niedziela, 31 lipca 2022

"Metro 2035" Dmitry Glukhovsky - recenzja

Kiedy brakuje czasu na czytanie, a książka liczy sobie ponad pięćset stron, czasami czyta się trudniej. I tak było w przypadku trzeciego tomu cyklu Metro. A może nie tylko czas miał tutaj znaczenie? Momentami naprawdę ciężko było mi zrozumieć wypowiedzi bohaterów i ich dialogi. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy mojego rozproszenia. Trudno powiedzieć.

Pierwszą częścią byłam zachwycona. Wciągnął mnie stworzony przez autora świat, a bohaterowie byli realistyczni, prawdziwi i mroczni w postapokaliptycznym środowisku, w którym przyszło im żyć. Drugi tom jest w tej historii właściwie neutralny. Gdyby go nie było, nic byśmy nie stracili, ale z drugiej strony opowieść o Homerze i Hunterze, którzy muszą uratować podziemny świat przed epidemią to taki przerywnik przed finałem trylogii. Trzeci tom przenosi czytelnika z powrotem do części pierwszej i prowadzi wraz z bohaterami do finału, na który z zainteresowaniem czekałam. Tym razem dostajemy mieszankę Homera, Artema i dosłownie jeden procent Huntera... 

W tomie trzecim powraca Artem i to on staje się tutaj głównym bohaterem. Ignorując niebezpieczeństwo, wychodzi na powierzchnię, by łapać tam fale radiowe. Jest przekonany, że nie tylko mieszkańcy Moskwy przetrwali kataklizm i gdzieś tam, daleko, mieszkają inni ocaleni. Nikt mu nie wierzy, wszyscy traktują go jak wariata, a żona ma mu za złe, że tak się naraża, zamiast żyć jak inni. W końcu mężczyzna wyrusza w drogę przez metro i nie tylko, a jego celem jest udowodnienie wszystkim, że to on ma rację i można wrócić do życia na powierzchni. Dlaczego władze nie chcą pozwolić Artemowi odkryć prawdy o życiu na powierzchni? Kto wyruszy z mężczyzną w niebezpieczną drogę po odpowiedzi? Jak skończą się jego wysiłki? 

Muszę szczerze napisać, że zmęczyłam się tym tomem. Nie z powodu jego rozmiarów, bo bez problemu łykam takie i grubsze tomiszcza. Nie mogłam się jednak połapać w dość chaotycznych rozmowach bohaterów, ciągłych powtórzeniach i urywanych zdaniach. Nie mogłam znaleźć w nich logiki i w końcu szłam dalej, pomijając część dialogów. 

Trylogia Metro jako całość zupełnie mi się nie łączy. Brakuje mi jakiegoś spajającego te trzy książki elementu. Większość wydarzeń uleciała z pamięci bardzo szybko. Zostały główne wątki i wybrani bohaterowie, a wraz z nimi poczucie chaosu i brak połączeń między fabułami poszczególnych tomów. Chociaż może po prostu to ja ich nie znalazłam.

Podobał mi się natomiast przedstawiony przez autora obraz mieszkańców metra. Ich zachowanie, podejmowane decyzje, rozterki i codzienne sprawy, tak bardzo różne od tego, co znamy. Miejsce akcji jest mroczne i klaustrofobiczne. Czytając, czułam momentami przytłaczające mnie ściany i sufit poszczególnych stacji. Zapachy, dźwięki, małe przestrzenie, to wszystko tam jest i żyje swoim życiem. Cała ta otoczka pozwala zrozumieć finał powieści i całej trylogii. Nie będę Wam tu jednak spojlerować :-)

Jeśli lubicie powieści postapo, spróbujcie wyruszyć do Metra.

