piątek, 27 lipca 2018

"Nauczyciel tańca" Anna Dąbrowska - recenzja



Nie wiem, co mam sądzić o tej książce. Odczuwam tyle sprzecznych emocji, że trudno mi zebrać je w jakąś sensowną całość. Dlatego ta recenzja będzie raczej chaotyczna. Powieść "Nauczyciel tańca" mogłam przeczytać dzięki Michalinie z Książkowego Świata. Byłam ósmą czytelniczką, więc znalazłam w książce wiele zaznaczeń i komentarzy do treści. I bardzo dobrze, że tam były, bo chyba dzięki nim nie odłożyłam tej lektury... Ale po kolei.

Główni bohaterowie to Kaja i Dominik. Różnią się jak ogień i woda, czerń i biel. Pochodzą z różnych światów. Ona od dwóch lat opiekuje się młodszą siostrą, Sarą, po tym, jak ich rodzice zginęli w pożarze domu. Dwunastolatka w wyniku traumy przestała wtedy mówić. Dziewczynka kocha pewien styl taneczny i marzy o tym, by uczyć się tańca. Siostra nie rozumie jej pasji i nie cierpi głośnej muzyki, której słucha Sara. Zrobiłaby jednak wszystko, by dziewczynka wyszła z mutyzmu. Pewnego dnia lekarka, do której siostry udają się na wizytę, zwraca Kai uwagę na to, jak zachowują się ludzie, kiedy chcą wyjść z trudnej sytuacji, podnieść się z jakiejś traumy. Poszukują pasji, przyjemności, którymi mogliby sobie "osłodzić" życie, starają się znaleźć sens dalszej egzystencji. Dla Sary taką receptą na powrót do normalności byłby taniec. Kaja obiecuje więc dziewczynce, że zapisze ją na lekcje...

Dominik, czyli tytułowy nauczyciel tańca, nie ma swojej szkoły. Ma za to za sobą straszne przeżycia z dzieciństwa i doświadczenia, które ciążą mu bardzo i zniekształcają jego postrzeganie samego siebie i całego świata. Jego ukochany styl taneczny to krump i tylko taniec jest dla niego ważny. Taniec i inni tancerze, z którymi mieszka w jednej kamienicy i spędza czas. Nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłby kogoś pokochać, a ewentualne spotkania z kobietami ogranicza do ostrego seksu, bez całowania i angażowania się. Kiedy Dominik postanawia z przyjacielem dać ogłoszenie o nauce tańca, na spotkaniu organizacyjnym zjawia się Kaja ze swoją siostrą. Choć początki są trudne, ostatecznie Dominik decyduje się uczyć Sarę, ponieważ odkrywa, że dziewczynka ma ogromny talent i pasję. Dla niej zaś jest to chwilowo jedyny sposób na wyrażenie swoich emocji. Ma to być rodzaj terapii.

Kaja i Dominik nie pasują do siebie. Ona nie rozumie jego pasji, on nie potrafi pojąć niektórych jej zachowań. Mimo to między nimi pojawia się nikła więź, którą próbują nieporadnie wzmocnić. Czy uda im się ocalić rodzące się uczucie? Czy Sara spełni marzenie o tańcu? I czy dziewczynka w końcu przemówi?

Taka z tego wyszła przedłużona wersja "Żurawia i czapli", ale w sumie o to chodzi w romansach, nieprawdaż? Tylko te ciągłe kłótnie i odchodzenie z fochem... Raz jedna strona była obrażona, a za chwilę druga odwracała się na pięcie i uciekała. Jednak to nie jedyny motyw w tej powieści. Znajdziemy tu również takie tematy, jak śmierć i radzenie sobie po stracie bliskich osób, przemoc czy przepracowywanie w tańcu agresji i złości.

