Strony

niedziela, 29 września 2024

"Hotel Bertram" Agata Christie - adaptacja komiksowa - recenzja

Skusiłam się na kolejną komiksową adaptację jednej z powieści Agaty Christie. "Hotel Bertram" miałam okazję przeczytać dawno temu, więc nie wszystko pamiętałam z fabuły. Z przyjemnością przypomniałam sobie tę historię, szczególnie, że śledztwo prowadziła moja ulubiona detektywka-amatorka, panna Jane Marple.

Chwilę po tym, jak Jane Marple odebrała w banku swoją emeryturę, miał miejsce napad. Zginął kasjer, a panna Marple dostrzegła znajomą twarz w samochodzie złoczyńców. Chociaż zgłosiła sprawę na policji, śledczy nie potraktowali jej zgłoszenia poważnie. Kobieta poczuła się przytłoczona sytuacją i z chęcią zgodziła się na pomysł wyjazdu do Londynu, do Hotelu Bertram, który zapamiętała sprzed lat jako wyjątkowe miejsce. Kiedy dociera do hotelu, jest zachwycona klimatem tego miejsca, który nie zmienił się kompletnie przez wszystkie te lata. Zanim jednak starsza pani zdążyła się zadomowić i skorzystać z wypoczynku, wokół niej zaczęły się dziać podejrzane rzeczy. Jakie powiązania ma ekskluzywny hotel z napadami rabunkowymi? Ile osób zginie, zanim policja trafi na ślad winnych? Czy Jane Marple pomoże w śledztwie? 

Chociaż fabuła jest pełna morderstw, komiksowe kadry nie są brutalne ani nie ociekają krwią. Jak to w komiksie, większość wątków została potraktowana skrótowo, jednak w tej formie nie należy się spodziewać setki stron. To naprawdę wielka sztuka, stworzyć scenariusz i ilustracje na podstawie powieści, gdzie wątków i bohaterów jest multum, a tymczasem komiks ma swoje ograniczenia.

Nie mogę się wypowiedzieć na temat jasności przekazu i poziomu trudności rozwiązania zagadki kryminalnej, ponieważ pamiętałam część informacji z powieści. 

środa, 25 września 2024

"Stracone pokolenie" Sabina Waszut - recenzja


Tytuł: "Stracone pokolenie"
Autor: Sabina Waszut
Gatunek: powieść historyczna
Liczba stron: 272
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Matki Rzeszy, tom 3

Moja ocena: 6/6

"Stracone pokolenie" to finałowy tom cyklu Matki Rzeszy autorstwa Sabiny Waszut. Jeśli zdecydujecie się poznać tę trylogię, czeka Was opowieść o kobietach, które stały się narzędziem w rękach nazistów.

Jest rok tysiąc dziewięćset czterdziesty szósty. Wojna się skończyła, jednak wciąż jest niebezpiecznie. Wszystko wokół jest zniszczone, a ci, którzy przeżyli koszmar wojny, próbują powoli podźwignąć się z dramatu, którego wciąż są świadkami i uczestnikami. Ruth również przeżyła, a wraz z nią jej córeczka Viktoria. Serce kobiety wypełnia uczucie do innego mężczyzny niż jej mąż Marcus. Osoba ukochanego Tobiasa łączy ją z domem matek i kręgiem, do którego dołączyła w czasie wojny, by czynić dobro, pomagać i wspierać działania ludzi, którzy pragnęli ratować bezbronne dzieci, porywane przez Lebensborn. Teraz stała się strażniczką teczek z ich prawdziwymi danymi. Co zrobi z tą wiedzą? Czy zdecyduje się odszukać skradzione dzieci, aby oddać je biologicznym rodzicom? Na razie jednak odkłada te rozterki, aby zająć się ważniejszym tematem, bezpieczeństwem swoim i córeczki. Postanawia wrócić do rodzinnego domu w Bad Saarow, gdzie czekają na nią rodzice i teściowie.   

Na miejscu okazuje się, że wojna odcisnęła piętno na wszystkich. Marcus wrócił do domu, ale odmieniony, raz wściekły, agresywny i niebezpieczny, to znów depresyjny i wycofany. Ruth nie rozumie jego zachowania i boi się go, ale stara się być dobrą żoną. Jej serce jednak pozostaje przy Tobiasie, chociaż wie, że ukochany nie żyje. Kobieta próbuje ułożyć sobie życie, co jednak wcale nie jest łatwe, chociaż ma duże wsparcie w rodzicach i teściach. Jak potoczą się jej losy? 

Cykl Matki Rzeszy jest nietypowy przez opisywanych w nim głównych bohaterów, którymi są Niemcy, a my jesteśmy przyzwyczajeni przez autorów do wojny widzianej oczami Polaków lub Żydów. Rzadko przychodzi nam do głowy, że Niemcy również mogli stać się ofiarami, stracić rodzinę, dobytek i walczyć o przetrwanie. Nie wszyscy oni przecież byli ślepo zapatrzeni w diabła w ludzkiej skórze, który zniszczył swoim wybujałym ego pół świata.

