Moja ocena: 6/6
Bieszczady to wciąż miejsce przeze mnie nieodkryte. Ciągle mi dzwoni w głowie, że można by się wybrać, połazić, nacieszyć się przyrodą, ale jakoś nie wychodzi. Mogę zatem chociaż na chwilę przenieść się tam przy okazji pewnych lektur. Tak właśnie stało się w przypadku "Bielm" Michała Śmielaka. Jest to drugi tom cyklu z Kosmą Ejcherstem w roli głównej.
Kosma pozbierał się już po wypadkach we Wnykach. Została mu na pamiątkę niezbyt urodziwa blizna i wspomnienia z poprzedniego śledztwa. Tymczasem zło nie śpi, zatem apostolski śledczy nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek. Zostaje wysłany przez władze Kościoła do wsi Bielma, gdzie podobno objawił się Jezus Chrystus. Kiedy okazało się, że poprzedni wysłannik Kościoła utonął w pobliskim zbiorniku wodnym, zrobiło się niebezpiecznie. Bo czy to na pewno był wypadek? Okoliczności wcale nie wskazywały na to, że ksiądz przypadkiem wpadł do wody i utonął. Kosma również ma wrażenie, że ktoś mu w tym pomógł.
Niedoszły ksiądz, a obecnie policjant wprowadza się do pokoju w schronisku. Właściciele schroniska wiedzą, po co Ejcherst przyjechał i pomagają mu zdobywać oraz analizować informacje. Jak to w niewielkim i raczej zamkniętym środowisku, ludzie nie są skorzy do ujawniania lokalnych tajemnic, a już jak w grę wchodzi prorok Samuel oraz cuda i uzdrowienia, które mają miejsce za jego sprawą w Bielmach, to nie ma co liczyć na współpracę ludzi, którzy za proroka wskoczyliby w ogień. Czy Kosma zdoła przebić się przez mur nieufności i odkryje wszystkie tajemnice?
Akcja rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych: obecnie, we wsi Bielma, oraz w latach powojennych, we wsi Beniowa, która znajdowała się w miejscu Bielm w tamtych latach. Dzięki rozdziałom opisującym Akcję "Wisła" możemy zrozumieć zachowania mieszkańców Bielm.
Niesamowicie podobała mi się postać księdza Kacpra, przyjaciela Kosmy. Ich dialogi są fantastyczne, pełne humoru, chociaż nie ukrywam, że również wulgaryzmów, za sprawą młodego księdza :D Pozostali bohaterowie również są bardzo realistyczni i dodają powieści kolorytu. Niby mała wieś, chociaż z bogatą historią, a tyle się tam dzieje!
Język, którym operuje Michał Śmielak, przypadł mi do gustu. Potrafi przykuć uwagę czytelnika bez epatowania tak modną teraz w powieściach brutalnością. Zaprezentuję Wam moje ulubione zdanie z powieści:
"Niebo na chwilę zajaśniało, jakby pożoga dotarła do chmur i zajęła je płomieniami, ale to była tylko błyskawica, która szukała odpowiedniego miejsca, by skonać".
Dla mnie to bardzo poetycki opis. W całym tekście można trafić na przyjemne w odbiorze i bardzo plastyczne opisy, które świetnie uzupełniają poruszone w powieści wątki.
Autor nie obniża poziomu. Zdecydowanie polecam fanom kryminałów nie zawierających nadmiaru flaków i krwi. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)