wtorek, 31 października 2017

"Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro - recenzja

Tytuł: "Okruchy dnia"
Autor: Kazuo Ishiguro
Gatunek: literatura współczesna
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Albatros

Skojarzynki:
Anglia * dystynkcja * obowiązki * posiadłość * podróż * kamerdyner * chłód


"Jest jedna i tylko jedna sytuacja, gdy ceniący swą godność kamerdyner ma prawo zapomnieć na moment o swej roli, a to wtedy, gdy znajduje się całkowicie na osobności."


Możecie nie wierzyć, ale po raz pierwszy sięgnęłam po książkę ze względu na to, że jej autor został laureatem Nagrody Nobla 2017. Zazwyczaj nie kieruję się bowiem zdobytymi przez autora nagrodami, tylko proponowaną przez niego fabułą. Nigdy nie czytałam nic Kazuo Ishiguro, więc uznałam, że czas to zmienić. 

Narracja zastosowana przez autora sprawiła, że poczułam się jak na prawdziwej angielskiej herbatce, w schludnym saloniku, na stylowej kanapie i z delikatną filiżanką w ręku. Przede mną zaś siedział mój rozmówca i niespiesznie opowiadał o swoim życiu. Pozwolił mi zobaczyć okruchy, z których składał się jego świat.

Stevens to kamerdyner z najwyższej półki, dla którego w życiu liczy się tylko praca i obowiązki, wykonywane na jak najlepszym poziomie. Smutny to obraz, człowieka, który nie ma prywatnego życia, przyjaciół, ani nawet znajomych. Ma tylko podwładnych i pana, któremu służy od świtu do późnego wieczora. Nie zostaje już zbyt wiele czasu dla siebie. Ale Stevensowi taki czas nie jest potrzebny, ponieważ on nie uznaje czegoś takiego, jak życie prywatne. Nawet w tak trudnej chwili, jak śmierć ojca, wybiera służbę tłumacząc, iż jego ojciec, również kamerdyner, życzyłby sobie właśnie tego, by syn nie porzucił obowiązków. Kiedy posiadłość lorda Darlingtona po jego śmierci przechodzi w ręce pewnego Amerykanina, Stevens pozostaje na swoim stanowisku. Staje się kamerdynerem pana Farradaya, o którym ten marzył. Prawdziwym angielskim kamerdynerem z manierami, dystynkcją i tym wszystkim, czym profesjonalny kamerdyner powinien dysponować i zadziwiać otoczenie.


Nowy właściciel Darlington Hall złożył Stevensowi niecodzienną dla niego propozycję wybrania się na kilkudniowe wakacje. Konsekwencją tego stały się długie rozważania mężczyzny nad życiem i tym, jaki powinien być wielki kamerdyner. Podróż fordem, należącym do nowego pracodawcy, była wygodna i obfitowała w różne ciekawe sytuacje, jak niespodziewany nocleg w pewnej wiosce, gdy w samochodzie zabrakło paliwa, czy nawiązanie nowej znajomości, gdy skończyła się woda w chłodnicy. Wszystko to jednak było jedynie tłem do snutych przez Stevensa wspomnień, w których dużo miejsca zajął opis relacji z gospodynią Darlington Hall, panną Kenton. To właśnie na spotkanie z nią wyruszył kamerdyner. Otrzymawszy od kobiety list, pomyślał, że być może chce ona wrócić po latach na zajmowane niegdyś stanowisko. Czy faktycznie? Tego nie zdradzę. Przyznam się, że z niecierpliwością czekałam na rozwiązanie tej zagadki i moment spotkania. Czy Stevens dotrze na miejsce? Czy panna Kenton, a obecnie pani Benn, zamierza wrócić do Darlington Hall? Czy Stevens dobrze odczytał intencje kobiety między skreślonymi do niego wierszami listu? Co stracił, a co zyskał? I wreszcie, kto wygrał dobre życie, podejmując takie, a nie inne decyzje? Dużo pytań, na które powieść powinna udzielić nam odpowiedzi. 


Paradoksalnie książka ta jest pełna emocji, choć główny bohater nie potrafi ich wyrażać. Są zawieszone w domysłach i niedopowiedzeniach, królujących w jego kontaktach z innymi ludźmi. Niesamowite było to obserwowanie relacji panny Kenton i Stevensa. Czy zakiełkowało między nimi uczucie? Jak reagowali na siebie nawzajem? Wszystko widać jak na dłoni w opisywanych pięknymi słowami wspomnieniach kamerdynera, tak bardzo ograniczonego przez sztywne ramy, które sam sobie narzucił. 
  
Przede mną ekranizacja książki z Anthonym Hopkinsem w roli kamerdynera Stevensa. Bardzo jestem ciekawa tej produkcji. Nie przepadam za okładkami filmowymi, ale muszę przyznać, że tym razem wykorzystane zdjęcie, pochodzące właśnie z ekranizacji, rozbudziło moją ciekawość. Wydaje mi się, że Anthony Hopkins fantastycznie zagrał Stevensa i zamierzam się o tym jak najszybciej przekonać.   

EDIT z 1.11.2017: film jest genialny. Nie jest idealnym odwzorowaniem książki, ale różnice są niewielkie. Scena, w której Stevens prasuje żelazkiem gazetę codzienną - bezcenna... Nagrody dla Anthony'ego Hopkinsa i Emmy Thompson jak najbardziej zasłużone. Do tego świetna muzyka, dopracowana scenografia. Film idealny :)


Za możliwość przeczytania książki dziękuję 
Wydawnictwu Albatros 



10 komentarzy:

  1. Film jest genialny! Książki nie czytałam, ale na pewno się skuszę, bo bardzo jestem ciekawa, czy Nagroda Nobla wpadła w dobre ręce. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie :) http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to dzisiaj oglądam :) Książkę polecam, jest fantastyczna :)

      Usuń
  2. Nie czytałam książki, ale chyba tsy książka nie jest dla mnie.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądziłam, ale na szczęście postanowiłam sprawdzić i dobrze na tym wyszłam :)

      Usuń
  3. Nie słyszałam o tej książce, ale fabuła kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To nic nie życiowego. Przez około 20 lat poświęcony byłem pracy i wszystko podporządkowałem idei. Ale najważniejsze to jest to że wiedziałem kiedy powiedzieć dosyć :) A kiedy? Oczywiście u szczytu swoich możliwości :) Tkwienie na szczycie to dopiero nuda:) Nawet jeśli to najwyższy szczyt marzeń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo jestem ciekawa tej książki. Musze po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)