niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie 2017 - takie tam luźne historie

Końcówka roku nastraja wspominkowo w różnych tematach, również czytelniczych. Przejrzałam swoje zapiski z minionych miesięcy i może liczba przeczytanych przeze mnie książek nie jest jakaś imponująca, bo doliczyłam się ich tylko 70, ale myślę, że i tak nie jest źle ;-) 
Postanowiłam wrócić myślą i słowem do kilku z nich. Zapraszam do lektury :-)

1. Seria
Grafika z lubimyczytac.pl

Wprawdzie jeszcze nie skończyłam mojej ulubionej serii, ale myślę, że mogę o niej wspomnieć. Chodzi o książki autorstwa Jamesa Rollinsa pod wspólnym tytułem SIGMA. Jest to mój ulubiony gatunek literacki - archeologiczna przygodówka pełna zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń. Świetnie nakreślone, trójwymiarowe postaci i ciekawa fabuła w każdym tomie sprawia, że z niecierpliwością czekam na wydanie jedynej książki, której mi brakuje do kolekcji - "Klucza zagłady". Do tej pory przeczytałam "Burzę piaskową", "Mapę Trzech Mędrców", "Czarny zakon", "Wirus Judasza" i "Ostatnią wyrocznię". Kolejna to właśnie wspomniany już wcześniej "Klucz zagłady", na który czekam z utęsknieniem. Teoretycznie mogłabym ją na razie pominąć i czytać dalej, ale autor równolegle do głównego wątku (w każdym tomie porusza inny problem) prowadzi wątki poboczne, dotyczące wszystkich bohaterów, a ja lubię poznawać życie postaci we właściwej kolejności, więc zostaje mi czekać :-) 
Tylko raz, zupełnie przypadkiem, przeczytałam pewną trylogię od ostatniego tomu. Ciekawie było obserwować, jak główny bohater najpierw przeżywa rozwód (tom 3), a następnie ma problemy małżeńskie (tom 2) i wreszcie zakochuje się i bierze ślub ze swoją miłością (tom 1)

2. Trylogia

W ciągu roku trafiłam na dwie świetne trylogie polskich autorek. To było podwójne pozytywne zaskoczenie, ponieważ wcześniej rzadko sięgałam po polskich autorów. Moje spojrzenie na rodziną literaturę zdecydowanie uległo zmianie, szczególnie po tylu fantastycznych polskich powieściach :) 
lubimyczytac.pl
Pierwsza z nich to Saga rodu Cantendorf autorstwa Krystyny Mirek. Zupełnie przypadkowo zdecydowałam się na lekturę, zachęcona recenzją koleżanki, i wsiąkłam! Przygody Katarzyny i hrabiego Aleksandra bardzo mi się podobały, a lekkie pióro i świetne dialogi tylko dodały tej historii polotu. "Tajemnica zamku" , "Cena szczęścia" i "Prawdziwa miłość" to wyjątkowo wciągająca i pełna emocji opowieść o potędze miłości.
lubimyczytac.pl
Druga trylogia, która mnie urzekła, to Szkoła latania, której autorką jest Sylwia Trojanowska. Tutaj główna bohaterka również ma na imię Kaśka. Przypadek? Nie sądzę ;-) W końcu to moje imienniczki, więc ich przygody musiały trafić w moje gusta :D Akcja rozgrywa się współcześnie, a Kaśka to nastolatka z nadmiarem kilogramów i bardzo niską samooceną. Również mamy miłość, ale oprócz tego mnóstwo innych emocji, włącznie z nienawiścią i niebezpiecznymi zagraniami niektórych bohaterów.  

3. Tetralogia


lubimyczytac.pl
Może trochę na wyrost tak nazywam te książki, ale tom czwarty już się pisze, więc chyba mogę ;-) Chodzi, rzecz jasna, o Kwiat paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk, dzięki której zapałałam miłością do mitologii słowiańskiej. Na zestaw składają się tutaj na chwilę obecną: "Szeptucha", "Noc Kupały" i "Żerca". Świetnie napisane, pełne zabawnych dialogów i sytuacji powieści dają wiele pozytywnej energii czytającemu. Czekam z niecierpliwością na czwarty tom, bo zakończenie trzeciego wyrwało mnie z butów. 

4. Pojedyncze sztuki

Patrząc na listę lektur z tego roku właściwie o większości z nich mogłabym napisać coś pozytywnego, ale wybiorę trzy, które zapamiętałam najlepiej. 


"Kamieniczka" Edyty Szałek zaskoczyła mnie tym, że właściwie nie lubię opowiadań, a ta niepozorna książeczka bardzo mi się spodobała. Nadal pamiętam ciepło, które sączyła każda historia. 



