piątek, 21 listopada 2014

"Anioł" L. A. Weatherly - recenzja

Tytuł: "Anioł"
Autor: L. A. Weatherly

Liczba stron: 398
Wydawnictwo: Świat Książki
Cykl: Trylogia Anioła, tom 1

"Stephenie Meyer stworzyła na nowo wampira. Eoin Colfer stworzyła na nowo wróżkę. L.A. Weatherly stworzyła na nowo anioła."

Pierwsze słowa z okładki bardzo mnie zaciekawiły. Lubię historie fantastyczne, w których świat rzeczywisty miesza się z fikcją. Nie znałam wcześniej autorki "Anioła", ale sięgnęłam po tę powieść, ponieważ bardzo spodobała mi się okładka, no i tematyka też taka MOJA... :-) Same plusy, więc z chęcią zabrałam się za lekturę.

Pierwsze wrażenie - bardzo pozytywne. Zaskoczył mnie sposób przedstawienia aniołów. Jest bowiem zdecydowanie inny, niż w większości tego typu powieści. Ale nie będę zdradzać, o co chodzi. Odebrałabym przyjemność czytania osobom, które zamierzają poznać tę historię same. 
Główna bohaterka, Willow, ma 17 lat i nietypowe zdolności. Może mianowicie przewidywać przyszłość innych osób i ostrzegać je przed dokonaniem niewłaściwego wyboru. Wystarczy, że weźmie wybraną osobę za rękę. Dziewczyna spodobała mi się, bo nie pragnie na siłę być popularna, lubiana i w ogóle "naj" z wszystkiego i dla wszystkich. Jest po prostu sobą, nie przejmując się opinią innych, i to mi się w niej spodobało najbardziej.
Nie obyło się, oczywiście, bez wątku miłosnego. Zaczynając czytanie podejrzewałam, że szybko pojawi się drugi bohater i tak też się stało - do akcji wkroczył tajemniczy Alex. Łowca, który dostał zadanie... zabicia Willow. Rzecz jasna, jak to zazwyczaj się dzieje w takich powieściach, chłopak postanowił poznać bliżej swój "cel" i sprawy potoczyły się dość przewidywalnym torem. Wydaje mi się, że autorce niezbyt udał się ten miłosny wątek... Trochę za dużo było o miłości dwójki bohaterów, aż zrobiło się między nimi bardzo ckliwie. Jak dla mnie, trochę za ckliwie, ale jeśli ktoś lubi rozczytywać się o tych wszystkich "ochach" i "achach"... Na szczęście pozostałe wątki oraz przygody ludzi i aniołów tak mnie wciągnęły, że udało mi się przebrnąć przez opisy "miłosne". 

Nie nastawiałam się na powieść formatu trylogii Tolkiena, więc nie doznałam rozczarowania. Książka jest napisana prostym językiem, a akcja dość wartka i choć fabuła jest trochę przewidywalna, to zupełnie mi to nie przeszkadzało w delektowaniu się treścią. Polecam i nie mogę się doczekać przeczytania kolejnych tomów: "Płomienia anioła" i "Zemsty anioła".

poniedziałek, 27 października 2014

"Dom Hadesa" Rick Riordan - recenzja

Tytuł: "Dom Hadesa"

Autor: Rick Riordan
Liczba stron: 600
Wydawnictwo: Galeria Książki
Seria: Olimpijscy Herosi, tom IV


"Znak Ateny" skończył się w takim momencie, że czym prędzej sięgnęłam po kolejny tom serii Riordana. Właściwie się nie zawiodłam, bo znalazłam w kolejnej części to, czego się spodziewałam, czyli świetny humor Riordana, barwne opisy, walki, nagłe zwroty akcji i barwnych bohaterów. Tylko jeden mały minusik - chyba liczyłam, że po trzech tomach pełnych mitologicznych przygód pojawi się coś nowego. Tymczasem autor poszedł tym samym torem. Ale właściwie nie przeszkadzało mi to, bo jego styl od pierwszego tomu serii o Percy'm Jacksonie przypadł mi do gustu i w kolejnych tomach również odnajduję przyjemność czytania.

