środa, 16 maja 2018

"Podpalacz" Wojciech Chmielarz - recenzja


Okładka "Podpalacza" przewija się często w grupach czytelniczych, które odwiedzam. W końcu nie wytrzymałam i rzuciłam okiem, by przekonać się, co to za książka. Okazało się, że jest to pierwszy tom serii kryminałów. Gatunek jakby mój, więc pomyślałam, że może warto poznać komisarza Mortkę. Nazwisko polskiego autora na okładce już mnie nie odstrasza (tak, kiedyś tak było, choć była to zupełnie irracjonalna reakcja, której nie potrafię wytłumaczyć; spieszę donieść, że już mi to przeszło, na szczęście), więc poszłam za ciosem i oto jestem już po lekturze. Jakie wrażenia? W skrócie - pozytywne. Kryminały z rozbudowaną warstwą obyczajową, społeczną lubię najbardziej. W takiej powieści mamy bowiem nie tylko krew, flaki i pościg za sprawcą, ale obserwujemy także życie poszczególnych bohaterów, które zazwyczaj nie jest usłane różami. I ten kryminał właśnie taki jest, więc czuję się zmotywowana, by sięgnąć po kolejne tomy tej serii. Chyba już trochę przywiązałam się do komisarza Mortki :-) 


Jakub Mortka to komisarz pracujący w Komendzie Stołecznej Policji. Miejscem akcji jest, oczywiście, Warszawa, ale nie tylko (tutaj zostałam mile zaskoczona, bo wreszcie trafiłam na powieść, w której część rozgrywających się wydarzeń umieszczona została w moich okolicach). Mortka to facet po przejściach, świeżo upieczony rozwodnik i ojciec dwóch chłopców, których bardzo kocha. Mimo iż wciąż darzy uczuciem również byłą żonę Olę, nigdy nie potrafił oddzielić życia osobistego od pracy. To brak oparcia i ciągła nieobecność męża zajętego kolejnymi morderstwami sprawiła, że Ola postanowiła radzić sobie bez niego. Po rozwodzie wiele się w jego życiu zmieniło. Teraz musi bowiem dzielić mieszkanie (wynajmuje jeden pokój) z dwójką studentów, bo na samodzielne lokum go nie stać. Z synkami widuje się najczęściej dwa razy w tygodniu. Problemy finansowe sprawiają, że nie zawsze ma na alimenty. Życie.  

Podpalenie, do którego zostaje wezwany komisarz, nie jest pierwszym tego typu w okolicy. Zgliszcza kryją zwłoki właściciela domu. Jego żonie - byłej gwiazdce muzycznej - udało się uciec z płonącego budynku, jednak została dotkliwie poparzona. Policjant początkowo lekceważy możliwość, iż to jakaś seryjna sprawa. Rozpoczyna się śledztwo, w którym wspomagają go koledzy po fachu. Autor nie szczędzi czytelnikowi atrakcji, włącznie z odebraniem Mortce tej sprawy. Jak potoczy się praca policjantów? Za co Mortka został odsunięty i jak na to zareagował? Kto stoi za serią podpaleń i jaki ma motyw? Na co jeszcze natkniemy się śledząc poczynania bohaterów? Zdradzę tylko, że podpalenia to nie jedyna zagadka do rozwiązania w tej powieści.  
Świetnie skonstruowana intryga wciąga już od pierwszych stron. Styl autora sprawia, że czyta się szybko i przyjemnie (o ile można użyć takiego określenia w stosunku do opisywanych  w powieści wydarzeń).  


Pomysł na tego typu kryminał skojarzył mi się z Lipowem Katarzyny Puzyńskiej, choć tam miejscem akcji jest nieduża wieś, a tutaj mamy stolicę. To generuje trochę inne portrety bohaterów. Jednak pewne podobieństwa zauważam. Na przykład Kochan skojarzył mi się od razu z tamtejszym policyjnym "czarnym charakterem", Pawłem Kamińskim. Ale pewnie ten gatunek ma to do siebie, że pojawiają się takie analogie. Nie uważam tego za minus, nawet wręcz przeciwnie. Fajnie jest wyłapywać takie niuanse. 

Rzecz jasna, swoim zwyczajem, wypatrzyłam trochę moich znienawidzonych "misiów" i innych drobiazgów, więc jeden punkt spadł, ale nie wpłynęło to na - zdecydowanie pozytywny - odbiór całości.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Marginesy

4 komentarze:

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)