"Pamiętniki Adama i Ewy" Marka Twaina to książka kupiona przy okazji większych zakupów w antykwariacie. Dawno tak się nie uśmiałam podczas lektury, jak wtedy. Porównywanie dziennika pisanego przez Adama i tego, który tworzyła Ewa - bezcenne :D



Powieść "We dwoje" była moim pierwszym spotkaniem z Nicholasem Sparksem i ogromnym zaskoczeniem, bo do tej pory uważałam jego książki za bardziej rozbudowane romansidła. Tymczasem okazało się, że książka porwała moje serce, wyprała, wyżęła, sponiewierała i wypluła... O.O


5. Nowi pisarze

Mam też kilku świeżo poznanych autorów, do których z pewnością wrócę i jestem pewna, że ich książki przypadną mi do gustu. Będą to: Irena Matuszkiewicz, Sylwia Trojanowska, Krystyna Mirek, Alek Rogoziński, Alex Kava, Robin Cook i Nicholas Sparks.

Zaczytanego nowego roku!


https://www.facebook.com/bibliotecznie/

piątek, 29 grudnia 2017

"Trzy po trzy" - instaprojekt #2

Kolejny odcinek mojego instaprojektu gotowy! Zapraszam do poznania trzech świetnych dziewczyn, które prowadzą swoje czytelnicze IG. Nie jest istotne, ilu mamy followersów czy ile postów już dodaliśmy na IG. Najważniejsze, że to pasja, którą dzielimy się z innymi użytkownikami Insta. Jest akcja, jest i reakcja. Tak powstają całe historie, tworzone przez różnych ludzi i różne osobowości.

***

Tym razem zadałam moim rozmówczyniom takie trzy pytania:

1. O czym lubisz pisać w postach na IG?
2. Co najczęściej umieszczasz na swoich zdjęciach?
3. Jakie konta najczęściej obserwujesz?

Jesteście ciekawi odpowiedzi? Zapraszam do lektury :-)

***

Marta od trzech lat prowadzi bloga Na regale u Marty Mrowiec, sporo czyta i lubi o tym pisać. Poza tym biega, lubi wypady w góry i dobrą herbatę. Na Instagramie znajdziecie ją TUTAJ (@marta.mrowiec). 


1. U mnie na IG są głównie książki. Założyłam go, aby wesprzeć promocję bloga. Czasami piszę o bieganiu, czy o chodzeniu w górach. Jednak motywem przewodnim są książki i tak już zostanie.

2. Każda z kompozycji na zdjęciach związana jest z książkami. Dodatki dobieram indywidualnie do tematyki, czy okładek. Jest herbata, kwiaty, które lubię, a zwłaszcza kaktusy. 

3. Obserwuję przeróżne konta, głównie są to właśnie bookstagramy, ale jest też sporo kont związanych z bieganiem, fotografią, górami. Lubię konta utrzymane w tej samej tonacji, chociaż na moim panuje zupełny rozgardiasz, ale czasami nie potrafię utrzymać jednej stylistyki, gdyż szybko się nudzę. 

Pozdrawiam MM

***

Drugą rozmówczynią jest Kasia vel. czytado. Możecie ją znaleźć również na prowadzonym przez nią blogu.


Coś o mnie? Klasyczny WEIRDO. Książki, herbata, fotel i pies. Mój świat. A potem przez dwa tygodnie wracam do domu tylko spać. Chcę żyć po swojemu, więc to robię. Choć ciągle inaczej. Lubię jak ludzie są dla siebie ludźmi. 

1. Jeśli piszę o konkretnej książce, lubię pytać jak podobała się innym instagramowiczom - jeśli czytali. Uważam, że instagram to przede wszystkim społeczność, a ja chciałabym jak najlepiej ją poznać, więc często pytam o polecajki w kwestii danego autora czy gatunku. Czasem lubię podzielić się moim dniem - po prostu. 

2. Zależnie od pory roku - liście, płatki śniegu, plaża. Przeglądając jednak moje konto, najczęściej można zobaczyć filiżankę herbaty - czarna z cukrem i cytryną... UWIELBIAM! :)

3. Spójne. Niezależnie od tematyki - mam dwa konta na IG, na bookstagramie podglądam książkoholików, na prywatnym koncie - miks treści. Zdjęcia po prostu muszą do siebie pasować. Nie lubię instagramowej labilności, choć hołubię zasadzie "Wolność Tomku w swoim domku". Druga sprawa - systematyczność.

***

Trzecia opowie o sobie Ewa, na Instagramie @book.beast.

