piątek, 2 marca 2018

"Królik w lunaparku" Michał Biarda - recenzja




WOW! Co to w ogóle było?! Pierwsze skojarzenie pojawiło się po kilku stronach - "Domofon" Miłoszewskiego. Wprawdzie tam była atmosfera grozy, a tutaj kierunek osiągania klimatu był trochę inny, ale równie szalone to wszystko było, jak w "Domofonie". Nikt nic nie wie, siwy dym, czeski film. WOW, że się tak powtórzę... 

Książkę zdobyłam podczas wymiany książkowej w jednej z grup facebookowych. Przyznaję, że trochę złapałam się na okładkę ;-) Ale tylko trochę, bo opis również mnie zainteresował. Początkowo byłam przekonana, że to będzie kryminał. Uważam ten debiut Michała Biardy za niezwykle udany i wciągający. Autor zaserwował czytelnikom trzy wątki, które w pewien sposób się ze sobą łączą. O powiązaniach pisać nie będę, bo musiałabym uskutecznić spojler. Poznajemy trójkę głównych bohaterów: Pawła, który w wyniku potrącenia przez samochód ląduje w szpitalu, Kasię, która dowiaduje się, że choruje na raka nerki oraz pana Zbyszka, taksówkarza, który przez swoją niechlubną alkoholową przeszłość stracił żonę i córeczkę, ale obecnie stara się żyć w trzeźwości. Ich losy autor opisuje językiem potocznym, który idealnie tutaj pasuje.
Wydarzenia następują po sobie szybko, zazębiają się i uzupełniają w niesamowity sposób. Wśród postaci przemyka tajemniczy i niebezpieczny Królik. Kim jest przebieraniec? O co chodzi z niecodziennymi zdolnościami Pawła? Co łączy chłopaka z panem Zbyszkiem? Jak Kasia poradzi sobie ze świadomością, że może umrzeć za kilka miesięcy? I które ze wspomnień Pawła są prawdziwe, a które tylko sobie wyśnił? 


Z premedytacją wpisałam jako gatunek literacki rollercoaster, bo tak się czułam pochłaniając kolejne rozdziały tej książki. Najbardziej chaotycznie było na początku i przyznaję, że trochę się w tej historii Pawła gubiłam, ale warto było się spiąć i przeczytać całość. Po lekturze zdecydowanie zgadzam się ze stwierdzeniem z okładki, że powieść ta sprawia wrażenie zaprogramowanej historii, stworzonej przez komputerowca. Prowadzona narracja cały czas trzyma w napięciu, zaciekawia i powoduje, że chce się czytać dalej. Historia Kaśki o typowo nastolatkowym zabarwieniu, a rozdział o panu Zbyszku zaskakujący i bardzo pozytywny. 

Wszystkie wątki spotykają się w zakończeniu, gdzie poznajemy odpowiedzi na wiele pytań, które pojawiły się podczas lektury. 

Moja ocena:


2 komentarze:

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)