Marka Stelara kojarzę głównie z literaturą kryminalną. W mojej biblioteczce stoją już powieści jego autorstwa. Właśnie dołączyła do nich nowość... świąteczna, której bohaterowie mogą być znani czytelnikom z opowiadania z antologii "Kemping Chałupy 9". W opisie na portalu Lubimy Czytać jest napisane, iż "Góra kłopotów" to powieść obyczajowa i romans. Nie wierzcie mu. Z romansu nie ma w tej historii ani słowa. Chyba że zaliczymy do wątku romansowego zniknięcie pewnego faceta przed czterdziestu laty, ale według mnie to bardziej irytujące, a nie romansowe, zważywszy, że zaginiony i uznany za zmarłego mężczyzna nagle pojawia się na powieściowej scenie całkiem żywy...
Rodzina Wilkońskich, Bożena, Michał i ich syn Jacek, przyjeżdżają na święta do Willi Malwy, będącej własnością matki Bożeny, Malwiny. Oprócz nich w willi zamieszka na czas świąt kilka innych osób. Zamiast gospodyni na gości czeka tajemniczy list z lakoniczną informacją, iż nestorka rodu przebywa aktualnie w szpitalu, lecz przybędzie na Wigilię. Wiadomość o pobycie starszej pani w szpitalu trochę elektryzuje towarzystwo, ale Janeczka nie chce puścić pary z ust. W związku z zaistniałą sytuacją zarówno stali mieszkańcy, jak i goście rozpoczynają przygotowania do świąt. Niespodziewanie do drzwi zasypanego prawie po sam dach domu puka wędrowiec, który twierdzi, że Malwina zaprosiła go na święta. Przedstawia się jako Stefan, a ciotka Pelagia... a nie, nie zdradzę Wam tego ;-) Podczas lektury traficie między innymi na śnieżny żywioł, który całkowicie odetnie willę od świata, jednak nie będzie to jedyna katastrofa wisząca w powietrzu.
Przydatnym pomysłem było przedstawienie na początku całej historii wszystkich bohaterów, ich powiązań rodzinnych i podstawowych informacji, o których wiedza przyda się podczas czytania kolejnych rozdziałów. Równie pozytywnie odebrałam odliczanie w tytułach rozdziałów. Lubię usystematyzowany czas akcji, a tutaj tytuły informowały mnie na bieżąco, ile czasu zostało do Wigilii.
Język powieści jest prosty, dzięki czemu czyta się płynnie i szybko. Dla wielu osób zaletą będzie również to, że w tekście znajduje się sporo dialogów. Co do humoru, to każdy musi ocenić sam, czy ten styl mu odpowiada. Może stron nie jest wiele, bo zaledwie 304, ale muszę przyznać, że tytułowa góra kłopotów jest całkiem spora, głównie za sprawą pewnego Szwagra.
Chociaż czytało mi się całkiem przyjemnie, to dla mnie Marek Stelar pozostanie "kryminalistą".
Moja ocena: 4/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)