Strony

wtorek, 19 listopada 2024

"Kajdany" Bartłomiej Kowaliński - recenzja


Tytuł: "Kajdany"
Autor: Bartłomiej Kowaliński
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 6/6

"Kajdany" to pierwsza powieść Bartłomieja Kowalińskiego, którą miałam okazję przeczytać. Jeśli poprzednie trzy są równie dobre, to myślę, że z czasem sięgnę również po cykl z Pawłem Wolskim.

Miejscem akcji jest Kraków, jednak autor zaskoczył mnie stworzeniem kompletnie odmiennego od standardowego obrazu tego miasta. Tym razem prym wiedzie tutaj jego mroczna strona. Spodziewajcie się ciemnych miejsc, kanałów pełnych szczurów i brudnych piwnic.  

W jednej z krakowskich kamienic zostają znalezione zwłoki kobiety. Śledczy znajdują przy nich tajemniczą wiadomość, która na razie nic im nie mówi, jednak z pewnością ma ogromne znaczenie dla dokonanej zbrodni. Sprawę prowadzą prokurator Sadowska i komisarz Korczula. Zanim jednak rozkręcą się w działaniach, zostaje znalezione kolejne ciało. Przy nim również czeka na policjantów wiadomość, a zatem morderca jest ten sam. Wkrótce okazuje się, że to jeszcze nie koniec...

W toku śledztwa policjanci typują kilku podejrzanych, jednak sprawa nie jest prosta. Wciąż trafiają na ślepe zaułki, a morderca sprytnie wodzi ich po manowcach zbrodni. Fascynujące jest obserwowanie toku myślenia śledczych i podążanie za nimi krok w krok, a także sięganie do umysłu i wspomnień mordercy, dzięki czemu możemy spróbować go zrozumieć. Przytłaczająca atmosfera miasta robi robotę. 

Autor skupił się na zagadce kryminalnej i prowadzonym śledztwie, więc niewiele tu będzie tła społecznego czy prywatnego życia bohaterów, chociaż pojawi się więcej informacji w temacie relacji Sadowskiej i Korczuli. Postaci pani prokurator i komisarza są bardzo wyraziste i momentami nie przebierają w słowach. Praca śledczych wymaga ogromnych pokładów cierpliwości, ponieważ większość poszlak prowadzi donikąd. Pozostała część ekipy nie angażuje się tak bardzo, jak wspomniana dwójka. Czy zginie ktoś jeszcze, zanim wpadną na trop mordercy? Co popycha człowieka do tak makabrycznych czynów?

Zdecydowanie polecam, sięgnijcie po tę historię i zanurzcie się w brudach i sekretach nieznanego od tej strony Krakowa.

niedziela, 17 listopada 2024

"Złe miejsce, zły czas" Małgorzata Rogala - recenzja

Tytuł: "Złe miejsce, zły czas"
Autor: Małgorzata Rogala
Gatunek: kryminał
Czas trwania: 7 h 3 minuty
Lektor: Laura Breszka
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Cykl: Weronika Nowacka, tom 5

Moja ocena: 6/6

Piątego tomu z cyklu Weronika Nowacka wysłuchałam z ogromnym zainteresowaniem. Nie tylko fabuła mnie pochłonęła, ale także rewelacyjnie zarysowane tło społeczno-obyczajowe i realia królujące obecnie w szkołach, a także niejednokrotnie toksyczne relacje panujące wśród nastolatków. Chyba w żadnej innej powieści nie znalazłam jeszcze tak prawdziwego odzwierciedlenia tego konkretnego środowiska.

Po śmierci męża Urszula Ratajska zmuszona jest wiele zmienić w swoim dotychczasowym życiu, między innymi przenieść dzieci do nowej szkoły. Alicja i Maciek nie są z tego zadowoleni, jednak nie mają wyboru. Nowa szkoła i nauczyciele, a także nowi koledzy to naprawdę sporo zmian w życiu nastolatków. W dodatku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ktoś oblewa farbą kurtkę ich matki, jeden z uczniów zostaje pobity, ale milczy i nie chce zdradzić, kim był jego oprawca, a w bloku na Mokotowie zostają znalezione zwłoki kobiety. Mąż wyszedł tylko na chwilę do sklepu, a po powrocie zastał żonę martwą. W toku śledztwa szybko okazuje się, iż nie był to wypadek. Co się dzieje? Czy te zdarzenia mają jakiś wspólny mianownik? O co chodzi z tajnym  kanałem na YT, do którego dostęp mają tylko wybrańcy?

Do śledztwa zostają przydzieleni Szymon Pawelec i Krystyna Szuba. Sprawa jest jednak zagmatwana i nic się policjantom nie składa. Kiedy śledztwo utyka, okazuje się, że pewne informacje posiada Alicja Ratajska, jednak trochę czasu minie, zanim policjanci trafią do dziewczyny, która początkowo nie jest skora do zdradzania odkrytych przypadkiem tajemnic. Z chwilą przesłuchania Alicji rusza kołowrotek zdarzeń, które doprowadzą Pawelca i Szubę do rozwiązania zagadki.

Wątek szkolny związany z potrzebą zaistnienia w sieci i wśród rówieśników, gdzie pierwsze skrzypce grają Dorota i Mateusz, to majstersztyk. Nastolatki zrobią naprawdę wiele dla zyskania podziwu koleżanek i kolegów, a podejście niektórych rodziców do całej tej sprawy przeraża... Czy naprawdę musi wydarzyć się tragedia, aby dostrzegli, że ich dzieci niejednokrotnie nie radzą sobie z emocjami, nie mają ugruntowanych prawidłowych postaw czy nie potrafią właściwie ułożyć priorytetów w życiu?

Przeczytajcie lub wysłuchajcie całej serii o Weronice. Jest fantastyczna i mam nadzieję, że to nie koniec i pojawi się szósty tom.


           

poniedziałek, 11 listopada 2024

"Bursztynowy miecz" Marta Mrozińska - recenzja


Tytuł: "Bursztynowy miecz"
Autor: Marta Mrozińska
Gatunek: fantasy z wątkami słowiańskimi
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: Jeleni sztylet, tom 2

Moja ocena: 6/6

"Bursztynowy miecz" to drugi tom cyklu Jeleni sztylet autorstwa Marty Mrozińskiej. Po pierwszej części pełnej słowiańskiego klimatu z przyjemnością sięgnęłam od razu po drugi tom i nie zawiodłam się. Jedyny minus jest taki, że teraz trzeba czekać na trzeci tom, aby poznać finał tej historii.

Pierwszy tom zostawia czytelnika z bardzo emocjonującym momencie. Nasza główna bohaterka, Wszebora Lapis, w której pokładane są nadzieje na ratunek dla Awandii, zostaje oskarżona o zdradę i prawie umiera. Prawie, bo dzięki magii dziewczyna wraca do życia i do realizacji szalonego planu uratowania świata i odtworzenia wiary w Stary Lud.

Tym razem akcja powieści przenosi nas do Miasta nad Morzem, gdzie Bora zostaje więźniem własnej babki, Tarniny. Seniorka rogu ma plan dla wnuczki, jednak Borze nie odpowiada pomysł kobiety i robi wszystko, aby pokrzyżować jej szyki. Lekko nie jest, bo starsza pani okazuje się być twardą przeciwniczką i ma zapędy dyktatorskie. Więzi Borę i izoluje ją od ludzi, którzy mogliby jej pomóc. Nie pozwala jej spotkać się nawet z ukochaną ciotką Oleną, a brat Radek zdaje się trzymać stronę babki. Sytuacja Bory jest naprawdę kiepska, jednak dziewczyna nie zamierza się poddać. W końcu na jej barkach spoczywa ciężar uratowania Awandii i ożywienia zapomnianej przez ludzi wiary słowiańskiej. Czy uda jej się tego dokonać? Kto stanie u jej boku? Dokąd wyruszy, aby odnaleźć istotny dla jej walki przedmiot?