Tytuł: "Metro 2035"
Autor: Dmitry Glukhovsky
Gatunek: postapokalipsa
Liczba stron: 546
Wydawnictwo: Insignis
Cykl: Metro, tom 3

Moja ocena: 4/6

piątek, 22 lipca 2022

"Zmarnowany czas" Izabela Grabda - recenzja [PATRONACKA]

Aby poznać finał perypetii Aleksandry i Marcela, których czytelnicy poznali w powieści "Zmarnowany rozsądek", trzeba się było uzbroić w cierpliwość i poczekać półtora roku. Przez ten czas można było wieszać psy na Marcelu, który odrzucił możliwość stworzenia szczęśliwej rodziny i wybrał wygodne życie sławnego pisarza... chociaż może nie do końca mu ten wybór wyszedł na dobre.

Kiedy Marcel postanawia wrócić na stare śmieci, czyli do swojego mieszkania w Gdańsku, nie spodziewa się, że jego życie znów zakręci młynka, a los dostarczy mu niezłych wrażeń. Ola również nie ma pojęcia o tym, że szykują się zmiany. Dopiero co udało jej się z pomocą przyjaciela Marcela, Pawła, ogarnąć życie z dzieckiem... Oluś rośnie jak na drożdżach, a jego hobby to jedzenie. Pocieszny maluch myśli głównie o smakołykach, a Aleksandra stopuje go w tej pasji pochłaniania wszystkiego, co wpadnie mu w rączki. Paweł zaś pomaga, spędza z nimi czas i liczy na to, że Ola w końcu poczuje do niego coś więcej niż tylko sympatię...

Marcel z jednej strony przekonuje Olę do siebie i powrotu do ich związku sprzed rozstania, ale początkowo nie do końca dociera do niego, że Aleksandra to już nie tylko kobieta, z którą się ożenił i rozwiódł, ale przede wszystkim matka jego syna. Obecność Pawła w życiu Oli i Olka go mierzi. Mężczyzna zrobi więc wszystko, by odzyskać ukochaną. Być może skorzysta z pomocy Eweliny? I z pewnością spróbuje dotrzeć do serca Aleksandry przez zjednanie sobie energicznego dwulatka. Czy uda mu się zrealizować plan? 

Autorka wplotła w fabułę wiele wątków, z którymi spotykamy się na co dzień. Zawiedzione zaufanie, zranione uczucia, rodzinne niesnaski i przepychanki, niespodziewana choroba czy konsekwencje podejmowanych pochopnie decyzji i wiele innych zdarzeń, które mogą spotkać każdego z nas. 

Obyczajowe perypetie bohaterów są wciągające, opowiedziane lekko i z humorem, ale niejednokrotnie wywołują również te negatywne emocje, choćby irytację czy zniecierpliwienie w przypadku nieudolnych działań Marcela, który potrzebował sporo czasu, by dotarły do niego oczywiste sprawy. Ola natomiast okazuje się być rozsądną, stąpającą twardo po ziemi kobietą. Mimo że miała okazję zakosztować życia w bogactwie, kiedy bajka się skończyła, nie skorzystała z pieniędzy, które na otarcie łez dostała od Marcela, tylko zakasała rękawy i poradziła sobie sama.

W tym tomie również możecie liczyć na dużą i przyjemną dla oka czcionkę. Ma to zdecydowanie duże znaczenie przy wadzie wzroku.

Polecam obie części cyklu Zmarnowany rozsądek. Ta lekka lektura idealnie nadaje się na przykład na relaks podczas urlopu.

Tytuł: "Zmarnowany czas"
Autor: Izabela Grabda
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Lucky
Cykl: Zmarnowany rozsądek, tom 2

Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Lucky

czwartek, 21 lipca 2022

"Dom" Piotr Kościelny - recenzja

Kiedy komisarz Marta Lipowicz rozpoczyna pracę w komendzie we Wschowie, nie wie jeszcze, jak trudno jej będzie tam funkcjonować. Nie dość, że przeniosła się ze stolicy, co sprawiło, że atmosfera wokół niej zgęstniała już na wejściu, to bardzo szybko okazało się, że jest jedyną policjantką, która uważa, że dwa zgony we Wschowie wcale nie są samobójstwami, za czym obstawał naczelnik Olszański. Jego polityka zamiatania wszystkiego pod dywan sprawiła, że stająca okoniem Lipowicz szybko wylądowała na pozycji persona non grata.