Jestem książkoholikiem pożerającym głównie fantastykę, ale nie stronię również od innych gatunków. Swoje peany bądź też krytykę na tematy książkowe upubliczniam na instagramie bądź blogu

1. W postach na IG lubię wrzucać cytat z książki, której zdjęcie publikuję. Uwielbiam cytaty, odnajdywać te perełki w książkach, które trafiają w samo sedno. Drugą rzeczą, którą lubię to pytania do obserwatorów, bardzo lubię poznawać zdanie innych i prowadzić książkowe dyskusje :). 

2. KSIĄŻKI - każda z nich to wspaniała modelka! :D Staram się dodać do zdjęć coś, co kojarzy mi z się z daną pozycją, a że jestem potworną gadżeciarą, dlatego oprócz książek często na moich zdjęciach pojawiają się gadżety związane z książkami. I kot, moja mała bestia, często sama włazi do kadru. 

3. Wszystkie na bookstagramie są świetne. Obserwuję moich ulubionych autorów, czy ilustratorów. Każdy bookstagram ma swój własnych klimat, który tworzymy i możemy poznać tak świetnych ludzi, jak @bibliotecznie <3 

*****

Kolejne rozmowy dostarczyły mi ciekawych informacji o osobach, które znam tylko wirtualnie. Ale, jak napisała Ewa, każdego dnia poznajemy kolejne interesujące osoby, zaglądamy do ich życia i poznajemy ich poglądy. I to jest fajne :-) 

Macie pomysł na kolejne pytania do użytkowników IG? Chcecie się czegoś dowiedzieć? A może macie chęć stać się rozmówcami w kolejnym odcinku projektu? Zapraszam do kontaktu! :-)

czwartek, 28 grudnia 2017

"To nie jest dieta" Anna Gruszczyńska - recenzja

Tytuł: "To nie jest dieta"
Autor: Anna Gruszczyńska
Gatunek: poradnik
Liczba stron: 240
Wydawnictwo: Sine Qua Non


Moje pierwsze skojarzenie, kiedy otworzyłam tę książkę, powędrowało w stronę bardzo modnych jakiś czas temu pozycji typu "Zniszcz ten dziennik" czy "To nie jest książka". Zasada tutaj jest bardzo podobna, choć dodatkowo mamy element równie modnej grywalizacji. Za wykonanie proponowanych zadań możemy sobie bowiem przyznawać punkty. Informacja na okładce określa dokładnie, czym jest ta pozycja - WYZWANIEM dla osób, które chcą zmienić swój wygląd. Autorka zachęca nas do podjęcia próby (z założenia zwycięskiej, oczywiście) pokonania swojego "potwora". Już we wstępie określa również, o jakiego potwora chodzi i pomaga nam ustalić, z kim dokładnie mamy do czynienia. Który potwór jest Ci najbliższy: Obżartus, Podjadkus, Wymówkus czy Lenius? Jakie są Twoje słabe strony? Jakie błędy popełniasz? Jakie zmiany możesz wprowadzić do swojego życia? Jak osiągnąć wymarzoną sylwetkę? Jak uchronić się przed efektem jo-jo i deprechą? 


Autorka pisze, że sama przeszła przez koszmar zmagań z nadwagą, lenistwem i wygodnictwem, więc chce się podzielić z innymi tym, co wypracowała w pocie czoła. Program, który proponuje, ma trwać 30 dni i stać się fundamentem nowego spojrzenia na siebie i życie.   


Poradnik ten, oprócz przydatnych informacji dotyczących zdrowego trybu życia, jest również swego rodzaju dziennikiem, który może prowadzić właściciel/właścicielka. To jakby papierowa wersja trenera, który uzmysławia nam błędy, jakie popełniamy, wyciąga z nas odpowiedzi na trudne pytania czy zmusza do przemyślenia np. wszystkiego, co jemy i jak jemy. Notatki mają pomóc we wprowadzeniu zmian. Zabawnie sformułowane zadania oraz pasujące do nich ilustracje, a także wyszczególnione krótkie "złote myśli" ożywiają kolejne strony.  

Adresatami poradnika, potrzebującymi pomocy w temacie odchudzania, mogą być nastolatki, ale równie dobrze poradnik może posłużyć osobie starszej, która planuje zmienić swoje nawyki żywieniowe czy zacząć ćwiczyć. 

Przykładowe strony:




Książkę mogłam przeczytać dzięki czytampierwszy.pl


czwartek, 21 grudnia 2017

"Obsesja" Katarzyna Berenika Miszczuk - recenzja

Tytuł: "Obsesja"
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Gatunek: thriller
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: W.A.B.

