Moja ocena: 6/6
Co byście zrobili, gdyby pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, w Waszej łazience otworzył się portal do podróży w czasie? Skorzystalibyście z okazji, aby zobaczyć świat sprzed lat albo dajmy na to odwiedzić rodzinę? Taki właśnie dylemat miała bohaterka powieści Wiesławy Bancarzewskiej, Anna. Jaką podjęła decyzję i co z tego wyniknęło?
Codzienność Anki Duszkowskiej jest bardzo, bardzo nowoczesna. Nie mieszka z partnerem, Bartkiem, ale spotykają się co jakiś czas, na luzie i bez większych zobowiązań. Ma dobrą pracę, która zapewnia jej stabilizację finansową. Ma dostęp do wszystkich technologicznych nowinek, może śledzić na bieżąco wiadomości z kraju i ze świata w telewizji i Internecie. Czego chcieć więcej? Kiedy pewnego dnia zupełnie przypadkowo przenosi się z własnej łazienki do Nałęczowa lat trzydziestych, jej dotychczasowe życie wywija fikołka. Po pierwsze dlatego, że nagle trafia do świata sprzed prawie stu lat, a po drugie przeżywa niezły szok, kiedy orientuje się, że dzięki temu może spotkać... członków swojej rodziny, a dokładniej ukochaną Babcię i jej córki, a wśród nich swoją mamę.
Najbardziej chyba wciągnęło mnie obserwowanie poczynań Anki, kiedy przyszło jej wtopić się w tłum w Nałęczowie z tysiąc dziewięćset trzydziestego drugiego roku. W jaki sposób pracowała nad tym, żeby nie wypaść jak kosmitka wśród nałęczowskich mieszkańców. Iskrzące się humorem narracje nadawały tej opowieści kolorytu. Sytuacje, które Anka napotykała przy okazji kolejnych wizyt, pozwalały poznać nie tylko ją, ale również innych bohaterów, w tym członkinie rodziny Anki, a także niezwykle wyniosłą śmietankę towarzyską z pobliskiego hotelu. To była naprawdę świetna zabawa, towarzyszyć Ance każdego dnia w Nałęczowie.
Fantastyczne było obserwowanie, jak Anna powoli poznaje swoje ciotki i własną mamę z czasów, kiedy były dziewczynkami. I jak serce rwie jej się do ukochanej Babci, której przecież nie mogła zdradzić, kim tak naprawdę jest. Dla pani Zofii i jej córek na zawsze pozostała letniczką z fanaberią mieszkania pod strzechą.
Nie obyło się również bez wątku romansowego i chociaż zawsze piszę szczerze, że nie lubię i nie sięgam po romanse, to tutaj ten wątek jest tak humorystyczny, że samą przyjemnością było czytać o pannie Annie i panu Aleksandrze. Jak skończy się ich znajomość? Nie powiem! :D
Pomysł na fabułę natychmiast skojarzył mi się z powieścią młodzieżową Ewy Nowackiej "Małgosia contra Małgosia". Tam wprawdzie zamieniały się dwie nastolatki, z których jedna mieszkała we współczesności, a druga w Polsce szlacheckiej, ale pomysł bardzo podobny i również przyjemnie się czyta.
Sięgnijcie koniecznie, jeśli jeszcze nie mieliście okazji. Gwarantuję Wam, że to będzie bardzo mile spędzony czas.
Dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina za możliwość patronowania powieści