Giną dwaj mężczyźni: nauczyciel o nieposzlakowanej opinii i proboszcz z lokalnej parafii. Wiele wskazuje na to, że obaj popełnili samobójstwo, jednak Marcie nie zgadzają się pewne szczegóły, choćby to, z czego skoczył wisielec. Policja nie znalazła w pobliżu żadnego stołka, taboretu, pieńka, niczego. Dla komendanta nie jest to problem, i tak decyduje o zamknięciu sprawy. Poza tym żona mężczyzny nie ma pojęcia o przeszłości męża. Podejrzane, prawda? 

Ksiądz skoczył z wieży kościoła w środku nocy. Okoliczności tego zdarzenia są co najmniej dziwne, więc Lipowicz zaczyna podejrzewać, że może ktoś mu w tym pomógł. Również i tym razem komendant ucina wszelkie próby poprowadzenia śledztwa. Ciśnienie na komendzie rośnie, tymczasem Marta musi codziennie mierzyć się z nieprzyjemnymi komentarzami i plotkami na swój temat. Współpracownicy nie zostawiają na niej suchej nitki. Kobieta jednak nie daje się złamać i mimo przeszkód, usiłuje odkryć powiązania między ofiarami, których niestety przybywa. Wsparciem jest dla niej ojciec, który również mieszka we Wschowie, a że oboje mają problemy z nawiązywaniem relacji z innymi ludźmi, sami dla siebie są przyjaciółmi.  

Stworzone przez autora postacie są do szpiku złe. Obserwujemy ich poczynania przez pryzmat dziecka, które w latach osiemdziesiątych trafia do sierocińca po śmierci rodziców i siostrzyczki. Może to trochę naciągane, że czterolatek posługuje się tak poważnym słownictwem, ale czytając te rozdziały uznałam, że to po prostu wspomnienia dorosłego mężczyzny. Bestialskie zachowania wychowawców z bidula są opisane bardzo realistycznie i dają do myślenia. Trudno uwierzyć, jak wielką krzywdę wyrządzili dzieciom ci ludzie, choć ich zadaniem było przede wszystkim roztoczenie opieki nad sierotami, które przecież już wystarczająco oberwały od losu.

Z zainteresowaniem czytałam kolejne wspomnienia mężczyzny, który przeżył w domu dziecka piekło. Po latach niewiele w tej małej miejscowości się zmieniło. Chociaż sierociniec stał się ludzkim miejscem, zmowa milczenia zahaczała o kolejne pokolenia i nikt nie chciał zdradzać mrocznych tajemnic tytułowego Domu.

Nie wiem co sądzić o wątku romansowym. Ogólnie za takimi nie przepadam, mogłoby go nie być i powieść nic by nie straciła. Ale dobra, niech będzie, że jest to jakiś element tła całej tej historii, w której prym wiodą tragiczne losy dzieci mieszkających w bidulu.

Dynamiczna akcja i dość zaskakujący finał sprawiają, że książkę czyta się z zapartym tchem, a opowieść krzywdzonego dziecka zostaje na długo w pamięci. Polecam, ale uprzedzam, że trudno nazwać tę powieść lekką.

Tytuł: "Dom"
Autor: Piotr Kościelny
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Czarna Owca

Moja ocena: 6/6


piątek, 15 lipca 2022

"Poryw" Kinga Wójcik - recenzja

Kolejna wysłuchana dzięki Storytel powieść to "Poryw" Kingi Wójcik. Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Trudno powiedzieć, czy udane, czy nie do końca.

Kiedy znika Klemens Chmielny, współwłaściciel hotelu Retro, sprawę jego zaginięcia przyjmuje komisarz Lena Rudnicka. Szybko okazuje się, że zaginięcie to jedynie czubek góry lodowej. Mężczyzna zostaje bowiem znaleziony martwy w parku. I nie będzie to jedyny trup w tej historii... 

