wtorek, 3 października 2017

"We dwoje" Nicholas Sparks - recenzja

Tytuł: "We dwoje"
Autor: Nicholas Sparks
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Albatros

Skojarzynki:
rodzina * miłość * zdrada * rozwód * niezrozumienie * pogarda * walka * choroba * cierpienie



Przede wszystkim chciałabym przyznać się do tego, że jest to moja pierwsza książka tego autora. Zdaję sobie sprawę, że to co najmniej dziwne, ponieważ Sparks jest niezwykle poczytnym pisarzem, którego powieści tłumaczone są na ponad 30 języków. A ja się do tej pory uchowałam... Ale już nadrabiam zaległości, a zaczęłam od nowości z wydawnictwa Albatros pt. "We dwoje". Chociaż literatura obyczajowa nie znajduje się na pierwszym miejscu moich ulubionych gatunków, to rozumiem już, skąd ten zachwyt milionów czytelniczek (a może i czytelników?), wyrażany mnóstwem pozytywnych opinii na temat powieści Sparksa...


Gabaryty

Kiedy wyjęłam książkę z koperty, trochę się przeraziłam. Na pierwszy rzut oka jest GRUBA, mówiąc najkrócej. Ale już na drugi, to tylko trochę ponad 500 stron, więc nie najgorzej. Jeśli dodać do tego przyjazną oczom czcionkę i sporą interlinię, wyjdzie nam książka, którą baaaardzo szybko się czyta. I faktycznie, nawet nie zauważyłam, kiedy pochłonęłam kolejne rozdziały...

Bohaterowie

Świat nakreślony przez Sparksa prezentuje życie ludzi z sąsiedztwa. Nic udziwnionego czy odrealnionego. Każdy mógłby mieć takiego sąsiada, jak Russell Green. Facet po trzydziestce, który mieszka w niewielkim mieście z piękną żoną Vivian i kilkuletnią córeczką London. Jest specem od reklamy w dużej firmie, a obowiązki zajmują mu większą część dnia. Stara się spędzać z rodziną jak najwięcej czasu, ale to trudne. Wszystko staje na głowie, kiedy jego żona, do tej pory pełnoetatowa mama, postanawia wrócić do pracy... Jej zachowanie jest trochę dziwne, przynajmniej dla mnie. Zawsze wydawało mi się bowiem, że skoro jest się z kimś w związku, dobrze jest rozmawiać o planach, przyszłości, czy chociaż informować drugą połówkę o swoich pomysłach czy propozycjach. Vivian chyba jest innego zdania. Russ w wielu sytuacjach zostaje postawiony przed faktem dokonanym, a kiedy próbuje zgłosić swoje obiekcje, zostaje za to ukarany reakcją żony, pełną gniewu czy irytacji. Albo milczeniem. Trudno powiedzieć, co jest gorsze. Rozmowy kwalifikacyjne? No, chyba nie wyobrażasz sobie, że bez tego można dostać dobrą pracę? Kolejne stosy toreb z zakupami, nowe ciuchy, buty, kosmetyki? Naprawdę uważasz, że pójdę do pracy wystylizowana na Kopciuszka? Jak to kto zajmie się London? Lekcje tańca i gry na pianinie, zajęcia plastyczne, zbliżająca się szkoła. Skoro rzuciłeś pracę, będziesz miał na to mnóstwo czasu...  


Emocje

Nawet nie zauważyłam, kiedy bez reszty wciągnęłam się w życie Russa i jego rodziny. Śledziłam z zapartym tchem również losy rodziców bohatera, a także jego starszej siostry Marge i jej partnerki życiowej Liz. Jednak głównym wątkiem była historia rodziny Greenów. O, jak strasznie byłam zła na Vivian i te jej wieczne fochy! Choć twierdziła, że to jej mąż wciąż marudzi i zawsze wybiera nieodpowiednie momenty na poważne rozmowy, to według niej ciągle coś było nie tak, jak powinno, a Russell zachowywał się niezgodnie z jej oczekiwaniami. Był zdecydowanie za mało domyślny. I kłótliwy. I te jego wieczne pretensje o wszystko... - taki obraz męża prezentuje nam Vivian. Co jednak może zrobić człowiek, kiedy druga połówka nie zdradza swoich planów, tylko wymaga, by rzucił wszystkie swoje obowiązki i dostosował się do tego, co zamierza robić ona? Naprawdę podnosiła mi ciśnienie! Gwoli ścisłości, Russ ze swoim podejściem pod tytułem "nie jestem mądrym człowiekiem i nie zasłużyłem na taką cudowną żonę, jaką jest Vivian" też mnie momentami mierził. Ustawił tę kobietę na piedestale tak wysokim, że nie dostrzegał zupełnie, jak bardzo była chłodna i wyrachowana. jak potrafiła nim manipulować. Nie dostrzegł chwili, w której zaczęli się od siebie oddalać. Owszem, współczułam mu i trzymałam jego stronę, ale nie można być przez cały czas takim uległym, wrażliwym i miękkim...

Twarda czytelniczka

Z reguły nie płaczę podczas lektury. Tutaj ta zasada była po prostu niewykonalna. Chusteczki były nieodzowne, kiedy jeden z wątków zrobił się wyjątkowo trudny... Sparks potrafi złamać nawet najtwardszego zawodnika, bądźcie tego pewni.



I jeszcze smaczki z lektury:


"Poczucie winy to marnowanie uczuć."

"Na tym polega rodzicielstwo. Chodzi o to, żeby robić, co w twojej mocy, nawet jeśli boisz się, że nawalisz."

"Szczęście pochodzi z wnętrza nas samych."

"Jeśli potrafisz, bierz życie takim, jakie jest. Trzymaj się rzeczy, na których ci zależy, a pozwól odejść tym, które nie są ci potrzebne."

"O to właśnie chodzi w życiu, pomyślałem. O miłość, śmiech i przyjaźń; radosne chwile spędzone z tymi, na których ci zależy."

"Fundamentem prawdziwej miłości jest akceptacja, nie osąd. Bycie w pełni zaakceptowanym przez drugą osobę, nawet w chwilach największej słabości, to gwarancja szczęścia."


Kup pudełko chusteczek, zaparz herbatę, zakop się pod kocykiem i czytaj...


Za możliwość przeczytania powieści Nicholasa Sparksa dziękuję Wydawnictwu Albatros


7 komentarzy:

  1. Uwielbiam Sparksa i z chęcią przeczytam tą lekturę. Ja się popłakałam przy "Liście w butelce" tego Autora.
    Serdecznie pozdrawiam.
    https://nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko sięgam po tego autora, sama nie wiem czemu :) ale ostatnio obiecałam sobie poprawę i zakupiłam "I wciąż ją kocham" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sięgnęłam dopiero pierwszy raz, ale mam na półce jeszcze jedną książkę tego autora, z wymiany, więc pewnie niedługo znów poczytam :-)

      Usuń
  3. Niebawem będę się z nią zapoznawać, już czeka w kolejce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham tego autora i nie mogę się nadziwić , że tak poruszające hisrorie pisze mezczyzna.
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)