Tytuł: "Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów"
Autor: Karol Lewandowski
Liczba stron: 329
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Czytałam już opowieści Wojciecha Cejrowskiego i Martyny Wojciechowskiej, więc kiedy pojawiła się okazja zrecenzowania podobnej książki, szybko się zdecydowałam. Szczególnie, że pozycja ta przyciąga wzrok kolorową, szaloną okładką. Okazało się, że nie tylko okładka jest szalona. Osoby, które poznałam dzięki lekturze, również mogę zaliczyć do grona pozytywnych szaleńców. Przyznacie, że rzadko kiedy trafia się sześcioro zakręconych "wariatów", którzy wyruszają w podróż rozklekotanym samochodem po Ameryce. Nie jest to ich pierwsza wędrówka, bo wcześniej była już Europa i Polska, ale emocje są ogromne. To w końcu AMERYKA!
Zaczęło się od pomysłu, którego nikt początkowo nie potraktował poważnie. Z każdym rozdziałem jednak wyłania się niesamowita historia, z której poznajemy różne problemy drużyny podróżniczej, długą listę spraw do załatwienia, a przede wszystkim mnóstwo emocji i ogromną motywację do realizacji tak trudnego pomysłu. Szóstka przyjaciół dostała się do Ameryki samolotem. Zapytacie, jak pojawił się tam ich supertramp? Nie zdradzę. Dowiecie się z lektury :-)
Niesamowite według mnie jest to, że ci ludzie musieli zmienić w swoim życiu bardzo wiele, poświęcić np. dobrą pracę, aby ruszyć w tę podróż.
Książka pełna jest kolorowych zdjęć, dokumentujących przygody szóstki podróżników. Rozdziały są krótkie, ale treściwe, a historię autor snuje tak, jakby siedział obok nas i opowiadał wszystko, a nie pisał. Dzięki temu bardzo szybko się czyta, często przeżywając niesamowite przygody razem z bohaterami. Najbardziej chyba podobała mi się historia o tym, jak w Wielkim Kanionie Wuja, jeden z członków grupy, bardzo chciał sfotografować rzadkiego ptaka, kondora kalifornijskiego. Zobowiązał się, że jeśli uda mu się go sfotografować, postawi wszystkim kolację. Cały dzień polował z aparatem na upragniony cel, ale nie udało mu się go namierzyć. Kiedy wszyscy czekali na zachód słońca, nagle niedaleko busa, w którym siedzieli, na skale usadowił się ptak. Wuja zabronił się ruszać i bardzo wolniutko wyjął aparat. Okazało się, że to właśnie ten wyczekiwany kondor. Zdjęcie zostało wykonane, a Wuja zafundował wszystkim wielką pizzę. Książka jest pełna tego typu historii, prosto z drogi.
Grupa ma też bloga w Internecie, który istnieje od 2009 roku, a całkiem niedawno został okrzyknięty podróżniczym blogiem roku. Zachęcam do zaglądania. Znajdziecie tam wiele ciekawych informacji o podróżach jego twórców, o krajach, które odwiedzili i oczywiście aktualności, bo przecież na wyprawie do Ameryki się nie skończy...