Strony

niedziela, 27 listopada 2022

"Kruki" Monika Maciewicz - recenzja

"Kruki" to drugi tom cyklu o przygodach wiedźmy Biwii. Słowiański klimat nie odpuszcza, jest swojsko i intrygująco. Do tego kolejna fascynująca okładka.

Tym razem Biwia wyrusza do Poznania, do Chramu Swaroga, dokąd wezwał ją tamtejszy żerca. Kapłana niepokoi zachowanie kruków, z którego stara się on odczytywać znaki, jednak nie potrafi ich zinterpretować. Biwia jest widzącą, zatem liczy on na jej pomoc. W przepowiedni ptaków daje się dostrzec zbliżającą się wojnę i zarazę. Przed okolicznymi mieszkańcami zatem same klęski i trudności... Do tego na drodze wiedmy staje jej dawna miłość, kochanek, który teraz ma żonę, ale dawne uczucie chyba nie wywietrzało mu jeszcze z głowy, a Biwii z serca. Na kobietę czekają różne niebezpieczeństwa, związane zarówno ze światem ludzi, jak i słowiańskich stworów. Czy zdoła uchronić się przed nimi?  

W drugim tomie cyklu Biwia jest już pewną siebie wiedźmą i świetnie radzi sobie w tej roli. Odczytuje znaki, wędruje z pomocą i wsparciem tam, gdzie jej potrzebują, ale pozwala sobie również na złe uczynki, jak człowiek, który jest istotą dwoistą, więc ma w sobie trochę dobra i trochę zła. Szczególnie, kiedy w grę zaczynają wchodzić uczucia. 

Podczas lektury miałam wrażenie, że autorka chciała zbyt wiele umieścić w jednej książce. Mamy tutaj naprawdę wiele motywów, które momentami zostały zaledwie zarysowane, ale kiedy już się człowiek zagłębi w ten słowiański świat, dzięki stylowi autorki zatapia się po uszy i uczestniczy w wydarzeniach tak, jakby stał obok bohaterów. Wtedy wielość wątków nie przeszkadza i nie gubiłam się w nich. Dopiero odtworzenie ich o lekturze stanowić może pewien problem. Ale lekkość kryjąca się w tekście pozwala na przyjemne spędzenie czasu z tą książką. 

Jeśli lubicie słowiańskie wierzenia i tradycje, tutaj znajdziecie ich sporo, a do tego tło historyczne, które nie przytłacza, lecz uzupełnia przygody bohaterów. Zdecydowanie polecam.

Tytuł: "Kruki"
Autor: Monika Macewicz
Gatunek: fantasy słowiańskie
Liczba stron: 265
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Cykl: Wiedma, tom 2

Moja ocena: 6/6


wtorek, 22 listopada 2022

"Wiedma" Monika Maciewicz - recenzja

Chociaż nie jestem sroką okładkową, to muszę stwierdzić, że okładka słowiańskiej powieści "Wiedma" autorstwa Moniki Maciewicz jest po prostu obłędna. Hipnotyzuje drobnymi elementami i zachwyca kolorystyką.

Słowiańskie klimaty w książkach zawsze mnie przyciągają. Fascynuje mnie tamten świat i wierzenia ludzi oraz ich sposób postrzegania świata, o którym jeszcze niewiele było wiadomo. Jak kreatywni musieli być ludzie, aby wyjaśnić sobie i innym na przykład niezrozumiałe dla nich wtedy zjawiska atmosferyczne!

Wiedma to stara i mądra szeptunka, mieszkająca na wyspie Ledo. Kobieta ratuje od śmierci brata bliźniaka Biwy, jednak za ratunek żąda zapłaty. Chce, aby dziewczynka udała się do niej na nauki i zajęła jej miejsce. Biwa zgadza się poświęcić dla brata i kiedy nadchodzi czas, wyrusza do domu Wiedmy. Kiedy Biwa przechodzi inicjację, jej życie zmienia się całkowicie. Uczy się wszystkiego, co powinna wiedzieć wiedźma. Nie jest to łatwa nauka, szczególnie, że Biwie wydaje się, iż nie ma specjalnych zdolności, jak inne czarownice. Ma jednak wizje, w których widzi różne zdarzenia. Czy dobrze jest znać przyszłość? Czy dziewczyna będzie potrafiła wykorzystać tę umiejętność w życiu? Co stanie się, kiedy stara Wiedma odejdzie do Nawii?

