piątek, 27 grudnia 2013

„Reguła dziewiątek” Terry Goodkind - recenzja

Tytuł: „Reguła dziewiątek”

Autor: Terry Goodkind
Liczba stron: 442
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS

„Reguła dziewiątek” to pierwsza książka Terry’egoGoodkinda, którą przeczytałam. Jest to pisarz fantasy, autor m.in. serii fantasy „Miecz prawdy”. Sięgnęłam po tę książkę, choć nie jestem pasjonatką tego gatunku literackiego. Postanowiłam ją przeczytać podczas przerwy świątecznej i, mimo nawału spraw, udało mi się to, gdyż wciągnęła mnie już od pierwszych rozdziałów. 

Głównym bohaterem jest Alexander Rahl, malarz, którego obrazy nie sprzedają się zbyt dobrze, bo maluje pejzaże, uważane obecnie za niemodne. Alex ma dziadka - Bena, którego bardzo kocha, i matkę, od lat przebywającą w szpitalu psychiatrycznym. Już w pierwszym rozdziale pojawia się również kobieta, oczywiście piękna i tajemnicza, którą Alex ratuje przed niechybną śmiercią pod kołami wielkiej ciężarówki. Kobieta fascynuje młodego człowieka. Alex opowiada jej o tym, że jest malarzem i zaprasza do galerii, aby mogła zobaczyć wystawiony tam obraz, którego jest autorem. Nieznajoma jest zachwycona pejzażem, co niezmiernie dziwi malarza. Rzadko zdarza się ktoś, komu tak bardzo podobają się jego dzieła. W rozmowie z kobietą przeszkadza mu niedawno poznana dziewczyna, Bethany, która zupełnie nie ma wyczucia chwili i nie potrafi zrozumieć, że Alex nie jest nią zainteresowany. W wysyłanych ciągle smsach i telefonach jest nachalna i nieustępliwa, czym jeszcze bardziej zraża chłopaka do siebie. Tymczasem tajemnicza nieznajoma znika tak szybko, jak się pojawiła. W życiu Alexa zaś zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wszystkie wydarzenia, w jakie malarz zostaje wplątany, mają związek z jego urodzinami. Kończy bowiem 27 lat i nagle okazuje się, że może stać się właścicielem pewnego terenu, o którym nie ma pojęcia. Wszystko to trochę go przytłacza. Nawet ukochany dziadek niewiele może mu powiedzieć o dziedzictwie, które na niego czeka od wielu lat. W rodzinie Rahlów bowiem ziemia ta przechodzi na kolejnych członków w ich dwudzieste siódme urodziny. Tym razem jednak teren musiał bardzo długo czekać, ponieważ ojciec Alexa zginął w wypadku tuż przed swoimi dwudziestymi siódmymi urodzinami, a jego matka oszalała, co stało się przeszkodą w przekazaniu jej spadku. Ziemia czekała więc na Alexa, aż wreszcie nadszedł ten dzień… Z każdą chwilą mężczyzna odkrywa kolejne elementy tajemnicy. Niezwykła kobieta – Jax - powraca, aby uratować mu życie. Okazuje się, że czeka go wypełnienie proroctwa i ocalenie nieznanego mu świata… nie z tego świata…, gdzie zamiast współczesnej techniki króluje magia.
Akcja nie pozwala się nudzić. Czytelnik wciąż jest zaskakiwany kolejnym pościgiem, pojawiającymi się znienacka niebezpiecznymi przybyszami ze świata magii, którzy za wszelką cenę próbują schwytać Alexa i Jax. Nie brakuje również historii miłosnej, ale temat nie jest dominujący. Autor świetnie wyważył proporcje poszczególnych wątków. Alex i Jax zbliżają się do siebie bardzo ostrożnie i poznają się powoli, za to walczą ramię w ramię z wszystkimi niebezpieczeństwami. Czym jest odziedziczona przez Alexa ziemia? Czy Bethany to tylko nachalna pannica żądna przygód sypialnianych? Kim właściwie jest Jax? Ile strat czeka Alexa, zanim dowie się, o co w tym wszystkim chodzi? Czy uda mu się wypełnić proroctwo? Pytania można mnożyć, ale najlepiej sięgnąć od razu po książkę i poznać wszystkie odpowiedzi podczas lektury. Polecam każdemu, kto nie lubi się nudzić podczas czytania!

piątek, 29 listopada 2013

"Powstanie '44" Norman Davies - recenzja

Tytuł: "Powstanie '44"

Autor: Norman Davies
Liczba stron: 960
Wydawnictwo: ZNAK

Sięgnęłam po tę pozycję, ponieważ interesują mnie książki historyczne, szczególnie te związane z II wojną światową. Rozmiar książki trochę przeraża, ale to pozory. Treść wciąga na tyle, że zainteresowany tematem czytelnik z pewnością nie odczuje tego prawie tysiąca stron jako coś nużącego.

"Nigdy nie walczyłem w żadnej wojnie" - takim zdaniem autor rozpoczął wstęp do polskiego wydania tej książki. Później wyjaśnił, dlaczego mimo tego postanowił napisać książkę historyczną, dokumentującą bohaterstwo powstańców z czterdziestego czwartego roku. Powodem był jego podziw dla tych ludzi, walczących z wrogiem w szeregach Armii Krajowej, podziw dla ich odwagi i wewnętrznej siły.

Davies zbudował swoją książkę z materiałów pozyskanych z wielu źródeł. W kolejnych rozdziałach pojawiają się informacje przytoczone z innych książek, ale także opowieści osób, które przeżyły wojnę i Powstanie Warszawskie. Nie zabrakło również fotografii z pola walki. 

Sam autor stwierdził, że pisząc nie starał się odpowiedzieć na pytanie zadawane najczęściej: dlaczego i po co wybuchło powstanie, ale raczej - dlaczego alianci, kiedy przejęli pałeczkę i zwycięstwo było po ich stronie, nie pomogli powstańcom? Wielopoziomowość opowieści pozwala na powiązanie wielu faktów i większe zrozumienie tematu.

Najbardziej poruszyły mnie zdjęcia, ukazujące codzienność walczących. Ruiny, wykrzywione bólem twarze, broń, strach czający się z każdej strony. Czytając dotarłam również do listu Krzysztofa Zanussiego, dzisiaj sławnego reżysera, który w czasie powstania był dzieckiem i zgodził się podzielić z autorem, a więc i z czytelnikami, swoimi wspomnieniami z tego okresu swojego życia. 

Nie jestem historykiem, więc nie potrafię ocenić właściwie merytorycznej strony tej pozycji, ale czyta się ją bardzo dobrze. Zawiera wprawdzie natłok treści, dat, nazwisk, pseudonimów i wszelkich innych informacji dotyczących powstania, które trudno zapamiętać, ale czytając wyłącznie dla siebie, prywatnie, mogę stwierdzić, że to bardzo interesująca lektura.

środa, 27 listopada 2013

"Nigdy nie wiadomo" Chevy Stevens - recenzja

Tytuł: "Nigdy nie wiadomo"

