Rozpoczęłam lekturę słowiańskiego cyklu o przygodach Marka Lichockiego. Franciszek M. Piątkowski stworzył interesujące Uniwersum, oparte na słowiańskich tradycjach i szczątkach Starej Wiary, która zdołała przetrwać do naszych czasów.
Marek Lichocki jest wziętym adwokatem i prowadzi całkiem zwyczajne życie. Jedynym, co różni go od większości ludzi, jest jego wiara. Marek bowiem jest poganinem, rodzimowiercą, czyli wyznaje słowiańską wiarę praojców. Jego ukochana, Joanna, wprawdzie nie towarzyszy mu w poznawaniu dawnych wierzeń, ale akceptuje w pełni przekonania Lichockiego. Kiedy pewnego dnia w gabinecie adwokata pojawia się dystyngowany starszy pan, Jan Rokicki, Marek nawet nie spodziewa się, jak bardzo zmieni się jego życie. Nagle te do tej pory teoretyczne wierzenia stają się rzeczywistością, wraz z całym dobrodziejstwem inwentarza. Mężczyzna decyduje się przyjąć pewną nietypową propozycję swojego gościa, a co za tym idzie, wejść w jak najbardziej realny świat słowiańskich bogów i demonów. Co z tego wyniknie? Jakie zmiany zajdą w życiu Marka? Kim jest Miła? Kto znajdzie się w niebezpieczeństwie? W jaki sposób i po co Lichocki trafi do Nawii i Prawii? I kim jest tytułowy Powiernik? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tym tomie serii.
Pierwsze sto stron to rodzaj wprowadzenia w całą tę historię. Marek poznaje swojego mentora i uczy się wielu potrzebnych mu w przyszłości rzeczy. Zgłębia tajemnice Starej Wiary i przygotowuje się do pewnego bardzo ważnego zadania. Dlatego tutaj akcja nie jest zawrotna i przeważają opisy słowiańskich demonów i bogów, a także te związane z obrzędami i tradycjami. Są to jednak istotne informacje, przydatne również czytelnikowi, szczególnie, jeśli jeszcze nie jest obeznany z demonologią słowiańską. Dzięki tej wiedzy kolejne rozdziały i opisane w nich wydarzenia będą bardziej czytelne.
Akcja nabiera tempa mniej więcej po setnej stronie, kiedy Marek wstępuje na ścieżkę nieznanego mu dotąd świata, pełnego niesamowitych stworów. Jedne są niebezpieczne, inne pomocne, a nasz bohater poznaje je wszystkie, coraz bardziej dziwiąc się złożoności słowiańskiego uniwersum. Jeśli lubicie te klimaty, przygody Marka przypadną Wam do gustu.
Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał. Do tego lekkie pióro autora i bardzo plastyczni bohaterowie z ich momentami humorystycznymi dialogami sprawiają, że powieść czyta się szybko. Opisy słowiańskich demonów i obrzędów nie są nużące, a wręcz przeciwnie, bardzo wciągające. Język powieści jest prosty, bez niepotrzebnych zadęć i skomplikowanych opisów. Jest to idealna historia do tego, by przy okazji śledzenia przygód Marka poznać podstawy wiary naszych przodków.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na pewien spory minus publikacji. Jest to self pub bez redakcji i korekty. Błędów jest bardzo dużo, co było dla mnie dość bolesne podczas lektury. Nic nie poradzę, że na to akurat jestem wyczulona. Mój nastrój podczas lektury takiego tekstu mogę porównać do sytuacji, kiedy czytacie sobie coś wciągającego, a ktoś co chwilę Was odrywa i czegoś chce, rozpraszając Waszą uwagę. Po pewnym czasie człowiek jest zwyczajnie udręczony. Jednak pocieszające jest to, że zbliża się premiera drugiego wydania, poprawionego :-) W sumie trochę szkoda, że nie trafiłam na tę serię trochę później, bo pewnie zaopatrzyłabym się już w to nowe wydanie ;-)
Liczba stron: 219
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)