wtorek, 28 stycznia 2020

"O krok za daleko" Harlan Coben - recenzja



Najnowsza powieść Harlana Cobena świadczy o tym, iż pisarz wciąż jest w świetnej formie. Kolejna kryminalna historia jest wciągająca i sprawiła, że trudno mi było odłożyć książkę.

Główny wątek to poszukiwanie córki, Paige, którego podejmuje się zdesperowany ojciec, Simon Greene. Pewnego dnia mężczyzna dostaje cynk, gdzie może spotkać dziewczynę. Paige wygląda strasznie, jest zaniedbana i prawdopodobnie uzależniona od narkotyków. Kiedy Simon próbuje ją namówić, by z nim poszła, pojawia się Aaron, chłopak Paige, i pomaga jej uciec. Gdy niedługo potem Aaron zostaje zamordowany i nikt nie wie, gdzie podziała się Paige, pojawia się podejrzenie, że to dziewczyna go zabiła. Sytuację pogarsza fakt, że zniknęła i nikt nie wie, gdzie jej szukać. Simon nie poddaje się i rusza śladem córki.
Wraz z Greenem do środowiska narkomanów próbuje wniknąć jego żona, Ingrid. Kobieta zostaje poważnie ranna i ląduje w śpiączce w szpitalu. Simon czuje się rozdarty. Nie wie, czy powinien czuwać przy łóżku nieprzytomnej żony, czy raczej dalej szukać córki. A może powinien być wsparciem dla pozostałej dwójki dzieci? Codziennie dokonuje trudnych wyborów, jednak nie traci nadziei na odnalezienie Paige. Spotka na swojej drodze kilka osób, które pomogą mu odkryć istotne dla sprawy szczegóły. Z tych z trudem znalezionych elementów powstaje powoli niezbyt pozytywny obraz. Czy na końcu drogi będzie czekała Paige? Czy ktoś jeszcze ucierpi, zanim Simon odkryje wszystkie karty? Kto zabił Aarona i dlaczego? Kim jest dwójka płatnych morderców, którzy na zlecenie zabijają młodych mężczyzn?

Świetnie czyta mi się powieści, w których poszczególne elementy układanki powoli wskakują na swoje miejsce, a autor umiejętnie dawkuje informacje. Tak właśnie było tutaj i z rosnącym zainteresowaniem próbowałam wraz z Simonem i innymi bohaterami odnaleźć sens w rozgrywających się wydarzeniach.

Największymi plusami tej powieści są świetnie skonstruowane postaci, szczególnie Simon, zdeterminowany ojciec poszukujący dziecka, a także zwroty akcji, które sprawiają, że powieść trzyma w napięciu. „O krok za daleko” to świetnie skonstruowany thriller, po który warto sięgnąć.

Tytuł: „O krok za daleko”
Autor: Harlan Coben
Gatunek: thriller
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Albatros

Moja ocena: 6/6



niedziela, 19 stycznia 2020

„Króliki z Ravensbrück” Anna Ellory - recenzja



„Króliki z Ravensbrück” to powieść łącząca w sobie wydarzenia rozgrywające się współcześnie oraz te z czasów II wojny światowej. Kolejne rozdziały porządkują zarówno poszczególne wątki, jak i chronologię.   

Mieszkająca w Berlinie Miriam opiekuje się obłożnie chorym ojcem, Heinrichem. Kontakt z mężczyzną jest bardzo nikły, ale co jakiś czas uparcie powtarza on imię Frieda. Miriam próbuje dowiedzieć się, kim była nieznana jej kobieta. Kiedy przypadkowo odkrywa numer wytatuowany na nadgarstku ojca, jest zszokowana. Nie wiedziała, że ukochany tata miał cokolwiek wspólnego z koszmarem obozu koncentracyjnego. W poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ją pytania, Miriam zagląda do szafy w pokoju matki. Znajduje tam kobiecy pasiak. Po bliższym przyjrzeniu się sukience, Miriam dostrzega jej niezwykłość. Ktoś zaszył w niej pisane przez Friedę listy, których adresatem jest Heinrich. Miriam postanawia poznać zapisaną drobnym maczkiem na skrawkach papieru historię „królików”, czyli więźniarek poddawanych bestialskim eksperymentom medycznym. Czas spędzany przy łóżku chorego Miriam wypełnia wspominaniem minionych chwil, a z czasem również głośną lekturą kolejnych listów. Jej celem staje się pomoc ojcu w znalezieniu odpowiedzi na pytanie, które dręczyło go przez całe powojenne życie.