Autor: Chevy Stevens
Liczba stron: 560
Wydawnictwo: Świat Książki


Od dłuższego czasu planowałam przeczytać tę książkę. Usłyszałam wiele pochlebnych opinii na jej temat, do tego okładka zachęcająca... nie miałam wyjścia - musiałam znaleźć na nią czas i nie żałuję. No, może tylko tych kilku godzin nocnych, które mogłabym przeznaczyć na sen, gdyby tylko ta lektura była choć odrobinę mniej ciekawa i wciągająca...
Główną bohaterką powieści Stevensa jest Sara Gallagher, kobieta o impulsywnym charakterze, pełna sprzecznych emocji i różnego rodzaju obsesji. Jako dziecko została adoptowana i całe jej życie było walką o akceptację. Rodzinę adopcyjną, z którą mieszkała, Sara odbierała jak dwa obozy: kochające ją matka i siostra Lauren oraz wiecznie strofujący ją ojciec i pełna nienawiści do niej druga siostra - Melanie. Tak widziała to wszystko Sara i nie czuła się szczęśliwa. W dorosłym życiu zaczynało jej się układać. Pokochała z wzajemnością cudownego mężczyznę, Evana, z którym mieli się niedługo pobrać. Miała również sześcioletnią córeczkę Ally. Czegoś jednak jej brakowało, aż pewnego dnia dojrzała w niej myśl, by odnaleźć biologiczną matkę, poznać swoje korzenie. Stało się to kolejną obsesją Sary, która miała doprowadzić do niesamowitego ciągu fatalnych zdarzeń... Zaczęło się dość banalnie. Kobieta zwróciła się do urzędu danych osobowych z prośbą o udostępnienie jej dokumentów zawierających nazwiska jej biologicznych rodziców. Kiedy udało jej się wreszcie natrafić na kobietę, która ją urodziła, Julia nie chciała z nią rozmawiać, wręcz ją odepchnęła. Sara załamała się, nie mogła zrozumieć zachowania kobiety i postanowiła drążyć dalej. Zatrudniła prywatnego detektywa, aby dowiedzieć się więcej o tej osobie i jej życiu. Lawina wiadomości przytłoczyła ją. Sara nagle znalazła się na huśtawce emocjonalnej, z której jednak nie chciała zejść, niezależnie od tego, jak strasznych rzeczy dowiadywała się w trakcie prywatnego śledztwa o swoich biologicznych rodzicach. Okazuje się bowiem, że Julia jest jedyną ocalałą spośród ofiar groźnego zabójcy, od lat mordującego kobiety na polach kempingowych, który nadal przebywa na wolności... Sara podejmuje wyścig z własnymi emocjami, niepewnością, lękiem, obawą o życie swoje i najbliższych. Szuka prawdy, która okaże się początkiem koszmaru...

Książka ma ciekawy układ. Rozdziały zaczynają się lub kończą monologiem Sary podczas sesji z terapeutką, do której bohaterka regularnie chodzi, choć osoba ta nie odzywa się ani razu na kartach powieści. Te fragmenty świetnie porządkują dotychczasową wiedzę czytelnika lub są czymś w rodzaju wstępu do kolejnego rozdziału. Postacie według mnie są przemyślane, ciekawe, pełne różnego rodzaju cech charakteru, z własnymi przemyśleniami i problemami. 

Muszę przyznać, że zakończenie bardzo mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i to mi się właśnie spodobało. Nie jest to standardowa powieść, jakich wiele, gdzie można przewidzieć połowę fabuły już po pierwszym rozdziale. Kolejne strony wciąż czymś mnie zaskakiwały. Uważam, że książka ta w pełni zasłużyła na użyte na jej okładce słowa "thriller psychologiczny".

wtorek, 29 października 2013

"Prześwietny raport kapitana Dosa" Eduardo Mendoza - recenzja

Tytuł: "Prześwietny raport kapitana Dosa"

Autor: Eduardo Mendoza
Liczba stron: 158


Kiedy zobaczyłam nazwisko autora na okładce, wiedziałam, że właśnie tę książkę wybiorę do zrecenzowania.

Mendoza ma wyjątkowy talent do pisania zwariowanych powieści, niby oderwanych od rzeczywistości, ale jednocześnie pokazujących obraz społeczeństwa w krzywym zwierciadle. Tym razem stworzył satyrę na współczesny świat. 

Bohaterów powieści (a właściwie szczegółowo spisywanego przez kapitana Dosa dziennika pokładowego) znajdujemy w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Znajdują się oni w drodze do miejsca, którego współrzędnych nikt z nich nie zna. Mają je otrzymać później, ze względów bezpieczeństwa. Na razie znają tylko ogólny kierunek. Na statku kosmicznym, którym podróżują, znajdują się trzy sektory: Upadłych Kobiet, Nieobliczalnych Staruszków i Przestępców, z których każdy ma inne potrzeby. Nie jest dobrze, bo zaczyna brakować różnych przedmiotów codziennego użytku, np. różu do policzków czy szamponu, a także wody (zresztą stęchłej) i pożywienia. Kapitan Horacio Dos, dowodzący statkiem, decyduje się zawinąć do pierwszej napotkanej stacji kosmicznej w celu uzupełnienia braków. Okazuje się jednak, że stacja ta nie cieszy się dobrą opinią w kosmosie... Kapitan postanawia jednak zaryzykować i, wraz z kilkuosobową delegacją spośród sektorów i załogi, schodzi na pokład stacji. I tu zaczynają się schody... Nie jest to jednak jedyna stacja, do której statek zawinie. Nie chcę uprzedzać faktów, więc ani słowa więcej... ;-)

Podczas lektury uśmiechnęłam się wielokrotnie. Z jednej strony mamy tu bowiem obraz małego światka w przemieszczającym się w wielkim kosmosie statku kosmicznym i na odwiedzanych stacjach, ale z drugiej - coś znacznie głębszego... Zawijanie do kolejnych stacji skojarzyło mi się z Małym Księciem i jego wędrówką po planetach. Tutaj również bohaterów spotykają różne niecodzienne przygody, kiedy wchodzą w interakcje z mieszkańcami stacji. 

Lekki, zabawny styl książki sprawia, że czyta się ją szybko i z przyjemnością.Polecam osobom, które lubią lektury trochę oderwane od rzeczywistości, ale równocześnie przekazujące uniwersalne treści.

wtorek, 22 października 2013

"Śpij, kochanie" Daria Doncowa - recenzja

Tytuł: Śpij, kochanie
Autor: Daria Doncowa
Liczba stron: 318
Wydawnictwo: Świat Książki



Ponieważ bardzo podobały mi się poprzednie kryminały autorstwa Darii Doncowej, sięgnęłam z chęcią po kolejny i nie zawiodłam się. Tym razem Dasza, główna bohaterka, wplątuje się w taką kabałę, że aż trudno to opowiedzieć. Wasiljewa ratuje przed śmiercią samobójczą młodą dziewczynę w ostatniej chwili ściągając ją z torów. Nieznajoma trafia do szpitala, gdzie jednak, nie pilnowana wystarczająco przez personel, jednak kończy ze sobą, wyskakując przez okno na oczach wychodzącej ze szpitala Darii. Policja nie znajduje żadnych dokumentów przy zmarłej, więc zamierza umorzyć sprawę, a kobietę pochować na koszt państwa, jeśli nikt się nie zgłosi po ciało. Dasza jest zbulwersowana całą sytuacją i postanawia zmobilizować policjantów do działania, ale przede wszystkim sama, nie zważając na niebezpieczeństwo, rusza po nitce do kłębka... W toku amatorskiego śledztwa odkrywa, że czworo innych ludzi również popełniło samobójstwo skacząc z okna, a tego już nie można potraktować jako przypadek. 
Przy okazji gości byłą żonę swojego byłego męża, jej obecnego partnera - "czarodzieja" oraz pupila kobiety - raczej złośliwą małpkę, z czego wynika mnóstwo zabawnych sytuacji, a jej synowa staje się nagle gwiazdą telewizji... 
Polecam z czystym sumieniem, świetna lektura na ponury jesienny wieczór :-)   



czwartek, 10 października 2013

"Kilka sekund od śmierci" Harlan Coben - recenzja

Tytuł: Kilka sekund od śmierci

Autor: Harlan Coben
Stron: 400
Wydawnictwo: Albatros


Drugi tom trylogii (pierwszy to "Schronienie") o bratanku Myrona. Chłopak nadal mieszka z wujem i wciąż mu się ta sytuacja nie podoba. Myron stara się, jak może, ale Mickey obwinia mężczyznę o wszystko, co się wydarzyło - o śmierć ojca i pobyt matki na odwyku. Nawet nie może się z nią zobaczyć...

Książkę "połknęłam" w dwa wieczory. Coben, jak zwykle po mistrzowsku, zbudował dramaturgię i prowadził mnie od pierwszej strony w niesamowitym napięciu. Zdecydowanie jest to powieść należąca do tych z serii "Jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać" :D

Mikey i jego przyjaciele, Łyżka i Ema, znów pakują się w kłopoty. Do tego jeszcze chłopak marzy o dostaniu się do drużyny koszykówki. Nie tylko nazwisko bowiem łączy go z wujem, ale również sport. Nastolatek jest świetny na boisku, więc przygotowuje się do eliminacji. Emocji przy tym jest co niemiara, bo w chwili, kiedy już ma na wyciągnięcie ręki dołączenie do drużyny, trener dowiaduje się, że chłopak był zatrzymany przez policję i zawiesza go na cały sezon. Mikey jest zdruzgotany. Do tego jeszcze zostaje zamieszany w podpalenie i morderstwo, a Łyżka zostaje postrzelony i nie wiadomo, czy z tego wyjdzie.

