Strony

czwartek, 28 stycznia 2021

"Skóra" Piotr Kościelny - recenzja

"Skóra" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Piotra Kościelnego. Dawno nie czytałam mocnego kryminału, więc postanowiłam sięgnąć po powieść, która tak właśnie jest określana. 

Władysław Majchrzak, policjant wrocławskiego wydziału zabójstw, staje przed nie lada wyzwaniem. Chłopiec, łowiący z dziadkiem ryby, natrafia na fragment ludzkiej skóry. Dziadek wzywa na miejsce zdarzenia policję i niedługo po tym znalezisku rusza lawina zabójstw. Wszystkie zbrodnie łączą się w pewien sposób, zatem śledczy szybko konstatują, że ścigają seryjnego zabójcę. Majchrzak zostaje szefem grupy, którą zasilają najlepsi policjanci z innych miast. Dwie ekipy robią wszystko, by jak najszybciej odkryć, kto jest zabójcą. Kolejne ciała są potwornie zmasakrowane, a zostawiane przez mordercę krwawe cytaty dostarczają w niezwykle trafny sposób informacji o ofierze. Dlaczego grupy śledcze są dwie, a jedna z nich jest tajna? Ile osób straci życie, zanim policjanci trafią na ślad psychopaty? Co łączy ofiary? Jakich sposobów użyje morderca, by wodzić śledczych za nos?

Oprócz wątku kryminalnego mamy też warstwę obyczajową. Poznajemy życie prywatne policjantów, ich emocje i myśli, a także obserwujemy trudności, które napotykają oni podczas podejmowania różnych decyzji. Warstwa ta nadaje trójwymiarowości historii i sprawia, że bohaterowie są realni. 

Jest to powieść brutalna, pełna krwi i szczegółowych opisów stanu, w jakim morderca zostawiał ciała ofiar. Do tego dochodzi bardzo wulgarny język bohaterów, nawet jak na policjantów. Jednak plusem jest to, że postacie są wyraziste i charakterne. Jedyna bohaterka, która nie przypadła mi do gustu, to lekko przesłodzona i zbyt idealna żona Majchrzaka. Chyba jest między nią a resztą bohaterów zbyt duża różnica w zachowaniu. 

Jeśli chodzi o język powieści, to znajdziecie trochę powtórzeń, a ulubionym zwrotem autora jest "odnośnie do", który pojawia się często w narracji. Zabójcę wytypowałam mniej więcej w połowie powieści i okazało się, że miałam rację. Nie wiem też co zrobić z zakończeniem. Chyba mnie do końca nie przekonało. To jednak nie oznacza, że nie zamierzam przeczytać innej powieści Piotra Kościelnego. Planuję poznać również "Zwierza". Według informacji z sieci ta powieść jest początkiem cyklu, więc możemy spodziewać się kolejnych przygód Majchrzaka. 

Tytuł: "Skóra"
Autor: Piotr Kościelny
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 460
PREMIERA: 15 stycznia 2021
Cykl: Majchrzak, tom 1
Wydawnictwo: INITIUM

Moja ocena: 5/6

sobota, 23 stycznia 2021

"Czerwone słońce" Paulina Hendel - recenzja



Drugi tom serii Żniwiarz przeczytany. Znów sporo się wydarzyło, co nie zmienia faktu, że tekst jest w wielu miejscach niedopracowany i zdarzają się błędy. Jeśli to Was nie zniechęca, to fabuła jest na tyle interesująca, że można spędzić z tą książką popołudnie albo dwa. 

UWAGA! BĘDĄ SPOJERY Z PIERWSZEJ CZĘŚCI!

Magda Wojna rok po swojej śmierci powraca w nowym ciele, równie zaskoczona jak Feliks, że to w ogóle było możliwe. Stała się żniwiarzem, chociaż początki tej działalności są trudne zarówno dla niej, jak i dla jej wuja. Wyprawy na upiory są dla obojga źródłem nieustających wybuchów nadmiaru emocji. Głównym celem Magdy staje się upolowanie Pierwszego, przez którego musiała pożegnać się ze swoim poprzednim ciałem. O unicestwieniu go marzy również Mateusz, który przez Pierwszego stracił ukochanych dziadków i do tego jeszcze musiał znosić go w swoim ciele. Pierwszy jego rękami mordował i niszczył. Problem w tym, że ani Magda, ani Mateusz, ani nawet Feliks nie wiedzą, jak zabić Pierwszego. Przed nimi trudna przeprawa, bo wróg zamierza wyeliminować wszystkich żniwiarzy. Czy zdołają dopaść go, zanim wróci w pełni sił?