Monika Maciewicz świetnie opisała słowiańskie wierzenia i tradycje, codzienne życie Słowian, ich problemy, radości i smutki. Czytając, miałam wrażenie, że przebywam z bohaterami w ich chatach, wędruję ich ścieżkami i muszę podejmować wraz z nimi niekiedy bardzo ważne decyzje, które zaważą na całym ich życiu. 

Wspaniale było wkroczyć w ten świat pełen magii i słowiańskich stworów. Bardzo podobało mi się też to, że Biwia nie została przedstawiona jako superbohaterka, wiedźma, która wszystko wie i potrafi, ale jako dziewczyna, która się wciąż uczy jak być czarownicą, ma swoje obawy i dylematy, z których musi jakoś wybrnąć. Akcja nie jest szalenie dynamiczna, ale właśnie dzięki temu wykreowany przez autorkę świat ma swój niepowtarzalny klimat i zaprasza czytelnika z całą swoją słowiańską mocą.     

Autorka pokusiła się również o odwzorowanie w pewnym stopniu ówczesnego języka. Dla mnie na plus są przypisy z objaśnieniami użytych w tekście staropolskich słów.

Jeśli lubicie słowiańskie klimaty i macie chęć na lekką powieść z gatunku tych do relaksu, to polecam "Wiedmę". Czyta się wyśmienicie.

Tytuł: "Wiedma"
Autor: Monika Maciewicz
Gatunek: fantasy, slavic book
Liczba stron: 325
Wydawnictwa: Zysk i S-ka
Cykl: Wiedma, tom 1

Moja ocena: 6/6 



piątek, 18 listopada 2022

"Małe Licho i krok w nieznane" Marta Kisiel - recenzja

"Małe Licho i krok w nieznane" to piąty już tom przygód Bożka i całej Kiślowej ferajny. Cudowna zimowa okładka zachęca do zerknięcia, co tam nowego u Tsadkiela, Małego Licha, wujka Konrada i innych mieszkańców nietypowego domu. 

Bożek dorasta, ale niekoniecznie podobają mu się te zmiany. Jego koledzy również się zmieniają. Krok w nieznane czasami bywa bardzo, bardzo trudny, a decyzja o nim skomplikowana. Kiedy dodatkowo zmiany zaczynają pojawiać się w otoczeniu Bożka, niektóre sytuacje stają się odrobinę nieznośne. Bo niby dlaczego Tomek i Zmyłka nagle mają jakieś tylko swoje tajemne sprawy, a Witek zrobił się drażliwy jak panna na wydaniu? Kompletnie niezrozumiałe to wszystko. Chłopiec zaczyna się poważnie niepokoić, kiedy domownicy również ulegają dziwnym zmianom. Stają się jacyś tacy obojętni i zaśniedziali...

W tym tomie na drugiego głównego bohatera zaraz po Bożydarze wysuwa się zdecydowanie Tsadkiel. To on staje ramię w ramię z Bożkiem, by uratować Rodzinę, która go przygarnęła, kiedy nikt go nie chciał. Napięcie wynikające z rozkminiania, jaki kierunek wsparcia powinien obrać anioł, było wręcz namacalne. Cudownie było odkrywać krok po kroku, że ten srogi i zazwyczaj śmiertelnie poważny Tsadkiel w rzeczywistości jest po prostu wrażliwcem, któremu trudno czasami wyjść ze swojej skorupy... Nie zmienia to jednak faktu, iż wciąż jest wkurzający :D 

Tym razem siły dobra są zwielokrotnione. Tsadkiel działa w domu, natomiast chłopiec-glut wyrusza w trudną podróż, której cel nie jest mu znany. Czy jednak podda się? Wycofa? Absolutnie NIE. Przecież nie może zostawić bliskich w potrzebie. 

Niezawodny humor, cięte riposty, rozmowy pełne mądrych stwierdzeń, ale wcale nie pompatycznych czy wydumanych, to znak rozpoznawczy Marty Kisiel. I ten piękny język polski. Uwielbiam :-) Jakoś trudno mi uwierzyć, że to ostatnia część przygód Małego Licha i jego człowieka. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej może to rzeczywiście najlepszy moment, aby Bożek pozostał w naszej wyobraźni uczniem piątej klasy. 