Postać Bory jest bardzo złożona i pełna sprzeczności. Dziewczyna nosi w sobie wiele emocji, które nie zawsze potrafi okiełznać. Znajdziecie w niej zatem cały wachlarz uczuć, od tych negatywnych, do pozytywnych. Można rzec, że to mieszanka wybuchowa. Nastawcie się na sporo przygód i walk, podstępnych działań, ale również trochę romansu i intymnych chwil. Atmosfera słowiańska nie zniknęła, Stary Lud pojawia się w fabule, chociaż może rzadziej niż w pierwszym tomie. Całość prezentuje się bardzo dobrze, jest dopracowana i napisana przyjemnym w odbiorze językiem.     

Chociaż miałam wrażenie, że w drugim tomie akcja trochę zwolniła, czytało mi się go bardzo dobrze. Przygody Bory i jej przyjaciół są wciągające i sprawiają, że chce się poznać ich kolejne kroki jak najszybciej, dlatego mam nadzieję, że trzeci tom wkrótce pojawi się na rynku wydawniczym. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka


niedziela, 10 listopada 2024

"Wśród spalonych osad" Tomasz Kruczek - recenzja


Tytuł: "Wśród spalonych osad"
Autor: Tomasz Kruczek
Gatunek: powieść młodzieżowa z wątkiem historycznym
Liczba stron: 250
Wydawnictwo: Replika
Cykl: Młodzi Wojowie, tom 2

Moja ocena: 5/6

Drugi tom cyklu Młodzi wojowie autorstwa Tomasza Kruczka przeczytałam piorunem. Chociaż akcja rozgrywa się wiele lat później, a znani mi bohaterowie są już dorośli, czytało się równie dobrze, jak część pierwszą.

Gród Bnin, w którym teraz mieszkają rodziny znanych nam z pierwszego tomu nastoletnich bohaterów oraz ojciec Jan, czyli znany nam niewolnik Hans, zostaje doszczętnie ograbiony i spalony. Mieszkańcy zostają uprowadzeni przez najeźdźców i poprowadzeni w nieznane. Wśród jeńców znalazła się dorosła już Bogna, siostra Leszka, a także Kaśka, najmłodsza córka Dis i Leszka, wraz z gromadką dzieci, którymi się opiekowała. Sytuacja zrobiła się naprawdę nieciekawa, bo król Kazimierz został wygnany z kraju, a rządy przejął Bezprym, najstarszy syn Bolesława Chrobrego. 

Kiedy Kaśce z dziećmi udaje się zbiec z kolumny jeńców, pojawia się nikły promyk nadziei na ratunek dla pozostałych uwięzionych. Bogna zostaje z mieszkańcami Bnina, a Kaśka wraz z bratem Gniewoszem, wojowniczką i strażniczką chramu Żywią i starcem Lasotą zabierają dzieci do bezpiecznego miejsca i postanawiają odbić więźniów. Nie będę opisywać Wam tu szczegółowo, co się wydarzyło, żeby nie psuć przyjemności z lektury. Ale mogę zdradzić, że dzieje się jeszcze więcej niż w poprzednim tomie. Jedyne, co mi sprawiało trochę trudności, to zapamiętanie, kto jest czyim dzieckiem :-D.

Nie da się ukryć, że tym razem również w tekście ukryło się sporo błędów, ale starałam się nie zwracać na nie uwagi. Wygląda na to, że redaktor i korektorzy mieli mało czasu na pracę nad tą opowieścią.

Jestem bardzo ciekawa trzeciego tomu. Z przyjemnością przeczytam o dalszych losach ojca Jana i reszty bohaterów. A może to już będzie zupełnie inna historia?

wtorek, 5 listopada 2024

"Jeleni sztylet" Marta Mrozińska - recenzja


Tytuł: "Jeleni sztylet"
Autor: Monika Mrozińska
Gatunek: fantasy z wątkiem słowiańskim
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: Jeleni sztylet, tom 1

Moja ocena: 6/6

"Jeleni sztylet" to pierwszy tom cyklu z wątkiem słowiańskim autorstwa Marty Mrozińskiej i zarazem debiut autorki. Zaryzykowałam i nie żałuję, ponieważ powieść czytało mi się świetnie. Słowiańskie fantasy to jeden z moich ulubionych gatunków literackich.

Główna bohaterka, Wszebora Lapis, po śmierci matki zostaje przez ojca przekazana pod opiekę ciotki. Wraz z nią do kobiety trafia młodszy brat, Radek. Miejsce akcji to królestwo o nazwie Awandia. Nasi bohaterowie mieszkają w jednej z wiosek tego królestwa, Ligawce. Bora to silna dziewczyna, która zawsze jest gotowa do bitki, a jej brat to typowy jajogłowy, pragnący zgłębiać wiedzę zapisaną w mądrych księgach. Ojciec tej dwójki to znany w okolicy najemnik o kiepskiej opinii i z bardzo ciężką ręką. 

Marzeniem Bory jest wstąpić do Włóczni, gdzie zostałaby wyszkolona na najemniczkę. Chociaż ciotka i brat są temu przeciwni, decyzja dziewczyny jest nieodwołalna, bo podyktowana potrzebą zarobienia pieniędzy, które pomogą jej bratu rozpocząć naukę na uczelni. Kiedy Bora wyrusza w długą drogę do szkoły dla przyszłych najemników, jej celem jest ukończenie szkolenia i znalezienie dobrze płatnej pracy. Z czasem jednak okazuje się, że plany nastolatki są rozbieżne z tym, co przygotowała dla niej Dola. 

Kolejne wydarzenia poznajemy dzięki samej Borze, która jest narratorką tej opowieści. Towarzyszymy jej w domu ciotki, podczas spotkań z istotami z mitologii słowiańskiej, a także w koszarach Włóczni, gdzie poznaje przyjaciół, z którymi wkrótce staje do walki.

Postać Bory jest bardzo ciekawa. Odrzucona przez otoczenie, pozbawiona w dzieciństwie miłości i troski matki, którą starała się zastąpić jej ciotka, wyrosła na dziewczynę, która nie potrafi panować nad własnym gniewem, ale bardzo kocha młodszego brata, za którego czuje się odpowiedzialna. Jest raczej dzikuską i nieszczególnie radzi sobie w kontaktach międzyludzkich. Z przyjemnością obserwowałam jej działania, przemyślenia, podejmowane decyzje i ich konsekwencje.    

Jeleni sztylet to powieść dla starszej młodzieży i dorosłych czytelników. Dla młodszych może być momentami zbyt brutalna. W fabule znajdują się wątki nieodpowiednie dla dzieci, na przykład układ płacenia ciałem za ochronę, który pojawił się we Włóczni, czy krótkie opisy seksu. Bora nie jest szczególnie romantyczna, więc wątków miłosnych znajdziecie tutaj naprawdę niewiele. Za to trafi się sporo bardzo plastycznie opisanych scen walki. 