Już na początku następuje pewien zgrzyt, kiedy partnerem Rudnickiej zostaje syn komendanta i żółtodziób, sierżant Marcel Wolski. Muszę przyznać, że ich szorstka relacja natychmiast skojarzyła mi się z Chyłką i Zordonem :D Czy młody policjant będzie wsparciem dla starej wyjadaczki, czy raczej kulą u nogi?

Komisarz Lena Rudnicka to bezkompromisowa i raczej chłodna policjantka. Bystra i energiczna kobieta radzi sobie świetnie w każdej sytuacji. Lena posiada wszystkie cechy wytrawnego śledczego. Jest spostrzegawcza, szybko łączy fakty i nie boi się konfrontacji. Wprawdzie ma zwyczaj łamać wszystkie zasady i reguły, ale to przecież dla dobra sprawy. Prywatnie jest osobą trudną, wścieka się w ułamku sekundy, ale i równie szybko potrafi się uspokoić. Nie jest empatyczna i nienawidzi ulegać słabości. Wiele razy przyszło mi do głowy podczas słuchania, że na miejscu Marcela dawno dałabym sobie spokój z próbami zaprzyjaźnienia się z tą wredną babą. Momentami jej zachowanie wydawało mi się lekko przerysowane. Trudno sobie wyobrazić taki charakter w realnym życiu.       

Ponieważ nie czytałam wcześniej opisu powieści, miłym zaskoczeniem było dla mnie umiejscowienie akcji w Łodzi. Lubię, kiedy bohaterowie książki poruszają się w lokalizacjach, które znam.

Nic nie poradzę na to, że słuchając kolejnych rozdziałów wciąż miałam przed oczami Magdalenę Cielecką jako Chyłkę. Podobieństwo jest dość znaczne. 

Myślę, że w przypadku słuchania książek ogromną rolę odgrywa kunszt lektora. Jeśli zabraknie tego czegoś w jego głosie, nawet najlepsza książka przejdzie bez fajerwerków. Po niesamowitym głosie Filipa Kosiora w "Krwawnicy" nic już nie będzie takie samo i chyba żaden lektor mnie tak nie zachwyci ;) 

"Poryw" to pierwszy tom cyklu o Lenie Rudnickiej. Myślę, że za jakiś czas dam szansę tej serii i wysłucham kolejnej części.  

Tytuł: "Poryw"
Autor: Kinga Wójcik
Gatunek: kryminał
Czas: 13 h 33 min.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cykl: Lena Rudnicka, tom 1

Moja ocena: 4/6

"Żadanica" Katarzyna Puzyńska - recenzja

Jakoś mi umknęła informacja, że trzynasty tom serii Lipowo "Martwiec" miał być tym ostatnim. Całe szczęście, że czytelnicy przekonali autorkę, że jest to absolutnie najgorsza decyzja z możliwych. Gdyby nie to, nie powstałaby świetna część, według mnie najlepsza z całego cyklu. 

Daniel Podgórski otwiera małą agroturystykę. Już jako cywil próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji i stworzyć związek z pisarką Malwiną. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ wciąż tęskni za miłością swojego życia - Emilią Strzałkowską, która zginęła podczas jednej z policyjnych akcji. Codziennie odwiedza jej grób na cmentarzu, nie potrafiąc odciąć się od przeszłości. Weronika, jego była żona, mieszka nieopodal Malwiny w swoim dworku i wychowuje córeczkę swoją i Daniela, Emilkę. 

Kiedy Janusz Rosół sprzedaje dom po teściach Maksymowi, który sprowadza się do niego z córeczką Dagną, nikt nie spodziewa się, że wkrótce miejsce to stanie się areną dla iście makabrycznych zdarzeń. Domek w agroturystyce Daniela wynajmują goście, którzy zapraszają Podgórskiego do udziału w... seansie spirytystycznym. Podczas spotkania giną ludzie. W chacie pod lasem pojawia się dziwna starucha, która tworzy motanki, laleczki talizmany, a na drodze Podgórskiego znów staje Mari Carmen Sikora, przez którą mężczyzna odszedł z policji. Co wyniknie z tych wszystkich zdarzeń? Co łączy nowych bohaterów z tymi, których już znamy?  

