Chociaż K. B. Miszczuk twierdziła swego czasu, że nie powstanie kolejny tom serii Kwiat paproci, po cichu miałam jednak nadzieję na to, że zmieni zdanie. Jak widać, tak się stało, a do rąk wszystkich zainteresowanych czytelników już wkrótce, bo 15 maja, trafi piąty tom cyklu. Jego główną bohaterką jest, znana fanom serii z poprzednich części, Jarogniewa.
Jarogniewa obejmuje stanowisko szeptuchy w Bielinach po śmierci babci Radomiły. Kiedy przybywa do odziedziczonej po staruszce chatki, ze zgrozą odkrywa, że domek został ona doszczętnie splądrowany. Nie wiadomo przez kogo, ale z pewnością był to ktoś, kto nie bał się gniewu szeptuchy i rzucenia ewentualnego uroku. Młoda Jaga nie ma doświadczenia, wciąż niewiele umie, gdyż nie zdążyła poznać wszystkich tajników tego zawodu. Chociaż posiada zeszyt, który dostała od babci, nie potrafi jeszcze zbyt wiele. W dodatku złodziej ogołocił bezcenny kredens babki, pełen wykonanych przez nią leków. Jaga została z niczym... Do tego po jej przybyciu na terenie wsi pojawiło się podejrzenie dużo upirów, które wyraźnie na kogoś dybią. Mieszkańcy wioski zaś niespecjalnie spieszą się do odwiedzania nowej szeptuchy. Nie ufają jej i wolą jeździć dalej, do znanej im Mirosławy, która przyjmuje pacjentów w Hucie Nowej. W sumie nie ma im się co dziwić, skoro Jaga dopiero skończyła studia, ubiera się we współczesne ciuchy i ani trochę nie mówi gwarą. Co z niej za szeptucha? ;-)
Jak dziewczyna przekona do siebie mieszkańców Bielin? Które upiry przyjdzie jej spacyfikować i z czyją pomocą tego dokona? Czy wyjdzie bez szwanku z wszystkich przygód, w które się wpakuje?
Początkowo nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czytam o Gosławie i jej pierwszych miesiącach pracy w Bielinach. I nie wiem czy autorce chodziło o to, by obie bohaterki były do siebie podobne, czy też po prostu zadziałała schematyczność w tworzeniu postaci. Jednak jest między nimi jedna istotna różnica. Jarogniewa nie ma obsesji na punkcie czystości i zarazków :D
Kiedy tylko "Jaga" znalazła się w moich rękach, zaczęłam czytać. Tyle czekałam na poznanie losów Baby Jagi, kiedy była młodą dziewczyną, że nie chciałam zwlekać. I powiem Wam, że warto było poświęcić każdą chwilę na tę lekturę! Pełna humoru i lekka, napisana prostym językiem, bez niepotrzebnych dłużyzn. Dodam, że nie jest to typowy romans, jak piszą w sieci niektórzy. Owszem, jest wątek zbliżony do miłosnego, ale to jednak nie to. Nie mogę zdradzić co i jak, bo zepsuję Wam przyjemność zapoznania się z tą historią :-) Wspomnę tylko, że możecie się spodziewać między innymi niebezpiecznych walk z upirami, prześmiesznych podchodów Mszczuja, a także różnego formatu wtop poszczególnych bohaterów powieści. Dodajcie do tego zabawne dialogi, ciekawie skonstruowane postacie, trochę opisów z mitologii słowiańskiej (tak w sam raz, żeby się połapać, o co chodzi) i wiecie co? Autorka zostawiła sobie furtkę do kolejnych tomów ;-) Czegóż chcieć więcej? Chyba tylko świętego spokoju, żeby móc zagłębić się w ten fantastyczny świat.
"- Wiesz, że włamanie się jest przestępstwem? - zapytał Mszczuj.
- Do mojej babci się włamał. Oko za oko.
- Nie masz pewności, że to on.
Poczułam, że zaraz ugotuję się ze złości. Zsunęłam z ramion gruby czarny sweter.
- Zmarzniesz - dogryzł.
- Jak nie przestaniesz mówić, to zaraz dostaniesz w zęby - syknęłam.
- Ale potem pójdziemy coś zjeść? Głodny jestem".
Polecam wszystkim, którzy lubią mariaż słowiańskich klimatów z obyczajówką fantasy :-)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)