Sięgnijcie po "Stracone pokolenie" i dwa poprzednie tomy cyklu, aby poznać Ruth i innych bohaterów tej historii. To zupełnie inna perspektywa wojennej zawieruchy. 

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Książnica

wtorek, 24 września 2024

"Obca kobieta" Katarzyna Kielecka - recenzja


Tytuł: "Obca kobieta"
Autor: Katarzyna Kielecka
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Szara Godzina

Moja ocena: 6/6

"Obca kobieta" to tytuł najnowszej powieści Katarzyny Kieleckiej. Klimatyczna okładka zapowiada pełną emocji fabułę, jak to bywa u Kasi. Wątków zawsze jest sporo, a wszystkie przemyślane i dopracowane. Przyjemność z lektury gwarantowana.

Marta to dziewiętnastolatka, która do niedawna żyła ze świadomością, że jest kochana przez bliskich. Tymczasem zupełnie niespodziewanie jej świat zamienia się w gruzy. Praktycznie z dnia na dzień poczucie bezpieczeństwa Marty trafia szlag, a dziewczyna, zraniona do żywego między innymi przez ojca, który wybrał nową narzeczoną i ich nienarodzone jeszcze dziecko, pakuje się i ucieka z domu. Zawodzą ją również matka i kumpel, w którym Marta zaczęła nieśmiało dostrzegać kogoś więcej. Co robić? Jak poradzić sobie z takim kalibrem emocjonalnym? Ucieczka wydała się Marcie jedynym rozwiązaniem, ale czy dobrym? 

Kiedy do przedziału w pociągu do Gdańska, w którym wykupiła miejsce Marta, dosiadła się nauczycielka, Jagoda, która uczyła ją kiedyś w podstawówce, dziewczyna początkowo nie była zachwycona. Nie miała nastroju na towarzystwo, a tu trafiła jej się akurat belferka. Z czasem okazało się jednak, że niespodziewana wspólna podróż to nie był taki zły pomysł. 

Zarówno Marta, jak i Jagoda, mają do przepracowania sporo trudnych wspomnień i traum. Czy pomogą sobie wzajemnie? Jakie sekrety sprzed lat ujrzą światło dzienne? Czyja historia okaże się bardziej skomplikowana i czy kobiety znajdą wspólny mianownik? Z każdym kolejnym rozdziałem mnożą się pytania, a odpowiedzi czekają na cierpliwych w książce.

Powieść została podzielona na dwa tory czasowe. Obserwujemy Martę i Jagodę tu i teraz, a także wkraczamy do przeszłości nauczycielki. Kolejne rozdziały odkrywają dramat Jagody, który Marcie zaczyna idealnie pasować do pewnej układanki. Czy dwie kobiety mogą mieć jakieś powiązania, o których nie wiedzą?

Kasia Kielecka po mistrzowsku potrafi grać na emocjach. Ani się człowiek obejrzy, a już gna na łeb na szyję, nie tylko przyglądając się kolejnym wydarzeniom w powieści, ale wręcz w nich uczestnicząc. Z zapartym tchem śledziłam drogę obu kobiet do rozwiązania zagadek z przeszłości każdej z nich.

Zdecydowanie sięgnijcie, a gwarantuję, że nie będziecie mogli odłożyć tej powieści. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina

sobota, 21 września 2024

"Schronisko, które przestało istnieć" Sławomin Gortych - recenzja


Tytuł: "Schronisko, które przestało istnieć"
Autor: Sławomir Gortych
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Cykl: Karkonoska seria kryminalna, tom 1

Moja ocena: 6/6

"Schronisko, które przestało istnieć" to pierwszy tom serii Karkonoska seria kryminalna autorstwa Sławomira Gortycha. 

Maksymilian Rajczakowski postanawia zmienić klimat i uciec od rodzinnych problemów. Wyjeżdża w Karkonosze, gdzie jeszcze do niedawna mieszkał jego wujek. Był właścicielem jednego ze schronisk, zamkniętego od lat Nad Śnieżnymi Kotłami. Mężczyzna nagle ginie tragicznie, a Maks postanawia rozejrzeć się w okolicy i spróbować rozwiązać zagadkę jego śmierci. Czego dowie się w toku amatorskiego śledztwa? Kto pomoże mu w poszukiwaniach? jakie tajemnice z przeszłości wyjdą na jaw?

Nie jestem miłośniczką wędrówek po górach i kompletnie nie znam Karkonoszy, ale czytało mi się o nich świetnie. Autor tak plastycznie opisuje przeróżne miejsca na terenie, gdzie rozgrywa się akcja powieści, że można sobie je wyobrazić. Do tego wciągająca intryga kryminalna, tajemnice z przeszłości i odrobina wątku romansowego, no i mamy naprawdę wciągającą historię.