Akcja powieści obejmuje zaledwie jeden wieczór i noc. Przez ten czas dzieje się naprawdę sporo, co może trochę przytłaczać podczas lektury, bo takie nagromadzenie postaci i wątków wymaga sporego skupienia. Jednak kiedy już wciągnęłam się w treść, czytanie poszło mi piorunem.

Tradycyjnie Maria Podgórska doprowadzała mnie do szału swoim sposobem bycia. Zdecydowanie nie lubię tej postaci za jej infantylność i ciągłe wpychanie wszystkim jedzenia. Ale! Skoro Klementyna z nią wytrzymała, ja również dałam radę :D

Wątek motanek bardzo ciekawy, nie znałam wcześniej tych słowiańskich talizmanów, tworzonych ze skrawków materiałów i nici. Nie wolno używać podczas ich tworzenia ostrych narzędzi, aby nie zranić losu. Tytułowa żadanica to właśnie taka lalka, która miała za zadanie spełnić jedno życzenie swojego twórcy. Może to trochę creepy, ale cóż, wierzenia słowiańskie mają często taki magiczny klimat.

Finał pozwala sądzić, że w głowie autorki już powstaje kolejny tom, bo teraz to już naprawdę nie może porzucić tej historii. W takim momencie to byłaby prawdziwa zbrodnia!

Chociaż cykl o Lipowie zbiera bardzo różne opinie, od pochwalnych peanów po jęki rozpaczy, uważam, że to dobra seria kryminalno-obyczajowa. Nie ma powieści wolnych od błędów, więc i tutaj pojawiają się takowe, ale nie przeszkadza to w rozpracowywaniu opisywanych przez Katarzynę Puzyńską zbrodni. Zaprzyjaźniłam się z większością stworzonych przez nią bohaterów i z przyjemnością wrócę do Lipowa wraz z kolejnym tomem.

Tytuł: "Żadanica"
Autor: Katarzyna Puzyńska
Gatunek: powieść kryminalna z rozbudowanym tłem obyczajowym
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cykl: Lipowo, tom 14

Moja ocena: 6/6


poniedziałek, 11 lipca 2022

"Krwawnica" Mieczysław Gorzka. Audiobook - recenzja

Zdecydowanie nie wystarczy mi życia na poznanie wszystkich rewelacyjnych historii! Z prozą Mieczysława Gorzki spotkałam się po raz pierwszy i po wysłuchaniu audiobooka w interpretacji Filipa Kosiora zdecydowanie mam chęć poznać inne powieści tego autora.

Rafał Dzikowski, policjant emeryt, wprowadza się wraz z żoną Weroniką do wyremontowanego domu we wsi Bagniska. Piękna okolica i urokliwe jezioro tuż za progiem pozwalają mieć nadzieję na mile spędzone tam wspólne chwile. Pojawił się tylko jeden problem. Mieszkańcy wsi nie wyglądali na zadowolonych i traktowali nowych sąsiadów z dystansem i raczej chłodno. Poza tym na świeżo odnowionym domu ktoś wypisał wielkimi literami słowo KRWAWNICA. Atmosfera zrobiła się dość ciężka i tajemnicza. Robi się jednak jeszcze gorzej, kiedy na podwórku domu Dzikowskich robotnicy znajdują zakopane zwłoki dwóch kobiet. Po tym zdarzeniu we wsi zaczynają dziać się dziwne rzeczy, więc Rafał postanawia przeprowadzić prywatne śledztwo. Zdecydowanie musi jak najszybciej dojść prawdy, bo okazuje się, że życie jego żony może być zagrożone.

Wątek kryminalny uzupełniony jest o tło społeczne. Autor świetnie odmalował panującą we wsi atmosferę i przytoczył różne zwyczaje i wierzenia kultywowane w okolicy. 

