środa, 29 maja 2024

"Pomruk" Michał Śmielak - recenzja

Tytuł: "Pomruk"
Autor: Michał Śmielak
Gatunek: thriller
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska

Moja ocena: 6/6

Powieści Michała Śmielaka już kilka razy dały mi wiele godzin świetnej rozrywki. Nie inaczej było w przypadku kryminału/thrillera pt.: "Pomruk". Tytułowy Pomruk to miejsce akcji, wioska w Bieszczadach, która zdecydowanie zaprzecza określeniu "wsi spokojna, wsi wesoła", które znamy z jednej z pieśni Jana Kochanowskiego. 

Stanisław Stadnicki to gangster, oligarcha, który trzęsie światem polityki i biznesu. Wydaje się żyć, jakby był niezniszczalny, do momentu, kiedy tragiczne wydarzenie na imprezie urodzinowej odbiera mu coś najdroższego. Stadnicki podejmuje decyzję o wycofaniu się z dotychczasowego życia, opuszcza rodzinę, zrywa wszystkie kontakty i instaluje się w niewielkiej bieszczadzkiej wsi. Pomruk wydaje się być miejscem spokojnym, wręcz nudnym, jednak z czasem okazuje się, że nic bardziej mylnego. 

Po dwóch latach spokojnego życia Stanisław znajduje w lesie zwłoki nieznanej mu dziewczyny. Nie wygląda to na wypadek. Zdecydowanie ktoś pomógł jej rozstać się z życiem i to w dość brutalny sposób. Chociaż Stadnicki wycofuje się z miejsca zbrodni, szybko okazuje się, że coś wiąże go z nieznaną mu osobą. 

Zło, które pleni się w Pomruku od lat, określane jest przez mieszkańców Biesem. To on według lokalsów jest winny przeróżnym dramatom, które miały miejsce w okolicy. Nikt go nie widział, ale wierzą, że istnieje i nie pozwoli im się nudzić. Mimo tych plotek i ludzkich wierzeń policjanci prowadzący śledztwo trzymają się twardych dowodów, które zdobywają powoli i mozolnie. 

Atmosfera w powieści jest duszna i momentami klaustrofobiczna. Pod tym względem to zdecydowanie bardziej thriller psychologiczny, może trochę domestic noir, niż kryminał. Kiedy już lądujemy w Bieszczadach, można odnieść wrażenie, że ściany tamtejszych domów się na nas chylą, a mieszkańcy patrzą złym wzrokiem. 

To taka mieszanka literacka, którą lubię najbardziej. I dlatego zdecydowanie polecam wam tę powieść. Nie zawiedziecie się!

poniedziałek, 27 maja 2024

"Pod dachem z mordercą" Klaudia Muniak - recenzja [PREMIEROWA]

Tytuł: "Pod dachem z mordercą"
Autor: Klaudia Muniak
Gatunek: thriller
Liczba stron: 330
Wydawnictwo: Czwarta Strona

Moja ocena: 6/6

"Pod dachem z mordercą" to najnowsza powieść Klaudii Muniak. Muszę przyznać, że nie wiem jak to się stało, ale to pierwsza książka tej autorki, która wpadła mi w ręce. I nie żałuję, że miałam okazję ją przeczytać, bo wciągnęła mnie od pierwszych stron.

Olga Soboń ma w życiorysie trochę rys. Pobyt w domu dziecka pozostawił w niej sporo sprzecznych emocji, ale ostatecznie udało jej się wyjść na ludzi, jak to się potocznie mówi. Nie każdy jednak miał takie szczęście. Czasami wpływ pierwszych lat dzieciństwa spędzonych w placówce opiekuńczej jest tak negatywny, że odbija się na dalszych losach wychowanka i podejmowanych przez niego decyzjach. Olga trafiła dobrze. Poznała wspaniałego mężczyznę, za którego wyszła za mąż. Maurycy pracował jako anestezjolog w szpitalu, natomiast Olga zajmowała się tłumaczeniem tekstów. Można by rzec sielanka. Jak to jednak czasem bywa, ich szczęście rozbiło się pewnego dnia w drobny mak, kiedy w Krakowie zaginęło kilka osób. Wszyscy byli pacjentami szpitala, w którym pracował Maurycy Soboń, a policja w toku śledztwa znalazła dowody na to, że to właśnie mąż Olgi odpowiada za te zaginięcia. Do tego wszystkiego lekarz również zniknął. Olga trwała w koszmarze bycia dla społeczeństwa "żoną potwora" przez pięć długich lat i kiedy temat powoli przycichł, a ludzie przerzucili się na inne newsy, zniknęła kolejna kobieta, a jeden z zaginionych odnalazł się. Sprawa odżyła, wróciły emocje z nią związane, a Olga znów została uwikłana w sieć ludzkich domysłów i wrogich spojrzeń. 