Polecam!


środa, 18 września 2024

"W drodze do Nawii" Magdalena Wala - recenzja


Tytuł: "W drodze do Nawii"
Autor: Magdalena Wala
Gatunek: fantasy z motywami słowiańskimi
Liczba stron: 320 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Raj&Co, tom 1

Moja ocena: 5/6

Ponieważ mam za sobą cykl Za zakrętem Magdaleny Wali, kiedy zobaczyłam zapowiedź powieści w zupełnie innym klimacie tej autorki, postanowiłam zaryzykować i sięgnąć po nią. Dodatkowym motywatorem była informacja o tym, że fabuła zawiera wątki słowiańskie. Byłam ciekawa, jak pisarka poradziła sobie z tą tematyką.

Studentka psychologii Nina mieszka z mamą i bratem Filipem w Mysłowicach. Kiedy pewnej nocy dziewczynę budzi telefon od brata, nie spodziewa się nawet, jak bardzo zmieni się jej ustabilizowane do tej pory życie. Nina dowiaduje się, że Filip i jego dziewczyna Asia zostali napadnięci. Napastnik zbiegł z miejsca zdarzenia. Filipowi nic szczególnego się nie stało, jednak Asia została pogryziona, a ich kolega Romek trafił do szpitala z rozbitą głową. Nie mija wiele czasu, kiedy okazuje się, że Asia zapada na niezidentyfikowaną chorobę, a Romek w wyniku urazu głowy umiera. Pogrążona w żałobie dziewczyna Romka, Ewa, dowiaduje się, że jest z nim w ciąży. W otoczeniu Niny dzieje się sporo. 

Nina chce pomóc finansowo mamie, więc decyduje się podjąć pracę. Trochę obawia się, czy uda jej się pogodzić studia z zajęciem zarobkowym, ale kiedy trafia na interesujący anons i zostaje zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną do firmy eventowej Raj & Co, postanawia spróbować i podpisuje umowę na sześć tygodni. W końcu jeśli jej się nie spodoba albo się nie sprawdzi, zawsze będzie mogła nie przedłużyć umowy, prawda? Powoli wdraża się w nowe obowiązki, jednak szybko okazuje się, że nie wszystkie zadania są standardowe i zwyczajne... Kim są jej szefowie, Jarek i Marzena? Kto jest właścicielem firmy? Jak to możliwe, że klientem Raj & Co jest... upiór? I czy powtarzający się sen, który Nina śni od dzieciństwa, wiąże ją w jakiś sposób z nowymi znajomymi? 

Osoby, które wcześniej zetknęły się z mitologią słowiańską, szybko rozszyfrują bohaterów po nadanych im imionach. Pomysł na fabułę jest ciekawy, chociaż mógłby zostać bardziej rozbudowany. Jednak biorę pod uwagę to, że te klimaty są dla autorki czymś nowym, a powieść to pierwszy tom cyklu i liczę na więcej w kolejnych książkach. 

Lekkie pióro pisarki sprawia, że perypetie Niny czyta się szybko. Odniosłam wrażenie, że to taka młodzieżówka fantasy. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach pojawi się więcej słowiańskości.

Tekst w książce jest mocno napowietrzony, więc spodziewajcie się sporych marginesów i odstępów między wersami. Okładka przyciąga oko pięknym drzewem w centrum i złoceniami. 

Zachęcam do sięgnięcia po pierwszy tom cyklu, abyście sami mogli wyrobić sobie zdanie o tym, czy autorka podołała zadaniu odnalezienia się w nowym gatunku literackim :-)


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


wtorek, 17 września 2024

„OBCA KOBIETA” – rozmowa z Katarzyną Kielecką z okazji premiery jej książki 25 września.


Rozmawiamy z okazji zbliżającej się premiery książki „Obca kobieta”, która przypada na 25 września. Katarzyna Kielecka, autorka powieści wydanej przez Szarą Godzinę, tak mówi: Uważam, że więzi, jakie powstają między kobietami to coś niebywale fascynującego. W przyjaźni potrafimy być jak gąbki, nasiąkamy cudzymi radościami i smutkiem. Mamy dużą zdolność współodczuwania i nie wstydzimy się tego. To rozwija, buduje wrażenie wspólnoty, zrozumienia, mnoży nasze doświadczenia, chroni od samotności. Takie relacje są bezcenne, chociaż często wiążą się ze sporym kosztem emocjonalnym, gdy pochłaniają nas cudze dramaty.

„Obca kobieta” to 16 książka w Pani literackim dorobku. W większości powieści porusza Pani trudne tematy, choć ich ciężar równoważy Pani dowcipem i ironią…

Takie połączenie sprawia, że moje historie są bliskie prawdziwego życia, które przecież potrafi podsuwać niemal jednocześnie radości i smutki, sukcesy i porażki, rozwiązania i problemy.