Seria: W lekarskim fartuchu, tom 1

Mimo iż akcja początkowo toczy się raczej spokojnie, nie brakuje atmosfery niepokoju. Coś nieuchwytnego krąży wokół głównej bohaterki i nadaje fabule rys thrillera.

Niespełna trzydziestoletnia Joanna Skoczek pracuje jako psychiatra w warszawskim szpitalu. Świeżo rozwiedziona, nie szuka partnera, co nie znaczy, że żaden facet nie kręci się w jej otoczeniu. Pewnego dnia natyka się bowiem na kolegę ze studiów, chirurga Tomka, który, jak się okazuje, pracuje w tym samym szpitalu, ale na innym oddziale. Spotkanie po latach owocuje wieloma sytuacjami, które mogą rozbawić, ale również zaniepokoić Aśkę. Tomek chwilami zachowuje się dość dziwnie i staje się zaborczy. Wyznaje dziewczynie, że od studiów się w niej podkochiwał i wcale mu nie przeszło.  Kolejnym specyficznym mężczyzną w jej otoczeniu jest Łukasz, salowy, na którego kobieta podejrzanie często natyka się w podziemiach szpitala. Ten też zaczyna sobie rościć do niej jakieś prawa. Wkrótce wśród adoratorów pani Skoczek znajdzie się ktoś jeszcze...
Akcja zagęszcza się, gdy Joanna zaczyna znajdować w swojej szafce w szatni liściki od Tajemniczego Wielbiciela. Nie są to niewinne miłosne wyznania. Kobieta zaczyna się bać do tego stopnia, że rezygnuje z odwiedzania szatni, znajdującej się w podziemiach szpitala. Jaki będzie tego skutek? Przeczytajcie, nie będę zdradzać :) Nie obędzie się bez kilku trupów, ale - jak przeczytałam na jednym z książkowych blogów - bez trupa nie ma zabawy ;)


Choć spodziewałam się większej dawki emocji, powieść mnie wciągnęła. Być może nastąpiłoby to wcześniej, a nie po setnej stronie, gdybym nie musiała się od niej ciągle odrywać :) Im dalej jednak, tym bardziej moja wyobraźnia usiłowała dopasować jednego z bohaterów do roli seryjnego mordercy. Podejrzewałam wszystkich po kolei, aby po chwili każdą kandydaturę z osobna odrzucić i zaczynać od początku. Dałam się wkręcić, przyznaję się bez bicia. Kiedy przeczytałam, kto jest mordercą, szczęka mi opadła. Chapeau bas, pani Miszczuk! :D


Nie mogłam się powstrzymać od porównywania Joanny z Gosią, bohaterką serii Kwiat Paproci. W pewnym stopniu są do siebie podobne, nie tylko ze względu na wykonywany zawód lekarza. Trudno mi to dokładnie określić, ale jakoś tak klimat mają podobny. Wprawdzie Gosia miała, irytującą strasznie, fobię związaną z zarazkami i bakteriami, a Joanna nie, ale obie są chyba w podobny sposób z jednej strony zdystansowane, a z drugiej strzelają do facetów dość bezpośrednimi tekstami. Niesamowicie podobał mi się Marek, nie patolog, lecz lekarz medycyny sądowej. To chyba najbarwniejsza postać w tej powieści. Na żywo pewnie by mnie nieziemsko wkurzał (jak czasem Joannę), ale ich dialogi i rozmyślania kobiety na jego temat czytało mi się świetnie i często z uśmiechem. 


Podsumowując, choć nie jest to historia podobna do "Drugiej szansy", a już na pewno nie taka, jak "Szeptucha" i spółka, warto ją przeczytać. Polecam i zachęcam!

piątek, 15 grudnia 2017

"Splątane korzenie" V. C. Andrews - recenzja

Tytuł: "Splątane korzenie"
Autor: V. C. Andrews
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Cykl: Rodzina De Beers, tom 3


Dość długo czekałam na możliwość przeczytania kolejnego tomu przygód Willow, ale autorka zawsze wplata w kolejny tom danej serii informacje pozwalające przypomnieć sobie wcześniejsze wydarzenia, więc bez problemu wciągnęłam się w dalszy ciąg tej historii. 