Lubię takie lekkie młodzieżowe historie, bo dobrze się przy nich odpoczywa. Nic skomplikowanego, żadnego nadmiernego kombinowania nad fabułą. Po prostu relaks. Gdyby jeszcze nie denerwowały mnie tak błędy w tekście i kwadratowe zdania, to byłoby idealnie. Jednak można się do tego do pewnego stopnia przyzwyczaić. Wciąż uważam, że seria z Hubertem jest o niebo lepsza, jednak ponieważ mam wszystkie tomy Żniwiarza i chcę przeczytać jak najwięcej powieści w słowiańskim wyzwaniu czytelniczym, to zamierzam kontynuować lekturę :)

Tytuł: "Czerwone słońce"
Autor: Paulina Hendel
Gatunek: fantasy z motywami słowiańskimi
Liczba stron: 431
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Żniwiarz, tom 2
PREMIERA: 27 września 2017

Moja ocena: 5/6   

niedziela, 17 stycznia 2021

"Pusta noc" Paulina Hendel - recenzja

Zachęcona czytelniczym wyzwaniem słowiańskim, do którego postanowiłam dołączyć w tym roku, a także tym, że przeczytałam z zapartym tchem cykl Zapomniana Księga tej samej autorki, sięgnęłam wreszcie po serię Żniwiarz. Pierwszy tom już za mną, dlatego chcę się podzielić z Wami swoimi wrażeniami po lekturze.

Główną bohaterką powieści jest Magda Wojna, dwudziestolatka, która pracuje w rodzinnej księgarni i należy do dość specyficznej rodziny. Sama również nie jest do końca zwyczajna. Magda widuje i wyczuwa rzeczy, których ludzie zazwyczaj nie widzą. Od dziecka uczona była tego, że ludowe wierzenia i słowiańskie demony istnieją naprawdę. I że są tacy, którzy z nimi walczą. Żniwiarze. 

Przez swoje wyjątkowe zdolności Magda od zawsze była odtrącana przez otoczenie i w rezultacie chociaż jest miłą i sympatyczną osobą, wiedzie samotne życie. Kiedy pewnego dnia poznaje chłopaka, który nie ucieka na jej widok, w jej sercu rodzi się nadzieja, że wreszcie mogłoby być pięknie. Mateusz jest przystojnym i spokojnym chłopakiem, który wyraźnie interesuje się Magdą i chętnie spędza z nią czas. Nie ucieka, kiedy dowiaduje się o zdolnościach dziewczyny. Jest nowy w Wiatrołomie i ma za sobą trudne doświadczenia. Młodzi poznają się powoli i darzą się wzajemną sympatią. Jedynie wujek Magdy, Feliks, który jest żniwiarzem, nie przepada za chłopakiem Magdy. W miarę spokojne dni kończą się, kiedy z krainy umarłych ucieka Pierwszy...  

Czy wątpliwości Feliksa są bezpodstawne? Jakie upiory dręczą okolicznych mieszkańców? Czym jest pusta noc? Skąd wziął się Pierwszy i jakie ma plany? Kto znajdzie się w niebezpieczeństwie? 

Kiedy w grę wchodzą upiory, bezkosty czy potępieńcy, od razu wiadomo, że nie będzie łatwo. Akcja rozwija się dość dynamicznie, szczególnie w rozdziałach, w których Feliks walczy z demonami. Dialogi są żywe, postacie zaś zostały stworzone bardzo plastycznie, więc łatwo można sobie wyobrazić ich wygląd. 

"Pusta noc" to powieść lekka, w sam raz na relaks, chociaż dość przewidywalna. Kolejne rozdziały wciągają w wir wydarzeń. Czyta się przyjemnie, chociaż niestety zespół redakcyjny nie przyłożył się do wygładzenia tekstu i wyłapania błędów. Nadal uważam, że cykl Zapomniana Księga jest zdecydowanie lepszy, jednak Żniwiarz również jest interesujący.

Tytuł: "Żniwiarz. Pusta noc"
Autor: Paulina Hendel
Gatunek: fantasy z motywami słowiańskimi
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Żniwiarz, tom 1
PREMIERA: 10 maja 2017

Moja ocena: 5/6



wtorek, 12 stycznia 2021

"Dywan z wkładką" Marta Kisiel - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]

Marta Kisiel to gwarancja dobrej czytelniczej rozrywki zarówno w przypadku literatury dziecięcej, jak i tej dla starszych pochłaniaczy książek. Tym razem Ałtorka (pisownia zamierzona) uderzyła w komedię kryminalną. 

