Z
okładki dowiadujemy się, że „Bibliotekarka z Auschwitz” to powieść oparta na prawdziwej
historii więźniarki Dity Kraus. Tytuł przyciągnął mnie od razu. I nie chodziło
o słowo Auschwitz, które jest aktualnie wszechobecne na rynku wydawniczym,
tylko o połączenie go z wyrazem bibliotekarka. Przyznacie, że myśl o tym, iż w
obozie koncentracyjnym istnieje biblioteka, wydaje się co najmniej szalona.
Kiedy
Dita przyjechała do Auschwitz-Birkenau z czeskiego Terezina, miała czternaście
lat. Trafiła tam wraz z innymi mieszkańcami getta i znalazła się w obozie
rodzinnym dla Żydów deportowanych właśnie z Terezina.
W
obozie Dita spotyka znanego jej z poprzedniego życia Alfreda Hirscha, który
kiedyś organizował zajęcia sportowe dla dzieciaków, a teraz jest kapo bloku 31.
A blok ten to coś niesamowitego w koszmarnej rzeczywistości obozu. To miejsce,
w którym dzieci odzyskują odrobinę szacunku i są traktowane jak ludzie. To szkoła.
A skoro jest szkoła, musi być i biblioteka, prawda? A rolę bibliotekarki Fredy
Hirsch proponuje właśnie Dicie. Dziewczynka początkowo jest zaskoczona, zarówno
propozycją, jak i tym, że w takim miejscu, jak obóz zagłady, może funkcjonować
biblioteka. Ostatecznie dziewczyna zgadza się i Fredy w tajemnicy prezentuje
jej skromny księgozbiór, składający się z kilku książek, uratowanych podczas
segregowania rzeczy przybyłych do obozu Żydów. Jak działa biblioteka? Tego Wam
nie zdradzę, bo o tym trzeba po prostu przeczytać.
Impulsem
do napisania tej książki była dla autora informacja o maleńkiej bibliotece
istniejącej w obozie koncentracyjnym. Ta wiadomość brzmi tak abstrakcyjnie, że
trudno uwierzyć, by coś takiego było możliwe. W sytuacji częstych rewizji i
ciągłego zagrożenia życia, wybrani przez Hirscha więźniowie dokonali cudu, a
blok 31 stał się prawdziwą szkołą, z tajnymi lekcjami i ukrytą biblioteką.
Dzięki swoim opiekunom maluchy miały namiastkę dzieciństwa i odrobinę lepsze
warunki życia, starsze dzieci mogły się uczyć, a do tego mogły być ze swoimi
rodzicami, którzy w ciągu dnia pracowali, ale wieczorem przebywali razem w
barakach.
Autor
z wyczuciem opisał codzienność obozu rodzinnego, kontakty między więźniami,
zachowanie kapo i hitlerowców, a przede wszystkim działanie szkoły w bloku 31. Powieść
ta to połączenie wspomnień Dity i wyobraźni autora popartej researchem. Główną bohaterką jest Dita,
ale nie brakuje również wątków związanych z innymi postaciami, jej rodzicami,
przyjaciółmi, innymi nauczycielami z bloku czy wreszcie samym Hirschem. Nie
jest to literatura faktu, tylko wersja beletrystyczna, o czym wspomina we
wstępie sama Dita.
Możliwe,
że dla kogoś książki nie stanowią takiego bezcennego skarbu, jaki widziała w
nich Dita. Jednak myślę, że w obozie, gdzie ludzie zapomnieli już o
człowieczeństwie, szacunku i godności, książki były namiastką normalności i
powrotu do życia sprzed wojny.
Muszę
przyznać, że dopóki nie przeczytałam tej historii, nie miałam pojęcia o
istnieniu obozu rodzinnego dla Żydów z Terezina na terenie Auschwitz-Birkenau.
Co
mi się bardzo spodobało, to zakończenie, w którym autor informuje czytelnika o
dalszych losach najistotniejszych bohaterów, a także opowiada o swojej
znajomości z Ditą. Wyjaśnia też największą zagadkę tej historii. Myślę, że
warto przeczytać tę książkę, pamiętając o tym, że NIE JEST to literatura faktu.
Jeśli macie chęć bliżej poznać Ditę, zajrzyjcie na jej STRONĘ WWW.
Tytuł:
„Bibliotekarka z Auschwitz”
Autor: Antonio G.
Iturbe
Gatunek:
literatura obozowa
Liczba stron: 509
Wydawnictwo:
Literackie
Moja ocena: 6/6
Za
możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Literackiemu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)