Zacięcie detektywistyczne nie pozwala chłopakowi odłożyć zagadki zabójstwa na bok, szczególnie, że Łyżka, mimo złego stanu, namawia go, by szukał prawdy. Poświęcenie przyjaciela nie może pójść na marne. Mikey próbuje rozwikłać wszystkie łamigłówki, jakie postawiło przed nim życie. Kto zabił matkę Rachel, a ją samą postrzelił? Dlaczego spłonął dom Nietoperzycy? Kim jest jasnowłosy mężczyzna, który zabrał jego ojca z miejsca wypadku? I czy ojciec Mikeya na pewno nie żyje? Wiele pytań czeka na odpowiedź...    

wtorek, 1 października 2013

"Dzieci świata" Monika Witkowska, Piotr Krysiak - recenzja

Tytuł: "Dzieci świata"
Autorzy: Monika Witkowska, Piotr Krysiak
Stron: 119
Wydawnictwo: ARKADY


Monika Witkowska i Piotr Krysiak to dwójka podróżników, którzy postanowili podzielić się historiami dzieci z egzotycznych zakątków świata takich, jak Gwatemala, Nepal, Laos, Indzie czy Etiopia. Historiami opowiadanymi przez piękne fotografie, pełne barw, życia i emocji. Warto, siedząc z tym albumem w dłoniach, pomyśleć przez chwilę o dzieciach, które znalazły się na fotografiach, o ich życiu, codzienności, rodzinie, możliwościach. To taka chwila refleksji nad tym, o ile łatwiej żyje się nam niż tym dzieciom i kto bardziej docenia to, co ma.
Album mógłby być świetnym prezentem albo nagrodą w konkursie. Twarda okładka i kredowy papier czynią go bardzo eleganckim.

poniedziałek, 30 września 2013

"Kłamstwo na kłamstwie" Daria Doncowa - recenzja

Tytuł: "Kłamstwo na kłamstwie"

Autor: Daria Doncowa
Stron: 302
Wydawnictwo: Świat Książki



Daria Doncowa, jak nasza polska Joanna Chmielewska, znów wprowadziła w moje życie trochę humoru. "Kłamstwo na kłamstwie" to kolejna część serii kryminalnej, w której główną bohaterką jest Daria Wasiljewna, detektyw-amator, która zawsze wpakuje się w jakąś kabałę. Tym razem nie było inaczej.
Darię spotykamy w chwili dla niej bardzo trudnej. Właśnie zmarła córka jej bliskiej przyjaciółki Niny - Pola, aktualnie mieszkającej w USA. W związku z tym to Wasiljewa musi zająć się pochówkiem młodej, bo zaledwie dwudziestotrzyletniej, dziewczyny. Kiedy udaje się do szpitala, by załatwić wszystkie formalności związane z pogrzebem, zamiast do kostnicy zostaje zaprowadzona do sali, gdzie leży jak najbardziej żywa... Polina! Okazało się, że dziewczyna była w śpiączce, a orzeczenie zgonu było błędem lekarzy. Oburzona Daria zabiera Polę do siebie, do Łożkina. W domu jednak wcale nie jest spokojnie. Okazuje się, że Kicia, synowa Darii, zaprosiła do ich domku filmowców. W zamian za rolę zgodziła się, by ich dom był planem filmowym, a rodzina i zwierzaki - aktorami. Daria, uwielbiająca ciszę i spokój, jest zdruzgotana tłumem obcych ludzi we własnym mieszkaniu, a do tego reżyser Borys zaczyna ją bezczelnie podrywać... Tymczasem światem Darii wstrząśnie kolejna tragedia. Po kilku zagadkowych zamachach na Polinę, dziewczyna nagle ginie w wypadku samochodowym. Daria nie może wprost uwierzyć, że na co dzień ostrożna za kierownicą dziewczyna, rozbija się na słupie, jadąc z nadmierną prędkością. Postanawia zbadać sprawę i rozpoczyna prywatne śledztwo...
Książkę czyta się szybko. Dialogi są pełne dowcipnych ripost, tylko jakoś nie mogę się przyzwyczaić do tego mnóstwa odmian imion rosyjskich.      

czwartek, 26 września 2013

"Wariant" Robison Wells - recenzja

Tytuł: "Wariant"
Autor: Robison Wells
Stron: 303
Wydawnictwo: AMBER

Okładka zachęcała, kusiła i... nie zawiodłam się. Książka jest wynikiem kolejnego polowania na wyprzedaży - z całą pewnością udanego polowania. Lubię powieści z tajemnicą, niejasnymi sytuacjami, które autor powoli odkrywa, ale nie do końca, tak, żeby dać czytelnikowi szansę na własne domysły. Do tego jeszcze intrygujący opis na okładce, po którego przeczytaniu pojawia się nieodparta potrzeba natychmiastowego zagłębienia się w lekturze. A jak już wzięłam książkę do ręki i zaczęłam czytać - odpadłam z realnego świata na dłuższy czas.
"Wariant" to powieść dla młodzieży, ale i dla dorosłych. Moje skojarzenie po pierwszych kilkunastu stronach - "Władca much" Williama Goldinga. Klimat wydawał mi się bardzo podobny, w czym utwierdzili mnie sami bohaterowie, przytaczając porównanie do tej właśnie książki.
Głównym bohaterem jest Benson Fisher, siedemnastolatek bez rodziny, tułający się od jednej rodziny zastępczej do następnej. Pewnego dnia znajduje informację o stypendium w Akademii Maxfield, które wydaje się dla niego wprost idealne. Wysyła formularz zgłoszeniowy i zostaje przyjęty. Marzy, by jego życie wreszcie zaczęło się zmieniać na lepsze i pragnie się uczyć, by jak najlepiej wystartować w dorosłe życie. Akademia ma mu w tym pomóc, ale chłopak nawet nie spodziewa się, co czeka na niego za murem szkoły... Pierwsze godziny w nowym miejscu są dla niego szokiem. W szkole musi wybrać, Porządek, Spustoszenie albo Wariant. Musi przyłączyć się do jego z grup, aby... przetrwać. Chłopak bardzo szybko zdaje sobie sprawę z tego, że z nowej szkoły nie ma ucieczki. Nie ma tam również nauczycieli ani w ogóle żadnych dorosłych. Wszystkim zajmują się jego rówieśnicy, uczniowie akademii, a reguły ustala wszechobecna dzięki monitoringowi "szkoła". Złamanie regulaminu równa się zniknięciu winnego. Grupa Porządku dostarcza winowajcę do sali, z której ten ostatni znika w tajemniczy sposób... Co robić? Jak się wydostać? I czy to w ogóle możliwe? A może lepiej zostać za murem szkoły i wieść spokojne życie pod dyktando "szkoły"? W końcu uczniami są tylko dzieciaki bez perspektyw i bez rodziny, za którymi nikt nie tęskni...   
Świetny styl i warta akcja nie pozwalają się oderwać od lektury. Wydarzenia zaskakują i zmuszają do ciągłego rozważania możliwych rozwiązań, pojawiających się u bohaterów problemów.
Polecam każdemu, kto lubi książki pokazujące psychikę człowieka i jego reakcje na zaistniałe sytuacje.

niedziela, 22 września 2013

"Zjawa w adidasach" Daria Doncowa - recenzja

Tytuł: Zjawa w adidasach
Autor: Daria Doncowa
Stron: 303
Wydawnictwo: Świat Książki

Kolejny przezabawny kryminał Doncowej za mną. Tym razem Daria Wasiljewa zostaje zatrudniona przez koleżankę w charakterze kierowniczki księgarni. To nic, że kompletnie się na tym nie zna i właściwie nie są jej potrzebne pieniądze, bo ma ich pod dostatkiem, a nawet więcej. Mimo to jednak się decyduje i podejmuje proponowaną pracę. Ma do pomocy Ałłę, która całe lata pracowała w księgarni, więc ma doświadczenie za nie dwie, oraz kilka młodych sprzedawczyń, które zajmują się obsługą klientów. Wydawać by się mogło, że kierowanie księgarnią, to zwykła praca, nawet trochę nudna, jednak nic bardziej mylnego. Już pierwszego dnia Wasiljewa znajduje w księgarni zwłoki młodej kobiety. Jej szok jest tym większy, że kobieta ma przy sobie dowód osobisty na... jej własne nazwisko! Oczywiście Daria nie przepuści takiej okazji i zabierze się ochoczo za wyjaśnianie sprawy zwłok. To jednak nie wszystko. Kiedy szalejąca wichura z dnia na dzień pozbawia ją i jej rodzinę dachu nad głową, kobieta zmuszona jest zamieszkać na pewien czas w księgarni. Podczas gry fachowcy remontują zniszczony dom, Daria instaluje się w księgarni wraz z córką, jej koleżanką i całą domową menażerią. W prowadzeniu śledztwa nie przeszkadzają jej ani polowe warunki mieszkalne, ani biała zjawa, snująca się nocami po księgarni w... adidasach.
Polecam, bo czyta się szybko i z uśmiechem na twarzy :-) 

poniedziałek, 9 września 2013

"Kaźń" Karina i Siergiej Diaczenko - recenzja

Tytuł: Kaźń
Autor: Karina i Siergiej Diaczenko
Liczba stron: 434
Wydawca: SOLARIS

