sobota, 25 sierpnia 2018

"Zapomniani bogowie" Jarosław Prusiński - recenzja



Mitologia słowiańska mnie ciekawi, ale moja wiedza na temat tych wierzeń jest wciąż niewielka. Pewnie jest to spowodowane tym, że wolę opowieści zbeletryzowane niż naukowe opracowania. Poza tym nawet w szkole uczymy się mitologii greckiej, rzymskiej, a słowiańska czasami gdzieś tam przemknie, przy okazji omawiania jakiejś lektury na języku polskim czy w postaci krótkiej, suchej notatki na historii. Z ogromną przyjemnością sięgam więc po książki w stylu serii Kwiat Paproci K.B. Miszczuk. Tak, wiem, że to akurat bardziej fantasy, a nie faktyczne odzwierciedlenie wierzeń Słowian, jednak od pochłonięcia tej tetralogii zaczęłam zwracać większą uwagę na powieści ze słowiańskimi wątkami.

"Zapomniani bogowie" to nie jest książka historyczna, jak pisze sam autor we wstępie do tej powieści. Jednak można ją za takową uważać. Historyczną beletrystykę, rzekłabym. Naprawdę dobrą historyczną beletrystykę, ze świetnie zarysowanymi średniowiecznymi realiami, żywymi dialogami, zabawnymi scenami i niejedną tajemnicą w tle. I można by się czepiać, że język powieści jest zbyt współczesny, ale to nie do końca ma znaczenie. Dzięki temu zabiegowi rozmowy, które prowadzą bohaterowie, są żywe, dynamiczne i bliższe nam, niż gdyby posługiwali się oni, na przykład, językiem w stylu tego ze "Starej Baśni" Kraszewskiego. Widać, że autor poświęcił wiele godzin na zgłębienie dostępnych wydawnictw opisujących świat średniowiecznych Słowian. Efektem tych badań jest wartka opowieść, w którą możemy się zagłębić, by spędzić z bohaterami powieści kilka ładnych godzin.




Pewnego dnia w lesie, niedaleko nadnarwiańskiego Ostrogrodu, znaleziono nieprzytomnego, ledwie żywego człowieka. Był nagi, z rozbitą głową i nikt go wcześniej nie widział w tych okolicach. Mężowie przynoszą go do domu Dobrawy, wdowy i matki dwóch córek, Dobrosławy i Dobromiły. Kobieta nie jest zachwycona, ale przyjmuje Obcego pod swój dach, szczególnie, że mężczyźni nie wróżą mu długiego życia. Przynieśli go z lasu raczej po to, by umierał w godnych warunkach. Jednak troskliwa opieka trzech kobiet sprawia, że Obcy powoli dochodzi do zdrowia. Jego obecność wprowadza ożywienie w grodzie, a sam tajemniczy mężczyzna jest tematem wielu rozmów i plotek powtarzanych przez mieszkańców. Nikt nie wie, skąd się wziął, a chory sam niczego sprzed napaści nie pamięta...

Obcy, który nagle pojawia się w grodzie i zaburza znaną mieszkańcom codzienność, stanowi centrum całej tej opowieści. Wszystkie opisywane wydarzenia mają związek z mężczyzną i jego obecnością w chacie Dobrawy, w grodzie. Wraz z nim poznajemy zwyczaje Słowian, tradycje, panujące tam prawa, o których autor pisze w bardzo przystępnej formie, bez niepotrzebnego naukowego zadęcia. Gdyby tak były pisane podręczniki do historii, jestem przekonana, że znacznie więcej osób chętnie uczyłoby się tego przedmiotu w szkole. Ja ze szkolnej historii o Lechii nie pamiętam już nic... 
Córki Dobrawy to młode i ładne dziewczęta, choć Dobrosława uchodzi już za starą pannę. Ma niewiele ponad 20 lat, lecz u Słowian jest to wiek, w którym powinna już być żoną i matką. Jednak dziewczyna nosi w sercu straszną tajemnicę, która nie pozwala jej normalnie żyć. Od czasu, gdy mając 15 lat uciekła z domu, stroni od ludzi, nie przyjmuje żadnych konkurentów, których proponuje jej swatka, a czas spędza głównie w lesie, na polowaniach. Nikomu nie zdradziła jeszcze, co przydarzyło jej się w tamtej podróży, ale wróciła odmieniona. Młodsza o kilka lat Miłka jest panną na wydaniu. Na razie zerka nieśmiało na chłopców z grodu i powoli staje się kobietą, gotową do zamążpójścia. Obie dziewczyny zerkają ukradkiem na przybysza, lecz każda z innym nastawieniem...