W tej trudnej sytuacji wspiera ją brat Arek, który mieszka z Soboniami w ich domu i pracuje jako lekarz w tym samym szpitalu, a także przyjaciółka Daga, pielęgniarka również tam właśnie pracująca. Olga nie potrafi pogodzić się z tym, że jej mąż miałby skrzywdzić tych wszystkich ludzi, jednak policja jest innego zdania. W końcu kobieta zaczyna podejrzewać wszystkich dookoła, włącznie z najbliższymi osobami. Napięcie rośnie, a odpowiedzi na mnożące się pytania wciąż nie ma. Czy jest szansa na to, że zaginione osoby wciąż żyją? Czy Maurycy żyje? I czy rzeczywiście to on stoi za tym całym koszmarem? Gdzie znika Arek i dlaczego okłamuje siostrę? Dlaczego Daga dziwnie się zachowuje, a później ma pretensje do Olgi, kiedy ta zadaje jej niewygodne pytania? O co w tym wszystkim chodzi?

Pytań jest wiele, a odpowiedzi pojawiają się powoli i dopiero w finale tej opowieści. Wcześniej czytelnik zostaje wciągnięty w sieć podejrzeń i niejasnych sytuacji. Czułam się jak w labiryncie, którego ścianami są odpowiednio przygotowane krzewy. Masz wrażenie, że biegasz w kółko, chociaż teoretycznie wiesz, w którą stronę już szedłeś :D Ściany zasłaniają widok tak, jak tutaj zasłaniały go przygotowane przez autorkę pułapki. Oj, dzieje się, dzieje, aż w końcu podobnie jak Olga zaczęłam podejrzewać WSZYSTKICH. 

Ciężko było odłożyć książkę, im bliżej byłam rozwiązania tej zagadki. Poległam, nie udało mi się wcześniej wytypować prawidłowo winnego bohatera, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Emocje ogarniające mnie podczas lektury wynagrodziły mi to po stokroć.

Zdecydowanie polecam, sięgnijcie po tę powieść koniecznie!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona

piątek, 24 maja 2024

"Czas ucieczki" Sabina Waszut - recenzja


Tytuł: "Czas ucieczki"
Autor: Sabina Waszut
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkiem historycznym
Liczba stron: 288
Wydawnictwo: Książnica
Cykl: Matki Rzeszy, tom 2

Moja ocena: 6/6


"Czas ucieczki" to drugi tom cyklu Matki Rzeszy autorstwa Sabiny Waszut. Po lekturze pierwszej części wiedziałam, że z pewnością sięgnę po kontynuację losów bohaterek, Niemek, których celem było urodzenie idealnych dzieci dla Rzeszy.

Akcja powieści rozpoczyna się w styczniu tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku, a zatem w czasie, kiedy pozycja Niemiec w świecie drastycznie straciła na znaczeniu, a Armia Czerwona wyzwalała kolejne tereny okupowane do tej pory przez niemieckich żołnierzy. Wyzwolenie to jednak więcej miało wspólnego z niszczeniem wszystkiego, co Sowieci napotkali na swej drodze. Kradli, równali z ziemią, gwałcili, zabijali, panoszyli się jak u siebie. Skoro mieli status wyzwolicieli, uważali, że wolno im wszystko. 