Jeśli szukacie przyjaciela dla siebie lub swojego dziecka, to myślę, że Bożek idealnie się do tego nadaje. O Małym Lichu nie wspomnę ;-)

Tytuł: "Małe Licho i krok w nieznane"
Autor: Marta Kisiel
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Mięta
Cykl: Małe Licho, tom 5

Moja ocena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Mięta


poniedziałek, 14 listopada 2022

"Wrocławskie tęsknoty" Monika Kowalska - recenzja

Drugi tom sagi Dwa Miasta autorstwa Moniki Kowalskiej opowiada o dalszych losach rodziny Szubów, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia ukochanego Lwowa i rozpoczęcia nowego życia w Opolu, a następnie we poniemieckim Wrocławiu.

Po zakończeniu II wojny światowej setki ludzi wyruszyło w nieznane, decydując się na wyjazd z Kresów na Ziemie Odzyskane. Obietnice władz, które roztaczały piękne wizje nowego początku, rozbiły się jednak o gruzy zniszczonych domów i wszechobecne groby. Szubowie byli przerażeni warunkami, w jakich musieli żyć, ale nie poddali się. Powoli zadomowili się we Wrocławiu, ojciec Adeli rozpoczął pracę na kolei, Adela również znalazła tam posadę w kasie. Jej siostry i mama zaczęły na nowo budować swój świat, chociaż nie było im łatwo po tym, co przeszły.

Autorka wspaniale odmalowała atmosferę powojennego Wrocławia. Tło historyczne nie jest przeładowane i idealnie dopełnia opisane przejścia przesiedleńców, bo rodzina Szubów nie jest tu jedyną, o której przeczytamy. A jest o czym czytać, możecie mi wierzyć. Każdy z bohaterów musi zmierzyć się z wieloma zdarzeniami, niejednokrotnie niebezpiecznymi i mającymi przykre konsekwencje. Jednak Szubowie nie dają sobie w kaszę dmuchać, a najsilniejszą z nich wszystkich wydaje się być Adela. Młoda dziewczyna, której przyszło być oparciem dla rodziców i sióstr, chociaż i jej los nie oszczędzał. 

Szubowie są przykładem rodziny, która trzyma się razem i wspiera się nieustannie. Ogromna miłość, troska i odwaga to tylko niektóre cechy, które królują w ich domu i sprawiają, że mimo powojennych trudności codziennie walczą o lepsze jutro.

Polecam cały cykl. Niedługo przeczytam trzeci tom i jestem przekonana, że będzie pełny wzruszeń i emocji. 

 

Tytuł: "Wrocławskie tęsknoty"
Autor: Monika Kowalska
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Dwa Miasta, tom 2

Moja ocena: 6/6


niedziela, 6 listopada 2022

"Dziś zanucę Ci kolędę" Joanna Szarańska - recenzja

Druga przeczytana przeze mnie w tym roku świąteczna powieść osnuta została na muzycznej stronie świąt, czyli na kolędach. Lubię śpiewać, śpiewam od zawsze, a kolędy traktuję jak level wyżej niż zwykłe piosenki, więc z przyjemnością wędrowałam z kolędnikami przez kolejne strony powieści.

Kiedy Hania nieopatrznie zgodziła się na udział w kolędowaniu oraz kwestowaniu na szkołę i kościół, nie spodziewała się, że to zajęcie, tak jej obce, zmieni wiele w jej dotychczasowym życiu. W jednej chwili skupiała się na życiu swoim i rodziny, a w następnej przebierała się w strój osiołka, by wyruszyć na ulice miasteczka i odwiedzać z pieśnią na ustach jego mieszkańców. Gdyby potrafiła śpiewać, byłoby to może nawet przyjemne, ale nie czuła się dobrze w tej roli. Spięta i zdenerwowana, początkowo wcale nie pomagała kolędnikom tworzyć świątecznej, ciepłej atmosfery. Traktowała te wyjścia jak przykry obowiązek i wciąż rozmyślała, jak się z niego wykręcić. Tymczasem z każdym kolejnym wyjściem coś zmieniało się w jej sercu i postrzeganiu spędzanego z innymi kolędnikami czasu...