Początek historii, którą opowiada Pani w „Obcej kobiecie” jest, można powiedzieć, z życia wzięty. Marta zwierza się koledze: Tata wyprowadził się w październiku. Tak po prostu. Rano jeszcze żartował ze mną przy śniadaniu, pocałował mamę, gdy wychodził do pracy, a wieczorem spakował się i już go nie było…

W podobnych sytuacjach dziecko (nawet takie, które zdążyło dorosnąć, jak moja bohaterka) często nie rozumie skąd ta nagła volta i nie potrafi się z nią pogodzić, szczególnie, gdy dotąd było przekonane, że ma idealną rodzinę.

Ojciec zachowuje się tak, jakby córka nie istniała. Matka unika tematu. Milczenie to przepis na samotność i niezrozumienie, prawda?

To choroba naszych czasów. Mam wrażenie, że wszyscy wokół próbują grać, udawać lepszych niż są, szczęśliwszych, doskonalszych, mocniejszych, by udowodnić, że poradzą sobie z każdym zawirowaniem losu. Tego uczy nas chociażby świat kreowany przez social media, daleki od rzeczywistego. Matka Marty unika tematu, bo sama się przed nim broni, bo nie chce pokazać, że cierpi. Ojciec zaś, to całkiem inny temat. Jego postawę trudno obronić.

Świat wywrócił się Marcie do górny nogami dwukrotnie. Nie dość, że rozpadło się małżeństwo rodziców, to jeszcze okazuje się, że jest adoptowanym dzieckiem. Ucieka z domu?

Ucieka przed faktami, które ją przerosły. To nie do końca jest ucieczka z domu, bo przecież z góry zakłada, że niedługo wróci, nie porzuci studiów, nie zerwie kontaktu z adopcyjną matką. Jej dziecinną, spontaniczną reakcję hamuje dojrzałe poczucie obowiązku i rozsądek. Jest w tym pewien chaos, ale pamiętajmy, że to dzieciak, który dopiero wchodzi w dorosłość. W tym momencie pierwszy raz zderza się z bezwzględnością, brutalnością życia.

W pociągu do Gdańska Marta spotyka swoją dawną nauczycielkę Jagodę. Kobieta jedzie w rodzinne strony, by rozliczyć się z przeszłością…

I to ona staje się najważniejszą, wiodącą postacią tej powieści, dostarczając Czytelnikom podczas lektury okazji do refleksji, wzruszeń, a także wspomnień własnej młodości. Jej historia wplata się niepostrzeżenie w życie Marty i robi to nad wyraz skutecznie.

Jagoda tłumaczy Marcie: Wychodząc do ludzi, dajesz sobie szansę, by zrozumieć siebie. Jej dramatyczne przeżycia są dla dziewczyny lekcją dojrzewania?

Marta przechodzi przyspieszony kurs życia. Zanurza się w cudzych emocjach, dzięki czemu zaczyna lepiej rozumieć własne. Życie Jagody nie jest w żadnym stopniu kalką doświadczeń Marty, ale daje jej okazję do współprzeżywania nadziei, ekscytacji, lęku, rozczarowania, samotności. Pokazuje, że można wyjść z każdego życiowego zakrętu, ale warunkiem tego, jest zdobycie się na odwagę konfrontacji z rzeczywistością. Choćby za cenę utraty złudzeń.

Marcie morze kojarzy się z ukojeniem i bezpieczeństwem. Jest dobrą scenografią dla opowieści o życiu?

Morze jest dla mnie czymś doskonałym. Potrafi być niezmienne, pozostając w wiecznym ruchu, idealnie wpisuje się w ciszę, chociaż ani na moment nie milczy, gwarantuje pewien bezpieczny schemat, a jednak potrafi zaskakiwać. To oczywiście moje osobiste spojrzenie. W swoich podróżniczych wyborach zwykle stawiam na góry, a mimo to noszę w sobie głębokie uzależnienie od morza i muszę, po prostu muszę je odwiedzać chociaż na kilka dni w roku. Przywraca mi spokój i umiejętność skutecznego odpoczywania.

Piękna i prawdziwa jest ta relacja młodej i dojrzałej kobiety. Jak darcie pierza…

W ich relacji jest niezwykła harmonia, bo nie ma tu jednostronnego przepływu energii. Bohaterki czerpią z siebie nawzajem dokładnie to, czego najbardziej potrzebują i czego nie mogą im dać inni, choćby bliżsi im ludzie. Marta bez Jagody trwałaby w swoim zagubieniu, Jagoda mogłaby nie dźwignąć zadania, które sobie wyznaczyła. Dopełniają się, a dodatkowo wiąże je tajemnica, którą czuć w powietrzu, choć długo pozostaje niewypowiedziana, bo przecież Marta nie wie, co sprawiło, że trafiły do jednego pociągu.

Przykładem siostrzeństwa jest inspiracja do Pani poprzednich książek o Trzykrotkach, prawda?