Książkę dostałam w prezencie od koleżanki, a ona wyszperała ją w antykwariacie i, zafascynowana opisem na okładce, kupiła. Muszę przyznać, że choć okładka nie wygląda według mnie zachęcająco, to opis jest intrygujący.
Autorami tej powieści fantasy są Karina i Siergiej Diaczenko, duet ukraińsko - rosyjski znany już polskiej publiczności od dłuższego czasu. Tym razem pisarski duet stworzył powieść psychologiczno - fantastyczną.
Bohaterką tej historii jest znana pisarka, rozwódka - Irena. Mieszka z żółwiem i psem, jest uwielbiana przez swoich studentów i ma bardzo długi czas reakcji na to, co dzieje się wokół niej. Pewnego dnia zostaje wezwana przez służby specjalne. Okazuje się, że jej były mąż Andrzej pracował nad tajnym projektem budowania światów alternatywnych - tzw. modeli. Niestety utknął w jednym z nich i Irena została poproszona o pomoc w wyciągnięciu go stamtąd. Bardzo niechętnie kobieta zgadza się pomóc, głównie dlatego, że dostaje zapewnienie, że sprawa jest banalnie prosta i potrwa chwilę. A poza tym Andrzej skonstruował furtkę tak, że tylko ona może wejść do modelu. Irena ma po prostu wejść tam w sposób całkowicie kontrolowany, odnaleźć Andrzeja i wrócić razem z nim do realnego świata. Sprawa komplikuje się, kiedy - będąc już po drugiej stronie, czyli w pierwszym modelu - zostaje oskarżona o morderstwo i skazana na śmierć. Wykonawcą kary ma być wampir Jan, który po ogłoszeniu wyroku zabiera pisarkę do swego domu w górach, gdzie mieszka z nim już kilka osób... Świat stworzony w wyobraźni byłego męża Ireny jest dziwny, a jego mieszkańcy nie mają pojęcia, że żyją w świecie alternatywnym. Mają wspomnienia, przeszłość, plany na przyszłość. Wszystko teoretycznie jest tak, jak w realnym świecie. Irena, początkowo przekonana o tym, że szybko upora się z zadaniem, powoli zaczyna rozumieć, że nie będzie to takie proste, jak jej się wydawało. Najgorsze zaś jest to, że to nie jest jedyny ze światów, w którym przyjdzie jej się znaleźć... Przejścia do kolejnych modeli może odnaleźć tylko ona. I za każdym razem ma nadzieję, że to będzie jej świat, ten prawdziwy. 
Muszę przyznać, że modele i ich bohaterowie wciągają. Czytelnik bardzo chce wiedzieć, co będzie dalej, więc czyta kolejny rozdział i jeszcze jeden, aż okazuje się, że za oknem już ciemno. Chociaż książka jest dość gruba, czyta się ją bardzo szybko. Czcionka jest przyjazna dla czytelnika. Powieść z pewnością spodoba się osobom lubującym się w psychologicznych zawirowaniach, w badaniu poziomu człowieczeństwa w ludziach i sprawdzaniu ich reakcji na różne sytuacje.  

piątek, 6 września 2013

"Nieściśle tajne" Daria Doncowa - recenzja

Tytuł: "Nieściśle tajne"
Autor: Daria Doncowa
Liczba stron: 319
Wydawnictwo: Świat Książki


"Nieściśle tajne" to pierwszy tom kolejnej świetnej serii autorstwa Darii Doncowej. Po poprzednich kryminałach z uśmiechem postanowiłam sprawdzić, czy pani Doncowa nie napisała czegoś równie ciekawego i nie zawiodłam się. Ta seria składa się z sześciu tomów, ale opowiada o zupełnie innych bohaterach i prezentuje inne historie. Klimat jednak pozostał - jak dla mnie rosyjska wersja naszej Joanny Chmielewskiej.

Główną i dość pechową bohaterką jest Daria Wasiljewna, która dokładnie tak, jak Eulampia z poprzedniej serii, uwielbia się mieszać w kryminalne zagadki. Oczywiście na własną rękę. Nie muszę pisać, jakie kwiatki z tego jej mieszania się i prób znalezienia winnych zbrodni na własną rękę wychodzą. Wszystko zaczyna się, kiedy Daria znajduje w bagażniku swojego samochodu... trupa. Jak on się tam znalazł? Nie wiadomo. Zaraz później znika wieloletni przyjaciel kobiety, mieszkający od lat we Francji, a bawiący akurat w Moskwie. Tego było już dla amatorki śledztw za wiele. Rusza do dzieła, nie zważając na czyhające na nią niebezpieczeństwa, ani na niechęć organów śledczych do jej wtrącania się. 
Styl powieści sprawia, że czyta się ją niezwykle szybko. Akcja jest wartka, bo kolejne wydarzenia pojawiają się z szybkością światła. I wcale nie jest łatwo przewidzieć, kto jest tym złym, a kto dobrym. Przyznaję, że wielokrotnie ubawiłam się z dialogów i niespodziewanych zwrotów akcji.
Warto sięgnąć po książki tej autorki, kiedy chce się poprawić sobie humor albo zwyczajnie odpocząć po ciężkim dniu.  

środa, 21 sierpnia 2013

"Koniec pieśni" Wojciech Zembaty - recenzja

Tytuł: "Koniec pieśni"
Autor: Wojciech Zembaty
stron: 415
Wydawnictwo: ZNAK


Jest to jedna z nielicznych książek fantastycznych, jakie przeczytałam. Sięgnęłam po nią, ponieważ zaciekawiła mnie okładka, a poza tym w opisie znalazłam informację, że jednym z bohaterów jest król Artur, o którym lubię czytać. Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że to kolejna książka z serii "arturiańskich".
Jest to debiut literacki Wojciecha Zembatego, który publikował swoje opowiadania w czasopiśmie "Fantastyka".

Akcja powieści toczy się równocześnie w dwóch światach: współcześnie w Warszawie i w Brytanii, w 537 roku.
W Warszawie poznajemy Łukasza Klimkowskiego, szkolnego psychologa. Mężczyzna tkwi w trudnym małżeństwie, czuje się niespełniony życiowo, a praca, którą wykonuje, zupełnie go nie satysfakcjonuje. Mimo znajomości ludzkiej psychiki, sobie jakoś nie potrafi pomóc. Drugim bohaterem współczesnym jest Igi, "chłopak z problemami". Uczeń liceum, w którym pracuje Łukasz, zjawia się u psychologa na prośbę dziewczyny, Aliny, jedynej osobie, której na nim zależy. Mimo że chłopak wspomina mężczyźnie o dręczących go koszmarach, z których wynosi prawdziwe rany, Łukasz początkowo próbuje go zbyć. 
W Brytanii bohaterem jest legendarny król Artur, teraz schorowany i wyniszczony, również trochę szalony. Swoich rycerzy wysłał na poszukiwania świętego Graala, a ukochana Ginewra zdradziła go. Przy jego łożu został tylko Bedevir, jedyny sługa, były giermek, który zajmuje się starym królem. Bedevir staje u boku króla w jego ostatniej bitwie pod Kamlann, gdzie Artur ginie. Rycerz zabiera Excalibur i, wraz z druidem Rhodrim, wyrusza na poszukiwanie jedynego ratunku dla swojego ludu - Nosiciela. 
Co stanie się, kiedy losy bohaterów z dwóch światów się skrzyżują?

Wątków w książce jest sporo i pozornie wydają się ze sobą nie wiązać. Problemy Łukasza w domu i pracy, życie Brytów i Sasów, historia Artura, wątek Igiego czy Bedevira. Razem tworzą one jednak pełny obraz obu światów i wszystkie skupiają się wokół motywu naszyjnika - starożytnego artefaktu, który należy do Nosiciela. 

