Strony

środa, 27 listopada 2019

"Anioł na śniegu" Joanna Szarańska - recenzja



„Anioł w śniegu” umknął mej uwadze rok temu, kiedy miał premierę. Całe szczęście opamiętałam się i w tym roku poznałam dalsze losy bohaterów „Czterech płatków śniegu”. Czy powieść przypadła mi do gustu? Zdecydowanie tak, do tego stopnia, że sporą część czytałam na głos również Mężowi i razem zaśmiewaliśmy się z dialogów i zabawnych sytuacji.  

Przed mieszkańcami bloku przy ulicy Weissa kolejne Święta Bożego Narodzenia. Wszystkie rodziny rozpoczynają przygotowania do wigilijnego wieczoru, jednak okazuje się, że nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Waldemar niespodziewanie wraca z Anglii, w której spędził ostatni rok. Jego żona, Anna, zaczęła układać sobie życie na nowo, planując rozwód, jednak Waldemar zdaje się tego nie rozumieć. Zuzanna szoruje zapamiętale każdy centymetr kwadratowy mieszkania i przygotowuje smakołyki na świąteczny stół, a jej mąż Kajetan ląduje w pluszowym stroju… Pana Rybki. Mała Stasia zamartwia się stanem zdrowia mamy, która nie zdaje sobie sprawy z tego, co przeżywa dziewczynka. Mama Kwiatek przeżywa dramat, kiedy jej synowa z mężem postanawiają zatrudnić nianię do synka Piotrusia. Pani Michalska, gospodyni, zauważa podejrzane działania wokół jej ukochanego bloku. Smród konwalii, wędrujące wycieraczki i podszepty o problemach starszej pani są zastanawiające. A najgorsze jest to, że ktoś, pod osłoną nocy, ściął i ukradł jodełkę rosnącą na podwórku, przy której miało się odbyć świąteczne spotkanie mieszkańców. I co teraz? Czy spotkanie w ogóle będzie miało miejsce?
Poza perypetiami mieszkańców bloku śledzimy również losy Kaliny, pani detektyw, którą poznaliśmy w pierwszym tomie. Tym razem matka Kaliny, pani Lucyna, obraża się na córkę i przed samymi świętami wyjeżdża na kurs szydełkowania. Pani detektyw rusza za matką z piekła rodem, by sprowadzić ją do domu na Wigilię. Czy uda jej się tego dokonać?  

Bardzo polubiłam wszystkie stworzone przez Joannę Szarańską postaci, chociaż przyznam, że zarówno mama Kwiatek, jak i pani Lucyna to mamuśki z piekła rodem. Bohaterowie są wyraziści i mają różnorodne charaktery. Nie miałam najmniejszego problemu z przypomnieniem sobie ich, chociaż pierwszy tom czytałam prawie dwa lata temu. Jest sporo humorystycznych sytuacji, chociaż w przypadku niektórych problemów bohaterom wcale nie jest do śmiechu. Świetne dialogi wywołują uśmiech na twarzy. 

Jest to niezwykle udana kontynuacja i już nie mogę doczekać się, by poznać finał tej historii. Pełna humoru i ciepła opowieść to idealna lektura na świąteczny czas, chociaż myślę, że takie książki warto czytać cały rok, by wzbogacić się o porządną dawkę optymizmu.

Jeśli zastanawiacie się, gdzie podział się jeden punkt z oceny, to spieszę donieść, iż zemdlał z żalu nad korektą, która zaspała…


Tytuł: „Anioł na śniegu”
Autor: Joanna Szarańska
Gatunek: powieść świąteczna
Liczba stron: 324
Wydawnictwo: Cztery płatki śniegu
Seria: Cztery płatki śniegu, tom 2

Moja ocena: 5/6

Książkę mogłam poznać dzięki współpracy z serwisem jakkupowac.pl



niedziela, 17 listopada 2019

„Martwy sezon” Aneta Jadowska - recenzja



„– Poradzimy sobie, to pewne. Garstki znajdą sposób. A jak nie sposób, to trupa”.

„Martwy sezon” to drugi tom przygód Magdy Garstki. Kiedy dziewczyna zdecydowała się zamieszkać z babcią w pensjonacie Wielka Niedźwiedzica w Ustce, z pewnością nie spodziewała się, że czeka ją w związku z tym wiele dość nietypowych atrakcji.