Język powieści jest prosty, dzięki czemu czyta się ją szybko i płynnie. Losy Bory są tak wciągające, że od razu po lekturze zabieram się za drugi tom!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka

niedziela, 3 listopada 2024

"Pomsta" Maciej Kaźmierczak - recenzja


Tytuł: Pomsta
Autor: Maciej Kaźmierczak
Gatunek: kryminał
Czas trwania: 11 h
Lektor: Sebastian Misiuk
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 5/6

Zupełnie przypadkowo zdecydowałam się na słuchaną formę kryminału Macieja Kaźmierczaka pt. "Pomsta". Zdecydowanie wolę czytać, jestem wzrokowcem, jednak uparłam się, bo skoro już zaczęłam, byłam ciekawa fabuły i finału tej historii. "Pomsta" to pierwszy tom serii z Robertem Foksem. 

Początek słuchania miałam średni, ale kiedy wreszcie udało mi się znaleźć najlepszy sposób korzystania z audiobooka, poszło już lepiej. Po raz pierwszy miałam okazję słuchać nagrania w wykonaniu Sebastiana Misiuka. Musiałam się przyzwyczaić do hiperdokładnej dykcji, w czym pomogło mi przyspieszenie nagrania. 

Powieść zaczyna się zabójstwem i zdradą, czyli od razu mocny kaliber. Zdrady dopuszcza się żona komisarza Foksa, więc policjant już na wstępie ma głowę nabitą zupełnie innymi tematami niż morderstwa i śledztwo. Życie jednak toczy się dalej i nikt nie będzie czekał na to, aż Foks się pozbiera. Ktoś brutalnie morduje nastoletnie dziewczyny z bogatych rodzin i trzeba jak najszybciej znaleźć winnego. Ewidentnie wygląda to tak, jakby ktoś te nastolatki karał. Pytanie brzmi: za co? Już przy pierwszym zgłoszeniu Foks podejrzewa, że na jednej ofierze się nie skończy i ma rację. Przy ofiarach morderca zostawia wiadomości dla śledczych. Co chce im przekazać?

Kiedy okazuje się, że ktoś wrabia Foksa w morderstwa, przez co zostaje on odsunięty od sprawy, policjant rozpoczyna działanie na własną rękę. W toku śledztwa pojawiają się kolejne zagwozdki, jednak żaden z tropów nie prowadzi do rozwiązania zagadki morderstw. Co łączy zabite dziewczyny? Kim jest morderca? I dlaczego wybrał właśnie te nastolatki?

Autor stworzył ciekawe postacie, które nie są kryształowe ani wyidealizowane. Każdy z bohaterów ma swoje problemy, z którymi musi się mierzyć, jak my wszyscy. Dla Foksa będą to zdrada żony i alkohol, co jest dość powszechnym motywem spotykanym w kryminałach. 

Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po ten kryminał, znajdziecie w nim sporo brudów warszawskiego półświatka. Nawet byście nie wymyślili, na jakie pomysły mogą wpaść pozostawione samym sobie nastolatki i co może z tego wyniknąć...  

Nie wiem jeszcze, czy zdecyduję się na kolejne tomy, ale jeśli tak, to raczej nie będzie to forma słuchana.

niedziela, 27 października 2024

"Fotoplastikon" Mariusz Kanios - recenzja


Tytuł: "Fotoplastikon"
Autor: Mariusz Kanios
Gatunek: kryminał
Czas trwania: 7 h 16 minut
Lektor: Filip Kosior
Wydawnictwo: Piąte marzenie
Seria: Seria z Alicją, tom 3

Moja ocena: 5/6

Trzeci tom Serii z Alicją autorstwa Mariusza Kaniosa nosi tytuł "Fotoplastikon". Tym razem autor skupia się na wielkim oszustwie, jakim jest współczesny świat nastolatków, tylko na pokaz piękny.

Ola po rozwodzie rodziców przenosi się z matką do Krakowa. Tam zaczyna chodzić do nowej szkoły i powoli poznaje rówieśników. Szybko dołącza do grupy niezbyt grzecznych dzieciaków, którym nie są obce między innymi narkotyki. Życie Oli przewraca się do góry nogami, kiedy okazuje się, że jest w ciąży. Dziewczyna postanawia targnąć się na swoje życie. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Alicja Romska, dla której nie jest to kolejne powieszenie. Zaczyna analizować życie dziewczyny, szuka odpowiedzi na wciąż pojawiające się pytania i powoli odkrywa smutną prawdę współczesnego świata. Kiedy policjantka traci nadzieję na rozwiązanie sprawy, pojawiają się nowe dowody, które kierują śledztwo w zupełnie niespodziewaną stronę. Kim jest ojciec dziecka Oli? Kto mógł być zamieszany w śmierć dziewczyny? Czy Alicja będzie wystarczająco uparta, aby doprowadzić śledztwo do końca?

Wszystkie trzy części tej serii były ciekawe i pełne wciągających wątków. Sporo się działo i nie było czasu na nudę. Polecam, chociaż nie wiem czy nie byłoby w moim przypadku lepiej, gdybym je jednak przeczytała, a nie wysłuchała. może łatwiej byłoby mi nadążać za zwrotami akcji ;-)

środa, 23 października 2024

"Okupacja od kuchni" Aleksandra Zaprutko-Janicka - recenzja


Tytuł: "Okupacja od kuchni"
Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka
Gatunek: popularnonaukowa, historyczna
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: Ciekawostki historyczne.pl

Moja ocena: 6/6 

Wojenna rzeczywistość dotykała bardzo wielu codziennych spraw, jednak problemy były zupełnie inne niż te przed wojną. Wśród nich znalazła się między innymi konieczność zapewnienia ludziom pożywienia w warunkach ekstremalnych. Wydawać by się mogło, że to prozaiczna sprawa, jednak Aleksandra Zaprutko-Janicka udowadnia, że wcale tak nie było. Pisarka pokusiła się o przeanalizowanie mnóstwa materiałów traktujących o życiu w warunkach wojennych, aby opowiedzieć swoim czytelnikom o tym, jak kobiety w tych okrutnych czasach radziły sobie z głodem.

Gospodynie domowe również podjęły walkę z okupantem, tyle że ta walka odbywała się na froncie... kulinarnym. Były to tak samo istotne bitwy, jak te toczone w okopach z bronią w ręku, bo bez pożywienia nikt długo nie wytrzyma. Autorka skupiła się w swojej książce na sposobach zdobywania jedzenia, na ryzykownych pomysłach na oszukiwanie nazistów polegających na szmuglowaniu różnych produktów. W sytuacji, kiedy można zginąć za kawałek mięsa albo stracić podczas ucieczki wszystko, co się zdobyło, zupełnie zmienia się perspektywa. 

W książce zostały poruszone różne tematy związane ze zdobywaniem i produkowaniem żywności w czasie wojennej zawieruchy. Czytelnik przeczyta między innymi o hodowli królików na mięso, uprawie warzywnych ogródków miejskich, a także pozna przepisy pomagające przetworzyć żywność otrzymywaną na kartki na taką, którą dało się zjeść. Ogromne znaczenie miały tu spryt i przemyślność Polek i Polaków. Wychodzi na to, że osławiony "czarny rynek" miał swoje początki właśnie podczas okupacji. Im trudniejsze były warunki, tym większa okazywała się kreatywność ludzi.  

Jeśli sięgniecie po tę publikację, znajdziecie w niej nie tylko przystępnie opisane historie walki z głodem, ale także ilustracje, zdjęcia archiwalne i oryginalne przepisy na wojenne potrawy. Zdecydowanie polecam i gwarantuję, że nie raz się zdziwicie, poznając historię wydawałoby się prozaicznego zdobywania pożywienia!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu

środa, 16 października 2024

"Zatoka syren" Mariusz Kanios - recenzja


Tytuł: "Zatoka syren"
Autor: Mariusz Kanios
Gatunek: kryminał
Czas trwania: 8 h 7 minut
Wydawnictwo: Piąte marzenie
Cykl: Seria z Alicją, tom 2
Lektor: Filip Kosior

Moja ocena: 5/6

Drugi tom cyklu kryminalnego z komisarz Alicją Romską nosi tytuł: "Zatoka syren". Tym razem fabuła podzielona jest na trzy wątki, a więc mamy trzy sprawy do rozwiązania. Jednak czy łączą się ze sobą?