Wątek miłosny jest cudny. Tak po prostu. Nienachalny i delikatny, ale równocześnie pełen emocji i akcji. Nie znoszę w książkach przerysowanych i przesłodzonych postaci, których ckliwe umizgi i niezdecydowanie denerwują i psują przyjemność z lektury. W "Zapomnianych bogach" będziecie mogli obserwować, jak Obcy próbuje dotrzeć do zamkniętej w sobie i wrogo nastawionej do świata Sławki, która jednak, mimo tworzonego przez lata muru, bardzo pragnie być kochana i móc kochać. Tęskni za uczuciem do mężczyzny, a Obcy jej się podoba, ale tajemnica, która spala ją od wewnątrz, nie pozwala jej uwierzyć, że mogliby być razem. Dziewczyna jest przekonana, że kiedy zdradzi mężczyźnie swój sekret, on nie zechce na nią nawet spojrzeć. Obcy zaś naprawdę bardzo się stara, by zasłużyć na miłość dziewczyny, lecz nie ma pojęcia o powodach jej niezrozumiałego zachowania. Nie jest pewien, czy ona w ogóle darzy go uczuciem, skoro wysyła mu sprzeczne sygnały.

Autor fantastycznie opisał humory Sławki, jej wściekłe odzywki w dialogach z Obcym i wybuchowe reakcje na kontakty mężczyzny z innymi kobietami z grodu, a także jego odpowiedzi na czasami naprawdę przykre słowa padające z ust dziewczyny. Może tylko trochę za często uciekała od konfrontacji, ale tak została skonstruowana ta postać, więc w taki właśnie sposób Sławka radziła sobie z mętlikiem w głowie i sercu. W tej dziwnej relacji zaprezentowany został cały wachlarz emocji, do koloru, do wyboru. To jeden z przyjemniejszych wątków miłosnych, jakie miałam okazję śledzić w różnych powieściach. 

W pewnym momencie pojawił się na kartach powieści kronikarz, który bardzo negatywnie postrzegał "pogan" żyjących w Ostrogrodzie. Jego zadaniem było opisanie zwyczajów Słowian, co czynił bardzo skrupulatnie, ale, niestety stronniczo, gdyż nie znając ich języka, niewiele rozumiał z tego, co widział. Miało to odzwierciedlenie w jego zapiskach, które nijak miały się do rzeczywistości. Postać ta bardzo ubarwiła opowieść. Skojarzyła mi się natychmiast z Koszałkiem-Opałkiem i z uśmiechem śledziłam poczynania pisarza. Żeby przekonać się, jak potoczyły się losy tej postaci, musicie przeczytać książkę. Gwarantuję, że spodoba Wam się ten wątek :-) 




Trochę się rozpisałam, ale ta książka ma taki potencjał, że musiałam o wszystkim Wam opowiedzieć. Wcale nie pogniewałabym się, gdyby pojawił się kolejny tom o perypetiach Sławki i Obcego... ;-) Panie Autorze, co Pan na to? :-) 



Recenzja powstała w związku z promocją książek biorących udział w niezależnym konkursie "Brakująca Litera" 2017

czwartek, 23 sierpnia 2018

"Pandemia" A.G.Riddle - recenzja gościnna

Wielu jest w sieci blogerów książkowych i każdy z nich dzieli się swoimi pasjami czytelniczymi. Sposobów na zainteresowanie czytelników wymyślono już całe mnóstwo. Trudno czasami wybrać między świetnym kryminałem a porządną obyczajówką, a doba przecież nie jest z gumy. Chociaż szkoda, przydałoby się móc ją chociaż trochę rozciągnąć. 