Ledwo Garstka Nieszczęścia zdążyła ochłonąć po znalezieniu trupa na usteckiej plaży, a w jej życiu pojawiły się kolejne problemy. Ciotka Tamara, która zajęła się małą Madzią po śmierci jej taty, uległa poważnemu wypadkowi, który unieruchomił ją na dłużej. Magda oczekuje więc na przybycie ciotki, którą do Ustki wiezie Czarek, dawna miłość Tamary. Tymczasem w pensjonacie gości jak na lekarstwo, a kredyt zaciągnięty na remont sam się nie spłaci. Maria, babcia Magdy, ukrywa przed bliskimi kłopoty finansowe, licząc na cud. Kolejnym źródłem troski obu Garstek jest nowa Ptaszyna - Joanna, która ma na dniach przybyć do Przystani. Do tego dołóżmy uciążliwych gości, czyli ekipę zajmującą się poszukiwaniem duchów, i dziwne małżeństwo, które ewidentnie się nie dogaduje. Kiedy pewnego dnia po nocnej awanturze znika jeden z gości, Tamara dzieli się z Magdą i Czarkiem swoimi podejrzeniami na temat zbrodni, która być może miała miejsce piętro wyżej. Uziemiona na wózku, z nogą w gipsie, musiała posiłkować się działaniami śledczymi tych dwojga. Czy uda im się odkryć, co wydarzyło się w nocy w pokoju piętro wyżej? Kto zniknął i dlaczego? Czy Ptaszyna bezpiecznie dotrze do Przystani? Czy uda się uratować Wielką Niedźwiedzicę przed przekazaniem jej w ręce banku? I wreszcie, czy stara miłość nie rdzewieje?  

Drugi tom serii zdecydowanie różni się od pierwszego. W „Trupie na plaży…” było bardzo humorystycznie i tylko trochę poważnie. Tutaj proporcje są odwrotne. Mamy trochę humoru, głównie w dialogach, i sporo trudnych, poważnych wątków. Wśród poruszonych tematów znajdziecie przemoc domową i pomoc maltretowanym przez mężów kobietom, lęk przed chorobą i śmiercią bliskich, szantaż, pożar, a także dylematy miłosne.  

Bohaterowie stworzeni przez autorkę są wielowymiarowi. Każda postać ma dopracowany charakter, dzięki czemu jest prawdziwa i jej zachowanie wywołuje sporo emocji. Jedni od razu zapadają w serce, a inni głównie irytują, ale o to chyba właśnie chodzi, żeby bohaterowie wywoływali różnorodne odczucia. Mnie najbardziej denerwowała ekipa od poszukiwania duchów. Zachowywali się tak ekspansywnie, że wprowadzali chaos w całym pensjonacie.  

Przemyślenia Tamary na temat jej uczuć względem Cezarego zajmowały sporo miejsca i muszę przyznać, że był moment, w którym mnie już trochę zaczęły denerwować te jej dylematy. Ale nic nie poradzę na to, że z wszystkich powieści obyczajowych dostępnych na rynku zawsze wybiorę kryminał :D

Ponieważ nie wszystkie tajemnice tego tomu zostały wyjaśnione, myślę, że możemy spodziewać się kolejnej części z serii Garstka z Ustki. Przynajmniej taką mam nadzieję.
I na koniec jeszcze dodatki do tekstu, na które zawsze zwracam uwagę podczas lektury. Ciekawa czcionka, odpowiedni odstęp między wierszami i ozdobniki to jest to, co dodaje książce uroku :)


Tytuł: „Martwy sezon”
Autor: Aneta Jadowska
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym
Liczba stron: 390
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Seria: Garstka z Ustki, tom 2

Moja ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non


poniedziałek, 11 listopada 2019

„Przejęcie” Wojciech Chmielarz - recenzja



Trzeci tom serii o komisarzu Jakubie Mortce Wojciecha Chmielarza najpierw zabiera nas do Kolumbii, gdzie grupa młodych ludzi miała nakręcić reklamę dla Coca-coli. Bawili się świetnie, jednak z czasem okazało się, że ten bajeczny wyjazd to jedna wielka ściema, a oni znaleźli się w gigantycznych tarapatach.
Kolejny wątek przenosi nas do Warszawy, gdzie pewien człowiek ląduje z rozprutym brzuchem na końcu liny, zwisającej z mostu Gdańskiego. Mężczyzna ma w dłoni orzeszek ziemny i ewidentnie nie jest samobójcą.
Policjanci rozpoczynają śledztwo. Mortce zostaje przydzielona nowa partnerka, aspirantka Suchocka. Początkowo nie jest zachwycony, jednak z czasem przyzwyczaja się do zmiany. Szczególnie, że Kochan, jego wieloletni przyjaciel i poprzedni partner, w swoim prywatnym życiu zachował się jak ostatnia szuja. 
Dochodzenie nie należy do prostych. Nie ma śladów, nie ma podejrzanych, czyli kompletny brak pomysłu. Żmudna robota powoli zaczyna przynosić pierwsze efekty. Z czasem pojawiają się maleńkie elementy układanki, które zaczynają składać się w pewną całość.