Młoda Ukrainka Mira przyjeżdża do Polski za marzeniem o lepszym życiu. Zamiast pracy z prawdziwego zdarzenia trafia do koszmaru, któremu bliżej do obozu pracy. Dziewczyna szybko przekonuje się, że otaczający ją świat jest brutalny i pełen złych ludzi, dla których korupcja to chleb powszedni. 

Małżonkowie Julia i Marek marzą o dziecku. Mimo starań, potomek wciąż nie pojawia się na świecie. Zdesperowani, decydują się skorzystać z propozycji, którą przynosi im los. Nie jest to całkiem zgodne z prawem ani etyczne, jednak czego się nie robi, aby przytulić wreszcie wyczekanego szkraba? Czy uda im się spełnić marzenie z pomocą surogatki?

Alicja Romska zajmuje się sprawą zabójstwa młodej kobiety. Ciało ofiary zostało znalezione w lesie, a wstępne oględziny wykazały, że została ona zagryziona przez dzikie zwierzęta. Nie jest to jedyna osoba, która poniosła śmierć w ostatnim czasie, jednak tajemnicze morderstwa miały miejsce poza terenem Alicji. Policjantka musi zdecydować, czy powinna zająć się sprawą nieoficjalnie. Jakie skutki przyniesie jej decyzja?

W "Zatoce syren" mamy trzy wątki, które autor zgrabnie prowadzi, aby w końcu powoli odkryć powiązania między nimi. Wciągająca fabuła nie pozwala na nudę.

piątek, 11 października 2024

"Bitwa o słowiański gród" Tomasz Kruczek - recenzja


Tytuł: "Bitwa o słowiański gród"
Autor: Tomasz Kruczek
Gatunek: powieść młodzieżowa z wątkiem słowiańskim
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Replika
Cykl: Młodzi Wojowie, tom 1

Moja ocena: 5/6

"Bitwa o słowiański gród" to pierwszy tom cyklu Młodzi Wojowie autorstwa Tomasza Kruczka. W skrócie jest to młodzieżowa powieść historyczna, opowiadające przygody nastolatków żyjących w czasach słowiańskich. Skojarzyła mi się ona z inną serią dla dzieci i młodzieży Marty Krajewskiej Wilcza dolina - Bratmił. Czyta się ją również przyjemnie i szybko.

Głównymi bohaterami tego tomu są nastoletni Leszek i Hans. Pierwszy z chłopców mieszka od urodzenia w osadzie Bnin, zaś drugi znalazł się w Bninie przypadkiem, kiedy uciekł z osady niemieckiej, gdzie był bardzo źle traktowany przez ojczyma Johana. Został przechrzczony na Janka i dołączył do rodziny Leszka. 

Fabuła powieści oparta jest po części na historycznych wydarzeniach. Zbliża się zjazd w Gnieźnie. Cesarz Otton III pragnie zadzierzgnąć więzy przyjaźni z księciem Bolesławem. Graf Urlich jest przeciwny tej przyjaźni, więc zamierza zgładzić książęcego posła i przejąć wieziony przez niego list. Wraz z nim napaść szykują niemieccy złoczyńcy, wśród których znajduje się okrutny ojczym Janka. Chłopcy przypadkowo podsłuchują ich rozmowę i dzięki ich szybkiej reakcji o sprawie dowiaduje się żupan Sędziwój, pan grodu. Sprawa komplikuje się, kiedy Johan postanawia napaść na Bnin, który udzielił schronienia posłowi. Zrobi się naprawdę niebezpiecznie. W całej sprawie zarówno chłopcy, jak i dwie dziewczynki, Dis, córka jarla Ralfa, i Bogna, siostra Leszka, wezmą z werwą udział. Nie raz uratują skórę dorosłym mieszkańcom grodu. 

Akcja powieści jest wartka i sporo się dzieje. Nastoletni bohaterowie nie próżnują, są odważni i pierwsi do walki. Przy okazji uczestniczenia w ich przygodach, poznajemy słowiański styl życia.

Miałam nadzieję, że przy trzech osobach w ekipie redaktorsko-korektorskiej nie będzie błędów w tekście, ale jednak to i owo się trafiło, przede wszystkim w zapisie dialogów. Dla wyrównania na plus mogę wymienić dość dużą czcionkę, dzięki czemu przy moim słabym wzroku łatwiej mi się czytało.

Z ciekawością zabieram się za drugi tom.

sobota, 5 października 2024

"Czarny portret" Julia Łapińska - recenzja


Tytuł: "Czarny portret"
Autor: Julia Łapińska
Gatunek: kryminał, sensacja z wątkiem historycznym
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Agora
Cykl: Kuba Krall, tom 3

Moja ocena: 6/6

Nie mogłam przejść obojętnie obok "Czarnego portretu" Julii Łapińskiej, ponieważ jest to trzeci tom cyklu z Kubą Krallem. Akcja powieści, podobnie jak poprzednie części, powiązana jest z Bornem Sulinowem, moim ulubionym zielonym miastem, zatem musiałam ją mieć.

Tajemniczy sponsor sfinansował wypoczynek grupy seniorów w kołobrzeskim pensjonacie "Fala". Nikt nie wie, kim jest ów darczyńca, ale kto by nie skorzystał z takiej okazji? Kuba Krall zostaje wynajęty do zrobienia fotorelacji z pobytu seniorów, ale on również nie ma pojęcia, kto zafundował staruszkom taką niespodziankę. Równolegle do wydarzeń współczesnych obserwujemy trzy wątki, które rozgrywały się w czasie II wojny światowej. Miejscem akcji jednego z nich jest Luisenbad, który w tysiąc dziewięćset czterdziestym czwartym roku był jednym z ośrodków Lebensbornu. Do tej opowieści dołączone zostaje działanie niejakiego Maxa von Mansteina, który twierdził, że chce uratować jak najwięcej dzieł sztuki zdegenerowanej. Trzeci temat dotyczy barbarzyńskich wręcz zachowań radzieckich żołnierzy na Ziemiach Odzyskanych. Historyczne wątki przeplatają się ze współczesnym śledztwem, tworząc ciekawą układankę, którą czytelnik odkrywa fragmentami z każdym kolejnym rozdziałem.        

Starsi państwo przyjeżdżają na miejsce wypoczynku, zostają zakwaterowani, ale zanim zdążą rozpocząć na dobre świetną zabawę, jeden z uczestników, emerytowany konserwator sztuki, Zygmunt Gretkowski, zostaje znaleziony martwy. Mężczyzna przeżył osiemdziesiąt osiem lat, jednak jego śmierć nie była przypadkowa ani naturalna. Wkrótce okazuje się, że Zygmunt był w trakcie pisania książki, w której zdradził ze szczegółami swoje powiązania z nazistowską organizacją Lebensborn i jednym z jej ośrodków w Połczynie-Zdroju. Kiedy policja rozpoczyna śledztwo związane ze śmiercią Gretkowskiego, znika jego żona, Klara. Komu zależało na tym, aby te rewelacje nie wyszły na światło dzienne? Gdzie podziała się Gretkowska? 