Książkę czytało mi się względnie dobrze. Względnie, ponieważ zawiera ona, niestety, ogrom literówek - "zjedzonych" lub zamienionych miejscami liter albo brakuje zaimków. To trochę utrudnia śledzenie wartkiej akcji. Nie pomaga również zmienna narracja, gdzie autor nie uprzedza, że ktoś inny przejmuje opowieść. Muszę również zwrócić uwagę na to, że wiele w niej wulgaryzmów. Może komuś to nie przeszkadza, jednak ja nie przepadam za takim słownictwem w książkach, bo na co dzień go nie używam. Oprócz tego książka zawiera dość drastyczne opisy przemocy, mordowania i torturowania ludzi.  
Sądzę, że powieść warto przeczytać, nie żałuję poświęconego jej czasu. 

niedziela, 18 sierpnia 2013

"Arka" Boyd Morrison - recenzja

Tytuł: "Arka"
Autor: Boyd Morrison

Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Sonia Draga
Cykl: Tyler Locke, tom 1

Kolejna książka z mojej ulubionej ostatnio tematyki - archeologiczna przygodówka.
Mamy tu do czynienia z wartką akcją pełną nieoczekiwanych zwrotów.
Główna bohaterka, Dilara Kenner, jest archeologiem i właśnie przebywa na wykopaliskach w Peru, kiedy dostaje wiadomość od przyjaciela rodziny, Sama Watsona, z prośbą o pilne spotkanie. Mężczyzna wabi ją wiadomością, że ma informacje dotyczące jej zaginionego ojca, również archeologa. Dilara zgadza się spotkać z Samem na lotnisku w Los Angeles. Mężczyzna nie ma jednak szansy na wyjawienie kobiecie wszystkich rewelacji, udaje mu się powiedzieć jedynie, że chodzi o arkę Noego, której ojciec Dilary szukał przez całe swoje życie. Zanim zdążył wyjaśnić więcej, został otruty. Dilara została ze strzępkami informacji, ostatnimi słowami umierającego Sama, które nic jej nie mówiły, i potężnym zamętem w głowie. W ostatnich sekundach życia Sam prosi kobietę, by odnalazła Tylera Locke'a, inżyniera, o którym nigdy nie słyszała. Zaciekawiona zagadkowym spotkaniem, które tak niefortunnie się skończyło, postanowiła odszukać nieznanego mężczyznę i dowiedzieć się, o co chodzi w całej tej tajemniczej sprawie. Miała nadzieję, że wreszcie dowie się, co stało się z jej ojcem. Jak zwykle w tego typu powieściach, Tyler okazuje się niezłym przystojniakiem, ale oprócz mięśni ma też mózg, co czyni go niezwykle barwną postacią :-) On również nie ma pojęcia kim jest Dilara i nic nie mówią mu słowa, które przed śmiercią wypowiedział Sam. Ponadto wydaje mu się, że pani archeolog trochę przesadza, wmawiając mu, że arka Noego naprawdę istnieje i razem muszą do niej dotrzeć jak najszybciej...  Pojawia się jednak problem, którego Tyler nie może zignorować. Początkowo nie uwierzył dopiero poznanej kobiecie, że ktoś usiłuje ją zabić, jednak zmienił zdanie, kiedy zorientował się, że, od kiedy ją poznał, i na jego życie ktoś dybie. Postanowił zatem pomóc Dilarze w odnalezieniu arki Noego i przy okazji dowiedzieć się, kto próbuje go zabić i dlaczego.
Czy arka rzeczywiście istnieje? Czy bohaterom uda się znaleźć odpowiedź na dręczące ich pytania? Czy zapobiegną biegowi wypadków zdążających do zniszczenia ludzkości?
Przeczytajcie, polecam :-)     

wtorek, 13 sierpnia 2013

"Za blisko domu" Linwood Barclay - recenzja

Długo czekała na swoją kolej, ale ostatecznie doczekała się i muszę przyznać, że czytało się ją bardzo dobrze.
Wartka akcja pełna zwrotów sprawiła, że nie mogłam się od niej oderwać i do końca trudno mi było odkryć, kto jest mordercą...
Siedemnastoletni Derek postanawia w tajemnicy przed wszystkimi załatwić dyskretne miejsce spotkań dla siebie i swojej dziewczyny Penny. Wpada na pomysł, by wykorzystać dom sąsiadów - Langleyów, którzy właśnie wybierają się na tygodniowy urlop. Syn sąsiadów, Adam, to przyjaciel Dereka, ale chłopak nie dzieli się z nim swoim pomysłem. Żegna się z sąsiadami, udaje, że wychodzi z ich domu, ale zamiast tego ukrywa się w piwnicy i zostaje przez nich zamknięty w domu. Ponieważ zna szyfr do alarmu, dzwoni do Penny, ale jego plan bierze w łeb, kiedy dowiaduje się, że dziewczyna dostała szlaban za uszkodzenie samochodu ojca. Kiedy wściekły takim obrotem sprawy zamierzał ulotnić się z domku sąsiadów, nagle na podjazd wjechał samochód. Sąsiedzi niespodziewanie wrócili... Chłopak spanikowany schował się w piwnicy i czekał na rozwój wypadków. Planował wydostać się cichaczem, kiedy Adam z rodzicami wejdą do innej części domu, ale zanim to nastąpiło, Derek usłyszał, jak sąsiad otworzył komuś drzwi i padły strzały. Jego sąsiedzi zostali zamordowani. Wystraszony nastolatek wcisnął się za sofę w piwnicy i czekał, aż morderca opuści dom. Później sam wydostał się i uciekł do siebie. Od tej chwili życie Dereka i jego rodziców zamieniło się w koszmar. Nie dość, że wciąż zastanawiali się, kto mógłby chcieć zabić Langleyów i obawiali się o swoje bezpieczeństwo, to szybko wyszło na jaw, że Derek był w ich domu w czasie morderstwa, więc został oskarżony o  popełnienie tej zbrodni i zamknięty w areszcie.
Jak zakończy się ta sprawa? Czy adwokatka zdoła wybronić Dereka i udowodnić, że nie jest winny potrójnego zabójstwa? Przeczytajcie, nie pożałujecie poświęconego czasu :-) 

piątek, 9 sierpnia 2013

"Ruiny" Scott Smith - recenzja

Rzadko czytam typowe horrory, ale w tym zaintrygowała mnie okładka. Pierwszy raz sięgnęłam po książkę Scotta Smitha i nie żałuję. 
Czwórka Amerykanów: Amy, Stacy, Jeff i Eric, spędzają wakacje w Meksyku. Opalają się na plaży, cieszą słodkim lenistwem i świetnie się bawią w towarzystwie poznanych na miejscu młodych ludzi. Kiedy jeden z nowych znajomych oznajmił, że jego brat wyjechał z piękną panią archeolog na wyprawę archeologiczną i do tej pory nie wrócił, postanowili pomóc mu go odnaleźć. Sześć osób wyruszyło w drogę, której celem były ruiny na wzgórzu. Miejsca szukali przy pomocy narysowanej ręcznie mapy...
Kiedy dotarli wreszcie do miejsca, które wskazywała mapa, natrafili na plemię Majów. Nie zamierzali słuchać tubylców, którzy wyraźnie próbowali ich odstraszyć. Znaleźli sprytnie zamaskowaną ścieżkę prowadzącą na wzgórze i, nie zastanawiając się wiele, ruszyli nią, nie mając pojęcia, co czeka ich na szczycie wzgórza...
Książka zawiera bardzo sugestywne krwawe opisy.   