W ośrodku Lebensborn również rozpoczęła się gorączkowa ewakuacja. Kobiety były przerażone i zdezorientowane. Ich świat właśnie zamienił się w gruzy, a wpajana im ideologia okazała się nic niewarta. Wiele z nich nie przyjmowało tego do wiadomości, nie rozumiało rozgrywających się wokół scen i nie chciało przejrzeć na oczy. Wśród mieszkanek domu były również Ruth, Annabelle i Brygid, które poznaliśmy w pierwszej części cyklu. Chociaż Ruth skrywała pewną tajemnicę, której dowody ukryte zostały w okolicy ośrodka, zdecydowała się na ucieczkę wraz z przyjaciółkami. Dotarły do Bad Reinerz w Sudetach, gdzie miały nadzieję znaleźć bezpieczną przystań. Początkowo nie było źle, chociaż sytuacja była niepewna i bardzo trudna, a warunki bytowania odbiegały znacznie od tych, do których były przyzwyczajone w ośrodku. Wokół panowały chaos, głód, ciasnota, nieufność i ciągły lęk przed wyzwolicielem, który tak naprawdę okazał się kolejnym zaborcą. Bohaterki ze wszystkich sił próbowały przetrwać, chroniąc siebie i dzieci. Czy im się to udało? Jak potoczyły się ich losy?

Autorka z wielkim wyczuciem opisała dramatyczną walkę trzech przyjaciółek o przetrwanie, ale przedstawiła także postawy innych bohaterów, ich dylematy, podejmowane decyzje wraz z ich konsekwencjami i problemy, z którymi musieli się borykać. Wojna zmieniła wszystko, ale przegrana Niemiec wcale nie naprawiła sytuacji. Ludność cywilną czekał długi czas odbudowywania nie tylko zniszczonych wiosek i miast, ale także pracy nad sobą czy poszukiwania zaginionych bliskich. 

Wojenna zawierucha zniszczyła też wszystko, w co wierzyły Niemki objęte programem Lebensborn, a także zwolennicy Hitlera. Nie wszyscy zdołali poradzić sobie z nową sytuacją, a nie mogąc pogodzić się z nadchodzącymi zmianami, odebrali sobie życie. Dramaty rozgrywały się zatem po obu stronach frontu. To wyjątkowy cykl, ponieważ pokazuje ludzkie oblicze Niemców, którzy wcale wojny nie chcieli, a sposób myślenia został im narzucony. 

Jeśli sięgniecie po ten cykl, do czego bardzo Was zachęcam, spodziewajcie się dużej dawki emocji.  


środa, 22 maja 2024

"Tam gdzie pada cień" Ewelina Miśkiewicz - recenzja [PREMIEROWA]

Tytuł: "Tam gdzie pada cień"
Autor: Ewelina Miśkiewicz
Gatunek: thriller psychologiczny, domestic noir
Liczba stron: 296
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 6/6

"Tam gdzie pada cień" to dziesiąta powieść Eweliny Miśkiewicz. Nie znałam wcześniej pióra autorki, ale cieszę się, że jej najnowsza książka trafiła w moje ręce. Kiedy przeczytałam w opisie, że jest to thriller w klimacie domestic noir, wiedziałam, że muszę poznać tę historię.

Czym jest domestic noir? W skrócie to rodzaj powieści kryminalnej lub thrillera psychologicznego, w którym muszą zostać spełnione pewne warunki. Ich akcja jest kameralna, rozgrywa się głównie za zamkniętymi drzwiami mieszkania lub miejsca pracy bohaterów, a traktują między innymi o przemocy, obsesjach, manipulacjach czy toksycznych relacjach. Ciśnienie podnoszą skrajne uczucia, narastający niepokój i duszna atmosfera.   

Główna bohaterka i równocześnie narratorka tej opowieści od zawsze pragnęła mieć prawdziwą, idealną rodzinę. Kiedy na horyzoncie pojawiła się taka możliwość, nie wahała się ani chwili. Zamieszkała z mężem Wojtkiem i rodzicami. Wkrótce na świecie pojawił się syn Paweł, a następnie córka Karolinka. Idylla, ale czym okupiona? Czy warto spełniać marzenia za wszelką cenę? Jak bardzo kłamstwa i tajemnice sprzed lat wpłyną na teraźniejszość tych ludzi? 