I tym razem z zapartym tchem możemy śledzić losy greckich i rzymskich herosów. Autor poprowadził fabułę dwoma torami. Czytamy o wędrówce załogi Argo II oraz o walce o życie Annabeth i Percy'ego, którzy w poprzednim tomie wylądowali w Tartarze. Ciekawie było zgłębiać fabułę z perspektywy różnych bohaterów. Powieść dzięki temu bardzo zyskała, dla mnie, w pewnym sensie, z wersji papierowej stała się filmem w 3D ;-) Jedyne czego mi było szkoda, to że Leo dostał tak mało miejsca na swoje rozdziały. Ta postać według mnie jest najzabawniejsza, więc przydałoby się trochę więcej humoru.

Choć akcja gna do przodu i nie ma czasu na odpoczynek, to sama fabuła skupia się wciąż na budzącej się Gai i jej dążeniu do otworzenia Wrót Śmierci. Celem bogini jest zajęcie miejsca pozostałych bogów na Olimpie i zawładnięcie światem. Młodzi wojownicy zaś robią wszystko, by jej to uniemożliwić. Pytanie tylko, czy im się to uda? W końcu przepowiednia nie jest jednoznaczna... Czy Annabeth i Percy wydostaną się z Tartaru? Przemierzanie miejsca, w którym już samo przebywanie może unicestwić herosa, nie należy do najprzyjemniejszych. Para jednak wspiera się bardzo przedzierając się ramię w ramię przez straszliwy Tartar. Tutaj mamy bardzo ładnie opisany (nie przesłodzony) wątek miłości między dwójką półbogów. Tymczasem na powierzchni pozostali herosi również nie próżnują. W końcu odradzające się wciąż potwory wcale nie pomagają im w wypełnieniu misji... Statek zmierza w stronę Wrót Śmierci z równie wielką determinacją, jak dwójka herosów pod ziemią. Dotrą do miejsca przeznaczenia? Powstrzymają Gaję czy raczej to Gaja unicestwi ich? Przed nami jeszcze jeden tom tej serii. Z jednej strony bardzo żałuję, że tylko jeden, ale z drugiej myślę sobie, że więcej części mogłoby popsuć efekt. Kiedy zaś przeczytam "Krew Olimpu", będę mogła zabrać się za kolejną serię tego autora! :-)
Aha, zapomniałabym... Ta część zawiera pewną niespodziankę dla czytelników. Znacie Sobka? Nie? To poznacie, jak przeczytacie "Dom Hadesa".

sobota, 27 września 2014

"Znak Ateny" Rick Riordan - recenzja

Tytuł: "Znak Ateny"

Autor: Rick Riordan
Liczba stron:
Wydawnictwo: Galeria Książki
Seria: Olimpijscy Herosi, t. III


Rick Riordan, amerykański pisarz, a kiedyś i nauczyciel, wciąż mnie zaskakuje. Sądziłam, że po serii o Percy’m Jacksonie nie da się napisać równie genialnego cyklu. Jednak chyba się myliłam. Przekonuję się o tym z każdym kolejnym tomem obecnie pochłanianej serii.

Okładka trzeciego tomu hipnotyzuje. Te oczy w tle pozwalają liczyć czytelnikowi na kolejną serię niesamowitych przygód i zwrotów akcji. Skąd ten facet bierze TAKIE pomysły?! 

W tej części na pierwszy plan wysuwa się Annabeth. To jej historia, choć oczywiście pozostali bohaterowie również odgrywają ważne role. Annabeth nie może się już doczekać spotkania z Percy’m. W końcu sześć miesięcy rozłąki, która spotkała parę za sprawą Hery, to nie jest krótka chwila. Choć dziewczyna bardzo się cieszy na to spotkanie, równocześnie jest pełna obaw. Wystarczająco trudne jest to, że Annabeth należy do herosów, których dotyczy przepowiednia siedmiorga. Tymczasem okazuje się, że matka nastolatki, Atena, żąda, by podjęła się wykonania specjalnego zadania. Od lat kolejne pokolenia dzieci bogini próbują ją pomścić, ale żadnemu jeszcze się to nie udało. Wszyscy ginęli w walce. Teraz Atena oczekuje, że Annabeth podejmie wyzwanie i wyruszy w samotną i bardzo niebezpieczną misję. Do tego dochodzą jeszcze gonitwy myśli dotyczące Percy’ego, bo w końcu Annabeth jest także zwykłą dziewczyną, pełną emocji i obaw różnego rodzaju. Martwi się, czy jej ukochany wciąż jest tym samym Percy’m, którego zapamiętała. W końcu przez sześć miesięcy człowiek może się bardzo zmienić… Poza tym co będzie, jeśli chłopak zmienił front i zbratał się z Rzymianami, a ona zostanie sama?...

