jej mama przyjeżdża, by zmusić ją do powrotu do Warszawy, dziewczyna odmawia. Co skłoniło panią Brzózkę do przyjazdu po córkę? Czy Mieszko wróci jeszcze do Bielin? Który z bogów zagnie parol na Gosię? I kto morduje istoty nadprzyrodzone w okolicy wsi? Pytań przybywa w trakcie lektury. Trzeci tom zdecydowanie podnosi ciśnienie podobnie, jak dwa poprzednie. Dowcipne dialogi, zabawne przemyślenia Gosi i niebezpieczne sytuacje - nie mogę się już doczekać kolejnego tomu! 

Spośród wszystkich trzech tomów w "Żercy" dostrzegłam najwięcej literówek w wyrazach i zjedzonych literek, a także kilka nieścisłości w fabule, ale nie przeszkadzało mi to zupełnie w pożeraniu kolejnych rozdziałów.


piątek, 10 listopada 2017

Śląskie Targi Książki - luźne spostrzeżenia

Właśnie rozpoczęły się trzecie już Śląskie Targi Książki w Katowicach. Miałam okazję zajrzeć do Międzynarodowego Centrum Kongresowego dzisiaj, czyli w pierwszym dniu imprezy. Zostawię Wam tu kilka moich spostrzeżeń i innych drobiazgów, które przywiozłam wraz z kilkoma książkami :)

Przede wszystkim jest to impreza znacznie mniejsza niż targi krakowskie czy warszawskie. Ale uważam, że to spory plus. Jest kameralnie i nie ma takiego chaosu, jaki zdarza się w ogromnych halach targowych. Można spokojnie spacerować bez mapy i znaleźć wszystko, czego się szukaSzkoda tylko, że - chyba w związku z tym - część wydawnictw nie decyduje się na udział...

Co zauważyłam, to to, że największym zainteresowaniem cieszyło się stoisko wymiany książkowej Śląskich Blogerów Książkowych. I uważam, że to bardzo nie fair, oferować im tak kiepskie i ciasne miejsce. Ruch tam był niesamowity, ludzka rzeka przepływała nieustannie, próbując się w tym kąciku jakoś pomieścić. Sama robiłam trzy podejścia, żeby wymienić 5 książek, bo po prostu nie było szans znaleźć coś przy krótkim stoliczku, do którego dojście było tylko z przodu. Uczestnicy przynosili książki w różnych ilościach, jedni skromnie, pojedynczo, a inni po 7 czy 10. Jedna z zaobserwowanych przeze mnie uczestniczek przyniosła tak dużo książek, że te wymienione musiała sobie odkładać na krzesło za stoiskiem, bo nie miała siły ich wszystkich trzymać. I super, uwielbiam klimaty wymiany książkowej, bo dzięki takim akcjom wcale nie trzeba mieć pieniędzy, by zyskać nową lekturę. Ale dobrze byłoby, gdyby organizatorzy targów docenili tę inicjatywę i zaoferowali ciut lepsze miejsce za rok :-) 

Moje TOP 3 wśród stoisk na tegorocznych targach:

1. Stoisko Śląskich Blogerów Książkowych
2. Stoiska antykwaryczne
3. Stoiska, które zdecydowały się na wystawienie koszy z tańszymi książkami w formie dodatku do swojej oferty.

I jeszcze kilka obrazków z targów w kolejności wieku uczestników, od tych najmłodszych:

Wysepka z pufami do siedzenia, trochę na uboczu. Na pufach już umościli się chłopcy w wieku "podstawówkowym", na oko jakaś może czwarta, maksymalnie piąta klasa. Oczywiście z nieodłącznymi komórkami w dłoniach, zapatrzeni w ekraniki.
- Idziemy coś popatrzeć?
- Eee... nie chce mi się tam chodzić...
Kurtyna.

Trzy nastolatki na stoisku wydawnictwa ZNAK. Dyskusja toczy się już dłuższą chwilę. ZNAK oferuje promocję. Jeśli dobrze zrozumiałam, chodziło o to, że gdy kupi się dwie książki, trzecią dostaje się za darmo.
- ...i wtedy będziemy mogły dostać jedną książkę za darmo.
- Za darmo? To ja chcę TĄ!
Śmiech.
- No co ty, zwariowałaś? 
- Dlaczego? Przecież mówisz, że za darmo. To jak za darmo, to ja chcę TĄ!
- Jaka ty jesteś niekumata! To nie o to chodzi, tylko jak kupimy dwie książki, to trzecią dostaniemy za darmo, więc i tak się opłaca, bo będzie taniej, jak rozłożymy na nas trzy cały koszt...
- Eee, tak to ja nie chcę...
Kurtyna.

Dwie nastolatki oglądają książki wystawione na jednym ze stoisk.
- O, popatrz, to o tej książce mówiłaś? Bierzesz ją?
- Yyy, nie... Muszę chwilowo oszczędzać...
Kurtyna.

Trzy nastolatki zapatrzone w ogrom książek na jednym ze stoisk. Nagle jedna zapowietrza się z wrażenia.
- Oooo, patrzcie, tam jest ta fajna biografia Van Gogha! Bardzo bym ją chciała mieć.
- Nooo, super jest ta okładka.
- Ale czekajcie... jaka ona jest gruba! W życiu bym jej nie przeczytała! Idziemy stąd.
Kurtyna.

Mężczyźni, którzy prowadzili jedno ze stoisk w pobliżu stoiska Śląskich Blogerów.
- Widziałeś, jakie tam jest oblężenie cały czas! Co tam jest za stoisko?
- Nie wiesz? Przecież to wymiana książkowa, dlatego wszyscy tam ciągną. 
Kurtyna.

Dialog między pracownicą a szefem na jednym ze stoisk. Prawdopodobnie chodziło o wystawione w koszu książki w niższej cenie, którymi sporo osób się interesowało.
- I co szefie, miałam rację?
- Nie. (pauza) Rację zawsze mam tylko ja. (pauza) Zaraz przywiozę więcej. 
Kurtyna.

I fantastyczna pani, kompletnie zakręcona na punkcie książek, z wózeczkiem i wzrokiem wbitym w wystawione wokoło woluminy. Jeśli ktoś nie zszedł jej z drogi, to go przestawiała sama, nie nawiązując nawet kontaktu wzrokowego, żeby dostać się tam, gdzie potrzebowała, pozachwycać się i pójść dalej ;) Uwielbiam takich książkowych maniaków :)

Do tego jeszcze błysk w oczach dziecka, kiedy dostaje do łapki książeczkę kupioną właśnie przez mamę, niekłamany zachwyt jakiejś studentki nad którąś częścią Harry'ego Pottera, czyjś uśmiech na myśl o tym, że wyczekana książka właśnie wylądowała w torbie ze zdobyczami targowymi... Sam się dziób śmieje :D Po prostu bezcenne :-)

Konkluzja: fajnie było przez dwie godziny pobyć wśród "swoich", czyli wariatów czytelniczych :-)