Równocześnie prowadzony jest wątek obyczajowy, w którym prym wiedzie aktualna sytuacja Mortki. Policjant w poprzednim tomie popełnił pewien błąd, za który w tej części płaci. Nie zdradzę jednak o co chodzi, bo może ktoś jeszcze nie miał okazji czytać J Obserwujemy również zmiany w życiu rodzinnym komisarza po rozwodzie i wydarzenia w rodzinie Kochana.

Muszę przyznać, że poprzednie dwa tomy bardziej mnie wciągnęły. Możliwe, że to kwestia intrygi, bo nie przepadam za tematyką, która tutaj przeważała. Również mnogość pojawiających się wątków i postaci trochę mnie przytłoczyła.

Zakończenie jest zaskakujące, chociaż może ciut naciągane. Jednak jeśli ktoś lubi zachowywać ciągłość serii i czytać poszczególne tomy po kolei, to uważam, że warto przeczytać, choćby dla warstwy obyczajowej. Powieść raczej bez efektu wow, ale jeśli kogoś interesują wątki związane z przemytem narkotyków, to tutaj znajdzie ich sporo.

Tytuł: „Przejęcie”
Autor: Wojciech Chmielarz
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Czarne

Moja ocena: 4/6

środa, 6 listopada 2019

„Wigilijna przystań” Sylwia Trojanowska - recenzja



Po lekturze „Wigilijnej przystani” mam wrażenie, jakbym naprawdę spędziła prawie miesiąc w Niechorzu, niewielkiej wsi nad Bałtykiem. Sylwia Trojanowska potrafi bowiem opisać miejsca, w których rozgrywa się akcja jej powieści, w tak plastyczny sposób, że łatwo je sobie wyobrazić i wniknąć w ten świat.

Jeśli spodziewacie się puszystej i mięciutkiej opowiastki, oświetlonej milionem światełek rozwieszonych na udekorowanych słodkimi pierniczkami choinkach, to chyba musicie wybrać inną książkę ;-) W tej historii nie brakuje, rzecz jasna, świątecznej atmosfery, jednak nie tylko ją znajdziecie na kartach powieści. Jeśli czytaliście wcześniejsze historie Sylwii Trojanowskiej, to wiecie, że konstruowane przez nią fabuły są niebanalne, pełne zaskakujących wydarzeń i tajemnic, do których rozwiązania podąża się z zapartym tchem. Nie inaczej jest i tym razem. W powieści pojawia się tajemnica, która niesamowicie frapuje.

Nie będę zdradzała fabuły, żeby nie psuć przyjemności z lektury, ale mogę zdradzić co nieco o postaciach. Bohaterów poznajemy miesiąc przed Wigilią. Wśród tych na pierwszym planie wyróżnia się na pewno Maja Lubińska, rozgadana i bardzo bystra licealistka, której marzeniem jest dostać się na studia dziennikarskie. Bardzo tajemniczą postacią jest stary latarnik o imieniu Hilary, samotnik i mruk. Najbardziej apodyktyczna bohaterka to Jagoda, szefowa jednego z hoteli w Niechorzu, który prowadzi wraz z mężem, Marcinem. Ich córką jest Klaudia, która uczy języka polskiego Maję. Jest też ciepła, opiekuńcza Malwina i Iwona, która musi zmierzyć się z ogromną tęsknotą i lękiem o zdrowie i życie bliskiej jej osoby.
Nie zabrakło również postaci, które nie odgrywają dużej roli w fabule, ale stanowią tak zwane „smaczki”. Moim zdecydowanym faworytem jest Józef, kuzyn Malwiny. Kiedy go poznacie, zobaczycie, że jest wyjątkowy.

Wśród wątków poruszonych w powieści znajdziecie nie tylko świąteczne przygotowania do wigilijnej kolacji, ale także trudny temat niszczących nałogów i przemocy w rodzinie, nieszczęśliwą miłość i tajemnicę z przeszłości. Gwarantuję Wam, że nie będziecie się nudzić nawet przez chwilę. Wręcz przeciwnie, naprawdę trudno odłożyć tę książkę na bok, kiedy już zacznie się czytać.