W dniu, w którym seniorka zostaje zabrana do szpitala, a zamiast niej rodzinie zostaje zwrócony worek z jej rzeczami, wszystko zaczyna się sypać. Nagle okazuje się, że każdy w tej rodzinie coś ukrywa i mija się z prawdą. Czy na śmierć matki miało wpływ wcześniejsze zniknięcie kogoś jeszcze? Jakie nierozwiązane konflikty wyjdą na jaw? Gdzie zniknęło budowane przez te lata rodzinne szczęście?

Duszna atmosfera była na medal. Z każdą stroną robiło się coraz dziwniej i dziwniej. Zza winkla wyglądały kolejne podejrzane sytuacje i dwuznaczne rozmowy.   

Kojarzycie moment, kiedy układacie puzzle i chociaż układanka zaczyna odkrywać tajemnicę obrazka, to co jakiś czas jakiś element nie pasuje i nie chce wejść w miejsce, które dla niego przeznaczyliście, a jak próbujecie go wyjąć, to rozwala kilka innych? Tak właśnie było z tą fabułą. Kiedy już-już miałam pomysł na rozwiązanie, autorka zakręciła młynka i puf! wszystko mi się rozsypało :D Uwielbiam takie nokauty! 

Podsumowując, jeśli lubicie ten gatunek i pogmatwaną fabułę, a w niej mnożące się niejasności i powolne odkrywanie prawdy, to zdecydowanie musicie sięgnąć po tę powieść.     


niedziela, 19 maja 2024

"Chata" Agnieszka Panasiuk - recenzja


Tytuł: "Chata"
Autor: Agnieszka Panasiuk
Gatunek: powieść historyczno-obyczajowa
Liczba stron: 272 
Wydawnictwo: Szara Godzina
Cykl: Sekrety Białej, tom 3

Moja ocena: 5/6 

"Chata" to trzeci tom cyklu Sekrety Białej autorstwa Agnieszki Panasiuk. Jest to seria historyczno-obyczajowa, której bohaterkami są cztery przyjaciółki: Dorota, Zuzanna, Marysia i Anka. Każdy tom przybliża czytelnikowi jedną z nich. Po bliższym poznaniu Doroty w tomie rozpoczynającym serię oraz Marii w tomie drugim przyszedł czas na to, by na pierwszy plan wysunęła się Zuzanna. 

Zuzanna Garlicka jest wziętą architektką i pracuje w renomowanej firmie projektowej, dzięki której może prowadzić beztroskie życie w stolicy. Wszystko diametralnie się zmienia, kiedy szef żąda od niej podpisu pod projektem zagrażającym bezpieczeństwu. Zuza odmawia, przez co czeka ją przymusowy urlop w rodzinnej Białej Podlaskiej. Kiedy powiadamia o tym ojca, mężczyzna dzieli się z córką radością z możliwości wyjazdu do Ziemi Świętej i Grecji z chórem, w którym śpiewa. Wyjazd pokrywa się jednak z nie lada zadaniem. Trzeba przenieść chatę babki Walerki z terenu należącego do PKP na działkę, którą ojciec specjalnie wydzierżawił do tego celu w niedalekim Kopytowie. Przed Zuzanną sporo pracy. Kobieta musi skrupulatnie zaplanować każdy krok rozbiórki i przewożenia chaty w elementach, a następnie złożenie jej na miejscu. Galicka niby wszystko ma pod kontrolą, jednak jej równowagę emocjonalną zaburza obecność mężczyzny, którego miało tam nie być. Tomasz Kondracki zawrócił w głowie Zuzannie już jakiś czas temu, jednak kobieta samodzielna i samowystarczalna nie może przecież opierać się na sentymentach i jakichś dziwnych uczuciach. Ewentualnie Zuza może się zgodzić na pomoc jego firmy w przeniesieniu chaty, co też czyni. Współpraca tych dwojga naznaczona jest jednak sporymi emocjami, nie do końca pozytywnymi... Nie przymierzając, jak żuraw i czapla. Co wyniknie z przyjazdu Zuzanny do Białej? Jakie tajemnice skrywa stara chata babki Walerki? Kim jest Wikcia i jak to możliwe, że odwiedza Zuzkę? Czy Garlicka dopuści do głosu uczucie, które do tej pory uważała za całkowicie zbędne i dla niej niedostępne?