Akcja w powieści rusza z kopyta właściwie już na początku całej historii. Głos lektora idealnie pasował do opowiadanych wydarzeń i wciągał w zawiłości fabuły. Z czasem robiło się coraz bardziej tajemniczo i groźnie. "Krwawnica" to świetnie zbudowany thriller z ciekawym głównym wątkiem. Przyznaję się, że podejrzewałam kilku bohaterów po kolei, ciągle zmieniając zdanie :D A i tak nie trafiłam do końca w zakończenie, które skonstruował autor.

Zdecydowanie polecam, a sama już zaczynam szukać kolejnych powieści autora.

Tytuł: "Krwawnica"
Autor: Mieczysław Gorzka
Gatunek: thriller
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska; Storytel
Czas: 9 h 5 min.

Moja ocena: 6/6

niedziela, 10 lipca 2022

"Metro 2034" Dmitry Glukhovsky - recenzja

Drugi tom trylogii Metro, której autorem jest Dmitry Glukovsky, wciągnął mnie w moskiewskie podziemia bardzo szybko. Stworzenie przez pisarza całego postapokaliptycznego świata wymagało ogromu pracy, by to powieściowe uniwersum było realistyczne. 

W tej części na pierwszy plan wysuwa się staruszek, którego nazywają Homer, a łącznikiem z tomem poprzednim jest postać Huntera. Oprócz tej dwójki spotkamy jeszcze dziewczynę Saszę oraz muzyka Leonida. Nasi bohaterowie skupiają się na głównym celu, jakim jest zneutralizowanie zagrożenia - w jednej ze stacji pojawia się niebezpieczeństwo epidemii. Choroba jest straszna, nie wiadomo w jaki sposób atakuje i nie ma na nią lekarstwa. Hunter widzi tylko jedno rozwiązanie - unicestwienie ludzi żyjących na zainfekowanej stacji. Wraz z Homerem usiłują przedostać się do Tulskiej, by zniszczyć ognisko epidemii zanim wirus się rozprzestrzeni. Po drodze dołącza do nich Sasza, która traci ojca i udaje jej się uciec ze stacji, na której żyła do tej pory jak na zesłaniu. Ostatnim członkiem ekipy zostaje Leonid, młody muzyk, dość tajemniczy w swoim zachowaniu. Chociaż może określanie tej czwórki mianem ekipy jest trochę na wyrost. W pewnym momencie bowiem bohaterowie rozdzielają się i na własną rękę próbują rozwiązać problem epidemii. Co z tego wyniknie?

Akcja nie jest szczególnie dynamiczna. Przyspiesza w scenach walki z mutantami. Główny motyw drogi uzupełniają pomniejsze wątki, jednak najmniej przypadł mi do gustu ten... nazwijmy go... miłosny. Taki jakiś był toporny i kompletnie zbędny na moje oko. Zupełnie mnie nie przekonał.   

Glukhovsky stworzył ciekawe postaci, każda ma swój charakter, staje przed różnymi wyborami, mierzy się z dylematami różnego kalibru i próbuje przetrwać w metrze. Może trochę za dużo tym razem było filozofowania, ale to za sprawą Homera, który w drodze pisze książkę, a zatem musi trochę spraw przemyśleć i przeanalizować. Na tapet bierze głównie ludzkość i jej umiejętność przetrwania, czający się w duszy człowieka mrok i brudy pochłaniające świat. 

Przede mną trzeci i ostatni tom cyklu. Zobaczymy, jak autor postanowił zamknąć tę historię.

Tytuł: "Metro 2034
Autor: Dmitry Glukhovsky
Gatunek: postapokalipsa
Liczba stron:
Wydawnictwo: Insignis
cykl: Metro, tom 2

Moja ocena: 5/6

sobota, 9 lipca 2022

"Kruk. Słuchowisko" Jakub Korolczuk Aleksandra Zielińska - recenzja

Od dziecka lubiłam słuchowiska. Mam rewelacyjne wspomnienia z czasów, kiedy wieczorem nic się nie liczyło, oprócz Programu 1 Polskiego Radia, gdy zaczynał się program dla dzieci. To tam wysłuchałam wielu fantastycznych słuchowisk i do dzisiaj żałuję, że z czasem profesjonalnie przygotowane produkcje zostały zastąpione przez programiki o niczym... Ale ja nie o tym ;-)