Podobało mi się uporządkowanie chronologii przy pomocy kolejnych rozdziałów. Narrator opowiada kolejno o poszczególnych postaciach. Dzięki temu łatwo zachować ciąg zdarzeń i bez trudu można śledzić losy pojawiających się bohaterów. Wprawdzie jest ich sporo, jednak wszyscy są ze sobą w jakiś sposób powiązani. Z każdą stroną historia rozkręca się i nabiera kolorów. Postacie zaś są różnorodne charakterologicznie i trójwymiarowe.   

Pierwszą powieść świąteczną Sylwii Trojanowskiej uważam za niezwykle klimatyczną. Niesie głębsze przesłanie, które warto zachować w sercu. Święta Bożego Narodzenia to nie ozdoby, prezenty czy wykwintne potrawy, ale ludzie i pozytywne uczucia, które powinny królować nie tylko w tym świątecznym czasie, ale przez cały rok.

Polecam Wam tę opowieść! Jestem przekonana, że zapadnie Wam w pamięć i serca.

Tytuł: „Wigilijna przystań”
Autor: Sylwia Trojanowska
Gatunek: obyczajowa powieść świąteczna
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Czwarta Strona

Moja ocena: 6/6



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona



sobota, 2 listopada 2019

„Pan Apoteker” Katarzyna Ryrych - recenzja



Tytułowy Pan Apoteker to postać prawdziwa, czyli Tadeusz Pankiewicz, aptekarz, który podczas II wojny światowej postanowił zostać w getcie krakowskim, by móc pomagać zamkniętym w nim Żydom. Akcja książki rozgrywa się między marcem 1941 a czerwcem 1943 roku. Narratorką tej opowieści jest mała Żydówka o imieniu Bluma, która obserwuje wszystko, co dzieje się wokół niej. Dziewczynka dostrzega wiele sytuacji, nad którymi zastanawia się i zadaje sporo trudnych pytań. Interesują ją sprawy, o których w czasie pokoju zapewne w ogóle by nie pomyślała. Rozważa kto jest dobry, a kto zły, jakie są podobieństwa i różnice między ludźmi, a także szuka odpowiedzi na pytania związane z zasadnością wojennej zawieruchy. Wszystkie te rozmowy, które Bluma przeprowadza z dorosłymi sprawiają, że postrzegana jest jako bardzo bystra i mądra dziewczynka.  

„– Czy gdyby wszyscy Żydzi (…) wszyscy razem, zaczęli tańczyć i śpiewać, i prosić Boga o cud, czy ten cud by się wydarzył?
Lazar Panzer spojrzał na mnie poważnie (…).
– Dzisiaj cudem jest otworzyć oczy następnego dnia – powiedział – czyli jest tyle cudów, ilu nas żywych tutaj. Rozumiesz mnie?
Skinęłam głową.
Zatem życie było cudem!”

Niesamowite jest porównanie, którego dokonuje starszy brat Blumy, Arik. Kiedy wraz z rodziną i innymi Żydami musieli przenieść się za mury getta, chłopiec potraktował tę przeprowadzkę jak wejście do Ziemi Obiecanej. Niestety, z czasem okazało się, że za murem żyje się coraz trudniej, w oczy zaczyna zaglądać coraz częściej głód, a wychodzenie na ulicę staje się bardzo niebezpieczne. Codzienność getta była przerażająca. Bluma zaś bezskutecznie poszukiwała odpowiedzi na pytanie, dlaczego te wszystkie straszne rzeczy spotkały właśnie ich.

Zwróciłam uwagę na to, że fabuła jest pełna porównań do wydarzeń znanych ze Starego Testamentu. Bluma i jej rodzeństwo, Dorina, Józio i Arik, bawią się w arkę Noego, w miarę możliwości obchodzą swoje święta i symbolicznie „przekraczają” Morze Czerwone. Jest to książka wzruszająca i pełna wiedzy o żydowskiej religii i kulturze oraz próbach normalnego życia w nienormalnych warunkach. Została napisana językiem prostym i przystępnym, a trudniejsze pojęcia zostały wyjaśnione w przypisach. Jej treść jest świetnym punktem wyjściowym do poznania nie tylko okropieństw wojny, ale także zrozumienia, jak czuli się zaszczuci i zastraszeni ludzie, którzy mimo trudnych warunków, starali się przetrwać ten czas.