Jednym z blogerów, do których lubię zaglądać, jest Michał z ebookoo.pl. Niedawno zostałam przez niego zaproszona do wymiany recenzenckiej. Pomysł mi się spodobał, więc szybko się zgodziłam. I dzisiaj właśnie chciałabym Wam polecić książkę, której sama jeszcze nie czytałam, ale Michał pisze o niej tak:

"Sięgnąłem po książkę „Pandemia”, ponieważ zaciekawiła mnie – tak tak - okładka i sam opis książki. Miałem wrażenie, że odnosi się chociażby po części do filmu, który kiedyś oglądałem a był naprawdę bardzo dobry i też dotyczył pandemii – niestety tytułu nie pamiętam. Jednocześnie oczekiwałem od tej książki, że nie tylko będzie dużo lepsza i bardziej rozbudowana niż film, bo to jest coś oczywistego, a okaże się zupełnie inna od dotychczas przeczytanych lektur. Przełamie konwenanse typowego kryminału/thrillera. Da mi to coś, czego, w tym roku jeszcze nie otrzymałem. Miałem nadzieję, że w tym przypadku otrzymam po trosze wszystkiego: trochę wiedzy naukowej, trochę akcji, pewną pikanterię wyzwalającą napięcie u osoby czytającej czy słuchającej, a jednocześnie przemyślany plan całej tej historii stworzonej przez autora. Czy tak się stało?"



Podczas poszukiwań u wybrzeży Alaski Amerykański statek straży przybrzeżnej z Dr Hansem Emmerichem natknął się na bliżej nieokreślony obiekt. Chociaż nikt dokładnie nie wiedział czego szukają, zakres działań i duża liczba naukowców i sprzętu na lodołamaczu wzbudzała wśród załogi powody do dyskusji. Kiedy dowodzący akcją postanowili zweryfikować swoje odkrycie, okazało się, że poszukiwanym obiektem była łódź podwodna RSV Beagle, która wiele lat temu zatonęła w bliżej nieznanym miejscu. Badacze po zejściu w głębiny odnaleźli w niej laboratorium, pokoje badań i dziwne, bliżej nieokreślone znaleziska, co jednoznacznie wskazuje, że przeprowadzono tam tajne eksperymenty naukowe. Sytuacja wymyka się jednak spod początkowej kontroli

Tymczasem pewnego dnia do szpitala w Manderze w Kenii trafia dwóch amerykańskich turystów, z czego jeden jest nosicielem jakiegoś dziwnego wirusa, który objawami przypomina grypę, z czasem mutując w organizmie nosiciela w śmiertelnie niebezpieczną chorobę, do walki z którą szpital nie ma środków. Doktor przyjmujący chorego do szpitala szybko dokumentuje objawy i wysyła wyniki do Kenijskiej Służby Zdrowia. Choroba szybko się rozprzestrzenia a prośby o pomoc docierają do CDC – centrum zwalczania chorób i zapobiegania im. Dr Peyton Show i jej zespół udają się na miejsce, by zbadać przyczynę choroby i zlokalizować jej źródło. To, co odkryją przejdzie ich najśmielsze oczekiwania…

W tym samym czasie w hotelu w Berlinie budzi się Desmond Hughes, nie pamiętający, co on w nim robi, kim jest i skąd w ogóle się tu wziął. Sytuacji nie ułatwia fakt, że w pokoju znajduje się trup a do drzwi dobija się obsługa hotelowa z powodu hałasów, które miały tu miejsce. Szukając wyjścia z sytuacji Desmond odkrywa, że ktoś przygotował mu szereg dziwnych intryg i haseł, pozostawionych w różnych miejscach, które musi rozszyfrować aby dowiedzieć się prawdy. Nie ma jednak lekko, ponieważ po piętach depcze mu policja i „ludzie”, którzy nie chcą, by prawda ujrzała światło dzienne…