Wchodząc do kolejnych domów, kolędnicy zaglądają do świata ich mieszkańców. Większość osób znają, bo odwiedzają je co roku, jednak dla Hani wszyscy są nowi i nieznani. Ogromnym zaskoczeniem dla kobiety jest odkrycie faktu, iż dźwięki kolęd otwierają ludzkie serca i wywołują uśmiechy na twarzach ludzi zatopionych w szarej codzienności. I nawet bycie osiołkiem może być przyjemne i sympatyczne.

Jak to w książkach Asi Szarańskiej, dzieje się sporo. Fabuła wypełniona jest zdarzeniami, które dla jednych będą całkiem zwyczajne, a dla innych wyjątkowe i wzruszające. I będą się cudnie przeplatać, łączyć i rozdzielać, aby dla każdego bohatera wystarczyło unikalnej historii. A jak już spędzicie czas z Hanią, jej rodziną i resztą gromady, czeka Was przemiła niespodzianka - wycieczka do Świerczynek. Wprawdzie trochę krótka, ale i tak było miło wrócić do Krainy Zeszłorocznych Choinek. 

Przeczytajcie, po prostu PRZECZYTAJCIE.

Tytuł: "Dziś zanucę Ci kolędę"
Autor: Joanna Szarańska
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Bonus: opowiadanie świąteczne

Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


sobota, 5 listopada 2022

"Góra kłopotów" Marek Stelar - recenzja

Marka Stelara kojarzę głównie z literaturą kryminalną. W mojej biblioteczce stoją już powieści jego autorstwa. Właśnie dołączyła do nich nowość... świąteczna, której bohaterowie mogą być znani czytelnikom z opowiadania z antologii "Kemping Chałupy 9". W opisie na portalu Lubimy Czytać jest napisane, iż "Góra kłopotów" to powieść obyczajowa i romans. Nie wierzcie mu. Z romansu nie ma w tej historii ani słowa. Chyba że zaliczymy do wątku romansowego zniknięcie pewnego faceta przed czterdziestu laty, ale według mnie to bardziej irytujące, a nie romansowe, zważywszy, że zaginiony i uznany za zmarłego mężczyzna nagle pojawia się na powieściowej scenie całkiem żywy...

Rodzina Wilkońskich, Bożena, Michał i ich syn Jacek, przyjeżdżają na święta do Willi Malwy, będącej własnością matki Bożeny, Malwiny. Oprócz nich w willi zamieszka na czas świąt kilka innych osób. Zamiast gospodyni na gości czeka tajemniczy list z lakoniczną informacją, iż nestorka rodu przebywa aktualnie w szpitalu, lecz przybędzie na Wigilię. Wiadomość o pobycie starszej pani w szpitalu trochę elektryzuje towarzystwo, ale Janeczka nie chce puścić pary z ust. W związku z zaistniałą sytuacją zarówno stali mieszkańcy, jak i goście rozpoczynają przygotowania do świąt. Niespodziewanie do drzwi zasypanego prawie po sam dach domu puka wędrowiec, który twierdzi, że Malwina zaprosiła go na święta. Przedstawia się jako Stefan, a ciotka Pelagia... a nie, nie zdradzę Wam tego ;-) Podczas lektury traficie między innymi na śnieżny żywioł, który całkowicie odetnie willę od świata, jednak nie będzie to jedyna katastrofa wisząca w powietrzu.

Przydatnym pomysłem było przedstawienie na początku całej historii wszystkich bohaterów, ich powiązań rodzinnych i podstawowych informacji, o których wiedza przyda się podczas czytania kolejnych rozdziałów. Równie pozytywnie odebrałam odliczanie w tytułach rozdziałów. Lubię usystematyzowany czas akcji, a tutaj tytuły informowały mnie na bieżąco, ile czasu zostało do Wigilii.

Język powieści jest prosty, dzięki czemu czyta się płynnie i szybko. Dla wielu osób zaletą będzie również to, że w tekście znajduje się sporo dialogów. Co do humoru, to każdy musi ocenić sam, czy ten styl mu odpowiada. Może stron nie jest wiele, bo zaledwie 304, ale muszę przyznać, że tytułowa góra kłopotów jest całkiem spora, głównie za sprawą pewnego Szwagra. 