Jak poradzą sobie Bluma i jej rodzina? W jaki sposób pomoże im pan Apoteker? Czym jest brzuch wieloryba? I jak wpłynie na Blumę rzeczywistość getta? Chociaż rodzina Blumy to postacie fikcyjne, pozostali bohaterowie żyli naprawdę. Tym razem w książce nie znajdziecie ilustracji, a tekst jest znacznie dłuższy niż w recenzowanych przeze mnie wcześniej książeczkach. Ta historia jest trochę trudniejsza, bardziej szczegółowa i nakierowana na słowa, nie na obrazy. Zaproponowałabym ją dzieciom trochę starszym. 



Tytuł: „Pan Apoteker”
Autor: Katarzyna Ryrych
Gatunek: literatura dla dzieci
Liczba stron: 120
Wydawnictwo: Literatura
Seria: Wojny dorosłych – historie dzieci

Moja ocena: 6/6


Książkę mogłam poznać dzięki współpracy z serwisem Jakkupowac.pl


„Jadzia” Izabella Klebańska - recenzja



Seria książek Wojny dorosłych – historie dzieci to opowieści prawdziwe, o ludziach, którzy są realni i przetrwali wojenne piekło. Taka jest również tytułowa Jadzia z książki autorstwa Izabelli Klebańskiej.

Kiedy wybucha wojna, Jadzia jest małą psotnicą, której największym marzeniem jest pójście do szkoły. Jej o rok starsza siostra, Krysia, dumna siedmiolatka, we wrześniu tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku rozpoczęła naukę, jednak jej radość nie trwała długo. Wojna zniszczyła wszystko i wywróciła do góry nogami życie dziewczynek i ich rodziny. Kiedy sytuacja w Łodzi, gdzie mieszkali, stała się nie do zniesienia, rodzice podjęli trudną dla nich decyzję. Jadzia została wysłana z jedną z cioć do Zawichostu na „wakacje”. Tak jej powiedziano, bo jak wytłumaczyć sześciolatce, że musi opuścić ukochanych rodziców i siostrę, bo inaczej zginie? Dziewczynka dzielnie towarzyszyła ciotce podczas nielegalnego przekraczania zielonej granicy. Zamieszkała z nieznaną jej dotąd rodziną i choć było jej tam dobrze, tęskniła za rodzicami i Krysią. Jedynym jasnym promykiem w całej tej trudnej sytuacji był fakt, iż Zawichost leżał na terenie Generalnej Guberni, więc dziewczynka mogła spełnić swoje marzenie i pójść do szkoły. Tereny te jednak nie były wolne od koszmaru wojny, więc Jadzi nie były obce naloty, karabiny i gestapowcy, a z czasem i Rosjanie...

Czy Jadzi i jej bliskim udało się przeżyć wojnę? Czy wróciła do Łodzi, do rodziców i siostrzyczki? Koniecznie poznajcie tę historię. Bardzo prawdziwą i pełną emocji. W ostatnim rozdziale tej opowieści poznacie dalsze losy Jadzi i członków jej rodziny.

Autorka opisała wszystko językiem prostym i zrozumiałym dla młodego czytelnika. Trudniejsze pojęcia, nazwy, a także tłumaczenia niemieckich zdań występujących w dialogach zostały wyjaśnione w przypisach. Całości dopełniają piękne ilustracje Macieja Szymanowicza, a w ostatnim rozdziale można obejrzeć zdjęcia z prywatnego archiwum rodzinnego Jadzi.

Tytuł: „Jadzia”
Autor: Izabella Klebańska
Gatunek: literatura dla dzieci
Liczba stron: 88
Wydawnictwo: Literatura
Seria: Wojny dorosłych – historie dzieci

Moja ocena: 6/6


Książkę mogłam poznać dzięki współpracy z serwisem Jakkupowac.pl


piątek, 1 listopada 2019

„Mutant” Andriej Butorin - recenzja



„Mutant” Andrieja Butorina z serii Uniwersum Metro 2033 to kolejna historia stworzona w ramach międzynarodowego projektu, którego pomysłodawcą jest Dmitry  Glukhovsky. Jest to bardzo nowatorski pomysł, który opiera się na tym, iż pisarze z całego świata tworzą powieści postapokaliptyczne, stosując się do reguł ustalonych przez Glukhovski’ego.

