Powieści Michała Śmielaka już kilka razy dały mi wiele godzin świetnej rozrywki. Nie inaczej było w przypadku kryminału/thrillera pt.: "Pomruk". Tytułowy Pomruk to miejsce akcji, wioska w Bieszczadach, która zdecydowanie zaprzecza określeniu "wsi spokojna, wsi wesoła", które znamy z jednej z pieśni Jana Kochanowskiego.
Stanisław Stadnicki to gangster, oligarcha, który trzęsie światem polityki i biznesu. Wydaje się żyć, jakby był niezniszczalny, do momentu, kiedy tragiczne wydarzenie na imprezie urodzinowej odbiera mu coś najdroższego. Stadnicki podejmuje decyzję o wycofaniu się z dotychczasowego życia, opuszcza rodzinę, zrywa wszystkie kontakty i instaluje się w niewielkiej bieszczadzkiej wsi. Pomruk wydaje się być miejscem spokojnym, wręcz nudnym, jednak z czasem okazuje się, że nic bardziej mylnego.
Po dwóch latach spokojnego życia Stanisław znajduje w lesie zwłoki nieznanej mu dziewczyny. Nie wygląda to na wypadek. Zdecydowanie ktoś pomógł jej rozstać się z życiem i to w dość brutalny sposób. Chociaż Stadnicki wycofuje się z miejsca zbrodni, szybko okazuje się, że coś wiąże go z nieznaną mu osobą.
Zło, które pleni się w Pomruku od lat, określane jest przez mieszkańców Biesem. To on według lokalsów jest winny przeróżnym dramatom, które miały miejsce w okolicy. Nikt go nie widział, ale wierzą, że istnieje i nie pozwoli im się nudzić. Mimo tych plotek i ludzkich wierzeń policjanci prowadzący śledztwo trzymają się twardych dowodów, które zdobywają powoli i mozolnie.
Atmosfera w powieści jest duszna i momentami klaustrofobiczna. Pod tym względem to zdecydowanie bardziej thriller psychologiczny, może trochę domestic noir, niż kryminał. Kiedy już lądujemy w Bieszczadach, można odnieść wrażenie, że ściany tamtejszych domów się na nas chylą, a mieszkańcy patrzą złym wzrokiem.
To taka mieszanka literacka, którą lubię najbardziej. I dlatego zdecydowanie polecam wam tę powieść. Nie zawiedziecie się!