Tym razem główną bohaterką jest Hannah, córka Willow. Dziewczyna wkrótce skończy siedemnaście lat, ale problemy, z którymi musi się borykać, zdecydowanie nie pasują do nastolatki. Willow i jej mąż, a ojczym Hannah, Miguel, na co dzień zajmują się psychologią i terapią, a we własnym otoczeniu nie dostrzegają pojawiających się problemów. Usiłują trzymać Hannah pod kloszem, co nigdy nie wychodzi dziecku na dobre. Ojciec dziewczyny, niezwykle zamożny prawnik, Thatcher Eaton, założył nową rodzinę, a ona znalazła się właściwie poza kręgiem jego zainteresowań. Hannah nie tęskniła wprawdzie za sztucznością i blichtrem Palm Beach, ale za ojcem - owszem. Linden po długim leczeniu został umieszczony w hostelu, gdzie przebywali ludzie nie potrafiący poradzić sobie w życiu. Zarówno Willow, jak i Miguel nie powiedzieli córce całej prawdy o wcześniejszych wydarzeniach, więc dziewczyna miała do nich żal, że wujek musi mieszkać w takim miejscu, kiedy stać by ich było na zabranie go do wielkiej posiadłości. Kolejne wydarzenia, wśród których będzie również pojawienie się nowego członka rodziny, sprawią, iż Hannah poczuje się w swoim domu niekochana i niechciana. 


Człowiekiem, który sprawił, że serce Hannah zabiło mocniej był Heyden, rówieśnik ze szkoły, mieszkający w dzielnicy bliższej slamsom niż bogactwu Palm Beach. Uzdolniony muzycznie i marzący o ucieczce od skomplikowanego życia chłopak szybko stał się dla Hannah kimś wyjątkowym. Do tego stopnia, iż zdecydowali się na wspólną ucieczkę. Każde z nich chciało coś zostawić za sobą. W drogę mogli ruszyć dzięki... wujkowi Lindenowi, który w zamian za pomoc finansową, wyruszył wraz z nimi. Co z tego wyniknie? Czy człowiek tak chory jak Linden poradzi sobie, nagle wyrwany ze znanego otoczenia? Jakie trudności czekają na trójkę uciekinierów? Jak zareagują rodziny nastolatków? 


Tak w skrócie przedstawia się początek kolejnego, i nie ostatniego, tomu serii o rodzinie De Beers. Muszę przyznać, że do "Kwiatów na poddaszu" tej książce daleko, ale czytało mi się nieźle. Historia wciąga, choć język, jakiego używa autorka, jest momentami trochę pompatyczny, a rozważanie bohaterów czasami przydługie, ale całość robi dobre wrażenie i jestem ciekawa, co będzie dalej. Fabuła nie jest skomplikowana, ale i nie radosna, jak to u pani Andrews. Również w tym tomie czekają na nas rodzinne tragedie i emocjonalne problemy. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejny tom, bo ciekawi mnie, jaki los zgotowała autorka bohaterom.

Książkę mogłam przeczytać dzięki Wydawnictwu Prószyński i S-ka


środa, 13 grudnia 2017

"Trzy po trzy" - instaprojekt


Instagram to dla mnie wciąż nowość, w której odkrywam co rusz nowe możliwości. Zaglądam do innych użytkowników i podziwiam ich, często bardzo pomysłowe i pięknie wykonane, zdjęcia. Mimo dość regularnego dodawania postów mam jednak wrażenie, że jest to aplikacja mniej komunikatywna niż, na przykład, grupy czy fanpage, które proponuje Facebook. Dlaczego? Może chodzi o to, że aplikacja umiejscowiona jest głównie w telefonie, przez co często machinalnie przeglądamy posty innych, kiedy na coś lub kogoś czekamy lub jedziemy autobusem czy pociągiem? Trudno się wtedy skupić na czytaniu komentarza dodanego do zdjęcia czy odpisywać, nieprawdaż? W rezultacie głównie serduszkujemy kolejne zdjęcia, które oglądamy przez krótszą lub dłuższą chwilę. I "lecimy" dalej, dalej, dalej... Trochę to bezrefleksyjne, nie uważacie? Sama łapię się często na takim właśnie automatycznym odhaczaniu kolejnych postów osób, które obserwuję, bez czytania tego, co mają mi do powiedzenia w komentarzu. Później jednak wracam, czytam i staram się ustosunkować do tekstu, dodać chociaż słowo czy dwa. Miło jest dostać komentarz. To prawie jak rozmowa, a przecież często o to nam właśnie chodzi, kiedy dodajemy zdjęcie. O reakcję ludzi, ale nie tylko serduszko, lecz także słowo. Chcemy poznać zdanie innych osób o tym, co dla nas jest ważne w tym momencie. Macie tak? :)


Stąd mój pomysł na pewien projekt. Projekt instagramowy, w którym chciałabym od czasu do czasu zaprezentować Wam użytkowników tej aplikacji i ich spojrzenie na instadziałalność. Trzy użytkowniczki Ig dostały ode mnie takie same trzy pytania i miały odpowiedzieć na każde trzema zdaniami. Co z tego wyszło? Przeczytajcie...