Głównym bohaterem słuchowiska jest komisarz Adam Kruk, który prowadzi tajemniczą sprawę na Podlasiu. Sprawa ta nie trafiła w jego ręce normalnym trybem. O zaginionym chłopczyku dowiedział się od żony, która wracając samochodem z Litwy do Łodzi spotkała na trasie dziewczynę z okaleczoną ręką. Zabrała ją do szpitala, a dziewczyna wciąż powtarzała, że musi odnaleźć brata. I tutaj właśnie wkracza Kruk, którego żona prosi o odnalezienie Pawełka. Problem polega na tym, że kiedy policja namierza rodziców dziewczyny, oni zgodnie twierdzą, że nie ma żadnego Pawełka, dziewczyna ma zupełnie inaczej na imię, a wszystko, co mówi, to urojenia. Jak jest naprawdę? 

Świetnie zrealizowane słuchowisko. Prawdziwie duszna atmosfera, rewelacyjnie dobrana obsada i klimatyczna muzyka. Przemyt, niebezpieczne bagno, zmowa milczenia tubylców, tajemniczy Śpiewający... Nie oglądałam serialu, na podstawie którego powstało słuchowisko. Może słuchowisko ciut krótkie, ale było to kilka świetnie spędzonych godzin, więc zdecydowanie polecam.

Tytuł: Kruk. Słuchowisko
Autor: Jakub Korolczuk, Aleksandra Zielińska
Wydawnictwo: Storytel Original
Czas: 3 h 7 min.
Moja ocena: 6/6

   

wtorek, 5 lipca 2022

"Ścieżki Elizy" Agnieszka Panasiuk - recenzja

Za sprawą "Ścieżek Elizy" Agnieszki Panasiuk miałam okazję powrócić na chwilę na dziewiętnastowieczne Podlasie. Po lekturze trylogii Na Podlasiu tej samej autorki wiedziałam, że będzie mi się tam podobało.

Kiedy hrabina Stefania z Radziwiłłów umiera w młodym wieku i osieroca czteroletnią córeczkę Marię, jej opiekunką, boną i powierniczką wszelkich dziecięcych sekretów zostaje młodziutka Eliza Jarocka. Hrabina na łożu śmierci wymogła na dziewczynie obietnicę, że nie opuści jej córeczki, jednak z czasem okazało się, że wypełnienie przysięgi nie będzie takie proste, jak się Jarockiej wydawało. Maria rośnie, aż osiąga wiek, w którym ojciec postanawia wysłać ją na pensję dla dziewcząt z dala od domu. Załamana decyzją hrabiego Ludwika du Sayn von Wittgensteina, ojca Marysi, Eliza otrzymuje od niego zadanie, które burzy spokój w jej dotychczasowym wygodnym życiu. Ma wyruszyć na nieznane sobie polskie Podlasie, do majątku Marii, gdzie zarządca bezczelnie okrada małą dziedziczkę. Rola szpiega nie bardzo odpowiada młodej kobiecie, ale dla panienki Marii gotowa jest na wiele. Jedzie zatem w nieznane i rzuca się w wir niewiadomego, by jak najlepiej wypełnić powierzone jej zadanie i jak najszybciej wrócić do ukochanej podopiecznej. Czy jej się to uda? Kogo spotka w polskich majątkach? Jak potoczą się losy Elizy na polskiej ziemi?

Kiedy czytam powieści stworzone przez Agnieszkę Panasiuk, nauczycielkę historii, myślę sobie, że chciałabym wziąć udział w chociaż jednej jej lekcji. Pięknie opisane Podlasie kusi, by pojechać i zobaczyć to wszystko na własne oczy. Oprócz magicznych opisów przyrody w tekście sporo jest też informacji o zwyczajach i tradycjach, w wielu przypadkach wyjętych prosto ze słowiańskich wierzeń. Dopracowane tło społeczno-kulturalne wspaniale uzupełnia główny wątek. 