"Tajemnica amuletu" Jane Johnson - recenzja

Biorąc do ręki "Tajemnicę amuletu" spodziewałam się książki pełnej zwrotów akcji, ciekawych bohaterów, poszukiwań i rozwiązywania tajemnic. Po części moje oczekiwania zostały spełnione, bo jest tajemnica, do rozwiązania której dążą bohaterowie, ale akcja jest raczej wolna.
Główną bohaterką jest Isabelle, której ojciec, będący archeologiem, zostawia tajemniczą skrzynię, w której kobieta znajduje dziwny amulet i list od ojca. Pewnego dnia kobieta decyduje się na wyjazd z przyjaciółką do Maroka, gdzie staje się bohaterką nietypowych sytuacji, ma dziwne, trochę niepokojące, przeczucia. Miał to być zwykły wyjazd rekreacyjny, aby się trochę powspinać. Podczas jednego z podejść Isabelle spada z dużej wysokości i musi zrezygnować z dalszej zabawy z przyjaciółmi. Nie znaczy to jednak, że zarzuci inne aktywności. Z pomocą poznanego w Maroku mężczyzny, Taiba, postanawia dowiedzieć się, czym jest jej tajemniczy amulet i do kogo należał. Zaczyna się poznawanie historii legendarnej Tin Hinan i jednej z jej potomkiń - Mariaty. 
Jeśli ktoś lubi wartką akcję podczas archeologicznych poszukiwań, jak u Andiego McDermotta, ta książka może go trochę znudzić, ale ostatecznie ciekawe zakończenie rekompensuje te kilkaset stron nudy :-) 

czwartek, 25 lipca 2013

"Słodki padalec" Daria Doncowa

Jaka szkoda, że nie ma więcej powieści, w których bohaterką jest Eulampia Romanowa. 
Tym razem autorka zupełnie zmieniła scenerię wypadków. Katia z synami, synową i zwierzyńcem wyjechała do Miami, ponieważ dostała tam propozycję pracy. Zgodziła się na roczny kontrakt, w wyniku czego Lampa została sama w Moskwie. Do tego jeszcze znajomy policjant Wołodia wyjechał na dłuższy urlop, a drugi przedstawiciel prawa, Sława, na którego pomoc liczyła w razie potrzeby, wylądował w szpitalu.
Katia oczywiście nie zostawiła przyjaciółki bez pomysłu na życie na ten samotny rok. Załatwiła jej pracę u znanego pisarza, twórcy ukochanych przez Eulampię kryminałów, Konrada Razumowa. Miała zarządzać jego służbą, ale po kilku dniach uznała, że służba to ni mniej ni więcej leniuchy i złodzieje, więc zwolniła wszystkich i sama zajęła się prowadzeniem domu. Wraz z pisarzem mieszkała jego żona Lena i dwoje dzieci, Liza - nastoletnia, acz bardzo infantylna, córka Konrada - i Wania, czteroletni synek pary. Wszystko toczyło się normalnym trybem aż do dnia, w którym zdarzyła się tragedia. Podczas zabawy w wojnę mały Wania zastrzelił ojca. Okazało się, że ktoś podrzucił dziecku prawdziwy pistolet zamiast zabawki. Pierwszą podejrzaną stała się żona pisarza, a że znalazły się odpowiednie dowody, kobieta została aresztowana. Zdążyła jeszcze wysłać synka do przyjaciółki na Cypr, ale Lampa została z dnia na dzień w wielkim domu z rozpieszczoną do granic możliwości Lizą i mętlikiem w głowie. Była bowiem przekonana, że Lena jest niewinna. I cóż zrobiła nasza bohaterka? Oczywiście zabrała się swoim sposobem za poszukiwanie prawdziwego mordercy. A co z tego wynikło? Musicie przeczytać sami, bo się tego po prostu nie da opowiedzieć :D  

środa, 24 lipca 2013

"Przesyłka dla kameleona" Daria Doncowa

Idę za ciosem, czyli kolejna Doncowa za mną :) Aż przykro mi się robi, kiedy pomyślę, że została mi jeszcze tylko jedna część tej serii. 
Tym razem Eulampia Romanowa przechodzi samą siebie. Julka, synowa Katii, u której mieszka Lampa, łamie nogę i ląduje w szpitalu. Dzięki odpowiedniej "motywacji" dla personelu szpitala dziewczyna zostaje położona w sali z osobami w podobnym wieku. Proces zdrowienia przebiega zatem w miłej atmosferze. Eulampia, na zmianę z pozostałymi członkami rodziny, przychodzi do Julki, aby jej pomagać dopóki dziewczyna sama nie będzie mogła wstać z łóżka. Sytuacja zmienia się, kiedy dwie z koleżanek z sali, Nastia i Nina, umierają. Nina przed śmiercią zostawia trzeciej z dziewcząt, Irce, kluczyk do skrytki w banku, który ostatecznie trafia do rąk Romanowy. Lampa, kiedy dowiaduje się o śmierci Nastki, wiedziona ciekawością idzie do banku, a w skrytce znajduje list i trzydzieści tysięcy dolarów. Z listu wynika, że dziewczyna ma brata, do którego mają trafić pieniądze. Lampa postanawia spełnić ostatnią wolę zmarłej i wyrusza na poszukiwanie zaginionego brata Nastii - Jegora. Rzecz jasna zadanie okazuje się strasznie skomplikowane, co jednak nie zniechęca amatorki tajemnic i kryminalnych zagadek...
Polecam, polecam z czystym sumieniem :D   

poniedziałek, 22 lipca 2013

"Poker z rekinem" Daria Doncowa

Drugi tom serii o Eulampii Romanowej to kolejna świetna historia w stylu Joanny Chmielewskiej. Przezabawnie napisany kryminał wciąga od pierwszej do ostatniej  strony.
Eulampia nadal mieszka z rodziną Katii, lekarki o miękkim sercu, która przygarnia różne zagubione istoty. Zajmuje się domem, opiekuje domownikami i trzyma pieczę nad sporym zwierzyńcem. Poza zwykłymi domowymi obowiązkami zdarza jej się również pełnić funkcję detektywa-amatora, co nie zawsze wychodzi jej na dobre. 
Tym razem Eulampia odbiera dziwny telefon. Nieznana jej kobieta wzywa pomocy. Lampka bez namysłu rusza do wskazanego przez kobietę mieszkania, które znajduje się w bloku na tym samym osiedlu. Niestety, kiedy dociera na miejsce, kobieta kona na jej rękach. Eulampia, wezwawszy karetkę, ulatnia się z mieszkania, obawiając się posądzenia o zamordowanie nieznajomej.
Głównym podejrzanym zostaje syn znanego reżysera. Ten drugi wynajmuje więc Eulampię jako detektywa, z prośbą o pomoc dla syna. Jednocześnie Lampka decyduje się pomóc pewnemu biznesmenowi w odnalezieniu żony, która znika w tajemniczych okolicznościach. Okazuje się, że obie sprawy mają wiele wspólnych punktów.
Zamieszanie i zabawny chaos nie opuszczają kart powieści ani na chwilę. Czyta się ją szybko. Zdecydowanie ZA szybko ;) 

"Zostań przy mnie" Harlan Coben

Kolejna książka Harlana Cobena mnie nie rozczarowała. Główna bohaterka, Megan Pierce, wiedzie spokojne życie u boku męża. Ma piękny dom z ogrodem i basenem, i spokojne życie. Wychowuje dwoje nastoletnich dzieci. Można pomyśleć - sielanka, marzenie wielu kobiet. Jednak dla Megan nie jest to do końca szczęśliwe życie... W myślach wciąż wraca do przeszłości - pracy striptizerki Cassie w Vegas i Atlantic City, do spojrzeń mężczyzn, do muzyki i świateł nocnego klubu. 
Drugi bohater powieści, Ray Levine, to zdolny fotoreporter, niegdyś bez pamięci zakochany w Cassie, a teraz pracujący jako paparazzi do wynajęcia w firmie służącej usługami dla niedoszłych celebrytów. Usiłuje zapomnieć o przeszłości, topiąc smutki w alkoholu.
Trzecia istotna postać w tej historii to detektyw Broome, który usiłuje rozwikłać sprawę zagadkowego zniknięcia Stewarda Greena, przykładnego męża i ojca. Chociaż niedługo ma przejść na emeryturę, robi wszystko, by dowiedzieć się prawdy o zaginionym mężczyźnie.
Pewnego dnia, siedemnaście lat po tym, jak zaginął Green, a Megan postanowiła porzucić swoje dotychczasowe życie, znika kolejny mężczyzna. Niby nic szczególnego, przecież codziennie ktoś znika, jednak sprawa wydaje się dziwna. Jest to kolejny mężczyzna, który znika w święto Mardi Gras, a do tego wydarzenie to ma miejsce dokładnie siedemnaście lat po zniknięciu Greena. Broome zaczyna interesować się sprawą, szuka powiązań. Jego działania doprowadzają do odkrycia całego łańcucha zbrodni, których nikt do tej pory ze sobą nie powiązał.
Czy Megan ma z tym coś wspólnego? Czy zdecyduje się zniszczyć swoje dotychczasowe życie, aby pomóc w rozwiązaniu zagadki zaginięcia Greena sprzed siedemnastu lat?
Powieść wciąga, jak większość historii Cobena. Mimo braku Mirona i Wina, kryminał jest świetny.  