Annabeth, Piper, Leo i Jason zmierzają do obozu Jupiter okrętem wojennym o nazwie Argo II. Lękają się jednak, że Rzymianie wezmą ich za agresorów, którzy chcą ich zaatakować. Jedyną nadzieją jest to, że na pokładzie znajduje się Jason – również Rzymianin, pochodzący z tego obozu. Drużyna pragnie pogodzić skłócone od lat obozy: grecki i rzymski. Niesnaski te spowodowały, że obozy wcześniej nawet nie wiedziały o swoim istnieniu. Misja, którą mają przed sobą herosi tym razem, jest równie niebezpieczna, jak poprzednie. Muszą oni bowiem zamknąć Wrota Śmierci. Jest jednak jeden problem – zadanie muszą wykonać połączone siły obu obozów. Czy to możliwe, by skłóceni herosi wspólnie wyruszyli w drogę? Czy będą potrafili współpracować? 

Liczba wątków w powieści jest zdecydowanie większa niż we wcześniejszych częściach. To sprawia, że można się trochę pogubić, ale w sumie nie trzeba podążać za wszystkimi. Można wybrać te najważniejsze i śledzić losy wybranych bohaterów. Akcja jest niezwykle dynamiczna, jak w poprzednich tomach. Dialogi iskrzą dowcipem. Nie zawiodłam się, choć przecież mówi się, że im dalej jesteśmy w jakiejś serii, tym trudniej autorowi sprostać oczekiwaniom czytelników. Sądzę, że Riordan radzi sobie z tym świetnie i aż trudno uwierzyć po tylu powieściach fantasy z mitologią w tle, ale wciąż wyciąga nowe asy z rękawa! Podoba mi się również to, że jego postacie są tak dopracowane. Znamy bohaterów, jak kolegów z podwórka i dzięki temu tak wciąga nas stworzony przez autora świat. Nie mogę się już doczekać, kiedy otworzę kolejny, czwarty już, tom serii. 

Polecam wszystkim, nawet tym, którzy nie przepadają za mitologią, bo nie wiadomo, czy po lekturze nie zmienią zdania…

środa, 17 września 2014

"Blackout" Mira Grant - recenzja

Tytuł: "Blackout"

Autor: Mira Grant
Liczba stron: 511
Wydawnictwo: SQN
Trzeci tom trylogii „Przegląd końca świata”


„Blackout” – trzeci tom trylogii Miry Grant – już samym tytułem wywołuje ciarki na plecach, a okładka sugeruje, że to historia dla ludzi o mocnych nerwach. Po dwóch poprzednich tomach nie mogłam wprost doczekać się trzeciej części, aby poznać wreszcie zakończenie stworzonej przez panią Grant zombie-apokalipsy. 

Kiedy zastanawiałam się nad sięgnięciem po pierwszą część, ze zdjęcia na okładce spoglądała w moją stronę sympatyczna kobieta, ale z takim dość niepokojącym spojrzeniem… To ono właśnie (na spółkę z intrygującą okładką) przesądziło o tym, że zabrałam się za lekturę. I całe szczęście dla mnie, bo teraz nie wyobrażam sobie po prostu, że moja wewnętrzna biblioteczka mogłaby nie być bogatsza o te trzy fantastyczne tomy!