Autor A.G. Riddle przedstawia nam solidne ponad 700 stronicowe dzieło, gdzie mnogość wątków, ilość bohaterów i ich rozbudowane profile osobowościowe, częste zmiany akcji -> tego jest naprawdę sporo. Niemniej zarówno słuchając w wersjo audio jak i czytając miałem poczucie, że całość jest bardzo uporządkowana. Autor zadbał o odpowiednią rozbudowę tekstu przy najważniejszych i kluczowych dla zrozumienia elementach.

Tytułowa „Pandemia” to doskonały thriller naukowy, gdzie dzieje się naprawdę sporo a co najważniejsze w tego typu książkach, to fakt, że autor postawił na realizm. Wybrał odpowiedni obszar do rozprzestrzenienia choroby, czyli Afrykę. Przedstawił też miejscowy sposób działania i dołączył do tego konflikty wewnętrzne rozdzierające ten obszar. Zadbał o rzeczowy opis działalności i sposoby działania WHO i CDC, czyli dwóch największych światowych organizacji przeciwdziałających chorobom zakaźnym. Włączając w to wszystko międzynarodowy spisek i tajne organizacje mające wpływ na rządy na całym świecie po dziś dzień, mamy dosyć realny obraz, który może mieć miejsce w każdym momencie ale nie jesteśmy tego kompletnie świadomi.

Mimo, że książka jest literacką fikcją opierającą się w jakimś stopniu na faktycznych działaniach, to jest pisana w taki sposób, jakbyśmy tam byli i uczestniczyli w akcji. Mieli na nią wpływ a wszelkie sukcesy, czy niepowodzenia były także naszym udziałem. Czujemy się w jakiś sposób wplątani w akcję i myślę, że był to zabieg celowy i jak najbardziej udany.
  
I na koniec najważniejsze. „Pandemia” jest pierwszym z dwóch tomów „Aktów zagłady”, które wypuścił autor. Pozostaje nam z oczekiwaniem czekać na drugą część. Jeśli autor utrzyma klimat z pierwszej części, to będzie kolejna bardzo dobra produkcja, której warto poświęcić każdą wolną minutę.

PS. Pisałem, że książkę zarówno słuchałem jak i czytałem jednocześnie. Taki sposób zapoznania się z lekturą pozwolił mi maksymalnie poświecić się na zapoznanie z nią w każdej wolnej chwili. Jednocześnie doznania były o wiele lepsze, gdyż inaczej zmysły pracują, gdy powieści się słucha a inaczej gdy się czyta. I uwierzcie mi, że pod każdym względem te doznania są super! Wiem, że to nie pierwsza i nie ostatnia książka czytana i odsłuchiwana w ten sposób. Polecam! 

Michał


Co Wy na to? Jak dla mnie, świetnie się zapowiada. Muszę po nią sięgnąć, bo jestem ciekawa, czy to będzie coś w stylu mojego ulubionego autora - Jamesa Rollinsa. 

Dziękuję za recenzję i zapraszam: 
na blog Michała ---> ebookoo.pl 
oraz na FP --> ebookoo

I czekam na kolejne gościnne recenzje na blogu ebookoo :-)

wtorek, 21 sierpnia 2018

"Wierność jest trudna" Agata Przybyłek - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]




Jeszcze rok temu nie uwierzyłabym komuś, kto powiedziałby, że będę z przyjemnością czytać tak zwaną literaturę kobiecą. Wcześniej bowiem zaczytywałam się głównie w kryminałach i nadal je lubię, ale przerwa na obyczajówki coraz częściej mi się zdarza. Tak było również w przypadku nowej powieści Agaty Przybyłek, która swoją premierę ma jutro. Szczególnie, że czytałam pierwszy tom tego cyklu i bardzo przypadł mi do gustu. 