Dzięki fotograficznemu zleceniu Kuba ma możliwość uczestniczenia w śledztwie, do którego dołączyła również policjantka Inga Rojczyk. Niezwykle trudno było im dopasować pojawiające się wciąż puzzle. Swoje trzy grosze do śledztwa dorzucił również dziennikarz Michał Kreft, powiązany z niejaką Elizabeth. Jakie rewelacje wyjdą w toku śledztwa? Co tak niebezpiecznego Zygmunt opisał w swojej książce? Kogo przedstawia tytułowy czarny portret? Czy będzie więcej ofiar? I kim w tym wszystkim była Elizabeth?   

Tematyka ośrodków Lebensbornu zrobiła się ostatnio popularna w literaturze, jednak nie wszyscy poradzili sobie z tym wątkiem tak dobrze, jak Julia Łapińska. Ten tom jest wyjątkowo obfity we wciągające wątki, co sprawia, że od powieści trudno się oderwać.

Tym razem na pierwszy plan wśród postaci wybiła się Inga, a Kuba jedynie towarzyszył jej podczas działań śledczych. Utrudniała mu to nieskuteczna niestety walka z nałogiem.

Jestem ciekawa, czy autorka zaplanowała kolejny tom serii, a jeśli tak, to czego będzie dotyczyć fabuła. Czekam z niecierpliwością na wieści.

  

czwartek, 3 października 2024

"Szepty moich lęków" Mariusz Kanios - recenzja


Tytuł: "Szepty moich lęków"
Autor: Mariusz Kanios
Gatunek: kryminał
Wydawnictwo: Piąte marzenie
Czas trwania: 7 h 18 minut
Cykl: Seria z Alicją, tom 1
Lektor: Filip Kosior
Moja ocena: 5/6

"Szepty moich lęków" to pierwszy tom cyklu kryminałów o komisarz Alicji Romskiej. Prowadzone przez ekipę policjantów śledztwo dotyczy brutalnego morderstwa małżeństwa Stareckich. Sprawę utrudnia fakt, iż rodzina ta ma założoną niebieską kartę, więc próby kobiety skoncentrowane na szukaniu ratunku nie odnoszą skutku. 

W toku działań wychodzi na jaw wiele faktów, a nić prowadzi do środowiska krakowskich kiboli. Problem pojawia się w chwili, kiedy okazuje się, że podejrzani również nie żyją, a świadkiem zbrodni jest... sześciolatek. Alicja nie poddaje się i z uporem maniaka szuka powiązań między zbrodnią a trzecim podejrzanym, który wciąż żyje. Czy uda jej się znaleźć dowody na winę mężczyzny? W którą stronę potoczy się śledztwo? 

Możecie liczyć podczas lektury lub słuchania na złożone postacie i ciekawą zagadkę kryminalną. Poruszone zostały takie tematy jak przemoc domowa, niebezpieczne sytuacje w zakładach karnych czy klimat w środowisku kiboli. Sporo się tutaj dzieje, więc nudzić się nie będziecie.

środa, 2 października 2024

"Ogrody na popiołach" Sabina Waszut - recenzja


Tytuł: "Ogrody na popiołach"
Autor: Sabina Waszut
Gatunek: powieść historyczna
Liczba stron: 301
Wydawnictwo: Książnica

Moja ocena: 6/6

Historia pełna jest opowieści o miejscach kaźni i obozach zagłady stworzonych przez hitlerowców między innymi na terenie Polski. Większość ludzi przynajmniej słyszała takie nazwy jak: Auschwitz-Birkenau, KL Lublin w Majdanku, Gross-Rosen, Sobibór czy Treblinka. Wiele powstało artykułów, powieści, reportaży, które przybliżają nam dramat ludzi mierzących się z koszmarem wojny. Czy jednak spotkaliście się z informacjami na temat świętochłowickiego obozu pracy o pięknej, ale jakże nieadekwatnej do sytuacji nazwie Zgoda? Ja poznałam to miejsce dzięki powieści Sabiny Waszut "Ogrody na popiołach" i wciąż trudno mi uwierzyć, że o tak ważnym temacie praktycznie wcale się nie mówi.

Jest styczeń tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku. Udręczeni wojną mieszkańcy Katowic oczekują z nadzieją przybycia do miasta wyzwolicieli, wojsk Armii Czerwonej. Oczywiście są również obawy, ponieważ ludzie nie wiedzą, czego się spodziewać, jednak u wielu z pewnością pojawia się myśl, że gorzej niż z hitlerowcami chyba być nie może. Rodzina Karola Plocha również z niepokojem wygląda czerwonoarmistów, licząc na powrót względnej normalności i godne życie. Katowice jednak to miasto dwóch narodów, gdzie mieszkają Polacy i Niemcy, a małżeństwa są mieszane, jak u Plochów. Żona Karola, Margot, jest Niemką. 

Kiedy pewnego dnia w drzwiach mieszkania Plochów stają mężczyźni z biało-czerwonymi opaskami na ramionach, Karol nie ma pojęcia, w jaki koszmar zamieni się jego życie na najbliższe miesiące. Margot z ich synkiem Piotrusiem obserwuje z lękiem, jak Karol zostaje bez wyroku skierowany do obozu pracy w Świętochłowicach, gdzie zastaje innych więźniów, których uznano za wrogów ojczyzny i zbrodniarzy. Tymczasem ich jedyną winą było to, że byli innej narodowości, innego wyznania czy mówili innym językiem, a często lądowali w tym piekle w ogóle bez powodu. Byli Ślązakami i zapłacili za to straszną cenę.

Autorka bardzo realistycznie opisała tragiczne warunki panujące w obozie, głód, wszy, pluskwy, szczury, a w konsekwencji choroby, na które umierali więźniowie. Część osadzonych wychodziła do pracy poza obóz, ale większość spędzała czas w barakach, czując jak opuszcza ich nadzieja na ratunek. Panem życia i śmierci w tym miejscu był komendant Salomon Morel. To od niego zależało, czy więźniowie przetrwają kolejny dzień. 

Karol Ploch dobrowolnie zgadza się dołączyć do mieszkańców baraku numer 7, gdzie został przydzielony Jan Janosch, nauczyciel i przyjaciel Plocha. Był to najstraszniejszy z baraków w obozie, a znajdujący się w nim więźniowie byli najgorzej traktowani, ponieważ podejrzewano ich o konszachty z nazistami. W tym miejscu nie należało spodziewać się niczego dobrego. Nawet za przyniesienie jedzenia osadzonym bliskim można było wylądować w obozie, co spotkało córkę jednego z współmieszkańców Karola. 

Wbrew wszystkiemu Karolowi udaje się nawiązać nić przyjaźni z kilkoma mężczyznami, z którymi dzieli ten ciężki los. Dzięki temu łatwiej mu znosić trudy kolejnych dni. Jego myśli krążą wokół ukochanych osób, żony i synka, których zostawił w Katowicach. Czy poradzili sobie sami? Czy Margot nie została zabrana jak on i umieszczona w obozie? Karol z niepokojem obserwuje kobiety, które trafiają do obozu, wypatrując żony i podejmuje ryzyko przekazania jej informacji, aby za żadne skarby nie przychodziła pod bramę tego piekła.

Krótkie rozdziały opowiadają kolejne wydarzenia, których Karol jest uczestnikiem lub świadkiem. Wciągają bardzo szybko i angażują myśli i emocje czytelnika.

Sięgnijcie po tę powieść i poznajcie historię obozu pracy Zgoda, o którym wciąż niewiele się mówi, chociaż wydarzyły się tam straszne rzeczy.

niedziela, 29 września 2024

"Hotel Bertram" Agata Christie - adaptacja komiksowa - recenzja

Skusiłam się na kolejną komiksową adaptację jednej z powieści Agaty Christie. "Hotel Bertram" miałam okazję przeczytać dawno temu, więc nie wszystko pamiętałam z fabuły. Z przyjemnością przypomniałam sobie tę historię, szczególnie, że śledztwo prowadziła moja ulubiona detektywka-amatorka, panna Jane Marple.