Spokojna akcja powieści sprawiła, że bez pośpiechu dołączyłam do bohaterów poznanych w poprzednich tomach cyklu. Miło było wrócić na ulice Białej, gdzie rozgrywają się opisywane wydarzenia. Element napięcia dodawała tytułowa chata, skrywająca tajemnice z okresu pierwszej wojny światowej.

Tym razem nieszczególnie polubiłam Zuzannę. Jej permanentne kpiące lub drwiące wypowiedzi były irytujące i na dłuższą metę męczące. Rozumiem, że taki był zamysł autorki, aby widać było przemianę kobiety, jednak momentami to jej zachowanie sprawiało, że czułam niechęć do głównej bohaterki i dziwiłam się Tomkowi, że mimo tych fochów on wciąż próbuje dotrzeć do Garlickiej.

Autorka przy okazji opisywania perypetii czterech przyjaciółek przemyciła w fabule sporo informacji historycznych, które poznajemy z ust tajemniczej Wikci. Z dużym zainteresowaniem czytałam na przykład o bieżeństwie, o którym nie miałam do tej pory pojęcia. 

Jeśli lubicie płynne połączenie czasów historycznych i wydarzeń współczesnych, polecam całą serię, z której dowiecie się wielu mało znanych faktów sprzed lat. Teraz pozostaje mi czekać na czwarty i zapewne ostatni tom serii, gdzie główną bohaterką będzie Anna.   


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Szara Godzina


czwartek, 16 maja 2024

"Radio w mojej głowie" Aneta Korycińska - recenzja

Tytuł: "Radio w mojej głowie"
Autor: Aneta Korycińska
Gatunek: autobiografia, biografia
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Moja ocena: 6/6

Autorkę książki "Radio w mojej głowie" znałam do tej pory jako Babę od polskiego, polonistkę, redaktorkę, oligofrenopedagożkę i podcasterkę. Po lekturze autobiografii, która miała swoją premierę 14 maja 2024 roku wiem, że Baba to Aneta Korycińska, adehadówka, która diagnozę otrzymała dopiero w wieku trzydziestu trzech lat. Wcześniej żyła z poczuciem inności, które utrudniało jej normalne funkcjonowanie.

Trudno wyobrazić sobie jak czuje się człowiek z ADHD, kiedy nie ma się takich doświadczeń. Z zewnątrz często widzimy dziecko, które sprawia wrażenie niegrzecznego, zapominalskiego, leniwego czy po prostu rozpieszczonego. Tymczasem może się okazać, że jego zachowanie wynika właśnie z ADHD, z którym musi się mierzyć w każdej sekundzie życia. Porównanie do grającego non stop w głowie radia jest chyba adekwatne, a co dla mnie istotne, obrazowe. Jestem w stanie chociaż trochę wczuć się w ten świat, kiedy wyobrażę sobie, że radio nie tylko w tej mojej głowie gra, ale do tego nie mogę go wyłączyć, aby odpocząć. Ciągłe bombardowanie myśli, zdarzeń, sytuacji, decyzji i ich konsekwencji, ogarnianie całego otoczenia i wszelkich atakujących bodźców, które trwa nieprzerwanie wydaje się być nie do wytrzymania. 

Autorka nie tylko wpuszcza czytelnika do swojego świata, ale także szczegółowo opowiada o swoich odczuciach związanych z życiem z ADHD sprzed diagnozy, jak i po jej otrzymaniu. Namalowała słowami swój portret, co pozwoliło mi chociaż w części zrozumieć zachowania osób z ADHD, z którymi mam styczność na co dzień. Trudno jest wczuć się w ich położenie, aby pojąć dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej. Dlaczego przerywają rozmówcom, po co wykrzykują nagle jakieś słowa, dorzucają komentarze nie na temat, złoszczą się, śmieją, płaczą, nie potrafią znaleźć drogi do znanych sobie miejsc albo zapominają o czymś, co mieli zrobić. Nie robią tego specjalnie czy złośliwie. Tak wygląda życie osoby z ADHD, a kiedy zna się diagnozę, można wypracować pewne "wspomagacze", które pozwolą funkcjonować lepiej i ograniczyć poziom ogarniającej adehadowca i jego bliskich frustracji.