W drugim tomie autorka opisuje perypetie dwóch spośród czterech sióstr, Elizy i Patrycji, z naciskiem na rozterki Elizy. Bliźniaczki, pracujące latami na to, by wyglądać inaczej, mają zupełnie odmienne charaktery. Jedna jest ugrzeczniona na maksa, pełna wewnętrznego spokoju i zwraca wciąż uwagę na to, by swoim zachowaniem lub wypowiedzianym słowem nikogo nie urazić, zaś druga jest przebojowa, niezależna, uparta jak osioł i niezwykle energiczna. Na pierwszy rzut oka aż trudno uwierzyć, że mogą być spokrewnione. Tymczasem Patrycja i Eliza stanowią świetny duet, nie tylko jako siostry, ale też przyjaciółki. 

Pastelowa Eliza, kochająca zwiewne sukienki i delikatne pantofelki, niedługo wychodzi za mąż za, równie poukładanego i zakochanego w niej po uszy, Pawełka. Patrycja wpędza matkę do grobu wybierając suknię druhny w kolorze granatowym. Sabina, czyli wspomniana wcześniej matka obu dziewcząt, nie zrezygnowała z konta na portalu randkowym (więcej o tym wątku przeczytasz w pierwszym tomie cyklu), gdzie poznaje mężczyzn, z którymi zamierza się spotykać w tajemnicy przed mężem. Poukładanej Elizie nie chce się pomieścić w głowie, że jej rodzicielka mogłaby zdradzać w ten sposób ojca. Błaga o pomoc bliźniaczkę, która bez problemu włamuje się na konto matki na portalu i miesza w jej internetowych znajomościach. 

Pewnego dnia Eliza poznaje Szczepana. Niedługo później i w innych okolicznościach mężczyznę poznaje również Patrycja... Szczepan nie ma pojęcia o tym, że jawiąca mu się jako ta nimfa wodna eteryczna Eliza, i kobieta - wamp, demoniczna Patka, mają ze sobą coś wspólnego. Do jednej ciągnie go jak muchę do miodu, od drugiej zaś odpycha go bezpośredniość i nachalność, którą kobieta go częstuje, próbując usidlić. Co z tego może wyniknąć? Tylko kłopoty i sporo zamieszania... 

Szczepan... Imię nietypowe, bo i mężczyzna taki trochę niedzisiejszy. Lubi szybką jazdę motocyklem, świetnie gotuje, choć piec nie umie, opiekuje się siostrzeńcem i sadzi lawendę w ogródku siostry. A wygląda jak milion dolarów, który może mieć każdą pannę, jak mu się któraś zamarzy. Babiarz? Playboy? A wiadomo to? W końcu spotyka się z dwiema dziewczynami równocześnie...   
Lekkie pióro autorki stworzone jest po prostu do opisywania wydarzeń rozgrywających się w domu państwa Dudków, a Sabina jest bohaterką idealną! Nie raz zaśmiałam się podczas lektury, wyobrażając sobie jej miny, gesty i reakcje na różne sytuacje. To, że ubzdurała sobie, iż Eliza jest w ciąży, bo nie chce zwęzić sukni ślubnej, to pikuś przy reszcie atrakcji, jakie ta kobieta funduje czytelnikom :D 
Eliza trochę mnie irytowała tą świętą otoczką, ale powiem Wam, że chyba okaże się ostatecznie przysłowiową "cichą wodą"... ;-) Ale tego dowiem się dopiero w przyszłym roku, kiedy zostanie wydana kolejna część cyklu. No, jak żyć? :D
   

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

"Sekrety i kłamstwa" Sylwia Trojanowska - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]


Jeśli ktoś przegląda moje recenzje wie, że niezwykle rzadko wracam do raz przeczytanych książek, ponieważ tyle jeszcze na mnie czeka innych lektur, że szkoda mi czasu na powtórki. Tym razem jednak odłożyłam moją zasadę na bok, by za sprawą Sylwii Trojanowskiej powrócić do świata Ludwika Starkowskiego i jego wnuczki Magdaleny. Powrócić, ponieważ miałam ten zaszczyt, by przeczytać "Sekrety i kłamstwa" przed ostateczną redakcją tekstu. I wiecie co? Jest to tak wciągająca historia, że choć wiedziałam już, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach, wcale nie zmniejszyło to emocji, które odczuwałam podczas lektury. 