Od czasu Katastrofy świat to pełna mutantów zniszczona planeta. Na jej mieszkańców czyha wiele niebezpieczeństw, od krwiożerczych mutowilków po Dziadka Mroza i Świętą, którzy władają miastem o nazwie Wielki Ustiug. Przez dwadzieścia lat, które minęły od Katastrofy, napromieniowany świat nie jest już tym miejscem sprzed tragedii i nigdy już nim nie będzie.

Głównym bohaterem w tej historii jest Gleb, którego mutacja polega na tym, że jest owłosiony do tego stopnia, iż napotkane osoby uważają go za potwora, diabła czy małpę. Kiedy Gleb odzyskuje przytomność, orientuje się, że leży gdzieś w lesie i nie ma pojęcia kim jest, ani skąd się tam wziął. Kiedy dochodzi trochę do siebie, postanawia zrobić wszystko, by odzyskać utraconą pamięć, a wraz z nią wspomnienia i swoją tożsamość. Kiedy spotyka w lesie innego, trochę cudacznego pobratymca, któremu nadaje przezwisko Pistolet, postanawia zabrać go w drogę do miasta Wielki Ustiug. Liczy na to, że mieszkający tam Dziadek Mróz, o którym mówią, że ma magiczną moc, będzie w stanie przywrócić mu pamięć. Problem w tym, że wspomniany Dziadek Mróz raczej nie należy do tych dobrych, więc spotkanie to może skończyć się nawet śmiercią podróżników. Kiedy do tego interesującego duetu dołącza młodzieniec o imieniu Saszka, wędrówka do Ustiug nabiera tempa i kolorów. Zarówno Pistolet, jak i Saszka również mają swoje mutacje. Spodobał mi się pomysł na odmienną cechę pierwszego z nich, którą było przeinaczanie słów. Dzięki temu dialogi bohaterów zyskały sporo humoru. Nie raz uśmiechnęłam się, kiedy Pistolet wypowiadał takie słowa, jak „borówek”, „rzycimiele” czy „ekskremunitet”. Chociaż czasami kompletnie nieczytelne same w sobie, w kontekście łatwo można się było domyślić, o co mu chodzi. I w tym miejscu chylę czoła przed tłumaczem, Pawłem Podmiotko. Kawał dobrej roboty!

„– Witamy w Wielkim Ustiugu!... – mruknął sarkastycznie mutant.
– Marzenia się spieprzają.
– Trafiłeś w punkt. – Gleb uśmiechnął się gorzko. – Nasze marzenia chwilowo się spieprzyły.
– Nie no, miałem co innego na… – zaczął łuzanin, a potem machnął pozbawioną palców ręką. – Nieżawne. Jak się spieprzyły, to się odpieprzą”.

Autor stworzył ciekawy świat z konkretnymi regułami, według których żyją jego mieszkańcy. Bohaterowie w tej powieści to nie typowi, znani nam z innych tomów serii, stalkerzy. To mutanci, którzy próbują odnaleźć się w zniszczonym przez radiację świecie. Mieszkańcy Ziemi, którzy odczuwają emocje, podejmują dobre lub złe decyzje i niejednokrotnie walczą o życie. Trójka przyjaciół z uporem podąża do celu, a po drodze rozprawia się z napotkanymi niebezpieczeństwami. Obserwujemy ich w wielu różnorodnych sytuacjach, między innymi, jak płyną rzeką, wędrują lasem czy kryją się przed wrogami.

Nie przeczytałam na razie wielu książek z tej serii, ale mam wrażenie, że ta jest jedną z delikatniejszych wersji cyklu, a do tego nie ma kompletnie powiązania fabularnego z metrem. Ta fabuła nadawałaby się spokojnie na całkowicie odrębną powieść i kiedy zaczęłam lekturę, pierwszym moim skojarzeniem była „Droga” Cormaca McCarthy’ego, jednak po pewnym czasie uznałam, że jedynie motyw wędrówki jest podobny, a reszta fabuły to całkowicie odmienna historia.  

Chociaż nie obyło się bez błędów w tekście, głównie literówek, nie były one tak częste, by dekoncentrowały mnie podczas lektury. Fabuła jest momentami przewidywalna, ale to zupełnie nie przeszkadza. Wciągnęłam się w akcję, która jest wartka i pełna ciekawych wydarzeń. Polecam gorąco.


Tytuł: „Mutant”
Autor: Andriej Butorin
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 399
Wydawnictwo: Insignis
Seria: Uniwersum Metro 2033

Moja ocena: 5/6
  
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Insignis