Tereska Trawna wraz z dwójką dzieci, mężem i psicą mieszka w typowym bloku. Wszyscy wiedzą, jak się mieszka w bloku. Zero prywatności, mało miejsca i każdego dnia przeróżne dowody na to, że nie jest się samotną wyspą we wszechświecie. Jeden z takich właśnie dowodów na istnienie pozostałej części ludzkości stał się motorem napędowym ogromnych zmian w życiu rodziny Trawnych. Trudno bowiem było im przejść do porządku dziennego nad lodówką, w której można było nie tylko znaleźć coś do jedzenia, ale także podsłuchać szczegóły życia erotycznego nowej sąsiadki. Dlatego właśnie Tereska poruszyła wałkowany od jakiegoś czasu temat remontu kuchni. Jednak jej mąż, Andrzej, poszedł krok dalej. Nie do końca uzgadniając z małżonką ten fakt, prawie zakupił dom na wsi. Tereska nie dostała apopleksji tylko dlatego, że wieś kojarzyła jej się z miejscem spokojnym i cichym, w którym z pewnością nikt nie będzie jej bronił spać do dziewiątej i rozpoczynać dzień w stylu slow life. Dzięki tej kuszącej wizji Andrzej pozostał przy życiu. Pomijając kilka drobnych zgrzytów na wejściu (na przykład ktoś podprowadził Teresce przydomowy staw), przeprowadzkę uznano za udaną. Atmosfera nabrała rumieńców, gdy Trawnych odwiedził huragan aktywności fizycznej i teściowa z piekła rodem w jednym, czyli Mira Trawny-Leżała-Szkutnikiewicz. Matka Andrzeja wprowadziła w leniwą egzystencję Trawnych wiele emocji, nie tylko tych pozytywnych. Przede wszystkim jednak zmusiła nieznoszącą ćwiczeń Tereskę do uprawiania joggingu w pobliskim lesie. 

Wspólne przebieżki zaowocowały nie tylko krańcowym wyczerpaniem młodszej Trawnej, ale także odkryciem ludzkiej i raczej martwej sajgonki. Okazał się nią być znienawidzony przez wszystkich mieszkańców ulicy Leśnej sąsiad, zapakowany w dywan, który jeszcze niedawno spoczywał spokojnie w kącie garażu Trawnych. Jakim cudem dywan znalazł się w lesie, na nielegalnym wysypisku śmieci? Kto nadział go sąsiadem? I jak to się stało, że sąsiad w ogóle wyzionął ducha? Po pierwszym szoku panie Trawne doszły do wniosku, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednego "zbrodzienia" i nie chce nim być nikt inny, jak tylko Andrzej Trawny, mężczyzna o usposobieniu labradora... Postanowiły zatem wziąć sprawę w swoje ręce i jak najszybciej odkryć, kto i dlaczego zamordował "dziada olchowego".

Martokiślowa narracja czyta się niezwykle płynnie, również na głos. Książki Marty Kisiel jakoś tak zupełnie naturalnie w moim domu przechodzą w żywy audiobook, to znaczy czytam na głos rodzinie co zabawniejsze fragmenty, a że wszystkie są humorystyczne, to sami rozumiecie... :D

Ciekawe postacie, każda z własnym zestawem specyficznych cech charakteru, gwarantują dobrą zabawę. Bohaterowie są tak różni, że nie sposób się z nimi nudzić. Choleryczna Tereska miłująca liczby i święty spokój, hiperaktywna Mira, labradorowaty poczciwy Andrzej i dwójka dzieciaków, feministyczna szesnastoletnia Zojka i lekko ciapowaty, dwunastoletni miłośnik Minecrafta, Maciejka. Sami przyznajcie, że pakiet podstawowy już daje do myślenia i zapowiada niezłą akcję. Do tego jeszcze psica Pindzia i sąsiedzi, którzy również do szablonowych nie należą. Jest moc! Ta dwójka dzieciaków przypomina mi inne rodzeństwo, Janeczkę i Pawełka z książek Joanny Chmielewskiej. Szczególnie od momentu, w którym zdali sobie sprawę, że matka z babką chyba czyhają na życie ich ojca :D

Zestaw, który otrzymałam wraz z książką (możecie go zobaczyć na zdjęciu), jest ściśle związany z fabułą, ale nie zdradzę w jaki sposób. Sami się przekonacie podczas lektury. Zdecydowanie polecam tę powieść na dobry humor!

Tytuł: "Dywan z wkładką"
Autor: Marta Kisiel
Gatunek: komedia kryminalna
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: W.A.B.
PREMIERA: 27 stycznia 2021

Moja ocena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

niedziela, 10 stycznia 2021

"Dlaczego właśnie ja" E. G. Scott - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]

"Zabawne, jak wiele z tego, co sobie zaplanujemy, przebiega nie do końca tak, jak założyliśmy".

