wtorek, 10 lipca 2018

"Rutka" Zbigniew Białas - recenzja


"Pamiętnik" Rutki Laskier, uratowany przez Stanisławę Sapińską, przeczytałam jakiś czas temu. Trudno było go zdobyć, ale od czego są biblioteki. Powieść Zbigniewa Białasa nie jest jednak wiernym odtworzeniem dziennika, lecz rekonstrukcją, którą autor stworzył na jego podstawie. Wykorzystał również wspomnienia pani Stanisławy oraz informacje od redaktora pierwszego wydania zapisków nastolatki.  

Zapiski Rutki zostały ujawnione niedawno, bo 12 lat temu. Przez ponad 60 lat przechowywała je przyjaciółka Żydówki, Stanisława Sapińska. Kiedy w końcu zdecydowała się pokazać go światu, Rutka dla wielu ludzi stała się polską Anną Frank. Autor w wywiadzie dla Dziennika Zachodniego opowiadał o tym, że jego celem było wyeksponowanie nastolatki i fragmentu jej krótkiego życia, które brutalnie przerwała śmierć w obozie koncentracyjnym. Dlatego nie znajdziemy tu historycznie pogłębionych informacji o zagładzie Żydów z Zagłębia Dąbrowskiego ani wielu informacji o życiu w getcie czy sposobach przetrwania w obozie. Rzeczywiście na pierwszym planie jest Rutka, jej życie, pierwsze miłosne rozterki, niepewność jutra, próba przetrwania w coraz trudniejszych warunkach, strach, duże smutki, małe radości, cały wachlarz nastoletnich emocji. Dziennik, który prowadziła, jest na tyle krótki, że trudno było autorowi stworzyć coś dłuższego bez konieczności dodawania fikcyjnych wydarzeń, a tego nie chciał robić. Dlatego powstała powieść kameralna, o niecałych 130 stronach.
 
Nie ma tu, spotykanych w książkach o podobnej tematyce, martyrologii, heroizmu czy patosu. Jest za to codzienność Żydów będzińskich, ich troski i kłopoty. Strach przed wywózką i łapankami. Wiązanie końca z końcem, kiedy coraz trudniej godnie żyć.

Nie wiem co mam myśleć o tej książce. Na okładce jest napisane, że to zbeletryzowana forma dziennika Rutki. Może gdybym się nie nastawiła na typową powieść, odebrałabym ją bardziej pozytywnie. Tymczasem, no cóż, trochę się wynudziłam podczas lektury. I nie ze względu na tematykę, bo książki, które opowiadają o wojnie, getcie i obozach koncentracyjnych zajmują w mojej biblioteczce sporo miejsca. Po prostu nie przypadł mi do gustu sposób narracji prowadzonej przez autora. Irytowało mnie to, że co jakiś czas z opóźnieniem orientowałam się, że dany fragment to już czyjaś wypowiedź lub przemyślenia, a nie opis. Poza tym cały tekst wydawał mi się jakiś taki bezosobowy, suchy, sztuczny i pisany na siłę...
A może było tej historii po prostu za mało?

Na koniec dodam jeszcze, że książka jest pięknie wydana. Solidna, twarda oprawa sprawia wrażenie, jakby była z materiału. Kartki są szyte, a nie sklejane, dzięki czemu z pewnością przetrwa w nienaruszonym stanie przez lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)