Chwilę po tym, jak Jane Marple odebrała w banku swoją emeryturę, miał miejsce napad. Zginął kasjer, a panna Marple dostrzegła znajomą twarz w samochodzie złoczyńców. Chociaż zgłosiła sprawę na policji, śledczy nie potraktowali jej zgłoszenia poważnie. Kobieta poczuła się przytłoczona sytuacją i z chęcią zgodziła się na pomysł wyjazdu do Londynu, do Hotelu Bertram, który zapamiętała sprzed lat jako wyjątkowe miejsce. Kiedy dociera do hotelu, jest zachwycona klimatem tego miejsca, który nie zmienił się kompletnie przez wszystkie te lata. Zanim jednak starsza pani zdążyła się zadomowić i skorzystać z wypoczynku, wokół niej zaczęły się dziać podejrzane rzeczy. Jakie powiązania ma ekskluzywny hotel z napadami rabunkowymi? Ile osób zginie, zanim policja trafi na ślad winnych? Czy Jane Marple pomoże w śledztwie? 

Chociaż fabuła jest pełna morderstw, komiksowe kadry nie są brutalne ani nie ociekają krwią. Jak to w komiksie, większość wątków została potraktowana skrótowo, jednak w tej formie nie należy się spodziewać setki stron. To naprawdę wielka sztuka, stworzyć scenariusz i ilustracje na podstawie powieści, gdzie wątków i bohaterów jest multum, a tymczasem komiks ma swoje ograniczenia.

Nie mogę się wypowiedzieć na temat jasności przekazu i poziomu trudności rozwiązania zagadki kryminalnej, ponieważ pamiętałam część informacji z powieści. 

środa, 25 września 2024

"Stracone pokolenie" Sabina Waszut - recenzja


Tytuł: "Stracone pokolenie"
Autor: Sabina Waszut
Gatunek: powieść historyczna
Liczba stron: 272
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Matki Rzeszy, tom 3

Moja ocena: 6/6

"Stracone pokolenie" to finałowy tom cyklu Matki Rzeszy autorstwa Sabiny Waszut. Jeśli zdecydujecie się poznać tę trylogię, czeka Was opowieść o kobietach, które stały się narzędziem w rękach nazistów.

Jest rok tysiąc dziewięćset czterdziesty szósty. Wojna się skończyła, jednak wciąż jest niebezpiecznie. Wszystko wokół jest zniszczone, a ci, którzy przeżyli koszmar wojny, próbują powoli podźwignąć się z dramatu, którego wciąż są świadkami i uczestnikami. Ruth również przeżyła, a wraz z nią jej córeczka Viktoria. Serce kobiety wypełnia uczucie do innego mężczyzny niż jej mąż Marcus. Osoba ukochanego Tobiasa łączy ją z domem matek i kręgiem, do którego dołączyła w czasie wojny, by czynić dobro, pomagać i wspierać działania ludzi, którzy pragnęli ratować bezbronne dzieci, porywane przez Lebensborn. Teraz stała się strażniczką teczek z ich prawdziwymi danymi. Co zrobi z tą wiedzą? Czy zdecyduje się odszukać skradzione dzieci, aby oddać je biologicznym rodzicom? Na razie jednak odkłada te rozterki, aby zająć się ważniejszym tematem, bezpieczeństwem swoim i córeczki. Postanawia wrócić do rodzinnego domu w Bad Saarow, gdzie czekają na nią rodzice i teściowie.   

Na miejscu okazuje się, że wojna odcisnęła piętno na wszystkich. Marcus wrócił do domu, ale odmieniony, raz wściekły, agresywny i niebezpieczny, to znów depresyjny i wycofany. Ruth nie rozumie jego zachowania i boi się go, ale stara się być dobrą żoną. Jej serce jednak pozostaje przy Tobiasie, chociaż wie, że ukochany nie żyje. Kobieta próbuje ułożyć sobie życie, co jednak wcale nie jest łatwe, chociaż ma duże wsparcie w rodzicach i teściach. Jak potoczą się jej losy? 

Cykl Matki Rzeszy jest nietypowy przez opisywanych w nim głównych bohaterów, którymi są Niemcy, a my jesteśmy przyzwyczajeni przez autorów do wojny widzianej oczami Polaków lub Żydów. Rzadko przychodzi nam do głowy, że Niemcy również mogli stać się ofiarami, stracić rodzinę, dobytek i walczyć o przetrwanie. Nie wszyscy oni przecież byli ślepo zapatrzeni w diabła w ludzkiej skórze, który zniszczył swoim wybujałym ego pół świata.

Sięgnijcie po "Stracone pokolenie" i dwa poprzednie tomy cyklu, aby poznać Ruth i innych bohaterów tej historii. To zupełnie inna perspektywa wojennej zawieruchy. 

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Książnica

wtorek, 24 września 2024

"Obca kobieta" Katarzyna Kielecka - recenzja


Tytuł: "Obca kobieta"
Autor: Katarzyna Kielecka
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Szara Godzina

Moja ocena: 6/6

"Obca kobieta" to tytuł najnowszej powieści Katarzyny Kieleckiej. Klimatyczna okładka zapowiada pełną emocji fabułę, jak to bywa u Kasi. Wątków zawsze jest sporo, a wszystkie przemyślane i dopracowane. Przyjemność z lektury gwarantowana.

Marta to dziewiętnastolatka, która do niedawna żyła ze świadomością, że jest kochana przez bliskich. Tymczasem zupełnie niespodziewanie jej świat zamienia się w gruzy. Praktycznie z dnia na dzień poczucie bezpieczeństwa Marty trafia szlag, a dziewczyna, zraniona do żywego między innymi przez ojca, który wybrał nową narzeczoną i ich nienarodzone jeszcze dziecko, pakuje się i ucieka z domu. Zawodzą ją również matka i kumpel, w którym Marta zaczęła nieśmiało dostrzegać kogoś więcej. Co robić? Jak poradzić sobie z takim kalibrem emocjonalnym? Ucieczka wydała się Marcie jedynym rozwiązaniem, ale czy dobrym? 

Kiedy do przedziału w pociągu do Gdańska, w którym wykupiła miejsce Marta, dosiadła się nauczycielka, Jagoda, która uczyła ją kiedyś w podstawówce, dziewczyna początkowo nie była zachwycona. Nie miała nastroju na towarzystwo, a tu trafiła jej się akurat belferka. Z czasem okazało się jednak, że niespodziewana wspólna podróż to nie był taki zły pomysł. 

Zarówno Marta, jak i Jagoda, mają do przepracowania sporo trudnych wspomnień i traum. Czy pomogą sobie wzajemnie? Jakie sekrety sprzed lat ujrzą światło dzienne? Czyja historia okaże się bardziej skomplikowana i czy kobiety znajdą wspólny mianownik? Z każdym kolejnym rozdziałem mnożą się pytania, a odpowiedzi czekają na cierpliwych w książce.

Powieść została podzielona na dwa tory czasowe. Obserwujemy Martę i Jagodę tu i teraz, a także wkraczamy do przeszłości nauczycielki. Kolejne rozdziały odkrywają dramat Jagody, który Marcie zaczyna idealnie pasować do pewnej układanki. Czy dwie kobiety mogą mieć jakieś powiązania, o których nie wiedzą?