Mam wrażenie, że bardzo trudno jest opisywać historię, w której taniec odgrywa dużą rolę. Taniec bowiem jest szybki, dynamiczny, pełen emocji. Ciężko takie rzeczy przekazać słowem pisanym. O wiele łatwiej nakręcić film i wiele już takich powstało. Oglądałam je z przyjemnością, bo chociaż nie umiem tańczyć i kompletnie się na tym nie znam, lubię oglądać innych tańczących. A jeśli do tego jest jeszcze jakaś ciekawa fabuła, tym bardziej mam przyjemność z oglądania. Nawet spojrzałam sobie w sieci, jak wygląda ten cały krump i muszę przyznać, że łatwy to on nie jest. Autorka musiała zrobić porządny research w tym temacie,  ponieważ w powieści znajdziemy nie tylko nazwy poszczególnych ruchów, ale i konkretne opisy tańca oraz tytuły poszczególnych piosenek, wykorzystywanych przez krumperów.  

Na okładce przeczytamy między innymi takie słowa: "Ta książka pokazuje, że miłość może przezwyciężyć wszystko!" Zgadzam się, pokazuje, ale muszę przyznać, że sposób, w jaki dochodzimy do tej konkluzji, nie do końca przypadł mi do gustu. 
Przede wszystkim podczas lektury można odnieść wrażenie, że czytamy o dwudziestolatkach, tymczasem Dominik ma 33 lata, a Kaja 27, więc nie są to już małolaty, choć tak się czasami zachowują. Dwunastoletnia Sara okazuje się w wielu sytuacjach dojrzalsza niż jej starsza siostra! 
Możliwe, że kolejne czytelniczki book tour będą wieszały na mnie psy, ale nie mogłam się powstrzymać przed zaznaczaniem w książce czasownika, który autorka musi bardzo lubić: wycedzić. Bohaterowie cedzą słowa w każdych okolicznościach, niezależnie od nastroju, chociaż jest to czasownik zarezerwowany dla emocji negatywnych. Nie chcecie wiedzieć, ile ich naliczyłam...
Pojawia się też pewna niekonsekwencja w przypadku postaci Dominika. Według opisu jest to człowiek, który w wyniku doświadczeń z przeszłości ma problem z dotykiem. Nie toleruje go i nie pozwala się dotykać. Tymczasem okazuje się, że przechodzi mu to jak ręką odjął, kiedy poznaje Kaję. Jakoś tak trochę za szybko to poszło, w dodatku w asyście pewnej, według mnie wyolbrzymionej, sytuacji... 

Dość drewniane dialogi trochę zniechęcały, ale trafiło się kilka naprawdę zabawnych, przy których się zaśmiałam. 

A te zdrobnienia imion... No nie mogłam sobie po prostu wyobrazić tego bohatera, z dziarami, w dziwnej fryzurze i ciuchach krumpera, kiedy inni zwracali się do niego per "Domi"... Uhh...

Zakończenie zaskakuje i podnosi ciśnienie. Szkoda, że dopiero po koniec książki zaczyna się naprawdę dziać, ale ten finał ratuje całość. Wprawdzie podejrzewałam to i owo, ale nie wszystkiego domyśliłam się wcześniej. Pojawiają się odpowiedzi na pewne pytania, wyjaśniają się tajemnice, jednym słowem końcówka powieści namiesza w głowie czytelnika.  


Nie wiem, czy ją polecam. Każdy powinien zdecydować sam, czy chce ją przeczytać. Wiele zależy od tego, czego spodziewamy się po danej lekturze. Jeśli kochacie takie filmy jak "Dirty dancing", "W rytmie hip-hopu" czy "Kochaj i tańcz", to tutaj nie znajdziecie tego emocjonalnego zadziora, który sprawia, że historia łapie za serce i wyżyma je jak ręcznik tancerza mokry od potu po udanym treningu.


Długo myślałam, czy napisać swoje odczucia po lekturze i uznałam, że trudno, zaryzykuję, ponieważ uważam, że nie mogę napisać czegoś, z czym się nie zgadzam. Dlatego starałam się napisać obiektywnie o wszystkim, co przyszło mi do głowy. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoją recenzją :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)