Eliza jest trochę przewrażliwiona, jak na moje standardy, ale pewnie wtedy kobiety takie właśnie były, łatwo mdlały z nadmiaru emocji ;-) Oprócz Jarockiej możemy obserwować polskie "piekiełko", wyzysk, pańszczyzna, srogi zarządca, który nie cofnie się nawet przed dokonaniem zbrodni, prześladowania powstańców listopadowych. Kto jest po stronie dobra, a kto po stronie zła? Przed jakimi wyborami staną bohaterowie powieści?

Zdecydowanie polecam, warto spędzić czas z tą powieścią.

Tytuł: "Ścieżki Elizy"
Autor: Agnieszka Panasiuk
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 264
Wydawnictwo: Szara Godzina

Moja ocena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Szara Godzina


piątek, 1 lipca 2022

"Uśpiona" Alicja Sinicka - recenzja

Kiedy zaczęłam czytać najnowszy thriller Alicji Sinickiej, przyszło mi do głowy pytanie: co ciekawego może się wydarzyć w życiu kobiety chorej na narkolepsję? W końcu to choroba polegająca na tym, że człowiek czuje się wciąż senny i głównie śpi. Trudno wyobrazić sobie, że coś takiego mogłoby być niebezpieczne. Bardzo szybko zmieniłam zdanie. Po kilku rozdziałach atmosfera zrobiła się duszna, wręcz klaustrofobiczna, czyli dokładnie taka, jak lubię. 

Weronika Krzycka całe życie mierzy się z nietypową chorobą - narkolepsją. Musi codziennie robić sobie dwie drzemki, aby w miarę normalnie funkcjonować. Ma pracę, która jej na to pozwala, ponieważ uczy języka angielskiego, a uczniowie przychodzą na lekcje do jej domu. Krzycka nie ma jednak pojęcia o tym, że nie tylko uczniowie ją odwiedzają, szczególnie, że oni znajdują się w jej domu, kiedy kobieta nie śpi. Nieproszony gość pojawia się, kiedy Weronika odpływa. Przygląda jej się, dotyka, mówi do niej, pragnie jej... Wera przestaje czuć się bezpiecznie we własnym domu. Sytuacja staje się wyjątkowo trudna i zagadkowa, kiedy Wera po przebudzeniu znajduje w salonie zwłoki. Ofiara jest jej znana, należy do grupy osób, które Wera uczy angielskiego, ale nie powinno jej tu w ogóle być! Dla Krzyckiej wszystko jest jasne. Nic nie słyszała, bo spała. Policjanci już nie są tacy pewni, że nie miała nic wspólnego z tą śmiercią...

Po raz pierwszy miałam okazję czytać książkę, której bohaterka cierpi na narkolepsję. To było bardzo interesujące, móc poznać problemy związane z tą chorobą. Życie narkoleptyka wcale nie jest bajkowe. Musi żyć pod dyktando własnego ciała i zegara. Dostosować cały świat do ograniczeń, które ta choroba narzuca. Bez dyskusji, co widać w powieści, bo to organizm Weroniki rządzi, a nie ona. Ktoś wykorzystał tę sytuację, by włamywać się do jej domu. Kiedy się nad tym głębiej zastanowić, jest to choroba, która może generować lęki i deficyt poczucia bezpieczeństwa. Wyobraź sobie, że tracisz kontakt z rzeczywistością i choćby nie wiadomo co się działo, nie masz szans na zachowanie jasnego umysłu. Nie do pomyślenia, że nie masz wtedy nad sobą kontroli.

Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się kolejny thriller psychologiczny Alicji Sinickiej. "Uśpiona" to świetna fabuła i realistyczni bohaterowie. Do końca nie widziałam rozwiązania, nie mogłam dopasować żadnego bohatera do roli winnego. A pomysł autorki na finał to sztos. 

Nastaw się na to, drogi Czytelniku, że nie odłożysz tej książki, dopóki nie odkryjesz wszystkich kart. 

Tytuł: "Uśpiona"
Autor: Alicja Sinicka
Gatunek: thriller psychologiczny
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: W.A.B.

Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.