Magdalena Ossolińska to młoda kobieta, z którą los obszedł się bardzo okrutnie. Wraca z Kołobrzegu, gdzie przeniosła się kilkanaście lat wcześniej, do rodzinnego Szczecina, w którym wciąż mieszka jej dziadek, Ludwik Starkowski. Mężczyzna znany jest ze swojej apodyktyczności. Odpycha ludzi nieprzyjemnym sposobem bycia. Jedyną osobą, która go odwiedza, jest sąsiadka, Ewa. Czasami przychodzi też pani Krysia, która sprząta dom. I to by było na tyle, ponieważ Ludwik od śmierci ukochanej żony, a babci Magdy, Antoniny, nawet nie wychodzi z domu. Uważany za dziwaka, jest tematem plotek powtarzanych między sąsiadami. Sam siebie uważa za złego człowieka. 

Jedynym marzeniem osiemdziesięciosiedmioletniego Ludwika jest, by wnuczka wróciła i wybaczyła mu błąd z przeszłości. Magda stawia jednak twardy warunek. Dziadek musi wreszcie opowiedzieć jej historię swojego życia, którą zawsze skrzętnie ukrywał. Czy Ludwik zdecyduje się wyznać kobiecie całą prawdę? Co było powodem nieporozumień między upartym dziadkiem a jego wnuczką? I co takiego się wydarzyło, że Magda wróciła do rodzinnego domu? 

Współczesne wydarzenia przeplatają się tutaj z historią Szczecina z czasów drugiej wojny światowej, a więc znalazłam w książce to, co Tygryski lubią najbardziej. I chociaż w dużej mierze jest to fikcja literacka, o czym autorka pisze na końcu powieści, to są w niej też wątki i miejsca autentyczne. Przyznam się, że nie znam Szczecina i byłam w tym mieście tylko raz. Żałowałam podczas lektury, że nie mogę sobie w pełni odtworzyć w wyobraźni ulic i miejsc, o których pisała Sylwia Trojanowska. Dokładnie to samo uczucie towarzyszyło mi zawsze podczas lektury kolejnych tomów Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz, która równie ciekawie opisywała Poznań. 

Autorka świetnie przygotowała się do napisania tej powieści, robiąc solidny research i to się czuje w płynności, z jaką opisuje wydarzenia z życia Ludwika sprzed siedemdziesięciu lat. Zdarzenia te, choć fikcyjne, z pewnością w jakimś stopniu gdzieś, kiedyś miały miejsce. Akcja powieści jest wartka i wciągająca. Trudno odłożyć książkę na później, ponieważ wciąż coś się dzieje, przez co koniecznie chce się poznać dalszy ciąg teraz, zaraz. 

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o języku powieści, na której kartach znajdziecie świetne dialogi, zarówno te zabawne, jak i poważniejsze w klimacie. Autorka postarała się również o wyważone opisy, które nie dłużą się, a uzupełniają idealnie snutą opowieść. Bez zbędnego patosu, który czasami wkrada się do historii wojennych. Całość jest dopracowana i pełna uczuć. Znajdziecie w tej powieści cały wachlarz emocji. W tekście zawieruszyło się kilka literówek, o które podejrzewam jakiegoś złośliwego chochlika. To jednak nie umniejszyło przyjemności, którą czerpałam z lektury od pierwszej do ostatniej strony.   