Oprócz historii samej autorki znajdziecie tutaj także osiemnaście innych opowieści. Podzielili się nimi ludzie, którzy również w późnym wieku otrzymali diagnozę. To musiało być naprawdę trudne, odsłonić się i szczerze opowiedzieć o swoich lękach, porażkach, sukcesach, pracy nad sobą i nad relacjami międzyludzkimi. 

W kolejnych rozdziałach czekają na czytelnika portrety adehadowców, realia ich życia i sposoby na radzenie sobie z tym, co przynoszą kolejne dni. Wzloty i upadki, porażki i sukcesy. Miałam wrażenie, że sposób pisania czy opowiadania jest trochę chaotyczny, ale w końcu to radio ciągle gra im w głowie, a zatem wszystko się zgadza. Jedno radio, wiele stacji, każda inna, bo wbrew pozorom adehadowcy wcale nie powstają z jednej formy.

Jeśli interesuje Was ten wciąż mało znany neurotypowym ludziom świat, polecam lekturę tej książki. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka  


środa, 15 maja 2024

"Słomianie" Adrian Markowski - recenzja


Tytuł: "Słomianie"
Autor: Adrian Markowski
Gatunek: fantasy
Liczba stron: 312
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Moja ocena: 4/6

"Słomianie" to fantasy z domieszką tematyki słowiańskiej. Bardzo małą domieszką, ale coś tam się w fabule pojawiło, jednak nie spodziewajcie się zbyt wielu odniesień. 

To, co można powiedzieć o tej historii, to z pewnością, że jest lekka i nieskomplikowana, chociaż dość chaotyczna. Autor wybrał styl skoczka, a zatem skaczemy między kilkoma miejscami akcji i bohaterami, którzy przeżywają swoje przygody, choć w pewien sposób się ze sobą łączą. 

Ta nieźle poplątana historia rozpoczyna się od tego, że w pewnym grodzie spłonęła świątynia i w związku z tym powstał problem z finansami na jej odbudowę. Następnie poznajemy błędziwoja Przeboga i jego wiernego kompana Psichwosta, którzy poszukują sposobu na zdobycie nieśmiertelnej chwały i sławy. Podczas wędrówki zostają pojmani i wrzuceni do lochu, który bardzo przypomina wyschniętą studnię. Kiedy zastanawiają się nad sposobem wydostania się, niespodziewanie przychodzi im z pomocą jaga Dziwna. Już we trójkę uciekają z grodu, jednak woje mają swój powód do ucieczki, a dziewica swój. Mianowicie Dziwna od jakiegoś czasu odpiera ataki miłosne najemcy Dagona, który zakochał się w niej na zabój. Okazja do ucieczki zatem nadarzyła się sama. Problem w tym, że teraz Przeboga, Psichwosta i Dziwną ściga nie tylko Dagon, ale także chciwy skarbnik Pilnuj. Kto dopadnie uciekinierów jako pierwszy? Jakie będą tego konsekwencje?

Oprócz wspomnianego wątku obserwujemy również rozterki pewnego boga, o którym zapomnieli jego wyznawcy. Nie do końca rozumiem sens dołączenia tego wątku, ale zapewne jakiś jest :-)

Podsumowując, magii dostałam niewiele, słowiańskości również mało, za to było sporo humoru. Szkoda, że poszczególne wątki zostały słabo rozwinięte, jednak zakończenie daje nadzieję na kolejny tom. 

Bohaterowie są dość sympatyczni, ale tacy trochę komiksowi. I ogólnie klimat tej powieści właśnie z komiksem mi się skojarzył. Konkretnie z przygodami Kajka i Kokosza.