Okazuje się bowiem, że historia o nieruchawych zombie może być tak pełna akcji i nieoczekiwanych jej zwrotów, że chwilami brakuje tchu, żeby nadążyć za wszystkim, co dzieje się na kolejnych kartach powieści. Już pierwszy rozdział szokuje, pamiętając bowiem ostatnie drastyczne wydarzenia z drugiego tomu, trochę się zdziwiłam, kiedy zorientowałam się, że narratorką w nim jest GEORGIA MASON, przebywająca w zamkniętym, monitorowanym pomieszczeniu przypominającym szpitalną izolatkę. I gonitwa myśli – jak to?! To jednak przeżyła strzał?! Ale to przecież niemożliwe! Sfingowali to? Co się dzieje?? Czytałam jak mogłam najszybciej, aby wreszcie poznać prawdę. Nie sądziłam, że trzeci tom trylogii może narobić jeszcze więcej zamieszania niż dwa poprzednie, ale się myliłam. Wyobraźnia autorki zdecydowanie nie ma granic. W życiu byście nie wpadli na to, że Georgia… albo nie, nie powiem Wam. To by zepsuło całą zabawę tym, którzy zdecydują się na przeczytanie tej trylogii. Dla ciekawych napiszę jeszcze tylko, że w tym tomie również spotkamy blogerów: Mahira, Maggie i Alarica, a także łatwo sięgającą po broń Becks. Nie zabraknie Shauna, który po konieczności zastrzelenia własnej siostry zaczął ją nie tylko słyszeć „z tyłu głowy”, ale również z nią rozmawiać. Jego wesołej kompanii nie pozostało nic innego, jak przyzwyczaić się do postępującego szaleństwa szefa. 

Spisek? A jest jakiś czy to był tylko medyczny wypadek przy pracy, że tłumy ludzi na Florydzie zostały zaatakowane przez przenoszące wirusa komary? I… skąd się wzięły komary? Tego nie wie nikt, a jeśli wie, to tak zakręcił wszystkim w głowach, że nikt nie może się połapać, co jest prawdą, a co kłamstwem. Kim lub czym jest obiekt 7c? Kto zginie, a komu uda się przeżyć? I co z prezydentem Rymanem? Zachowuje się, jakby był wrogiem, a przecież ostatnio, kiedy się widzieliśmy, był naszym przyjacielem... Czy Mira Grant zafundowała czytelnikom happy end po emocjonalnych męczarniach dwóch poprzednich tomów? 

Książka wciąga, okręca sobie nas wokół czytelniczego palca, w trakcie lektury bezpardonowo wyżyma i ostatecznie wypluwa wykończonych, ale szczęśliwych. I to jest właśnie idealna lektura dla wymagających. Polecam wszystkie trzy tomy, najlepiej jeden po drugim. A co.

„Powstańcie, póki możecie.”

niedziela, 8 czerwca 2014

"Uprowadzeni" Robert Crais - recenzja

Tytuł: "Uprowadzeni"

Autor: Robert Crais
Liczba stron: 367
Wydawnictwo: Świat Książki
Seria: Granice zła


Już w pierwszym rozdziale poznajemy parę młodych ludzi, Kristę i jej chłopaka Jacka. Matka dziewczyny od dawna przebywa w Stanach nielegalnie, ale Krista już tutaj się urodziła. W końcu matka zdradza jej tę tajemnicę, co pociąga za sobą niespodziewany rozwój wypadków... 
Jack i Krista zostają sami na pustyni, w miejscu, gdzie znajduje się pas przemytników ludzi. Miejsce to znają wszyscy, to tajemnica Poliszynela. Kiedy dziewczyna zaczyna opowiadać Jackowi o tym, że to miejsce jest dla jej rodziny wyjątkowe, bo i jej matka dostała się do Stanów nielegalnie tą drogą, nagle pojawia się ciężarówka pełna ludzi. Młodzi stają się mimowolnymi świadkami przemytniczego zamieszania, w którym sami również zostają dokądś zabrani, jako nielegalni imigranci. I zaczyna się piekło na ziemi...
Matka Kris, Nita Morales, odbiera dziwny telefon od córki. Dziewczyna mówi z nietypowym dla niej akcentem i prosi matkę o pięćset dolarów, aby mogła wrócić do domu. Kobieta początkowo sądzi, że to głupi żart Jacka, za którym nie przepada, ale ostatecznie płaci porywaczom żądaną sumę, jednak córka nie wraca. Zaniepokojona zniknięciem Kris i przerażona perspektywą deportacji, Nita decyduje się na zaangażowanie prywatnego detektywa, Elvisa Cole'a. Mężczyzna wkracza do akcji, ale choć jest profesjonalistą, sam również wpada w tarapaty. Kto porwał młodych ludzi? Czy detektywowi uda się uwolnić dziewczynę i jej chłopaka? 
Niewątpliwą zaletą książki są dość krótkie rozdziały. Inna sprawa, że akcja długo się rozkręca. Dopiero w okolicach dwusetnej strony zaczęło się dziać coś ciekawego, a od kilku ostatnich rozdziałów wprost nie mogłam się oderwać. Być może czytałoby mi się trochę lepiej, gdyby interesował mnie temat handlu ludźmi i nielegalnego przekraczania granicy. Polecam jednak z czystym sumieniem, bo ostatecznie jestem bardzo zadowolona z tej lektury. Język przystępny, choć w dialogach sporo wulgaryzmów. Czyta się szybko dzięki dużej czcionce.