*****

W pierwszym odcinku "Trzy po trzy" poznajcie Marzenę, Weronikę i Gosię :-) Zadałam im takie oto pytania:

1. Czym jest dla Ciebie Instagram? 
2. Jak często publikujesz coś na swoim koncie? 
3. Jakie posty najczęściej motywują Cię do rozpoczęcia dyskusji lub włączenia się do trwającej rozmowy z autorem w komentarzach?

*****

Hej! Na imię mam Marzena i od dwóch lat z przyjemnością prowadzę swój Ig @mia_czyta, który to poświęcony jest mojemu książkoholizmowi.

1. Instagram jest dla mnie taką fajną odskocznią od życia codziennego. Prowadzę tzw. bookstagrama, co oznacza, że publikuję na nim posty przede wszystkim związane z książkami, które są moją pasją. Z racji tego, że jest związany tylko z tą tematyką, udało mi się poznać mnóstwo innych osób, które również kochają książki i mogę z nimi do woli wymieniać się opiniami lub prowadzić dyskusję właśnie na ten temat. Dodatkowo sama obserwuję wiele takich profili, dzięki czemu jestem na bieżąco z informacjami na temat premier, recenzji itp. Bardzo podoba mi się też fakt, że niemal wszyscy moi obserwatorzy to dla mnie obcy ludzie z różnych części Polski i reszty świata (moi znajomi nie wiedzą o istnieniu mojego Ig), a łączy nas wspólna miłość do książek i zdjęć oczywiście. 

2. Posty dodaję raz na kilka dni, czasem częściej, czasem rzadziej. Wszystko zależy od tego, ile mam wolnego czasu.

3. Najczęściej udzielam się w postach o premierach książkowych lub dotyczących prośby o pomoc w wyborze ciekawej powieści.

*****

Weronika, czyli @druga_koralina, to zakręcona studentka, miłośniczka kotów i herbaty. Czyta wszędzie i wszystko. Wbrew pozorom nie ma na imię Karolina, tylko poprzez swój nick propaguje prozę Gaimana. 


1. Odskocznią i miejscem na lekkie wyżycie się artystyczne. Inspiracją do przeczytania nowych pozycji. Szansą na poznanie innych szalonych czytelników. 

2. Zdecydowanie rzadziej niż bym chciała i niestety bardzo nieregularnie - czasem co dwa, trzy dni, czasem raz na tydzień. Wszystko rozchodzi się o inspirację do zdjęcia. I o przemiał czytanych książek, bo raczej publikuję te, które właśnie przeczytałam. 


3. Jako, że obserwuję głównie bookstagramy, udzielam się pod postem z książką, którą czytałam (zdecydowanie częściej jeśli mi się nie podobała). Lubię też odpowiadać na zadane przez instagramowiczów pytania pod koniec postów. I koniecznie muszę skomplementować kota :) 

*****

Nazywam się Gosia (@onlypretenderpl). Największą radość w życiu dają mi bliscy, pieseł i książki. Właśnie tym chcę dzielić się z moimi czytelnikami. Mam 22 lata, studiuję, pracuję, w wolnym czasie czytam, piszę o książkach i robię im zdjęcia, chodzę na spacery z piesełem. 

1. Instagram umożliwia mi lepszy kontakt z ludźmi, którzy mają taką samą pasję jak ja - książki. To także miejsce pełne inspiracji, które każdego dnia zachwyca mnie czymś nowym. 

2. Wychodzę z założenia, że cała moja działalność ma być dla mnie przyjemnością. Dlatego nie ustalam sobie ram czasowych, a publikuję i robię zdjęcia wtedy, kiedy mam na to ochotę. Czasem codziennie, a czasem raz na kilka dni. 

3. Lubię włączać się do dyskusji, bo powiadomienia o nowych komentarzach pozwalają w prosty i szybki sposób odpowiadać. Komentuję wtedy, kiedy autor zadaje konkretne pytanie, a ja mam coś do powiedzenia w poruszonym temacie.

