Moja ocena: 6/6
Kolejne spotkanie z pisarzem Henrykiem Zamrozem uważam za bardzo udane. Artur Żurek w drugim tomie cyklu Henryk Zamroz zaserwował nam kolejny dopracowany pościg za mordercą.
W Warszawie króluje zima, taka prawdziwa, ze śniegiem i mrozem. Mieszkańcy miasta nie martwią się jednak pogodą. Na miasto padł blady strach, bo po ulicach grasuje morderca. Osobnik z łukiem strzela do ludzi i jest w tym świetny. Po zabójcy zostają strzały w ciałach ofiar. Nikt nie wie, jaki jest klucz, a zatem nie sposób przewidzieć kolejnych działań tajemniczego strzelca. Ludzie próbują chronić się na różne sposoby, jednak nie da się całkowicie zamknąć się w czterech ścianach. Przemykają ulicami z metalowymi parasolami lub w komicznych dla niektórych kolczugach, jednak nie wszyscy mają szczęście. Giną kolejne osoby, a policja jest bezradna.
Znany już ze "Strzygonia" Henryk Zamroz decyduje się na zarzucenie swojego literackiego zajęcia. Ma dość napięcia związanego z terminami i pisania kolejnych powieści. Swój czas spędza między innymi z nowym znajomym, psychologiem Markiem Krawcem. Mężczyźni przypadli sobie do gustu i z przyjemnością rozgrywają kolejne partie szachów oraz raczą się dobrymi trunkami. Podczas swoich spotkań podejmowali temat seryjnego mordercy, nazwanego przez media Łucznikiem, jednak dopóki nie dotknęło ich to bezpośrednio, traktowali sprawę raczej neutralnie. Dodatkowo w głowie Zamroza w pewnym momencie pojawiły się niepewność i pewne podejrzenia...
Kiedy pewnego dnia strzała mordercy dosięga gosposię Zamroza, Marinę, i kobieta ledwo uchodzi z życiem, pisarz zaczyna bardziej interesować się tematem. Jednak jego kontakty z policjantami są pełne negatywnych emocji i nerwów. Jeden ze śledczych wyraźnie nie trawi Zamroza. Pisarz w pewnym momencie ląduje nawet w więzieniu, więc sytuacja wygląda niewesoło. Specjalny zespół powołany do rozwiązania sprawy Łucznika kompletnie sobie nie radzi. Policjanci popełniają sporo błędów, które mają przykre konsekwencje. Autor umiejętnie wodzi czytelnika za nos, podsuwając coraz to nowe elementy układanki, które jednak nigdzie nie chcą się dopasować. Nie udało mi się rozkminić tej zagadki na czas :D
Akcja z każdym rozdziałem nabiera tempa. Początkowo jest zwyczajnie, wydarzenia toczą się powoli, poznajemy nowych bohaterów, wchodzimy w życie Zamroza, a kiedy śledztwo się rozpędza, robi się naprawdę dynamicznie. Trudno odłożyć książkę!
Bardzo podobał mi się stworzony przez autora obraz społeczeństwa przytłoczonego strachem o życie własne i swoich najbliższych. Dopracowany i pogłębiony, pozwolił mi naprawdę wejść w sytuację tych ludzi. Lęk, który nie pozwala wyjść z domu, to ogromna siła. Można naprawdę postradać zmysły, szczególnie kiedy jest się odpowiedzialnym nie tylko za siebie, ale także za rodzinę.
Chociaż nie przepadam za wątkami politycznymi w powieściach, tym razem nie przeszkadzał mi ten motyw walki o stołki "na górze". Autor wplótł w kolejne rozdziały dialogi pełne emocji, przepychanek i kombinowania. Ostatecznie wyszło świetne tło dla całej tej kryminalnej historii.
Zdecydowanie polecam i mam nadzieję, że nie było to moje ostatnie spotkanie z Henrykiem Zamrozem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)