poniedziałek, 5 maja 2014

"Noe. Kto przeleje krew" Darren Aronofsky, Ari Handel - recenzja

Tytuł: "Noe. Kto przeleje krew"
Autor: Darren Aronofsky, Ari Handel, il. Niko Henrichon
Liczba stron: 56
Wydawnictwo: Sine Qua Non


Czwarty tom historii o Noem już za mną. 56 stron to niewiele, ale ilustracje są tak fantastyczne, że rekompensują trochę to, że czyta się szybko. Zdecydowanie za szybko. Potop wciąż trwa, a mieszkańcy arki powoli tracą nadzieję, że poczują jeszcze kiedyś ziemię pod stopami. Ila i Sem mają zostać rodzicami, ale Noe oznajmia im, że jeśli urodzi się dziewczynka, musi zginąć. Jedynie chłopiec będzie mógł żyć. Młodzi są zrozpaczeni i próbują za wszelką cenę bronić nienarodzonego jeszcze dziecka. Deszcz wreszcie ustaje. Jafet, młodszy brat Ili, wypuszcza kruka, który wraca z niczym... Czyżby woda miała opanować glob już na zawsze? Ila zaczyna rodzić, a Sem staje na straży swojego pierworodnego dziecka, które lada chwila ma przyjść na świat... Historia narysowana na kartach czwartej części tej powieści graficznej jest wciągająca i pełna emocji. Ilustracje są tak sugestywne i szczegółowe, że nie wymagają dodatkowych objaśnień w dymkach. Widać każdą rozterkę, niepewność, wściekłość, rozpacz... 
Zachęcam do lektury. Warto poświęcić czas i najlepiej przeczytać wszystkie tomy od razu. Wtedy historia układa się płynnie i wciąga z każdą kolejną częścią.

poniedziałek, 31 marca 2014

„Noe. I wody spadły na ziemię” Darren Afonofsky, Ari Handel - recenzja

Tytuł: „Noe. I wody spadły na ziemię”
Autor: Darren Afonofsky, Ari Handel
Liczba stron: 64
Wydawnictwo: Sine Qua Non


„Noe. I wody spadły na ziemię” to trzeci tom czteroczęściowej powieści graficznej, która powstała na podstawie scenariusza Darrena Afonowsky'ego i Ariego Handela. Autorem genialnych wprost rysunków jest Niko Henrichon.

Z ciekawością sięgnęłam po pierwsze dwa tomy. Poznajemy w nich Noego i jego rodzinę, a także świat, w którym przyszło im żyć. Świat pełen zła i okrucieństwa, którego istnienie wisi na włosku. Bóg bowiem stracił cierpliwość do ludzi i postanowił ich zniszczyć. Noe w wizjach zobaczył wielką wodę. Potop, który zaleje całą Ziemię. Uratują się tylko wybrani ludzie i po parze zwierząt z każdego gatunku, którzy spędzą czas potopu w ogromnej arce, zbudowanej przez Noego i jego rodzinę. Kiedy jednak spadły pierwsze krople deszczu, pozostali ludzie, pod wodzą straszliwego Akada, napadli na arkę z zamiarem przejęcia jej. Czy zdołają to uczynić? Czy rodzina Noego straci kogoś w bitwie? Wypadki w powieści toczą się bardzo szybko. Świetne ilustracje doskonale oddają klimat opowiadanej historii. Wprost nie mogę doczekać się czwartego tomu. Jedyne zaś, co mi się w tej serii nie podoba jest to, że tak szybko się ją czyta...