"Dlaczego właśnie ja" to dzieło dwójki pisarzy, Elizabeth Keenan i Grega Wandsa, którzy publikują pod pseudonimem E. G. Scott. Ich pierwsza wspólna powieść, wydana przez Muzę w 2020 roku, to "Nic o mnie nie wiesz". Prywatnie autorzy się przyjaźnią, zatem zupełnie nie dziwi, że ich wspólna powieść jest spójna i świetnie napisana. 

Charlotte Knopfler to kobieta po przejściach. Aktualnie zajmuje się akupunkturą, którą leczy w wynajmowanym gabinecie. Nie ma zbyt wielu pacjentów, ponieważ ktoś psuje jej opinię w sieci i ludzie niechętnie korzystają z jej usług. Jednak Rachel, najbliższa przyjaciółka i masażystka, która wynajmuje gabinet razem z Charlotte, wspiera ją i pociesza w trudnych chwilach. Chociaż trzymają się razem, Charlotte miewa przed Rach tajemnice, szczególnie takie, które wiążą się z jej chłopakiem, Peterem. Char uważa, że Rachel jest zbyt podejrzliwa w stosunku do mężczyzny i niechętnie dzieli się z przyjaciółką informacjami na temat swojego związku. Tymczasem Peter to niezwykle tajemniczy człowiek. Twierdzi, że pracuje jako agent specjalny w jednej z organizacji rządowych, przez co musi pozostawać w ukryciu. Rozmawiają przez telefon i wymieniają SMS-y, jednak przez większość czasu mężczyzna nie daje znaku życia. Charlotte jednak wierzy w to, że wreszcie nadejdzie dzień, w którym będą mogli być naprawdę razem. 

Kiedy pewnego dnia Charlotte odbiera telefon od policjanta, który prosi ją o zidentyfikowanie zwłok, kobieta jest przekonana, że chodzi o Petera. W panice jedzie do kostnicy, aby na miejscu dopiero przekonać się, że nie dość, iż ma zidentyfikować zabitą kobietę, to jeszcze do tego jej twarz nic Charlotte nie mówi. Jest przekonana, że nigdy nie spotkała zmarłej i nie ma pojęcia, dlaczego jej dane widniały w dokumentach kobiety jako osoby do kontaktu w nagłych przypadkach. Atmosfera zaczyna się zagęszczać, kiedy Charlotte orientuje się, że policja dołączyła ją do listy podejrzanych. 

Świetny zestaw postaci sprawia, że świat powieści jest realistyczny. Poznajemy nie tylko Rachel, ale także inne przyjaciółki Charlotte i uczestniczki grupy wsparcia dla osób po traumach oraz policjantów, którzy prowadzą śledztwo. Narracja zmienia się w zależności od tego, czyimi oczami obserwujemy fabułę. Oprócz tradycyjnej formy narracji w tekście znajdują się również zapisy rozmów uczestniczek czatu dla ofiar traumy, gdzie udziela się Charlotte. Wątki prezentują Charlotte i Rachel, ale także detektywi Silvestri i Wolcott. Im bliżej finału, tym szybciej zmieniają się narratorzy, dzięki czemu akcja znacznie przyspiesza.

Kolejne elementy układanki pojawiają się jak puzzle w wypowiedziach bohaterów, ich przemyśleniach i opisywanych wydarzeniach. Teoretycznie wystarczy je po prostu złożyć w całość i powinny pojawić się odpowiedzi na dręczące czytelnika pytania. Jednak wcale nie jest to takie proste, na jakie wygląda. Pisarze kluczą i wprowadzają czytelnika w błąd bez pardonu. Kiedy już wydawało mi się, że sprytnie odnalazłam właściwą drogę do rozwiązania, sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni i mój misterny plan wziął w łeb :D Wielokrotnie ;-) Ale właśnie to lubię w tego typu powieściach. Gęsta atmosfera, podchody i kombinacje dają ogromną satysfakcję z lektury. 

Jeśli również cieszą Was takie książki, w których finał nie jest oczywisty i można się nieźle nagłówkować, poszukując mordercy, to ten thriller się Wam spodoba.

Tytuł: "Dlaczego właśnie ja"
Autor: E. G. Scott
Gatunek: thriller psychologiczny
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: MUZA
PREMIERA: 27 stycznia 2021

Moja ocena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MUZA    

piątek, 8 stycznia 2021

"Zbrodnia po irlandzku" Aleksandra Rumin - recenzja

Po dwóch bardzo udanych spotkaniach z powieściami Aleksandry Rumin, postanowiłam przeczytać kolejną. Tym razem padło na "Zbrodnię po irlandzku". Ponieważ dwa poprzednie tomy były humorystyczne, tutaj również liczyłam na dobrą zabawę. Trudno powiedzieć, co zawiodło. Czy chodzi o to, że nie jestem zapaloną podróżniczką, więc szczegółowe opisy kolejnych dni wycieczki, rozpoczynające każdy rozdział, mnie nie interesowały, czy po prostu fabuła przytłaczała ilością wypadków, przypadających na każdego z bohaterów.

