Moja ocena: 5/6
Powieści Izy Grabdy kojarzą mi się z miło spędzonym czasem, relaksem i perypetiami mniej lub bardziej sympatycznych bohaterów. Poziom sympatii oczywiście zależy od tego, jak wiele dany bohater nawywijał w książce :D
Zofia Gorzelska traci kawiarnię, którą prowadziła przez jakiś czas w Krakowie. Jest zdruzgotana nie tylko z powodu utraty ukochanego miejsca, ale przede wszystkim dlatego, że porażkę przewidziała jej apodyktyczna matka, która teraz nie daje jej o tym zapomnieć. Kobieta postanawia wyjechać do Namysłowa, rodzinnej miejscowości ojca, gdzie wciąż stoi dom pradziadków, Jana i Heleny. Decyduje się nim zająć, uporządkować sprawy związane z własnością i posprzątać rzeczy, które zostały po przodkach. Ponieważ Zośka nie zna historii tego miejsca, nie ma pojęcia, dlaczego mieszkańcy Namysłowa dziwnie się zachowują, kiedy tylko pojawia się temat posesji Gorzelskich. Co jest tego powodem? Dlaczego żaden tutejszy mężczyzna nie chce przestąpić progu tego domu? Skąd wzięła się opinia, że w nim straszy?
Zośka rozpoczyna pracę w lokalnej cukierni. Zna się na tej robocie jak mało kto, więc szybko awansuje, a szefostwo patrzy na nią przychylnym okiem. Czasem nawet zbyt przychylnym, jeśli wiecie, co mam na myśli ;-) Właścicielem cukierni i piekarni jest Szymon Bastusiowski, przystojniak, o którego podbojach miłosnych krążą po Namysłowie legendy. Domyślacie się zapewne, że zagiął parol również na Zośkę, ale już Boy-Żeleński napisał, że z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz... Tematy romansowe w książkach niekoniecznie mnie kręcą, ale rozumiem, że czasem i te elementy są potrzebne. Przetrwałam perypetie sercowe bohaterów w imię poznania losów rodu obłożonego klątwą :D
Zdecydowanie podobał mi się pomysł na tę fabułę. Wywołujący gęsią skórkę dom (i bynajmniej nie chodzi o to, że zamiast toalety Zośka miała do dyspozycji jedynie sławojkę w ogrodzie, chociaż lekko nie było), klątwa ciążąca nad rodziną Gorzelskiej i tajemniczy herbarz to jej główne elementy, tworzące wątek lekko paranormalny. I fascynująca lampa. Lubię takie klimaty, oj lubię. Dużym atutem jest dla mnie również pomieszanie czasu akcji. Przeskakujemy ze współczesności do czasów pradziadków Zośki. Dzięki temu akcja jest dynamiczna, a czytelnik powoli poznaje kolejne elementy układanki, z których powstaje bardzo wciągający obraz.
Mój ulubiony wątek związany jest właśnie z lampą z okładki powieści. Nie mogę zdradzić o co konkretnie chodzi, bo popsułabym Wam przyjemność z lektury, ale gwarantuję, że jest nie tylko tajemnica, ale i sporo humoru.
Styl, którym posługuje się autorka, jest lekki, a dialogi naturalne i realistyczne. Może ostatecznie finał jest trochę nieprawdopodobny, ale przecież powieść zawiera wątki paranormalne i tajemnice, więc wszystko do siebie pasuje. Czytało mi się świetnie i zdecydowanie polecam :-)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)