Chociaż czytało mi się całkiem przyjemnie, to dla mnie Marek Stelar pozostanie "kryminalistą". 

Tytuł: "Góra kłopotów"
Autor: Marek Stelar
Gatunek: komedia prawie kryminalna
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Filia

Moja ocena: 4/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia

wtorek, 1 listopada 2022

"Legenda ludowa" Karolina Derkacz - recenzja

Wisłowice to wieś jakich wiele można spotkać w Polsce. A nie, chwila, jednak nie do końca. Wsi spokojna, wsi wesoła... no, może tak, ale jednak jest to zupełnie inna osada niż te, które znamy. Jedynym akcentem łączącym to miejsce ze współczesnością są telefony w każdym domostwie, traktowane jak zło konieczne. Poza tym jest to wioska jakby całkowicie wyrwana ze średniowiecza, z wodą w studniach i bez elektryczności. Dostępny jest jeden sklep z towarami, w zapyziałej chatce mieszka lecząca wszystkich Zielarka, a katolickie obrzędy mieszają się ze słowiańskimi tradycjami.   

Wśród mieszkańców Wisłowic wyróżnia się rodzina Sosnów: Jadwiga, Zdzisław i ich córka Barbara. Zadziorna Baśka niczego się nie boi, co nie zawsze wychodzi jej na dobre, Jadwiga zaś robi wszystko, by córka zachowywała się właściwie, bo "co ludzie powiedzą", no i Zdzisław, swój chłop, taki że do rany przyłóż. Nie da się również pominąć Genowefy Obszczydupki, której córka zostaje pewnego razu napadnięta. Dziewczynę odnajduje sąsiad Sosnów w Zagajniku Rucały i przenosi ją do chaty Zielarki. Andżelika kilka dni leży nieprzytomna, a wszyscy w napięciu czekają na jej przebudzenie. Przecież musi wyjaśnić, co się stało i kto ją napadł. Niestety, nie dość, że nastolatka po ocknięciu się nic nie pamięta, wioskę obiega wieść o napaści na kolejną młodą dziewczynę. Zaczyna się robić niebezpiecznie, szczególnie, że ślady wskazują na to, iż złoczyńcą może być... wilkołak. Sołtys Nałęcki postanawia sprowadzić policjanta z miasta, co nie podoba się mieszkańcom. Nie mają zaufania do "miastowych", a kiedy do Wisłowic przybywa komisarz Radzkin, nawet sam sołtys zaczyna żałować swojej decyzji...

Spośród wszystkich bohaterów powieści najbardziej irytowała mnie swoim zachowaniem Jadwiga, natomiast mój zdecydowany faworyt to grabarz. Jego sposób wysławiania się i zaloty do Zielarki to mistrzostwo świata :D 

Lubię książki z motywem słowiańskim i czytam każdą, która wpadnie mi w ręce. Byłam ciekawa, jak udał się autorce ten debiut. Muszę przyznać, iż mimo prawie 650 stron jest to historia lekka i nieskomplikowana. Większość tekstu to dialogi bohaterów, zatem akcja toczy się wartko. Język, którym posługują się postacie, nie jest współczesny w stu procentach. Autorka wykorzystuje sporo zwrotów, przysłów i dawniejszych słów, dzięki czemu toczone rozmowy również przyczyniają się do tworzenia klimatu dawnych lat. Do tego należy dorzucić opisy wsi i jej pozostałych mieszkańców oraz ich emocji, skutki podejmowanych decyzji, zatargów i wszelkich mechanizmów, mających miejsce w zamkniętych grupach społecznych, takich jak Wisłowice.

Ucieszyłam się, że finał autorka postanowiła zrobić zamknięty, bo nie przepadam za otwartymi zakończeniami. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatnie zdania wywołują ciekawość dalszymi losami bohaterów, więc z niecierpliwością będę czekać na drugą część tego cyklu. I mam nadzieję na trochę więcej słowiańskości, bo tutaj było jej jak dla mnie trochę za mało.

Tytuł: "Legenda ludowa"
Autor: Karolina Derkacz
Gatunek: komedia kryminalna fantasy z elementami słowiańskimi
Liczba stron: 648
Wydawnictwo: Initium
Cykl: Cuda wianki, tom 1

Moja ocena: 5/6