Właściciel biura turystycznego "Hej Wakacje" Rudolf Stanisławski organizuje konkurs dla klientów, w którym nagrodą jest voucher na wycieczkę "Szmaragdowa przygoda", czyli wyjazd do Irlandii. Zorganizowanie takiej wycieczki było marzeniem Rudolfa, ale niestety nie ma zbyt wielu chętnych. Ostatecznie zbiera się ośmioosobowa ekipa, której pilotem zostaje Tomasz Waciak. Mężczyzna o Irlandii nie wie nic i słabo zna angielski, za to jest dostępny, w przeciwieństwie do wszystkich innych pilotów, zatrudnionych w biurze Stanisławskiego. Jest tylko jedno małe "ale" - Tomek ma problem z alkoholem... 

Wycieczka jest objazdowa i ma trwać dziesięć dni. Program wyjazdu zapowiada się cudownie, ale kapryśna irlandzka pogoda wciąż wchodzi w paradę uczestnikom i pilotowi. I nie tylko ona. Bardzo szybko okazuje się bowiem, że nawet na niewinnej wycieczce zagranicznej można stracić życie. Waciak robi wszystko, co w jego mocy, by turyści przetrwali te dni w jednym kawałku. Bardzo pomocny okazuje się kierowca grupy, Alan, który na stałe mieszka z rodziną w Irlandii. 

Wachlarz osobowości w grupie wycieczkowiczów jest imponujący. Mamy tutaj między innymi psychiatrę Teodora, upierdliwą starszą panią, którą wszyscy za plecami nazywają Baronową Raszplą, tłustego prezesa Jelonka czy wytapetowaną ponad miarę Różyczkę. I wszyscy przeżywają swoje przygody, zatem fabuła naszpikowana jest do granic możliwości najdziwniejszymi sytuacjami. Ach, no tak, i jednak w ostatecznym rozrachunku nie wszyscy te przygody przeżyli...

Zdecydowanie nie tego się po tej powieści spodziewałam. Nie jestem zwolenniczką wycieczek grupowych i nie przepadam za błądzeniem palcem po mapie w poszukiwaniu zabytków zagranicznych krajów, więc wstępy z wymienianymi miejscami zwiedzania w każdym rozdziale omijałam. Ale okej, komuś innemu na pewno przypadną do gustu, szczególnie jeśli był w tych miejscach i wie, o co chodzi. 

Wciąż czekałam na humor, który poznałam w poprzednich dwóch tomach, ale z przykrością muszę stwierdzić, że się nie doczekałam. Jedynym jasnym promyczkiem tej historii jest wspomniana wcześniej Baronowa Raszpla, pani Maria Downar-Wiśniowiecka, która swoim zachowaniem przyprawiała wielu o apopleksję. Na okładce czytamy, że to ostra satyra na Polaków za granicą. Faktycznie, bardzo ostra. Polacy zostali przedstawieni jako wandale i przygłupy... No cóż, nie miałam okazji poczynić takich obserwacji, więc pozostawię to bez komentarza. Ostatni minus, który denerwował mnie od początku do końca lektury, to błędnie zapisywane nazwisko jednego z bohaterów. Pan prezes nazywał się Jelonek, jak sam przedstawił się na początku powieści, jednak w tekście uparcie przez caluteńki czas pojawiało się nazwisko Jelinek, a prawidłowy zapis: Jelonek powracał tu i ówdzie, jakby przypadkiem...

Mam nadzieję, że "Zbrodnia na blokowisku", która czeka w kolejce na lekturę, odczaruje mi tę serię.

Tytuł: "Zbrodnia po irlandzku"
Autor: Aleksandra Rumin
Gatunek: komedia kryminalna
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 3/6

środa, 6 stycznia 2021

"Cymanowski chłód" Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda - recenzja

Zachęcona opinią blogerów, że drugi tom cyklu Cymanowski młyn jest lepszy od części pierwszej, sięgnęłam po "Cymanowski chłód". Miałam nadzieję na fabułę z grozą i atmosferą niepokoju. Czy otrzymałam to, na co liczyłam?