Kasia Kielecka po mistrzowsku potrafi grać na emocjach. Ani się człowiek obejrzy, a już gna na łeb na szyję, nie tylko przyglądając się kolejnym wydarzeniom w powieści, ale wręcz w nich uczestnicząc. Z zapartym tchem śledziłam drogę obu kobiet do rozwiązania zagadek z przeszłości każdej z nich.

Zdecydowanie sięgnijcie, a gwarantuję, że nie będziecie mogli odłożyć tej powieści. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina

sobota, 21 września 2024

"Schronisko, które przestało istnieć" Sławomin Gortych - recenzja


Tytuł: "Schronisko, które przestało istnieć"
Autor: Sławomir Gortych
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Cykl: Karkonoska seria kryminalna, tom 1

Moja ocena: 6/6

"Schronisko, które przestało istnieć" to pierwszy tom serii Karkonoska seria kryminalna autorstwa Sławomira Gortycha. 

Maksymilian Rajczakowski postanawia zmienić klimat i uciec od rodzinnych problemów. Wyjeżdża w Karkonosze, gdzie jeszcze do niedawna mieszkał jego wujek. Był właścicielem jednego ze schronisk, zamkniętego od lat Nad Śnieżnymi Kotłami. Mężczyzna nagle ginie tragicznie, a Maks postanawia rozejrzeć się w okolicy i spróbować rozwiązać zagadkę jego śmierci. Czego dowie się w toku amatorskiego śledztwa? Kto pomoże mu w poszukiwaniach? jakie tajemnice z przeszłości wyjdą na jaw?

Nie jestem miłośniczką wędrówek po górach i kompletnie nie znam Karkonoszy, ale czytało mi się o nich świetnie. Autor tak plastycznie opisuje przeróżne miejsca na terenie, gdzie rozgrywa się akcja powieści, że można sobie je wyobrazić. Do tego wciągająca intryga kryminalna, tajemnice z przeszłości i odrobina wątku romansowego, no i mamy naprawdę wciągającą historię.

Polecam!


środa, 18 września 2024

"W drodze do Nawii" Magdalena Wala - recenzja


Tytuł: "W drodze do Nawii"
Autor: Magdalena Wala
Gatunek: fantasy z motywami słowiańskimi
Liczba stron: 320 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Raj&Co, tom 1

Moja ocena: 5/6

Ponieważ mam za sobą cykl Za zakrętem Magdaleny Wali, kiedy zobaczyłam zapowiedź powieści w zupełnie innym klimacie tej autorki, postanowiłam zaryzykować i sięgnąć po nią. Dodatkowym motywatorem była informacja o tym, że fabuła zawiera wątki słowiańskie. Byłam ciekawa, jak pisarka poradziła sobie z tą tematyką.

Studentka psychologii Nina mieszka z mamą i bratem Filipem w Mysłowicach. Kiedy pewnej nocy dziewczynę budzi telefon od brata, nie spodziewa się nawet, jak bardzo zmieni się jej ustabilizowane do tej pory życie. Nina dowiaduje się, że Filip i jego dziewczyna Asia zostali napadnięci. Napastnik zbiegł z miejsca zdarzenia. Filipowi nic szczególnego się nie stało, jednak Asia została pogryziona, a ich kolega Romek trafił do szpitala z rozbitą głową. Nie mija wiele czasu, kiedy okazuje się, że Asia zapada na niezidentyfikowaną chorobę, a Romek w wyniku urazu głowy umiera. Pogrążona w żałobie dziewczyna Romka, Ewa, dowiaduje się, że jest z nim w ciąży. W otoczeniu Niny dzieje się sporo. 

Nina chce pomóc finansowo mamie, więc decyduje się podjąć pracę. Trochę obawia się, czy uda jej się pogodzić studia z zajęciem zarobkowym, ale kiedy trafia na interesujący anons i zostaje zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną do firmy eventowej Raj & Co, postanawia spróbować i podpisuje umowę na sześć tygodni. W końcu jeśli jej się nie spodoba albo się nie sprawdzi, zawsze będzie mogła nie przedłużyć umowy, prawda? Powoli wdraża się w nowe obowiązki, jednak szybko okazuje się, że nie wszystkie zadania są standardowe i zwyczajne... Kim są jej szefowie, Jarek i Marzena? Kto jest właścicielem firmy? Jak to możliwe, że klientem Raj & Co jest... upiór? I czy powtarzający się sen, który Nina śni od dzieciństwa, wiąże ją w jakiś sposób z nowymi znajomymi? 

Osoby, które wcześniej zetknęły się z mitologią słowiańską, szybko rozszyfrują bohaterów po nadanych im imionach. Pomysł na fabułę jest ciekawy, chociaż mógłby zostać bardziej rozbudowany. Jednak biorę pod uwagę to, że te klimaty są dla autorki czymś nowym, a powieść to pierwszy tom cyklu i liczę na więcej w kolejnych książkach. 

Lekkie pióro pisarki sprawia, że perypetie Niny czyta się szybko. Odniosłam wrażenie, że to taka młodzieżówka fantasy. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach pojawi się więcej słowiańskości.

Tekst w książce jest mocno napowietrzony, więc spodziewajcie się sporych marginesów i odstępów między wersami. Okładka przyciąga oko pięknym drzewem w centrum i złoceniami. 

Zachęcam do sięgnięcia po pierwszy tom cyklu, abyście sami mogli wyrobić sobie zdanie o tym, czy autorka podołała zadaniu odnalezienia się w nowym gatunku literackim :-)


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


wtorek, 17 września 2024

„OBCA KOBIETA” – rozmowa z Katarzyną Kielecką z okazji premiery jej książki 25 września.


Rozmawiamy z okazji zbliżającej się premiery książki „Obca kobieta”, która przypada na 25 września. Katarzyna Kielecka, autorka powieści wydanej przez Szarą Godzinę, tak mówi: Uważam, że więzi, jakie powstają między kobietami to coś niebywale fascynującego. W przyjaźni potrafimy być jak gąbki, nasiąkamy cudzymi radościami i smutkiem. Mamy dużą zdolność współodczuwania i nie wstydzimy się tego. To rozwija, buduje wrażenie wspólnoty, zrozumienia, mnoży nasze doświadczenia, chroni od samotności. Takie relacje są bezcenne, chociaż często wiążą się ze sporym kosztem emocjonalnym, gdy pochłaniają nas cudze dramaty.

„Obca kobieta” to 16 książka w Pani literackim dorobku. W większości powieści porusza Pani trudne tematy, choć ich ciężar równoważy Pani dowcipem i ironią…

Takie połączenie sprawia, że moje historie są bliskie prawdziwego życia, które przecież potrafi podsuwać niemal jednocześnie radości i smutki, sukcesy i porażki, rozwiązania i problemy.

Początek historii, którą opowiada Pani w „Obcej kobiecie” jest, można powiedzieć, z życia wzięty. Marta zwierza się koledze: Tata wyprowadził się w październiku. Tak po prostu. Rano jeszcze żartował ze mną przy śniadaniu, pocałował mamę, gdy wychodził do pracy, a wieczorem spakował się i już go nie było…

W podobnych sytuacjach dziecko (nawet takie, które zdążyło dorosnąć, jak moja bohaterka) często nie rozumie skąd ta nagła volta i nie potrafi się z nią pogodzić, szczególnie, gdy dotąd było przekonane, że ma idealną rodzinę.

Ojciec zachowuje się tak, jakby córka nie istniała. Matka unika tematu. Milczenie to przepis na samotność i niezrozumienie, prawda?