czwartek, 4 lipca 2013

"Anne Frank. Dziennik. Życie. Dziedzictwo" Francine Prose

"Dziennik" autorstwa Anne Frank przeczytałam jednym tchem. Kiedy więc zobaczyłam w księgarni książkę F. Prose, pomyślałam, że koniecznie muszę ją mieć. Z okładki zerka na czytelnika zawadiacko Anna, nastolatka, której przyszło zmierzyć się z tak trudnymi sytuacjami, że większość z nas nawet nie potrafiłaby ich sobie wyobrazić. Po chwili książka była już moja.  
Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś innego. Podobne rozczarowanie spotkało mnie jakiś czas temu podczas czytania nowego wydania pamiętnika Korczaka. Zamiast pogłębienia, rozszerzenia historii Anne, znalazłam w publikacji informacje o tym, jaką drogę przebył jej dziennik zanim został wydany, kto przy tym pomagał, a kto przeszkadzał, a także jak wyglądało poszukiwanie osób, które napiszą scenariusz sztuki teatralnej na podstawie pamiętnika dziewczynki i kto tę sztukę później wystawi. 
Przeczytałam książkę dla kilku ciekawych fragmentów. Przez resztę po prostu przebrnęłam... 

"Rozsypane fotografie. Wspomnienia z wojny i Powstania Warszawskiego" Ewa Morycińska - Dzius - recenzja

Czytam dużo pamiętników, które autorzy wypełniają wspomnieniami z czasów II wojny światowej, obozów koncentracyjnych, poniewierki. Są to dla mnie świadectwa ludzi, którzy przeżyli na przekór działaniom wroga, wbrew zdrowemu rozsądkowi, który podpowiada, że takich rzeczy przecież przetrwać się nie da. "Rozsypane fotografie" to właśnie jedna z takich historii. Autorka, pani Ewa Morycińska - Dzius, znalazła ciekawy sposób na swoją książkę. Jest to, wydany na pięknym kredowym papierze, zapis rozmów, dialogów z ludźmi, którzy również pamiętają wojnę i jej okrucieństwa. Do tekstów dopasowane są ujęte w tytule pozycji zdjęcia. Spotykała się z rodziną, znajomymi, których pytała o wspólne wspomnienia. Z tych spotkań powstała książka, którą czyta się dobrze, z zaciekawieniem. Jedynym mankamentem dla mnie było niedostatecznie jasne rozgraniczenie kto o czym opowiada. Niby jest kursywa i zwykła czcionka, ale mimo tych wyznaczników miałam chwilami problemy z rozpoznaniem, czyje wspomnienia czytam - autorki czy osoby, z którą ona rozmawia. Jednak kiedy skupiłam się po prostu na samych wspomnieniach, było już w porządku.  Krótkie rozdziały sprawiają, że nie ma czasu znudzić się czytanymi historiami.
Polecam osobom, które interesują się życiem ludzi w czasie wojny i powstania.

środa, 5 czerwca 2013

"Weiser Dawidek" Paweł Huelle - recenzja

Długo zbierałam się do zakupu tej książki, ale nie żałuję, że wreszcie się zdecydowałam. Żałuję nawet trochę, że nie znalazła się ona w kanonie lektur szkolnych, kiedy byłam uczennicą.
Tytułowy Weiser to chłopiec różniący się od rówieśników, ale mimo tego pokazany przez autora raczej jako postać tajemnicza i dumna, a nie jako odmieniec. Weiser jest w oczach innych bohaterów całej tej historii kimś niezwykłym, niecodziennym i mądrym. Zaskakuje kolegów zaproszeniami do, czasami niebezpiecznych, przygód, które sam organizuje. Nigdy nie wiedzą co tym razem dla nich wymyślił. Zapraszał ich w miejsca, gdzie mogli uczyć się strzelać z prawdziwej broni czy oglądać z bezpiecznej odległości przygotowywane przez niego wybuchy. Chłopcy oczywiście czuli się wyróżnieni i podekscytowani wszystkim, co proponował im Dawid. Jednak cały czas trzymał ich na dystans, to on decydował o tym, czy spędzą czas razem czy nie. Bliższy kontakt nawiązał z Elką, która jako jedyna uczestniczyła w pełni w jego życiu i wielokrotnie to właśnie ona kontaktowała się z pozostałymi chłopcami, przekazując im wolę Weisera i kolejne zaproszenia do wspólnej zabawy. Pewnego dnia Weiser realizuje ogromny wybuch i znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Nikt nie wie, gdzie się podział, a Elka, która widziała go ostatnia, po wybuchu jest w szoku i nic nie pamięta. Zaczyna się długie śledztwo, prowadzone w szkole przez dyrektora, nauczyciela M-skiego i mundurowego. Chłopcy są wzywani na zmianę i nie wolno im się ze sobą kontaktować, aby nie mogli uzgodnić zeznań...  
Książka jest niezwykle wciągająca. Nad wspomnieniami Hellera, narratora opowieści, wciąż unoszą się opary tajemnicy, które motywują do czytania. Czy Weiser się znajdzie? Co wykaże śledztwo? Polecam lekturę i niech Was nie wystraszy informacja na okładce, że to lektura szkolna :) 

czwartek, 30 maja 2013

"Oczekiwana" Kathleen McGowan - recenzja

Okładka zaciekawia, a szczególnie napis na niej: "Najbardziej kontrowersyjna książka XXI wieku". Może nie nazwałabym tej powieści thrillerem, ale dreszczyk podczas czytania jest. Powodem nie są zbrodnie, lecz raczej zupełnie odmienny od obecnego obraz chrześcijaństwa. Nieodzowne są ciągłe porównania z wydarzeniami, których uczy Kościół. McGowan splotła prawdziwe wydarzenia znane z tradycji chrześcijaństwa z apokryfami i legendami, co dało zupełnie zaskakujący obraz życia i nauczania Chrystusa.

Tytułowa Oczekiwana to kobieta, której przeznaczeniem jest odnalezienie Ewangelii Marii Magdaleny i przekazanie jej treści światu. A treść ta jest bardzo rewolucyjna, Maria Magdalena opisuje bowiem, między innymi, swoje życie z Jezusem Chrystusem, jako jej mężem. Ponadto z treści tych zwojów wynika, że to ona, kobieta, była najwierniejszym apostołem Drogi. 

Autorka pisząc tę powieść, będącą częścią większego cyklu, opierała się na wieloletnich badaniach. Podczas tworzenia fabuły wykorzystała apokryfy, bardziej lub mniej znane legendy i inne źródła, nie zawsze akceptowane przez Kościół. Głównej bohaterce zaś, dziennikarce Maureen Pascal, przekazała wiele ze swoich własnych doświadczeń, związanych z poszukiwaniem prawdy o Marii Magdalenie.

Kiedy kobieta rozpoczyna zbieranie materiałów do nowej książki, nie spodziewa się nawet, co ją spotka na tej drodze. Tajemnicze wydarzenia dają jej do myślenia. Z każdą chwilą coraz bardziej zagłębia się w dziwne niedopowiedzenia, które chce koniecznie wyjaśnić. Chęć poznania prawdy prowadzi ją do Francji, gdzie dowiaduje się, że prawdopodobnie to ona jest Oczekiwaną... Ta myśl ją przeraża, szczególnie, kiedy okazuje się, że jej życie jest w niebezpieczeństwie, bo historia zapisana w Ewangelii Marii Magdaleny ma swoich zagorzałych wrogów, którzy nie cofną się przed niczym, by nie ujrzała ona światła dziennego. Według nich to Jan Chrzciciel był prawdziwym prorokiem i nie ma innego.
Czy Maureen postanowi podążyć za znakami i odnajdzie pisma Marii Magdaleny? I co one zawierają? Czy Kościół pozwoli na ujawnienie rewolucyjnej historii?
Polecam lekturę "Oczekiwanej", choć pierwsze rozdziały mogą się trochę dłużyć. Jednak warto przebrnąć przez początek, bo akcja z czasem się rozkręca :-)       

sobota, 11 maja 2013

"Ogród cieni" Virginia C.Andrews - recenzja

Piąty tom sagi napisanej przez Virginię C. Andrews to pewnego rodzaju spowiedź Olivii Winfield Foxworth. To początek historii opisanej w tomach poprzednich, który nadaje całości trochę inny koloryt...