Jeśli nie będziecie się nastawiać na zbyt wiele, nie będziecie się tu doszukiwać humoru Monty Pythona czy Terry'ego Pratchetta, ta książka sprawi, że zrelaksujecie się po ciężkim dniu.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka

niedziela, 12 maja 2024

"Szklarz" Daniel Komorowski - recenzja

Tytuł: "Szklarz"
Autor: Daniel Komorowski
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 500
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 5/6

Daniel Komorowski jest autorem cyklu powieści historycznych Furia wikingów. Nie miałam jeszcze okazji po nie sięgnąć, ale może kiedyś, zobaczymy. Udało mi się jednak przeczytać debiutancki kryminał pisarza. Intrygująca okładka zachęca do zagłębienia się w fabułę opartą między innymi na motywie... rozwiązywania łamigłówek. Daleko jej jednak do niewinnej zabawy.

Dziennikarz Adam Lebuda po rozstaniu z żoną postanawia na nowo zaistnieć w świecie mediów. Presja, jaką wywiera na niego naczelny redakcji, w której pracuje mężczyzna, jest ogromna. Gdy pewnego dnia Lebuda znajduje na swojej wycieraczce dziwną przesyłkę, nie spodziewa się, jak bardzo namiesza ona w jego życiu. W tajemniczej kopercie znajduje się bowiem łamigłówka, która doprowadza dziennikarza do miejsca zbrodni i potwornie zmasakrowanej ofiary. Mężczyzna wykorzystuje niespodziewaną możliwość zaistnienia w social mediach i pisze artykuł, pełen gorących faktów prosto z miejsca zbrodni. To wydarzenie staje się swego rodzaju zapalnikiem, który uruchamia falę zdarzeń. Lebuda wydaje się służyć mordercy za łącznik między nim a śledczymi. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, skoro dziennikarz jest cywilem, a do tego prowadzący sprawę komisarz Radej go nie cierpi...

Podczas pobytu na komisariacie Adam spotyka miłość sprzed lat, Ewę Bielecką, która obecnie pracuje w policji i bierze udział w tym właśnie śledztwie. Początkowo niechętna, w końcu zaczyna się otwierać na stare-nowe uczucie, a przy okazji korzysta z umiejętności logicznego myślenia dziennikarza, który z kolei liczy na mocny materiał do artykułów o następnych zbrodniach. 

Czy to policyjno-cywilne trio zdoła nadążyć za brutalnym mordercą? Według jakiego klucza zbrodniarz dobiera swoje ofiary? Czy wiąże się z tym bestseller "Uciekaj" z załączoną do niego arcytrudną zagadką? Ile osób zginie, zanim śledczy dopadną Szklarza?

Pisarz stworzył intrygującą i pełną zawirowań fabułę, której śledzenie wciąga i niejednokrotnie podnosi ciśnienie. Tempo akcji było dla mnie jednak trochę nierówne. Możliwe, że powodem były trochę przegadane rozmyślania dziennikarza i zbyt szczegółowe opisy jego działań, włącznie ze sprawami w stylu, jaką kanapkę będzie jadł za chwilę. Ich usunięcie nie zubożyłoby fabuły, a mogłoby wpłynąć na przyspieszenie akcji. Na redakcję tekstu spuszczę zasłonę milczenia :-)    

Wątek uczucia między Adamem a Ewą zainteresował mnie najmniej, ponieważ nie przepadam za romansami i raczej nie oczekuję ich w kryminałach. Poza tym miałam wrażenie, że zarówno Adam, jak i Ewa zachowują się jak dzieciaki, a nie dojrzali ludzie z bogatym doświadczeniem życiowym, w które wyposażył ich autor. 

