środa, 5 grudnia 2018

"2 miliony za Grunwald" Joanna Jodełka - recenzja


"- Co jest właściwie na tym obrazie? - niespodziewanie przerwał mu Dziurawiec, leżąc z zamkniętymi oczami.
- Nie wiesz?! - zdziwił się chłopak. - Jak to? Nigdy nie widziałeś Bitwy pod Grunwaldem? Nigdy? Ani razu? Nawet na zdjęciu? Nawet w gazecie? Na pocztówce też nie? Żartujesz, prawda?"

Lektura kolejnej powieści Joanny Jodełki, w której autorka połączyła emocjonującą historię z przeszłości z sensacyjną fabułą, już za mną. Nie była to pierwsza książka pisarki, którą przeczytałam. Wcześniej miałam okazję sięgnąć po "Kamyk" i "Polichromię", które niesamowicie mnie wciągnęły i wspominam je bardzo pozytywnie do dziś. Czy z historyczną odsłoną twórczości pani Jodełki było podobnie? No cóż, może będę nudna, ale znów muszę rozdzielić ocenę na dwie części: fabuła i bohaterowie oraz warstwa techniczna, czyli korekta...

Powieść "2 miliony za Grunwald" opowiada historię ratowania przed zniszczeniem monumentalnego dzieła Jana Matejki, słynnego obrazu Bitwa pod Grunwaldem. Kto tak bardzo nienawidził tego wybitnego dzieła polskiego malarstwa, że chciał je unicestwić? 

Podczas lektury przenosimy się w czasie kilka razy. Najpierw, we wstępie, obserwujemy samego mistrza Matejkę przy tworzeniu gigantycznej sceny bitwy. Równocześnie autorka nakreśla atmosferę w kraju i nastroje panujące wśród Polaków. Następnie przeskakujemy o 60 lat do przodu i lądujemy w 1938 roku, czyli niemal w przededniu II wojny światowej, by śledzić dalsze losy malowidła i walkę niewielkiej grupy Polaków o zachowanie płótna w nienaruszonym stanie. Wojenna zawierucha, a także pewien zaślepiony żądzą zniszczenia dzieła hitlerowiec, nie ułatwiali tego i tak trudnego zadania.  Ostatni przeskok w czasie przeniesie nas z roku 1941 do 1944, w którym obraz na ponad tysiąc dni spoczął w... grobie. Najbardziej niesamowite zaś jest to, że cała ta historia, choć wydaje się nieprawdopodobna, wydarzyła się naprawdę. Tylko część fabuły i niektóre postacie to fikcja literacka i wyobraźnia autorki.

Jakie decyzje będą musiały podjąć osoby opiekujące się Bitwą? Kto wspomoże ich wysiłki? W jaki sposób obraz zniknie z Warszawy, a pojawi się w Lublinie, by tam również umknąć sprzed celownika Gerharda von Lossowa? Jak ważący około 600 kilogramów obraz podróżował przez Polskę, pod samym nosem okupantów? O tym i wielu innych sprawach opowiada autorka w swojej powieści. I robi to całkiem nieźle, choć uprzedzam, że akcja rozkręca się powoli. Dlatego właśnie urwałam jeden punkt z oceny. Warto było jednak cierpliwie poczekać na rozwój sytuacji, ponieważ w pewnej chwili lawina wydarzeń ruszyła z kopyta i nie sposób było oderwać się od kolejnych rozdziałów. 

Wątek związany  z obrazem Matejki przeplatał się z innymi, typowo obyczajowymi, prezentującymi głównie wojenną rzeczywistość. Zabieg ten z jednej strony spowalniał bieg wydarzeń, ale z drugiej uzupełniał fabułę o dodatkowe informacje.

Wśród występujących w powieści bohaterów moją sympatię zyskali Dziurawiec i mały Jona Faber. Z przyjemnością obserwowałam przemianę zwykłego złodziejaszka w obrońcę polskości, której ucieleśnieniem był obraz Matejki, wyceniony przez poszukujących go Niemców na 2, a następnie na 10 milionów. Jona zaś okazał się być niezwykle bystrym dzieciakiem, dlatego sceny z jego udziałem według mnie bardzo wzbogaciły fabułę. Sympatyczny chłopiec, znacznie dojrzalszy niż wskazywałby na to jego wiek, brał czynny udział w wielu wydarzeniach związanych z ratowaniem i ukrywaniem Bitwy.

Ocena książki pod względem technicznym.
Znów musiałam zmierzyć się z ogromem literówek, głównie zjedzonych lub przestawionych liter, a także dublowaniem zaimka się w zdaniach lub jego znikaniem...

Naprawdę trudno się czyta się i nie da się skupić na fabule, kiedy wyzary dwoją nam przed oczami albo ich ma tam, gdzie być powinny...

Napotkałam również sporo innych "kwiatków", np. pejsy w chałacie czy bardzo częste w powieściach wycofywanie się do tyłu. Na resztę przegapionych przez osoby poprawiające tekst atrakcji chyba spuszczę zasłonę miłosierdzia. Moja ocena korekty z aktualnego wydania to zaledwie 2/6.
Mam nadzieję, że jeśli ta powieść doczeka się wznowienia, ktoś poprawi te wszystkie błędy, żeby można było spokojnie skoncentrować się na treści.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu W.A.B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)