Pisząc Obcą kobietę w ogóle nie myślałam o Trzykrotkach, za wyjątkiem jednej sceny, w której się pojawiają. Generalnie uważam, że więzi, jakie powstają między kobietami to coś niebywale fascynującego. W przyjaźni potrafimy być jak gąbki, nasiąkamy cudzymi radościami i smutkiem. Mamy dużą zdolność współodczuwania i nie wstydzimy się tego. To rozwija, buduje wrażenie wspólnoty, zrozumienia, mnoży nasze doświadczenia, chroni od samotności. Takie relacje są bezcenne, chociaż często wiążą się ze sporym kosztem emocjonalnym, gdy pochłaniają nas cudze dramaty.

Wierzy Pani w powiedzenie „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”?

W metaforycznym sensie jak najbardziej. Jeśli chowamy w sobie traumy, do których nie chcemy się przyznać sami przed sobą i tylko robimy dobrą minę do złej gry, nie może być mowy o wzmocnieniu. Taki stan nie zabija nas dosłownie, za to powolutku wciąga w otchłań, odbierając wiarę w siebie lub innych, odwagę, radość życia itd.

Czy do napisania „Obcej kobiety” zainspirowała Panią jakaś rzeczywista historia, czy to w całości fikcja literacka?

Powieść jako całość jest fikcją literacką. Za to wiele klocków, które się na nią składają, zaczerpnęłam z rzeczywistości: fragmenty rozmów, obrazy z przełomu XX i XXI wieku, kilka zdarzeń. Prawdziwe są także miejsca i mój stosunek do nich. Bardzo chciałam pokazać w tej powieści mój zachwyt okolicą ujścia Wisły oraz Mierzeją Wiślaną. Mam nadzieję, że mi się to udało.

Kim jest tytułowa obca kobieta? Matka, która urodziła, ale oddała dziecko, matka, która wychowywała, ale nie urodziła, kobieta spotkana w pociągu…

Jeśli się głębiej zastanowić, w tej powieści jest kilka kandydatek na tytułową „obcą”. To te, które nie stanęły na wysokości zadania oraz te, które wcale nie chciały być obce, lecz zostały poczęstowane gorzką pigułką rozczarowania. Niech Czytelnicy ocenią, która z nich najbardziej zasługuje na to miano.

Czy zgodzi się Pani, że „Obca kobieta” to również opowieść o stracie? Stracie ludzi, ale też stracie złudzeń?

Oczywiście, że tak. Ludzie zwykle odchodzą sami, nie dając nam wyboru, a złudzeń kurczowo się trzymamy, nakładając je na nasze doświadczenia, jak kolorowe filtry. Trzeba zrobić w głowie generalny remont wspomnień, przekonań, pragnień, a potem zebrać w sobie mnóstwo sił i odwagi, by ujrzeć swoje życie takim, jakim naprawdę jest.

Jaki temat chciałaby Pani podjąć w kolejnych książkach?

Pomysłów mam masę i największym wyzwaniem jest dla mnie uszeregowanie ich w odpowiedniej kolejności. Będzie emocjonalnie, wesoło, nostalgicznie, czyli różnorodnie, jak zwykle w moich książkach. Na ten moment wolałabym jeszcze niczego nie zdradzać.

Najważniejsze słowa, jakie Pani usłyszała od czytelników?

Najbardziej mnie porusza, gdy słyszę od Czytelników, że po lekturze mojej książki coś zrozumieli, dostrzegli w swoim życiu i zamierzają to przemyśleć, przewartościować, czasem zmienić. Dla mnie to dowód, że powieść zostaje z nimi na dłużej, towarzyszy im nadal po odłożeniu jej na półkę.

Magda Kaczyńska

poniedziałek, 16 września 2024

"Samotnia" Anna Kańtoch - recenzja


Tytuł: "Samotnia"
Autor: Anna Kańtoch
Gatunek: thriller
Czas trwania: 9 h 11 minut
Lektor: Jan Marczewski
Wydawnictwo: Marginesy

Moja ocena: 5/6

Mam za sobą już kilka powieści Anny Kańtoch i wszystkie były świetne. Tym razem zdecydowałam się wysłuchać thrillera "Samotnia".

Życie Leona Cichego, w czepku urodzonego pisarza kryminałów, pewnego dnia zmienia się diametralnie. W wyniku wypadku mężczyzna traci wzrok i z dnia na dzień staje się uzależniony od pomocy innych osób. W dodatku ma wrażenie, że kobieta, z którą mieszka i która się nim opiekuje, to nie jego żona... Próbuje samodzielnie analizować to, co jest w stanie, jednak bez wzroku nie ma szans na rozwiązanie tej zagadki. Powoli zaczyna nawiązywać kontakt ze znajomymi i członkami rodziny, którym próbuje opowiedzieć o swoich podejrzeniach. Nie jest łatwo, bo początkowo uważają, że oprócz wzroku, pisarz stracił rozum. Z czasem jednak wciągają się w śledztwo, które ujawnia coraz więcej ciekawych elementów układanki. Czy kobieta, z którą mieszka Leon, jest jego żoną? Gdzie się podziała, kiedy zniknęła pewnego dnia? Kto uwierzy w dziwne teorie Cichego i pomoże mu odkryć prawdę? I jak się do tego wszystkiego ma krawat w różowe słonie?