Jest to pierwszy tom dłuższej opowieści, więc nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwie czekać na kolejną część :-)


niedziela, 19 sierpnia 2018

"Klucz zagłady" James Rollins - recenzja



Z zasady nie wracam do raz przeczytanych książek, ponieważ uważam, że jest całe mnóstwo tych, które wciąż czekają na swoją kolej. Jednak są takie historie, do których wraca się z prawdziwą przyjemnością i chociaż zna się już fabułę, to jednak wciąż jest ten dreszczyk emocji i ciary po plecach chodzą w trakcie lektury. Jedną z takich powieści jest "Klucz zagłady" Jamesa Rollinsa. Śmiem twierdzić, że cały cykl można spokojnie przeczytać kilka razy i się nie znudzić! 

Do tego jeszcze Wydawnictwo Albatros, ewidentnie czytając w moich myślach, wydało właśnie wznowienie, ponieważ poprzednie wydanie jest już praktycznie nie do zdobycia. Muszę przyznać, że obecna szata graficzna podoba mi się o niebo bardziej od poprzedniej. Cała seria pięknie prezentuje się na półce, choć jeszcze ciut brakuje mi do pełni szczęścia, czyli kompletu książek z tego cyklu. 

Warto czytać książki z tej serii kolejno, ponieważ autor zadbał również o warstwę obyczajową. Lubię wiedzieć, co słychać u poszczególnych bohaterów we właściwej chronologii, więc czasami zdarza mi się czekać naprawdę długo na kolejny tom jakiejś serii, którą czytam. Istnieje, rzecz jasna, niebezpieczeństwo, że nigdy się nie doczekam albo zapomnę, co było wcześniej, ale tutaj nie ma tego problemu. Kiedy tylko zaczyna się czytać, wszystkie wydarzenia układają się w głowie. Autor wplata w tekst informacje pomagające przypomnieć sobie, co działo się w poprzednich tomach. 


Sigma Force to jednostka, do której należą byli żołnierze sił specjalnych. Po odejściu ze służby studiowali różne dziedziny nauki, by móc pracować w terenie i rozwiązywać różne zagadki, najczęściej związane z tajemniczymi artefaktami. 
W tej części na czytelnika czekają trzy morderstwa na trzech kontynentach; w USA, Europie Południowej i Afryce Zachodniej. Co mają ze sobą wspólnego syn senatora, duchowny i profesor genetyki? Wszystkie ofiary łączy tajemniczy krzyż Druidów. 

Kto tym razem okaże się tym złym? Dlaczego pewnym ludziom zależy na odnalezieniu i przejęciu pewnej silnie toksycznej substancji? 
Komandor Gray Pierce wyrusza po raz kolejny w niebezpieczną podróż. Wraz z nim zagadkę rozwiązywać będzie Rachelle Verona. Kobieta dołącza do ekspedycji za sprawą pośredniego - poprzez jej wuja Vigora Veronę - połączenia z jedną z ofiar. I tym razem nie zabraknie problemów z Gildią i... Seichan. W sprawę zaangażuje się również Monk, który po pewnych perturbacjach powoli wraca do siebie i do służby. 

Rollins wplótł w tę historię również odrobinę miłości. Tak, tak, będzie wątek miłosny, ale nie nachalny. W sumie bez niego też byłoby spoko, ale jak tu nie wykorzystać okazji, skoro zarówno Rachelle, jak i Seichan miały swoje miejsce w sercu Graya? Jednak nie obawiajcie się, szybka akcja zwycięża ckliwe momenty. To znaczy tych ckliwych nie ma w ogóle :D 

Moja ulubiona postać to nadal Kowalski. Dlaczego? Zostawiam Wam dowody w postaci dwóch dialogów, w których bierze udział. Mam nadzieję, że ta postać w kolejnych tomach jeszcze się rozwinie :-)



Przygotujcie się na wiele wątków, które należy śledzić równocześnie. Skaczemy bowiem razem z bohaterami z miejsca na miejsce. Bez odrobiny skupienia ogarnięcie całości może być trudne, ale warto!   
   
James Rollins jest świetny w łączeniu fikcji z prawdą tak, że nie sposób się zorientować, gdzie jest granica. Jego wiedza jest wprost imponująca. Dopiero ostatnie strony książki dadzą odpowiedź na to, o było jedynie wytworem jego wyobraźni, a co prawdą.