niedziela, 3 stycznia 2021

"Wisznia ze słowiańskiej głuszy" Aleksandra Katarzyna Maludy - recenzja

Chociaż okładka mnie nie porwała (nie lubię "ludzkich" okładek), postanowiłam sięgnąć po powieść nieznanej mi do tej pory autorki ze względu na słowiańską fabułę. Zastanawiałam się, czy będzie to historia z wachlarzem demonów, czy raczej opowieść o tym, jak się kiedyś żyło.

Wisznia mieszka w niewielkiej osadzie Szeligów. Życie toczy się tam powoli, a nad wioską pieczę trzyma surowy ojciec dziewczyny. Dni mieszkańców wypełnia praca, dzięki której ludzie mają co jeść i w co się ubrać. Jest względnie bezpiecznie, jednak wszystko zmienia się pewnego dnia, kiedy na osadę napadają wrogie plemiona. Mordują i krzywdzą, niszczą i kradną. Biorą Szeligów w niewolę. Mężczyźni muszą bezsilnie przyglądać się, jak Awarowie wykorzystują ich kobiety do niecnych celów. Nadchodzi jednak moment, kiedy ciota Jaga przygotowuje napój, który unieszkodliwia złoczyńców, a Szeligom pozwala uciec. Wsparciem okazuje się Hun Rua, którego serce mocniej bije dla Wiszni... 

Tak się złożyło, że z mieszkańców osady Szeligów zostały prawie same kobiety. I jak tu poradzić sobie w świecie bez mężczyzn? Gdzie się oni podziali? Czy Wisznia zdoła pokierować swoim ludem? Gdzie się podzieją? Czy przetrwają w nowym miejscu? Jak Wisznia odpowie na uczucia Huna? Pytań jest wiele, a odpowiedzi na wszystkie znajdują się w powieści.

Chociaż spodziewałam się demonów i upiorów słowiańskich, wcale nie czuję się rozczarowana, że tak się nie stało. Tym razem otrzymałam bogatą w treść opowieść o życiu słowiańskich przodków, popartą rzetelnym researchem, którego efekty autorka zawarła w przypisach. Znajdziecie w nich zarówno informacje historyczne, dotyczące ówczesnych zwyczajów, a także czasu i miejsca akcji, jak i objaśnienia, w jaki sposób bohaterki przygotowywały potrawy lub napoje. Rewelacyjne uzupełnienie fabuły. 

Podczas lektury odnalazłam wiele wątków, które znam już z innych publikacji. Tym przyjemniej było mi o nich czytać. Oprócz bóstw słowiańskich i wierzeń traficie na Wandę, córkę króla Kraka, Popiela czy postrzyżyny u Piasta. Świetnie wplecione w losy Szeligów, stanowią idealne dopełnienie opowieści o naszych korzeniach.

Ciekawym pomysłem było włączenie do fabuły postaci Jana, który na różne sposoby starał się schrystianizować Szeligów. Władający odmiennym językiem Irlandczyk nie potrafił przekazać Słowianom prawdy o swoim Bogu, jednak piękne było to, że wciąż próbował, a oni wprawdzie nie byli w stanie pojąć jego nauk, ale akceptowali go i traktowali po przyjacielsku i z szacunkiem. Ustawili w swoim świętym gaju jego krzyż obok swoich bóstw i było to dla nich zupełnie naturalne. Rozumieli, że tak jak oni modlą się do swoich bogów, tak Jan zanosi modły do swojego Pana.

Podsumowując, lektura bardzo satysfakcjonująca, dla osób lubiących poczytać o wierzeniach, tradycjach i codzienności Słowian. Uprzedzam jednak, że fabuła w dużej mierze opiera się na wywyższeniu siły kobiet, a umniejszeniu "przydatności" mężczyzn ;-)

Tytuł: "Wisznia ze słowiańskiej głuszy"
Autor: Aleksandra Katarzyna Maludy
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkami słowiańskimi
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Szara Godzina    

Moja ocena: 6/6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)