Kolejny ton trylogii czasu Kerstin Gier. Gwendolyn dalej próbuje się odnaleźć w nowej dla niej rzeczywistości. Z dnia na dzień okazało się, że to ONA odziedziczyła gen przenoszenia się w czasie, a nie jej kuzynka Charlotta, którą przygotowywano do tych podróży właściwie od urodzenia. Nie jest jej łatwo, nie jest informowana o wielu istotnych sprawach, podejrzewana o zdradę, uważana za głupią i zupełnie nieodpowiednią osobę do wypełniania obowiązków, które na nią spadły. Do tego jeszcze została uwiązana do miejsca pobytu, bo regularnie musi poddawać się elapsji, by uniknąć niekontrolowanych przeskoków w czasie. Same minusy w tym nowym życiu... ale czy na pewno? Nad tym trzeba się głębiej zastanowić, bo oczywiście jest również motyw miłości... uczucia dziwnego, bo Gideon - obiekt uczuć Gwen - jest dość skomplikowanym osobnikiem. Raz całuje ją bez uprzedzenia, za chwilę rzuca w jej stronę tylko urażone, chłodne spojrzenia. Gwendolyn zupełnie nie wie, co o tym myśleć, ale cóż... miłość nie wybiera :) Bardzo wciągająca lektura. Z niecierpliwością czekam na ostatni tom :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)