Autorka zastosowała ciekawy rodzaj narracji. Kolejne rozdziały zostały zapisane w formie nagrania na dyktafon, w pierwszej osobie liczby pojedynczej.

Rozwiązanie intrygi jest ciekawe, chociaż muszę przyznać, że musiałam słuchać na delikatnym przyspieszeniu, bo trochę mi się ta historia dłużyła.


sobota, 14 września 2024

"Gustloff. Tajemnica bursztynowej komnaty" Krzysztof Piersa - recenzja


Tytuł: "Gustloff. Tajemnica bursztynowej komnaty"
Autor: Krzysztof Piersa
Gatunek: sensacja z wątkiem historycznym
Liczba stron: 364
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 5/6

Bardzo lubię czytać powieści z historią w tle, w których fabuła opiera się na prawdziwych wydarzeniach, a jak dodatkowo jest jakaś tajemnica czy sekret sprzed lat, to już w ogóle jest super i nie przejdę obok takiej książki obojętnie. Jasne, że nie zawsze trafia się perełka, ale warto próbować. Tym razem zdecydowałam się na lekturę powieści Krzysztofa Piersa "Gustloff. Tajemnica bursztynowej komnaty". Nie znam szczegółowo tajemnicy zniknięcia tego arcydzieła sztuki jubilerskiej, ale jakieś tam podstawy są. W związku z tym z zaciekawieniem sięgnęłam po historię wymyśloną przez wspomnianego pisarza. 

Tytułowy Gustloff to niemiecki statek pasażerski z czasów drugiej wojny światowej, którym w chwili katastrofy płynęło kilkanaście tysięcy osób, w tym kobiety i dzieci. Na kanwie tego wydarzenia, czyli storpedowania i w konsekwencji zatopienia statku w rejonie Ławicy Słupskiej, autor zbudował interesującą historię związaną z zaginioną bursztynową komnatą. Chociaż jest to opowieść fikcyjna, wciąga bez reszty.    

Weteran wojenny Ryszard Ginlet zostaje znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, które zostało splądrowane. Staruszek zostawił testament, jednak nie jest to zwykły tekst. Odczytać go może jedynie osoba posiadająca... Enigmę. Na szczęście Tomasz, wnuk starszego pana, ma przyjaciela, który nie dość, że posiada wspomniane urządzenie, to jeszcze potrafi z niego korzystać i ma szmergla na punkcie tajemnic i sekretów. Tomasz wraz z aspirantką Kornelią Jędrzejczyk wyrusza w intrygującą podróż, której celem jest odszyfrowanie testamentu dziadka i odnalezienie miejsca ukrycia bursztynowej komnaty. Emocje sięgają zenitu, kiedy do Tomka dociera, że jego dziadek mógł być odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi podróżujących Gustloffem. Czy to może być prawda? Gdzie nasi bohaterowie będą szukać wskazówek do odczytania testamentu? Kto będzie im bruździł po drodze? Co Ryszard zawarł w swoim ostatnim dokumencie? I gdzie znajduje się komnata? Pytań jest naprawdę wiele, więc czytać trzeba naprawdę intensywnie. 

Trójka głównych bohaterów: historyk, policjantka i informatyk, skradła moje myśli, jednak wątek romansowy kompletnie nie przypadł mi do gustu i mam wrażenie, że nawet był zbędny. Powieść nic by nie straciła, gdyby go nie było. Jednak rozumiem potrzeby rynku, więc jakoś przetrwałam sceny, które mi trochę zaburzały śledzenie głównej akcji, czyli poszukiwania tytułowego skarbu, określanego ósmym cudem świata.

Nie znałam wcześniej historii statku Gustloff, więc z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po lekturze do informacji historycznych. Okazuje się, że to Gustloff zdecydowanie wysuwa się na pierwsze miejsce katastrof morskich. 

Bardzo polecam Wam tę historię w klimacie Dana Browna ;-)


środa, 11 września 2024

"Gniazdo sierot" Ewelina Miśkiewicz - recenzja [PREMIEROWA]

Tytuł: "Gniazdo sierot"
Autor: Ewelina Miśkiewicz
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkiem historycznym
Liczba stron: 240
Wydawnictwo: Szara Godzina

Moja ocena: 6/6

"Gniazdo sierot" to wyjątkowa powieść, traktująca o prawdziwym miejscu. Tytułowe Gniazdo Sierot znajdowało się w Turkowicach i nosiło oficjalną nazwę Zakładu Wychowawczego dla Dzieci Wojennych. Tam siostry ze zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej opiekowały się osieroconymi dziećmi. Zakład powstał niedługo po zakończeniu I wojny  światowej, ale wybuch II wojny znacznie pogorszył sytuację tego miejsca i jego mieszkańców. Siostry robiły jednak co w ich mocy, aby zapewnić dzieciom bezpieczeństwo, dach nad głową i pełne brzuszki.