Decydując się na tę lekturę pamiętajcie, że opisy zbrodni są naprawdę brutalne i krwiste. Sposób, w jaki morderca traktuje swoje ofiary, jest dokładnie przedstawiony i przyznaję, że momentami opuszczałam fragmenty tych opisów ze względu na ich plastyczność. Podejrzewałam wszystkich po kolei, opierając się na podrzucanych przez twórcę tropach i zmyłkach. Wśród moich pomysłów na finał znalazł się także ten, na który zdecydował się autor. Myślę, że będziecie zadowoleni :-)

Autor zapowiedział drugi tom i jestem bardzo ciekawa, co przygotował dla swoich bohaterów.

sobota, 4 maja 2024

"Klątwa Czarnoboga" Adam Wyrzykowski - recenzja


Tytuł: "Klątwa Czarnoboga"
Autor: Adam Wyrzykowski
Gatunek: fantasy z motywami słowiańskimi
Liczba stron: 528
Wydawnictwo: Initium
Cykl: Bliskie spotkania czarciego stopnia, tom 1

Moja ocena: 5/6 

"Klątwa Czarnoboga" to pierwszy tom cyklu Bliskie spotkania czarciego stopnia. Jest to równocześnie debiut Adama Wyrzykowskiego. Słowiańskie fantasy zawsze mnie przyciąga, zatem i tym razem nie mogło być inaczej.

Jednym z głównych bohaterów jest trzynastoletni Makary, który wraz z ojcem przeprowadza się do niewielkiego miasteczka. Chłopak nie jest szczęśliwy z tego powodu. Od śmierci mamy przenosi się z ojcem tam, gdzie mężczyzna dostaje kontrakt. Tym razem zadaniem Kornela jest zbudowanie mostu, który bardzo pomoże mieszkańcom miasteczka. Z powodu przeprowadzki Makary po raz kolejny stracił kolegów i został wyrwany ze środowiska, w którym już się zaaklimatyzował, a do tego nieszczególnie układają mu się relacje z ojcem. Same minusy. Jednak kiedy podczas prac przy rzece zostaje odkopany tajemniczy posąg, w sennym miasteczku zaczynają się dziać dziwne rzeczy.

Makary dołącza do klasy, w której nie znajduje początkowo żadnego kolegi, a wręcz przeciwnie, zaczyna go dręczyć trzech łobuzów, którzy zmienili obiekt drwin, kiedy zniknął ich dotychczasowy cel - Oskar. A ten ostatni akurat przechodzi trudne chwile, ponieważ jego mała siostrzyczka została porwana, kiedy przebywała pod jego opieką. Czy wydobycie posągu jest w jakiś sposób powiązane ze zniknięciem dziewczynki? 

Makary wkrótce poznaje Oskara i Liwię, koleżankę ze szkoły, która jako pierwsza mu pomogła, kiedy zagubiony szukał sali, w której jego klasa miała lekcje. W trójkę będą odkrywać magiczny świat demonów, których część postanowi ich zgładzić, ale znajdą się i takie, które pomogą im w poszukiwaniach małej Bereniki. Czy jednak troje nastolatków zdoła odnaleźć dziecko na czas? Kto jest winien zniknięcia Bereniki?

Autor stworzył cały wachlarz ciekawych i barwnych postaci. W przypadku gatunku, jakim jest fantasy, pisarz ma naprawdę spore pole do popisu i z tego prawa skorzystał Adam Wyrzykowski. Świat demonów, który stworzył na kartach powieści, jest dopracowany i bardzo szybko wciąga czytelnika w ciąg wydarzeń. Akcja chwilami zwalnia, aby za moment przyspieszyć. Dzięki temu nie ma możliwości, aby się znudzić. Wciąż coś się dzieje, dzieciaki próbują zaradzić sytuacji, ale demony, będące po dobrej stronie mocy, również robią wszystko, co w ich mocy, aby rozwiązać zagadkę zniknięcia Bereniki, no i oczywiście wszystkim zależy na tym, aby nie okazało się za późno. Podsumowując, dzieje się!

Gdyby jeszcze redakcja trochę bardziej pochyliła się nad tym tekstem, z pewnością wyszłoby mu to na dobre. Ale cóż, może za dużo książek, a za mało czasu? Szkoda, bo babolce przepuszczone przez redakcję zawsze mnie irytują, no i żal ogromnej pracy autora, który, pracując nad tekstem, w pewnym momencie przestaje już widzieć błędy, tak długo się już wpatrywał w kolejne fragmenty.

Bardzo jestem ciekawa kolejnego tomu i czekam z niecierpliwością na nowe przygody młodych bohaterów.