„Jedna
krew” to najnowsza książka Stefana Dardy, określana jako powieść grozy. Czy
faktycznie było się czego bać podczas lektury? Czy pojawiła się gęsia skórka, a
każdy niezidentyfikowany dźwięk przyprawiał o palpitacje serca?
„Jedna
krew burzy się w żyłach po śmierci, nie chce wystygnąć i trzeba wtedy wstawać z
grobu, trzeba szukać innej, która da ukojenie”.
Głównym
bohaterem powieści jest Wieńczysław Pskit. Chociaż ma już blisko czterdzieści
lat, wciąż mieszka z matką i nie czuje potrzeby, by coś w swoim wygodnym życiu
zmieniać. Pracuje na stacji benzynowej, nie myśli o zakładaniu rodziny i pozwala,
by matka zajmowała się domem i jego potrzebami. Mężczyzna wspomina swoje dzieciństwo,
dzięki czemu poznajemy fundament wydarzeń, które rozgrywają się we współczesnej
Wieńczykowi rzeczywistości. Kiedy w latach osiemdziesiątych Sławek jako
kilkulatek bierze udział w pogrzebie tragicznie zmarłej, ukochanej kuzynki
Niki, podczas wystawienia zwłok ma miejsce dziwne zdarzenie, które chłopiec
zapamiętuje na zawsze. Ma ono związek z pewną legendą, przekazywaną w
Bieszczadach, gdzie rozgrywa się akcja, z pokolenia na pokolenie, o wampirach
wstających z grobu i o sposobach ich neutralizacji. Wieńczysław liczył na to,
że klątwa pierwszej krwi go nie dopadnie, ale przestaje być tego taki pewien,
kiedy umiera ojciec Niki, a jego matka nie może dodzwonić się do wdowy po nim,
cioci Grażynki. Mężczyzna postanawia zawieźć matkę do Żernicy, niewielkiej
bieszczadzkiej wioski, gdzie mieszka Grażynka. Czy ta wizyta rozwieje niepokoje
starszej pani? Dlaczego Grażyna nie odbiera telefonu? Czy dopadła ją klątwa
jednej krwi? Jak skończy się ta wizyta Pskitów?
Wieńczyk
nie jest sympatycznym bohaterem. Jakoś trudno było mi go polubić. Właściwie
chyba mi się to nie udało. To wygodnicki i dość samolubny facet, na którego
ogromny wpływ miała śmierć Niki i jego specyficzna próba pożegnania się z nią. Czy
wydarzenia potoczyłyby się inaczej, gdyby nie wlazł do trumny, by przytulić kuzynkę?
Możliwe, że ta cała klątwa to tylko legenda, ale kto wie, czy na pewno? Zwyczaj
unicestwiania potencjalnych wampirów był praktykowany w tym miejscu przez wiele
lat. Ludzie musieli mieć jakieś podstawy, skoro decydowali się na przebijanie zmarłym
serca metalowym zębem brony i odcinanie im głowy, zanim złożono ich ciała w grobie.
Przyznam,
że spodziewałam się większych emocji. Fabuła jest wciągająca i została
poprowadzona w intrygujący sposób. Jednak w moim mniemaniu nie było się tu
czego bać. Nie było zapowiadanej grozy, atmosfery strachu i napięcia. Zgrabnie
skonstruowana historia zaciekawia, a kolejne rozdziały łączą się płynnie,
zachęcając do dalszej lektury. Jednak nie spodziewajcie się gęsiej skórki i
paraliżującego oddechu na karku. Myślę, że bliżej tej opowieści do studium
przypadku człowieka, którego całe życie zaczyna kręcić się wokół klątwy, w
której istnienie święcie wierzy.
Przede
mną cztery tomy cyklu Czarny Wygon. Mam nadzieję, że tam będzie więcej grozy i
emocji.
Tytuł:
„Jedna krew”
Autor:
Stefan Darda
Gatunek:
powieść (nie do końca) grozy
Liczba
stron: 416
Wydawnictwo:
Videograf
Moja
ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)