Młodziutka Olivia Winfield mieszka z ojcem, który bardzo martwi się o przyszłość córki. Ponieważ dziewczyna nie jest zbyt urodziwa i zupełnie nie przystaje do standardów urody tych czasów, w których przyszło jej żyć, mężczyźni nie są nią zainteresowani. Jest bardzo wysoka, przez co góruje nad większością spotykanych mężczyzn, a poza tym interesuje ją ekonomia, polityka i ukończyła wyższe studia, aby pomagać ojcu w prowadzeniu interesów. Ojciec zaś wyszukuje coraz to nowych kandydatów na mężów dla córki, którzy jednak, po poznaniu Olivii, wycofują się rakiem i uciekają gdzie pieprz rośnie, a młoda kobieta jest coraz bardziej sfrustrowana całą tą sytuacją. Jak każda bowiem, marzy o cudownej miłości, którą zna jedynie z kartek czytanych powieści. Pewnego dnia poznaje niezwykle przystojnego Malcolma - partnera jej ojca w interesach. Młodzieniec zdaje się być nią poważnie zainteresowany, chce spędzać z nią czas, aż ostatecznie proponuje jej małżeństwo. Jest tak miły i dobrze wychowany, że zarówno ojciec, jak i córka, szybko zgadzają się na jego propozycję. Kobieta nie może uwierzyć w swoje szczęście, jednak jej romantyczne marzenia szybko tracą sens w sytuacji, w której znajduje się ona po ślubie. Okazuje się bowiem, że jej wspaniały mąż jest zupełnie innym człowiekiem niż ten, którego poznała przed ślubem. Jest nieczuły, wręcz zimny, arogancki i bezwzględny. Młoda żona w ogóle go nie interesuje, wymaga on od niej jedynie urodzenia mu dzieci i zarządzania ogromnym domem - Foxworth Hall. Olivia z dnia na dzień poznaje lepiej swojego męża i orientuje się, że na jego psychice odcisnęła się rodzinna tragedia. Malcolm, wtedy rezolutny i wprost zakochany w matce pięciolatek, przeżył ogromnie odejście rodzicielki z innym mężczyzną. Ojciec chłopca, Garland, poradził sobie z tą sytuacją na swój sposób, jednak Malcolm został z chaosem uczuć. Z jednej strony wciąż wielbił matkę i pamięć o niej, a z drugiej nienawidził jej i kobiet jej podobnych - pięknych, kruchych i w gruncie rzeczy głupiutkich, wydających tylko pieniądze mężów na stroje i biżuterię. Dlatego właśnie poślubił Olivię - ponieważ tak bardzo różniła się od tych wszystkich słabych "kobieciątek". Z czasem radość Olivii z zamążpójścia zupełnie zgasła, a życie z Malcolmem okazało się bardzo przykre i pełne bólu. Kobieta stawała się coraz bardziej chłodna i szorstka dla otoczenia, które wciąż dawało jej do zrozumienia, że nie pasuje do tego towarzystwa. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, kiedy po kilkuletniej podróży do domu wrócił Garland - ojciec Malcolma - przywożąc młodziutką żonę Alicję. Malcolm wpada w furię, kiedy orientuje się, że jego zaledwie dziewiętnastoletnia macocha, jest w ciąży...

Akcja bardzo mnie wciągnęła. Trochę dziwnie czyta się początek całej historii na końcu, ale ma to swoje plusy. Tylko trudno współczuć postaciom, których się przez poprzednie tomy tak nie lubiło. Mam tu na myśli Malcolma i Olivię, którzy tak mocno wpłynęli na życie pozostałych członków rodziny. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło...

Ciekawe, jak wyglądałoby zakończenie, gdyby autorka zdążyła napisać je sama. Niestety Virginia Andrews zmarła na raka w trakcie pisania ostatniej części, więc dzieła dokończył niejaki Andrew Neiderman. Nie każdemu saga o rodzinie Dollangangerów się podoba, ale ja czytałam wszystkie części z zapartym tchem.

czwartek, 9 maja 2013

"Zastygłe życie" Karin Wahlberg - recenzja

"Zastygłe życie" to pierwsza powieść Karin Wahlberg, po którą sięgnęłam. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że czytałoby się ją lepiej, gdyby tłumaczenie nie było takie "toporne". Częste powtórzenia i, chwilami, dziwne stylistycznie zdania trochę odstraszają od kontynuowania lektury. Ale byłam dzielna i przebrnęłam przez kolejne strony ;-)
Plusem kryminału jest ciekawy pomysł na fabułę i wciągająca akcja. Pewnego dnia spacerowicz znajduje w zatoczce zwłoki młodej kobiety. Komisarz policji Claesson wraz z kolegami z wydziału oraz lekarką Veroniką (z którą prywatnie jest w związku) mają trudny orzech do zgryzienia, bo okazuje się, że kobiety, a właściwie dziewczyny, nikt nie szuka, a nie miała przy sobie nic, co pomogłoby ją zidentyfikować. Powoli obraz się jednak rozjaśnia. Okazuje się, że kobieta to Malin Larsson, przyszła pielęgniarka. Policja dociera z czasem do jej siostry i brata, do wujostwa i jej chłopaka, który oczywiście zostaje podejrzanym w sprawie. W toku śledztwa okazuje się, że rodzice dziewczyny nie żyją, a ona właśnie zaczęła powoli układać sobie życie.      
Z czasem śledzenie losów bohaterów (i postępów w śledztwie) utrudnia natłok postaci. Chwilami trudno mi się było połapać, kto jest kim. Autorka z powodzeniem mogłaby zmieścić ten pomysł na mniejszej liczbie stron. Z pewnością powieść by na tym zyskała, bo chwilami robiło się trochę nudnawo i rozwlekle.   

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

"Osobliwy dom pani Peregrin" Ransom Riggs - recenzja

Od dłuższego czasu chciałam przeczytać tę książkę. Zafascynowała mnie okładka, bo lubię takie stare klimaty i zagadkowe fabuły. Nie żałuję, że ją w końcu kupiłam, ale spodziewałam się trochę innej treści, a może nie tyle treści, co emocji w niej zawartych. Chodzi o to, że mało było w niej "straszenia" czytelnika.
Bohaterem powieści jest Jacob, nastolatek, którego życie nie jest łatwe. Chłopak nie ma kolegów, kiepsko mu idzie z dziewczynami i ogólnie szału w jego życiu nie ma. Jego wieloletnim przyjacielem i wręcz idolem jest dziadek, jednak z biegiem lat do chłopca dociera, że historie, które opowiada staruszek, powinno się włożyć między bajki. Bo gdzie na świecie można znaleźć niewidzialnego chłopca czy latającą dziewczynkę? Czy widział ktoś rzucającą kulami ognia dziewczynę albo chłopaka tak silnego, że bez trudu podnosi ważący wiele ton głaz? Jasne, że nie mogą to być postacie prawdziwe. A zdjęcia, które dziadek mu pokazuje na dowód, to z pewnością fotomontaż. Problem w tym, że dziadek twierdzi, że to jego przyjaciele z dzieciństwa, z domu dla uchodźców, gdzie kiedyś mieszkał. Pewnego dnia Jacob odbiera w pracy telefon od dziadka. Starszy pan jest przerażony, wydaje się, że mówi od rzeczy, a Jacob nie może go uspokoić. Postanawia więc pojechać do domu dziadka, ale na miejscu okazuje się, że dziadka nie ma. Chłopak znajduje staruszka bliskiego śmierci nieopodal domu. Ktoś go zaatakował, dziadek twierdzi, że to potwór z jego dziwnych opowieści... Chwilę przed śmiercią wyjawia Jacobowi kilka zupełnie niespójnych dla chłopaka wskazówek i od tego wszystko się zaczyna. Najpierw żal po ogromnej stracie, później decyzja rodziców o zatrudnieniu dla syna psychiatry. Lekarz podpowiada zmartwionych rodzicom, że może wyjazd na walijską wyspę, na której znajduje się sierociniec z opowieści dziadka, pomoże Jacobowi pogodzić się ze smutkiem i brakiem ukochanej osoby. Ojciec zabiera chłopca na wyspę i tam wszystko się zaczyna...
Akcja bardzo wciąga, a postacie w książce okazują się naprawdę osobliwe. Więcej nie zdradzę, trzeba to po prostu przeczytać :-)