*****

Co sądzicie o instagramowej działalności? Lubicie? Nie lubicie? Jest sensem Waszego życia? Nie obchodzi Was? A może sami zastanawialiście się nad różnymi instazagadnieniami? Dajcie znać w komentarzach, chętnie zapytam kolejnych użytkowników Instagrama o to, co Was interesuje w tym temacie :) Wkrótce odcinek drugi "Trzy po trzy" :)

"Margo" Tarryn Fisher - recenzja

Tytuł: "Margo"
Autor: Tarryn Fisher
Gatunek: literatura młodzieżowa
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Sine Qua Non

Skojarzynki:

dzielnica * slumsy * chłopak * uczucia * zbrodnie * decyzje

Margo to nastolatka z zupełnie innego świata. Mieszka w domu, który określa mianem "pożeracza". Jej matka od dawna nie wychodzi na dwór, więc to Margo załatwia wszystkie sprawunki. Nie rozmawiają. Matka zostawia córce kartki z informacją o tym, czego akurat potrzebuje. Dom rządzi się swoimi zasadami, podporządkowanymi nocnej działalności jego właścicielki. Margo chodzi do szkoły, a po powrocie spędza czas w swoim pokoju. Jej życie zmienia się, kiedy dostrzega mieszkającego po sąsiedzku chłopaka, Judaha. Jest bardzo przystojny i kompletnie nie pasuje do tej dzielnicy ze swoją dobrocią i pozytywnym podejściem do życia. Wokół tylko szarość, bieda i negatywne emocje. Judaha jest według Margo idealny, choć jeździ na wózku. 



Znika mała dziewczynka, Nevaeh Anthony. Margo znała ją i nawet rozmawiała z nią, gdy mała jechała do babci. Niebezpieczna okolica dała o sobie znać. Dziewczynka zaginęła, wszyscy ruszyli na poszukiwania. 

Kobieta została napadnięta i brutalnie zgwałcona. Margo rozszyfrowała zwyrodnialca, który jej to zrobił. Podobnie, jak w przypadku małej Nevaeh. Również odkryła winnego. Jak wykorzystała tę wiedzę?   

To druga powieść autorki, która trafiła w moje ręce. Podobny, niepokojący styl intryguje i nie pozwala oderwać się od opisywanej historii. Margo jest specyficzna ze swoim podejściem do życia i czynionymi obserwacjami otoczenia. Serwuje czytelnikowi sporo zaskakujących przemyśleń. Początkowo jest dziewczyną wpatrzoną w czubki własnych butów, która nie wyobraża sobie wyjazdu z małej mieściny, w której mieszka. Z czasem jej podejście się zmienia, co skutkuje zmianą miejsca zamieszkania i odmianą osobowościową. Jakie doświadczenia wpłynęły na zmianę, która w niej zaszła? Kim jest dla dziewczyny Judaha? Jak potoczy się jej życie i jakie wybory postawi przed nią życie i jej własna osobowość?

Okładka idealnie odzwierciedla sedno problemu opisanego w książce. Chaos w głowie Margo chyba nie ma sobie równych...



Kilka smaczków:

"Samobójstwo nie jest naturalne. To przeciwieństwo natury. Naturalna jest chęć życia. Nienaturalnie jest cierpieć tak bardzo, że chce się umrzeć."






Książkę mogłam przeczytać dzięki czytampierwszy.pl


poniedziałek, 11 grudnia 2017

Przedświąteczne rozdanie - wygraj audiobooka :-)

"Nowa Jadłonomia" Marta Dymek - recenzja


Tytuł: "Nowa Jadłonomia"

Autor: Marta Dymek
Gatunek: kulinaria

Liczba stron: 271
Wydawnictwo: Marginesy

Skojarzynki:
smakołyki * kuchnia roślinna * gotowanie * przepisy

"Nowa Jadłonomia" Marty Dymek to kopalnia kulinarnych pomysłów na smaczne posiłki. Znajdziemy w niej mnóstwo przydatnych informacji podzielonych na działy: śniadania, małe dania, zupy, duże dania, desery, napoje i przepisy podstawowe. Autorka zadbała również o krótki wstęp, w którym przeczytać można kilka zdań o kuchni roślinnej. Mamy do dyspozycji również listę mniej znanych przypraw, w które powinniśmy się zaopatrzyć, niezbędne sprzęty kuchenne oraz miary kuchenne. 

Każdy przepis zawiera duże zdjęcie końcowego efektu. Jest również informacja, ile porcji wyjdzie z podanych składników, a także dodatkowe wiadomości, np. z czym będzie najlepiej smakować ugotowane danie lub dlaczego należy koniecznie użyć dokładnie tego, co jest podane w przepisie. Wśród propozycji znaleźć można m.in. czekoladową gryczankę, tatara z suszonych pomidorów, lasagne z selera czy ciasto dyniowe earl grey.

Dzięki tej książce poznajemy na nowo przyprawy, zioła i warzywa. A przepisy wcale nie zawierają trudno dostępnych składników. Są to najczęściej warzywa sezonowe, które dostaniemy w warzywniaku na rogu. Dzięki nietypowej kulinarnej oprawie, zyskają nowy smak i wygląd. 