Jedną z bohaterek tej historii jest Małgorzata, która zastępuje siostrę Tamarę w opiece nad ich babcią. Tamara ma do załatwienia trudną sprawę, która wymaga od niej wyjazdu poza granice kraju. Gosia postanawia zająć się przez ten czas babcią, ale nie wie, ile emocji wyzwoli w niej ta decyzja i czego dowie się od starszej pani o jej przeszłości. Wspomnienia, które popłyną z ust babci, sięgają lat II wojny światowej i odkrywają rodzinne tajemnice. Gosia od dawna nie czuła się pewnie w swojej rodzinie, nie czuła się kochana. Co stanie się, kiedy pozna rodzinne sekrety? Czy traumy przodków mogą mieć wpływ na ich dzieci i wnuki?

Fabuła podzielona została na dwa tory czasowe. Ten współczesny to historia Małgosi i jej rodziny, natomiast drugi to czas wojny, Wołyń, gdzie śledzimy losy chłopca z polsko-ukraińskiej rodziny, Jaśka, którego rodzice decydują się wysłać z wioski ogarniętej pożogą do domu dla sierot w Turkowicach. Czy chłopak dotrze na miejsce bezpiecznie? Co będzie się z nim działo w nowym miejscu zamieszkania w tych trudnych czasach? I w jaki sposób łączą się te dwa tory czasowe?    

"Gniazdo sierot" to powieść, która udowadnia, że nawet w strasznych czasach wojny istniały takie emocje, jak miłość, nadzieja, bliskość czy przebaczenie. Duże wrażenie wywarła na mnie postać siostry Longiny. Była to niesamowicie odważna kobieta, której zadanie polegało między innymi na zapewnieniu pożywienia wychowankom. Wbrew pozorom tak prozaiczna czynność mogła skończyć się w czasie wojny nawet śmiercią.      

Ewelina Miśkiewicz napisała już dziewięć książek. Pisarka lubi bawić się gatunkami literackimi, dzięki czemu czytelnicy mogą poznać jej pióro z różnych perspektyw. Po lekturze thrillera psychologicznego "Tam, gdzie pada cień", liczyłam na dobrą lekturę i nie zawiodłam się. 

Jeśli interesują Was wojenne klimaty i historie na podstawie prawdziwych wydarzeń, ta książka będzie dla Was idealna. Zdecydowanie polecam!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina



niedziela, 8 września 2024

"Czy to ty?" Jan Szczurek, "Rozmowy u św. Patryka" Piotr Goszczycki, Agnieszka Goszczycka - recenzja


Tytuł: "Rozmowy u św. Patryka"
Autor: Piotr Goszczycki, Agnieszka Goszczycka
Gatunek: reportaż, wywiady
Liczba stron: 204
Wydawnictwo: Komograf

Moja ocena: 5/6

"Rozmowy u św. Patryka" to zbiór rozmów autorów publikacji z osobami związanymi na różne sposoby z Rzymskokatolicką Parafią św. Patryka w Warszawie. Wśród rozmówców znalazło się dziesięć osób świeckich oraz dziesięciu duchownych. Wszyscy opowiadają nie tylko o całej społeczności i wydarzeniach z nią związanych, ale również o swoich odczuciach, drodze do wiary czy zmianach, które zaszły w ich życiu pod wpływem uczestniczenia w życiu parafii. Na osoby, które sięgną po tę publikację, czekają wywiady z ministrantem, ogrodnikiem, organistą, dyrektorką szkoły i parafianami oraz księżmi.   

Ciekawie było poznać perspektywę różnych osób dotyczącą miejsca, które ich wszystkich łączy. 

Poezja nie jest moją mocną stroną, ale myślę, że warto sięgać po publikacje z tego gatunku. Dzięki emocjom zaklętym w słowa, można dostrzec więcej. Codzienność staje się pełniejsza, zawiera więcej barw. 

Wstęp, w którym czytamy takie słowa: "Poeta jest strażnikiem pamięci" czy "Jesteś prawdą - kamieniem na rozstaju dróg", napisał Jan Stasiewicz.

Rozważania na podstawie wierszy autora czytelnicy mogą snuć, zagłębiając się w trzy kolejne części tomiku: Jesteś winnicą, Jesteś człowiekiem i Jesteś prawdą. Wybrane teksty uzupełniają fotografie wykonane przez pisarza i Piotra Goszczyckiego.     