Akcja powieści rozgrywa się na malowniczych Kaszubach, które aktualnie wzięła w posiadanie zima. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Pensjonat Zawiślaka świetnie prosperuje, a sam właściciel przygotowuje się do ślubu ze swoją wybranką, Anną. Kiedy do pensjonatu przyjeżdżają goście, Zawiślak rozpoznaje Ilonę, córkę dawnych właścicieli ziemi, na której stoi hotelik. Kobieta postanawia zarezerwować pokój w Cymanowskim Młynie, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie jest tam mile widziana przez Zawiślaka. Przy okazji urlopu i odpoczynku, chciałaby rozwiązać zagadkę związaną z rodową, bardzo cenną biżuterią. Co wyniknie z jej starań? Czy Ilonie uda się zdobyć informacje dotyczące zaginięcia jej ojca na okolicznych bagnach? Co z tą sprawą ma wspólnego Adam Kostuch, pracownik Cymanowskiego młyna, którego Zawiślak traktuje jak syna? Kto jeszcze zniknie i dlaczego? 

Nie jestem przekonana co do tego połączenia gatunkowego. Miała być fuzja powieści obyczajowej z powieścią grozy, a wyszło... nie do końca umiem określić co. Obyczaj, to pewne. Główne wątki są związane z codziennością bohaterów, czasami naznaczoną akcentami sensacyjnymi i kryminalnymi. Tu i ówdzie pojawia się trup, ewentualnie kilka. Do tego kociołka autorzy dorzucili jeszcze trochę okultyzmu, ale bez wchodzenia w szczegóły, a skoro okultyzm, to są też pojawiające się i znikające duchy. 

Pomimo tych kilku minusów powieść czytało się szybko. Były fragmenty ciekawe i wciągające. Nic nie poradzę na to, że moje poczucie grozy w powieści "popsuła" seria Dom na Wyrębach. Tam to naprawdę można się było wystraszyć podczas lektury. Tutaj mi tego zabrakło. 

Tytuł: "Cymanowski chłód"
Autorzy: Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda
Gatunek: powieść obyczajowa z dodatkami
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Filia
PREMIERA: 30 września 2020

Moja ocena: 4/6

wtorek, 5 stycznia 2021

"Tuż za ścianą" Louise Candlish - ZAPOWIEDŹ



Zawiła, niepokojąca i pełna napięcia historia. Świetnie wyważone tempo narracji oraz złożona fabuła obfitująca w tajemnice, kłamstwa i intrygi. Louise Candlish stworzyła wciągający thriller o sąsiadach z piekła rodem, którzy zamieniają w koszmar beztroskie życie podmiejskiej społeczności. Brytyjska pisarka prowokuje w nim czytelników do postawienia sobie pytania, czy można aż tak nienawidzić swoich sąsiadów, żeby posunąć się do morderstwa. Premiera „Tuż za ścianą” już 13 stycznia.

Położona na obrzeżach Południowego Londynu ulica Lowland Way to spełnienie idyllicznego snu. Przepiękne rezydencje, życzliwi sąsiedzi, wspólne zabawy dla dzieci w każdą niedzielę. Ale Darren i Jodie, którzy wprowadzają się do jednego z domów, z nikim się nie liczą. Puszczają w nocy głośną muzykę, zaczynają uciążliwy remont i handlują na swojej posesji używanymi samochodami. Wkrótce atmosfera staje się coraz bardziej napięta, a konflikt wisi w powietrzu. Pewnego sobotniego ranka dochodzi do tragedii, która wstrząsa lokalną społecznością. 

Podczas gdy policja szuka przyczyny śmiertelnego wypadku, zaczynają padać oskarżenia i okazuje się, że każdy ma coś do ukrycia. Detektywi po kolei przesłuchują mieszkańców, którzy zwierają szyki i zgodnie twierdzą, że winny jest Darren Booth. Ale jest pewien problem. Policja im nie wierzy. 

Thriller Louise Candlish to „Wielkie kłamstewka” w realiach brytyjskiego przedmieścia. Spokojna dzielnica, grupa z pozoru przemiłych sąsiadów, którzy zrobią wszystko, by utrzymać panujący na osiedlu porządek, oraz śmierć jednego z mieszkańców Lowland Way. „Tuż za ścianą” przywodzi na myśl skojarzenia z książkami „Ktoś, kogo znamy” Shari Lapeny oraz „Ktoś tu kłamie” Jenny Blackhurst – ich akcja również osadzona jest w zamkniętej społeczności niewielkiego osiedla. 

„Tuż za ścianą” to wciągająca i trzymająca w niepewności powieść, która ma wszystko to, czego potrzebuje dobry thriller psychologiczny: liczne grono złożonych postaci, z których każda skrywa jakąś tajemnicę, nieustanne, stopniowo budowane napięcie oraz niemożliwe do przewidzenia zakończenie. Louise Candlish w swojej prozie po raz kolejny po mistrzowsku obnaża ludzkie słabości, ujawniając, że za fasadą pozornie idealnego życia najczęściej kryją się kłamstwa i brudne sekrety.