Pięknie wydana, w twardej oprawie i z trzema kolorowymi zakładkami, idealnie nadaje się na prezent dla miłośnika zdrowej kuchni. 

piątek, 8 grudnia 2017

"Szaławiła" Marta Kisiel - recenzja

Tytuł: "Szaławiła"

Autor: Marta Kisiel
Gatunek:opowiadanie
Liczba stron: 63
Wydawnictwo: Uroboros
Cykl: Dożywocie, tom 2.5


Skojarzynki

czort * nowy dom * słowiańskie klimaty


Kim jest szaławiła? Słownik Języka Polskiego informuje, że to żartobliwe określenie lekkomyślnego mężczyzny lub lekkomyślnej kobiety. 
Główną bohaterką tego (stanowczo zbyt) krótkiego opowiadania jest doktor Oda Kręciszewska. Lubi chodzić swoimi drogami oraz decydować sama o sobie i wszystkim, co jej dotyczy. Kiedy po śmierci matki kupuje dziwnie tani kawałek ziemi i stawia na nim dom, nie spodziewa się, co ją tam czeka. Wam może coś zaświta, kiedy zdradzę, że na terenie zakupionym przez Odę stała kiedyś willa Lichotka. I wszystko jasne, prawda? To miejsce po prostu nie jest zwyczajne, podobnie zresztą, jak Oda. Ona również nie jest... albo nie, nie napiszę nic więcej, bo jeszcze jedno słowo i zdradzę zbyt wiele. 
Obrazu całości dopełnia kuzynka Ody, Agnieszka, jej córka Halszka i, rzecz jasna, Roch. TEN Roch... :-)  

Poznajemy też kolejnego cudownego bohatera nierealnego, małego czorta Bazyla. Jest absolutnie słodki i przesympatyczny ze swoją gigantyczną wadą wymowy i historią życia taką, że można się zapłakać... ze śmiechu.

"Och. Och, dżem topry. Ja jesztem Baszyl.

-Baszyl?
-Ne, Baszyl! Pszesz szszszsz."

Alleluja i do przodu! Ciąg dalszy poproszę :-)

czwartek, 7 grudnia 2017

"Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta" W. Bruce Cameron - recenzja

Tytuł: "Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta"
Autor: W. Bruce Cameron
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 296
Wydawnictwo: Kobiece

Skojarzynki:
psiaki * relacje damsko-męskie * opieka * rozterki * święta

"- Wiesz co Kerri? Jesteś moim Rufusem - powiedział.
Zerknęła na niego badawczo.
- Czyli jestem psem z brązową łatą wokół oka - rozwinęła.
- Ja jestem jak Cody. Nie zawsze wszystko widzę, nawet to, co mam tuż przed nosem. Ale ty naprowadzasz mnie na właściwy kurs."

Co zrobilibyście w sytuacji, gdyby ktoś znajomy przyprowadził Wam psa i poprosił, byście się nim zajęli przez dzień lub dwa, zanim nie znajdzie kogoś do opieki nad zwierzakiem? Pewnie gdybyście mieli doświadczenie w temacie, zgodzilibyście się uratować znajomego, ale co, jeśli nie mielibyście zielonego pojęcia o tym, jak zajmować się psem? Do tego suczką w zaawansowanej ciąży? 
W takiej właśnie chwili poznajemy Josha, bohatera "Psiego najlepszego". Sąsiad podrzuca mu suczkę swojej byłej dziewczyny, ponieważ, rzekomo, musi natychmiast wyjechać do Francji, gdzie czeka na niego osadzony w więzieniu brat. Josh próbuje odmówić, ale nie ma wystarczającej siły przebicia i sunia ostatecznie ląduje u niego w domu. Początki są trudne, mężczyzna nie wie, co robić z psem. Weterynarz nie chce zatrzymać jej w lecznicy, jedynie instruuje Josha, kiedy powinien się zacząć niepokoić i przywieźć suczkę. Zdecydowanie nie tego oczekiwał. Liczył na to, że uda mu się pozbyć kłopotu. Bo początkowo suczka o wdzięcznym imieniu Lucy była dla niego po prostu kłopotem. Z czasem nastawienie Josha zmieniło się diametralnie. Co z tego wynikło? Kogo poznał Josh szukając wsparcia w schronisku dla zwierząt? Jak Lucy zniosła poród? Kim są Serena i Amanda?

Panika Josha momentami była nawet zabawna, ale przyznam, że nie chciałabym się znaleźć na jego miejscu. Nigdy nie miałam psa i nie miałabym pojęcia, jak się nim dobrze zająć. 
Napisaną z humorem i pełną emocji opowieść można przeczytać bardzo szybko, ale na długo zostanie w myślach i serduchu. Nie ukrywam, że i mnie zakręciła się łezka w oku.