Za możliwość przeczytania książek dziękuję Literacka PKP-Jazda

wtorek, 3 września 2024

"Trzej Maszkaronowie, czyli legendarna komedia" Franciszek Piątkowski - recenzja


Tytuł: "Trzej Maszkaronowie, czyli legendarna komedia"
Autor: Franciszek Piątkowski
Gatunek: słowiańskie fantasy
Cykl: Marek Lichocki, tom 4.5
Czas trwania: 5 h 32 minuty
Lektor: Wojciech Żołądkowicz

Moja ocena: 5/6

"Trzej Maszkaronowie, czyli legendarna komedia" to tom numer 4.5 serii słowiańskiej o przygodach adwokata Marka Lichockiego. Jest to pierwszy z wszystkich siedmiu tomów tej serii, który wysłuchałam, zamiast przeczytać. I był to bardzo dobry wybór, bo lektor zinterpretował tekst bardzo humorystycznie. Swoją drogą, słuchając kolejnych rozdziałów byłam ciekawa, ile razy lektor się ugotował, czytając ten tekst :D  

Adwokat Lichocki wraz z rodziną śmiga na urlop, a w tym czasie znane nam już z poprzednich tomów słowiańskie stwory: wegewąpierz Radosław, strzygoń Bezmir i domowik Witek niechcący sprowadzają z Nawii legendarne potwory. To właśnie ta trójka wraz z wodnikami i topielicą Bogną będą grać pierwsze skrzypce w tej części. Jaki jest cel wszystkich ich działań? Muszą odesłać sprowadzone potwory do Nawii zanim wróci Lichocki i zrobi im awanturę. Czy im się to uda? Oczywiście, że tak, jednak co przeżyją w drodze do realizacji tego celu, to juz zupełnie inna historia.  

Świetnie przeczytane przez lektora dialogi iskrzyły się dowcipem i wywoływały uśmiech na twarzy. W ogóle przygody stworów są ciekawe i ich perypetie wynikają jedne z drugich.

Zdecydowanie polecam Wam całą serię. Czy w wersji czytanej, czy słuchanej, gwarantuję Wam dobrą zabawę.

poniedziałek, 2 września 2024

"Najważniejsze to przeżyć" Ałbena Grabowska - recenzja


Tytuł: "Najważniejsze to przeżyć"
Autor: Ałbena Grabowska
Gatunek: powieść historyczna
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Rebis

Moja ocena: 6/6

Ałbena Grabowska do tej pory kojarzyła mi się wyłącznie z fantastyczną sagą Stulecie Winnych. Ponieważ z zapartym tchem śledziłam losy tytułowej rodziny, bez zastanowienia sięgnęłam po kolejną powieść pisarki i nie zawiodłam się.

Skończyła się II wojna światowa, a do zrujnowanej do cna Warszawy wracają ocalali mieszkańcy. Z jednej strony cieszą się, że żyją, jednak z drugiej to ich życie nigdy już nie będzie takie, jak wcześniej. Próby powrotu do normalności okupione są ogromnym wysiłkiem i nie zawsze odnoszą skutek. 

Wśród ocalałych i wracających znalazła się rodzina Pataczków. Okazało się, że ich kamienica przy ulicy Marszałkowskiej przetrwała zawieruchę wojenną i mogą zamieszkać w swoim dawnym mieszkaniu. Ojciec rodziny, świetny lekarz, podejmuje pracę w szpitalu, a matka, z zawodu polonistka, decyduje się zatrudnić w gazecie, gdzie pisze artykuły o powrotach i nadziei na lepsze jutro. Państwo Pataczkowie mają dwie córki, Tereskę i Mirkę. Pierwsza skupia się na sobie i swojej przedwojennej miłości, Alku, który wrócił po wojnie z... żoną, a druga mimo zaledwie dwunastu lat, świetnie radzi sobie w nowej rzeczywistości i swoimi działaniami pokazuje wszystkim wokoło, że trzeba żyć dalej, mimo przeżytego koszmaru.

Oprócz rodziny Pataczków, w której każdy ma swoje życie i swoje problemy, poznajemy kilka innych osób, ściśle powiązanych z Tereską, Mirką i ich rodzicami. Wśród nich znajdują się przyjaciele dziewczynek, pewna Babcia Hrabina, przesympatyczny psiak, handlarki z targu, na który biega Mirka, i jeszcze kilka innych osób. Każda z tych postaci jest ważna dla fabuły i wspaniale ją uzupełnia swoim charakterem i działaniami.

Ałbena Grabowska pisze tak pięknym językiem, że nawet nie wiem, kiedy totalnie wsiąkłam w życie stworzonych przez nią bohaterów. I chociaż postacie te są fikcyjne, to z pewnością zostały utkane na kanwie prawdziwych wydarzeń powojennych. Takich Alków, Stefków, Mirek i Teresek, którym przyszło żyć wśród ruin, było całe mnóstwo. 

Bierzcie i czytajcie!