środa, 19 marca 2014

„Czarownica” James Patterson, Gabrielle Charbonnet - recenzja

Tytuł: „Czarownica”

Autor: James Patterson, Gabrielle Charbonnet
Liczba stron: 366
Wydawnictwo: Albatros
Seria: Czarodzieje

Lubię książki tajemnicze, magiczne, w których bohaterowie muszą poradzić sobie z przeciwnościami losu. „Czarownica” już samym tytułem mnie zaciekawiła, a jeszcze bardziej spodobała mi się okładka – przebiegłe oczy i tajemniczy uśmiech znajdującej się na niej kobiety zapraszają do lektury.

Nie czytałam wcześniej żadnej książki tych autorów. Muszę jednak przyznać, że to ciekawy duet. Patterson to znany twórca powieści sensacyjnych i młodzieżowych. W tych drugich specjalizuje się także Charbonnet.

Bohaterowie „Czarownicy” to rodzeństwo: piętnastoletnia Wisty i starszy od niej o dwa lata Whit. W ich zwykłym życiu nagle wszystko przestaje być takie oczywiste, kiedy pewnego dnia zostają porwani przez funkcjonariuszy Nowego Ładu. Na czele Nowego Ładu stoi Ten Który Jest Jedyny, a ten nowy porządek to eufemistyczny odpowiednik pojęć „reżim” i „totalitaryzm”. Trochę dziwne jest to, że rodzice na pamiątkę dają dzieciom starą pałeczkę perkusyjną i równie sponiewierany notatnik... Rodzeństwo przyjmuje jednak osobliwe prezenty, by z czasem przekonać się czym są one naprawdę. Powodem porwania nastolatków z domu jest podejrzenie, iż uprawiają oni magię. Mają zostać straceni po ukończeniu osiemnastego roku życia, a więc Whitowi nie zostało wiele czasu. Kiedy trafiają do więzienia, gdzie umieszczono już mnóstwo innych dzieci, robi się jeszcze dziwniej i straszniej. Poza tym ktoś zaczyna wspominać o przepowiedni dotyczącej dwójki nastoletnich czarodziejów. O co chodzi? Czy ktoś pomoże uprowadzonym i zamkniętym dzieciom? Czy nasi bohaterowie mogą wpłynąć na losy ich świata? 

Miałam nadzieję, że z połączenia twórczości tej dwójki autorów wyłoni się ciekawa historia. Muszę przyznać, że po zobaczeniu okładki spodziewałam się trochę innej historii, napisanej dojrzalszym językiem. Jest to jednak powieść dla młodszych nastolatków, bez większych zawirowań i głębokiej fabuły, ale zwroty akcji są i dość wartka, bo dwuosobowa, narracja, więc czyta się przyjemnie. Jeśli jednak ktoś jest bardziej wymagający, to chyba się rozczaruje. Możliwe, że kolejne tomy serii wypadną lepiej, więc mam nadzieję, że będzie okazja do przeczytania ich.

czwartek, 27 lutego 2014

"Życie gorzko-słodkie" Ashley Judd - recenzja

Tytuł: "Życie gorzko-słodkie"

Autor: Ashley Judd
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Świat Książki


Muszę przyznać, że początkowo nie byłam przekonana do tej książki. Klimat, w którym została stworzona okładka, podziałał na mnie trochę odstraszająco. Pomyślałam, że będzie to dołująca i smutna historia, a obecny świat jest już wystarczająco szary i nieprzyjazny, więc od literatury chciałabym chwili wytchnienia i miłych wrażeń. Ale postanowiłam ją chociaż zacząć i po kilkunastu stronach przekonać się, czy czytać dalej.