Rekomendacje zagranicznych autorów i mediów 

„Wciągająca historia o sąsiadach z piekła rodem, którzy zamieniają w koszmar beztroskie życie podmiejskiej społeczności” – Alice Feeney, autorka bestsellera „Czasami kłamię” 

„Przygotujcie się na ostrą jazdę. To lektura trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Candlish prezentuje nam mroczną stronę podmiejskiej sielanki… i nas samych” – Erin Kelly, autorka „Kłamał. Kłamała” 

„Tuż za ścianą ukazuje w subtelny, ale i cierpki sposób zapatrzoną w siebie klasę średnią. Ostra satyra i fabuła, która za sprawą zaskakujących zwrotów akcji osiąga temperaturę wrzenia” – Sarah Vaughan, autorka „Anatomii skandalu” 

„To jeden z tych thrillerów, od którego nie sposób się uwolnić” – „Cosmopolitan” 

„Ten zabójczy thriller o złożonej fabule powinien przemówić do każdego, komu zaleźli za skórę hałaśliwi sąsiedzi” – „PopSugar” 

„Niezwykle wciągająca powieść. Candlish buduje napięcie aż do punktu kulminacyjnego, który jest równie przerażający, co wiarygodny. Potrafi wydobyć koszmar z beztroskiej codzienności” – Associated Press 

„Doskonale wyważona i pełna napięcia akcja” – „Washington Post” 

„Wstrząsający domestic thriller, którego budowa przywodzi na myśl Wielkie kłamstewka Liane Moriarty. Świetnie wyważone tempo narracji i wnikliwe studium ludzkich zachowań utrzymane w tonie inteligentnej ironii” – „Kirkus Reviews” 

„Nieznośny sąsiad doprowadza do ostateczności mieszkańców spokojnej podmiejskiej dzielnicy. Intrygująca opowieść z mroczną zagadką w tle” – Shelf Awareness 

„Skomplikowana ale wartka fabuła. Ta piekielnie zawiła i pełna napięcia historia, która obfituje w tajemnice, kłamstwa i intrygi, trzyma czytelnika w niepewności do samego końca. Wielbiciele Celeste Ng i Leili Silmani będą zachwyceni tym spojrzeniem na problemy współczesnego społeczeństwa” – „Booklist” 

„Opisując wydarzenia z różnych perspektyw, Candlish pokazuje nam, jak nieokrzesany intruz skłóca zżytą społeczność, co prowadzi do tragicznych konsekwencji” – „Wall Street Journal” 

Louise Candlish – brytyjska pisarka, autorka popularnych thrillerów w duchu domestic noir, nagrodzona British Book Awards 2019 w kategorii thriller i kryminał. Ukończyła anglistykę na University College London, po studiach pracowała jako copywriterka i redaktorka książek artystycznych. Mieszka w południowym Londynie z mężem i nastoletnią córką.

"Medalion z bursztynem" Anna Klejzerowicz - recenzja

Zupełnie nie wiem, jak ocenić tę powieść. Sięgnęłam po nią, ponieważ ciekawią mnie tajemnice z przeszłości, a tutaj opis gwarantował taką właśnie zagadkę. 

Kiedy umiera babcia Ewy Pawelskiej, kobieta postanawia uporządkować mieszkanie po starszej pani. Podczas przeglądania papierów i różnych szpargałów mąż Ewy natrafia na ukrytą w jednym z mebli starą kopertę. Zawiera ona list i piękny medalion, wyglądający na cenny. W liście wspomniana zostaje tajemnica pochodzenia matki Ewy, Haliny. Pawelska postanawia rozwiązać zagadkę, którą skrywa bursztynowy wisior. Atmosfera wokół tajemnicy gęstnieje, kiedy w wypadku ginie dziennikarz zaangażowany w poszukiwania Ewy. A właśnie miał jej opowiedzieć o swoim odkryciu... Czy jego śmierć to naprawdę nieszczęśliwy wypadek, jak twierdzi policja? Czy ktoś jeszcze jest w niebezpieczeństwie? Co skrywa historia rodziny Haliny? 

Nie przywiązałam się do bohaterów tej powieści. Paradoksalnie, przypadła mi do gustu jedynie Halina, najbardziej antypatyczna postać. Może właśnie dlatego, że jako jedyna była wyrazista.

Same poszukiwania odpowiedzi na pytania o rodzinną przeszłość przebiegały dość sprawnie. Zarówno Ewa, jak i Jacek Kotwicki, drugi dziennikarz, wspierający kobietę w prowadzonym śledztwie, mieli swoje tropy i za nimi podążali. 