To choroba naszych czasów. Mam wrażenie, że wszyscy wokół próbują grać, udawać lepszych niż są, szczęśliwszych, doskonalszych, mocniejszych, by udowodnić, że poradzą sobie z każdym zawirowaniem losu. Tego uczy nas chociażby świat kreowany przez social media, daleki od rzeczywistego. Matka Marty unika tematu, bo sama się przed nim broni, bo nie chce pokazać, że cierpi. Ojciec zaś, to całkiem inny temat. Jego postawę trudno obronić.

Świat wywrócił się Marcie do górny nogami dwukrotnie. Nie dość, że rozpadło się małżeństwo rodziców, to jeszcze okazuje się, że jest adoptowanym dzieckiem. Ucieka z domu?

Ucieka przed faktami, które ją przerosły. To nie do końca jest ucieczka z domu, bo przecież z góry zakłada, że niedługo wróci, nie porzuci studiów, nie zerwie kontaktu z adopcyjną matką. Jej dziecinną, spontaniczną reakcję hamuje dojrzałe poczucie obowiązku i rozsądek. Jest w tym pewien chaos, ale pamiętajmy, że to dzieciak, który dopiero wchodzi w dorosłość. W tym momencie pierwszy raz zderza się z bezwzględnością, brutalnością życia.

W pociągu do Gdańska Marta spotyka swoją dawną nauczycielkę Jagodę. Kobieta jedzie w rodzinne strony, by rozliczyć się z przeszłością…

I to ona staje się najważniejszą, wiodącą postacią tej powieści, dostarczając Czytelnikom podczas lektury okazji do refleksji, wzruszeń, a także wspomnień własnej młodości. Jej historia wplata się niepostrzeżenie w życie Marty i robi to nad wyraz skutecznie.

Jagoda tłumaczy Marcie: Wychodząc do ludzi, dajesz sobie szansę, by zrozumieć siebie. Jej dramatyczne przeżycia są dla dziewczyny lekcją dojrzewania?

Marta przechodzi przyspieszony kurs życia. Zanurza się w cudzych emocjach, dzięki czemu zaczyna lepiej rozumieć własne. Życie Jagody nie jest w żadnym stopniu kalką doświadczeń Marty, ale daje jej okazję do współprzeżywania nadziei, ekscytacji, lęku, rozczarowania, samotności. Pokazuje, że można wyjść z każdego życiowego zakrętu, ale warunkiem tego, jest zdobycie się na odwagę konfrontacji z rzeczywistością. Choćby za cenę utraty złudzeń.

Marcie morze kojarzy się z ukojeniem i bezpieczeństwem. Jest dobrą scenografią dla opowieści o życiu?

Morze jest dla mnie czymś doskonałym. Potrafi być niezmienne, pozostając w wiecznym ruchu, idealnie wpisuje się w ciszę, chociaż ani na moment nie milczy, gwarantuje pewien bezpieczny schemat, a jednak potrafi zaskakiwać. To oczywiście moje osobiste spojrzenie. W swoich podróżniczych wyborach zwykle stawiam na góry, a mimo to noszę w sobie głębokie uzależnienie od morza i muszę, po prostu muszę je odwiedzać chociaż na kilka dni w roku. Przywraca mi spokój i umiejętność skutecznego odpoczywania.

Piękna i prawdziwa jest ta relacja młodej i dojrzałej kobiety. Jak darcie pierza…

W ich relacji jest niezwykła harmonia, bo nie ma tu jednostronnego przepływu energii. Bohaterki czerpią z siebie nawzajem dokładnie to, czego najbardziej potrzebują i czego nie mogą im dać inni, choćby bliżsi im ludzie. Marta bez Jagody trwałaby w swoim zagubieniu, Jagoda mogłaby nie dźwignąć zadania, które sobie wyznaczyła. Dopełniają się, a dodatkowo wiąże je tajemnica, którą czuć w powietrzu, choć długo pozostaje niewypowiedziana, bo przecież Marta nie wie, co sprawiło, że trafiły do jednego pociągu.

Przykładem siostrzeństwa jest inspiracja do Pani poprzednich książek o Trzykrotkach, prawda?

Pisząc Obcą kobietę w ogóle nie myślałam o Trzykrotkach, za wyjątkiem jednej sceny, w której się pojawiają. Generalnie uważam, że więzi, jakie powstają między kobietami to coś niebywale fascynującego. W przyjaźni potrafimy być jak gąbki, nasiąkamy cudzymi radościami i smutkiem. Mamy dużą zdolność współodczuwania i nie wstydzimy się tego. To rozwija, buduje wrażenie wspólnoty, zrozumienia, mnoży nasze doświadczenia, chroni od samotności. Takie relacje są bezcenne, chociaż często wiążą się ze sporym kosztem emocjonalnym, gdy pochłaniają nas cudze dramaty.

Wierzy Pani w powiedzenie „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”?

W metaforycznym sensie jak najbardziej. Jeśli chowamy w sobie traumy, do których nie chcemy się przyznać sami przed sobą i tylko robimy dobrą minę do złej gry, nie może być mowy o wzmocnieniu. Taki stan nie zabija nas dosłownie, za to powolutku wciąga w otchłań, odbierając wiarę w siebie lub innych, odwagę, radość życia itd.

Czy do napisania „Obcej kobiety” zainspirowała Panią jakaś rzeczywista historia, czy to w całości fikcja literacka?

Powieść jako całość jest fikcją literacką. Za to wiele klocków, które się na nią składają, zaczerpnęłam z rzeczywistości: fragmenty rozmów, obrazy z przełomu XX i XXI wieku, kilka zdarzeń. Prawdziwe są także miejsca i mój stosunek do nich. Bardzo chciałam pokazać w tej powieści mój zachwyt okolicą ujścia Wisły oraz Mierzeją Wiślaną. Mam nadzieję, że mi się to udało.

Kim jest tytułowa obca kobieta? Matka, która urodziła, ale oddała dziecko, matka, która wychowywała, ale nie urodziła, kobieta spotkana w pociągu…

Jeśli się głębiej zastanowić, w tej powieści jest kilka kandydatek na tytułową „obcą”. To te, które nie stanęły na wysokości zadania oraz te, które wcale nie chciały być obce, lecz zostały poczęstowane gorzką pigułką rozczarowania. Niech Czytelnicy ocenią, która z nich najbardziej zasługuje na to miano.

Czy zgodzi się Pani, że „Obca kobieta” to również opowieść o stracie? Stracie ludzi, ale też stracie złudzeń?

Oczywiście, że tak. Ludzie zwykle odchodzą sami, nie dając nam wyboru, a złudzeń kurczowo się trzymamy, nakładając je na nasze doświadczenia, jak kolorowe filtry. Trzeba zrobić w głowie generalny remont wspomnień, przekonań, pragnień, a potem zebrać w sobie mnóstwo sił i odwagi, by ujrzeć swoje życie takim, jakim naprawdę jest.

Jaki temat chciałaby Pani podjąć w kolejnych książkach?

Pomysłów mam masę i największym wyzwaniem jest dla mnie uszeregowanie ich w odpowiedniej kolejności. Będzie emocjonalnie, wesoło, nostalgicznie, czyli różnorodnie, jak zwykle w moich książkach. Na ten moment wolałabym jeszcze niczego nie zdradzać.

Najważniejsze słowa, jakie Pani usłyszała od czytelników?

Najbardziej mnie porusza, gdy słyszę od Czytelników, że po lekturze mojej książki coś zrozumieli, dostrzegli w swoim życiu i zamierzają to przemyśleć, przewartościować, czasem zmienić. Dla mnie to dowód, że powieść zostaje z nimi na dłużej, towarzyszy im nadal po odłożeniu jej na półkę.

Magda Kaczyńska