„Koło czasu się obraca: życie, śmierć. Życie, śmierć.
Życie.”

Czasami coś negatywnego potrafi się przeistoczyć w dobro. Tak stało się z bohaterką tej książki. Opowiedziała czytelnikowi o swoim życiu. O depresji, z którą walczyła przez wiele lat, o odrzuceniu i braku poczucia własnej wartości. Po latach skupiania się na własnym cierpieniu zaczęła dostrzegać innych potrzebujących wokół niej. Podzieliła się z nami historiami z życia, obrazami, które zobaczyła w swej podróży, w południowowschodniej Azji. Ludzie żyjący w slamsach i domach publicznych, ofiary gwałtów, bieda, bezsilność. Drugim torem tej historii jest proces zdrowienia psychiki kobiety. Podczas leczenia zyskała narzędzia, które pomogły jej sterować świadomie swoimi reakcjami. Dzięki terapii, którą zdecydowała się odbyć, potrafiła nieść prawdziwą pomoc, a nie skupiać się na swoim „ja”.

Chociaż nie jest to lektura lekka i przyjemna, nie żałuję, że zdecydowała się ją przeczytać. Z każdą kolejną stroną historia bardziej mnie wciągała. Polecam tę książkę osobom, które lubią wspomnienia i historie z życia wzięte.

czwartek, 2 stycznia 2014

„Miecze i mroczna magia” red. Jonathan Strahan, Lou Anders - recenzja

Tytuł: „Miecze i mroczna magia”
Autor: red. Jonathan Strahan, Lou Anders
Liczba stron: 525
Wydawnictwo: REBIS


Książka ta to zbiór opowiadań autorów fantasy. Nie specjalizuję się w tym gatunku literackim, więc opis z okładki bardzo mi pomógł. Dowiedziałam się, że autorzy ci to mistrzowie w swojej dziedzinie. Do tego jeszcze pięknie wydana książka z zachęcającą okładką, twarda oprawa… tylko brać i czytać. Spodziewałam się niesamowitych historii o rycerzach, krwawych walkach i magii.

Opowiadań jest siedemnaście, więc nie będę opisywała każdego z nich. Najbardziej spodobało mi się opowiadanie o Śpiewającej Włóczni. Jeszcze nie spotkałam się z podobnym pomysłem w żadnej książce – włócznia, która zaczyna grać piękną melodię chwilę przed tym, jak kogoś uśmierci. To trochę… upiorne. Najciekawszą postacią opowiadania jest według mnie główny bohater – Morlock, który stworzył Śpiewającą Włócznię. Jego głównym zajęciem jest wlewanie w siebie hektolitrów alkoholu w karczmie Strzaskana Pięść, której właścicielem jest Leen. Tymczasem włócznia wędruje po świecie w dłoni swego właściciela Viklorna i sieje spustoszenie wśród ludu… Czy Morlock zmobilizuje się i położy kres temu procederowi? Czy zdecyduje się zniszczyć swoje dzieło? Polecam lekturę opowiadania. 

Drugie opowiadanie, które bardzo mnie wciągnęło, nosi tytuł „Krwawa gra”. Jest to opowieść o świecie, w którym odbywa się Gra. Biorą w niej udział specjalnie przygotowywani do niej ludzie – piony, król, królowa, rycerze... pierwsze skojarzenie – szachy. Gra toczy się, oczywiście, na śmierć i życie… Historia zawiera więcej wątków, pojawia się nawet nieśmiały wątek damsko-męski… Zachęcam do lektury.

To, co mi się nie spodobało, to to, że w treści książki znalazły się również wulgaryzmy, za którymi nie przepadam. Wiem, że autor tworząc postaci drabów czy złodziei musi „obdarować” je również odpowiednim językiem, dlatego jakoś przebrnęłam przez najbardziej wulgarne dialogi... 

Sądzę, że gdybym lepiej znała się na tym gatunku literackim, bardziej doceniłabym czytane historie, wiedząc, jakie sławy je napisały. Mimo tych braków przeczytałam książkę z zainteresowaniem i polecam ją nie tylko znawcom fantasy.