Po raz pierwszy podział na dwa tory narracyjne mnie nie zachwycił. Obserwujemy bowiem poszukiwania Ewy i Jacka, ale mamy także dostęp do narracji prowadzonej przez złoczyńcę, próbującego ukręcić łeb sprawie. Jego przemyślenia są bardzo wulgarne. Emocje, które nim targały można było przedstawić bez tego całego "mięsa". 

Podsumowując, nie jest to zła historia, ale zdecydowanie zabrakło mi w niej efektu WOW.

Tytuł: "Medalion z bursztynem"
Autor: Anna Klejzerowicz
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym i historycznym
Liczba stron: 316 
Wydawnictwo: Replika
PREMIERA: 18 sierpnia 2020

Moja ocena: 3/6

niedziela, 3 stycznia 2021

"Wisznia ze słowiańskiej głuszy" Aleksandra Katarzyna Maludy - recenzja

Chociaż okładka mnie nie porwała (nie lubię "ludzkich" okładek), postanowiłam sięgnąć po powieść nieznanej mi do tej pory autorki ze względu na słowiańską fabułę. Zastanawiałam się, czy będzie to historia z wachlarzem demonów, czy raczej opowieść o tym, jak się kiedyś żyło.

Wisznia mieszka w niewielkiej osadzie Szeligów. Życie toczy się tam powoli, a nad wioską pieczę trzyma surowy ojciec dziewczyny. Dni mieszkańców wypełnia praca, dzięki której ludzie mają co jeść i w co się ubrać. Jest względnie bezpiecznie, jednak wszystko zmienia się pewnego dnia, kiedy na osadę napadają wrogie plemiona. Mordują i krzywdzą, niszczą i kradną. Biorą Szeligów w niewolę. Mężczyźni muszą bezsilnie przyglądać się, jak Awarowie wykorzystują ich kobiety do niecnych celów. Nadchodzi jednak moment, kiedy ciota Jaga przygotowuje napój, który unieszkodliwia złoczyńców, a Szeligom pozwala uciec. Wsparciem okazuje się Hun Rua, którego serce mocniej bije dla Wiszni... 

Tak się złożyło, że z mieszkańców osady Szeligów zostały prawie same kobiety. I jak tu poradzić sobie w świecie bez mężczyzn? Gdzie się oni podziali? Czy Wisznia zdoła pokierować swoim ludem? Gdzie się podzieją? Czy przetrwają w nowym miejscu? Jak Wisznia odpowie na uczucia Huna? Pytań jest wiele, a odpowiedzi na wszystkie znajdują się w powieści.

Chociaż spodziewałam się demonów i upiorów słowiańskich, wcale nie czuję się rozczarowana, że tak się nie stało. Tym razem otrzymałam bogatą w treść opowieść o życiu słowiańskich przodków, popartą rzetelnym researchem, którego efekty autorka zawarła w przypisach. Znajdziecie w nich zarówno informacje historyczne, dotyczące ówczesnych zwyczajów, a także czasu i miejsca akcji, jak i objaśnienia, w jaki sposób bohaterki przygotowywały potrawy lub napoje. Rewelacyjne uzupełnienie fabuły. 

Podczas lektury odnalazłam wiele wątków, które znam już z innych publikacji. Tym przyjemniej było mi o nich czytać. Oprócz bóstw słowiańskich i wierzeń traficie na Wandę, córkę króla Kraka, Popiela czy postrzyżyny u Piasta. Świetnie wplecione w losy Szeligów, stanowią idealne dopełnienie opowieści o naszych korzeniach.

Ciekawym pomysłem było włączenie do fabuły postaci Jana, który na różne sposoby starał się schrystianizować Szeligów. Władający odmiennym językiem Irlandczyk nie potrafił przekazać Słowianom prawdy o swoim Bogu, jednak piękne było to, że wciąż próbował, a oni wprawdzie nie byli w stanie pojąć jego nauk, ale akceptowali go i traktowali po przyjacielsku i z szacunkiem. Ustawili w swoim świętym gaju jego krzyż obok swoich bóstw i było to dla nich zupełnie naturalne. Rozumieli, że tak jak oni modlą się do swoich bogów, tak Jan zanosi modły do swojego Pana.

Podsumowując, lektura bardzo satysfakcjonująca, dla osób lubiących poczytać o wierzeniach, tradycjach i codzienności Słowian. Uprzedzam jednak, że fabuła w dużej mierze opiera się na wywyższeniu siły kobiet, a umniejszeniu "przydatności" mężczyzn ;-)

Tytuł: "Wisznia ze słowiańskiej głuszy"
Autor: Aleksandra Katarzyna Maludy
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkami słowiańskimi
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Szara Godzina    

Moja ocena: 6/6