Wątek obozowy przeplata się z codziennością Miriam. Głównym problemem współczesnym jest relacja bohaterki z mężem i jej destrukcyjny wpływ na całe życie kobiety. Mężczyzna za wszelką cenę próbuje doprowadzić żonę do obłędu. Listy, których część pomaga jej tłumaczyć poznana w bibliotece Eva, stają się odskocznią, dzięki której Miriam może oderwać myśli od krążącego wokół niej męża, od którego kobieta nie potrafi się uwolnić. W pewnym momencie opieka nad ojcem zaczyna przerastać jej możliwości, ogarnianie siebie i wychodzenie z domu staje się problemem, a to woda na młyn czekającego na każde jej potknięcie męża. Czy to jego działania doprowadziły do tego, że Miriam nie daje sobie rady? Do czego posunie się mężczyzna, żeby pokazać żonie, kto tu rządzi?

Frieda opowiada w swoich listach wstrząsającą historię kobiet, które w Ravensbrück służyły za króliki doświadczalne. Oprócz tego wątku Miriam podczas lektury odkrywa tajemnicę skrywaną przez Heinricha przez wiele lat – uczucie do kobiety, która nie była jego żoną. Miriam poznaje ojca przez pryzmat uczucia, którym darzyła go Frieda, a dzięki rozdziałom poświęconym wspomnieniom Heinricha, możemy poznać go bliżej i my. 

Autorka świetnie prowadzi opisywane wątki, umiejętnie przeplatając wydarzenia sprzed lat z teraźniejszymi. Piękny język sprawia, że lektura intryguje i wciąga od pierwszych stron. Sama nie wiem, czy bardziej porwał mnie wątek obozowych „królików”, czy raczej historia Miriam. Mam wrażenie, że wątki są nierównomiernie rozłożone i ten opowiadający o życiu Miriam jest obszerniejszy niż obozowy. To sprawia, że książka staje się w dużej mierze również powieścią psychologiczną. Ciekawym zabiegiem są wstawki retrospektywne, dotyczące wcześniejszego życia Miriam, jej ojca i Fridy.

„Króliki” to powieść debiutancka, którą mogę zaliczyć do tych udanych debiutów. Chociaż snuta przez autorkę opowieść jest fikcją literacką, wątek obozowy jest wiarygodny i dopracowany. Polecam powieść miłośnikom gatunku.

Tytuł: „Króliki z Ravensbrück”
Autor: Anna Ellory
Gatunek: literatura obozowa
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Moja ocena: 6/6



wtorek, 7 stycznia 2020

"Miejsce i imię" Maciej Siembieda - recenzja



„Najciekawsze są tajemnice, których nie zdołano poznać”.

Nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, że powieść Macieja Siembiedy „Miejsce i imię” spędziła na mojej półce tak dużo czasu, zanim po nią sięgnęłam. Na szczęście błąd ten ostatnio naprawiłam i bardzo jestem zadowolona ze spędzonego z tą książką czasu.

„Miejsce i imię” to drugi tom cyklu o byłym prokuratorze IPN Jakubie Kani. Tym razem Kuba otrzymuje zlecenie odnalezienia grobu holenderskich Żydów, którzy zginęli w obozie koncentracyjnym na Górze Świętej Anny. Miejsca złożenia zwłok poszukują jubilerzy z pewnej prywatnej organizacji żydowskiej. Kierują się potrzebą serca i chęcią położenia na tym miejscu pamiątkowej tablicy nagrobnej. Dzięki temu dadzą pomordowanym pobratymcom „miejsce i imię”. Jakub, rzecz jasna, nie zastanawia się długo. Podejmuje wyzwanie i rozpoczyna śledztwo, chociaż nie spodziewa się, do jakich rewelacji się dokopie.

Przygodę z tą lekturą rozpoczynamy w Amsterdamie lat czterdziestych, mieście słynącym z genialnych szlifierzy diamentów. Później, z każdym kolejnym rozdziałem, zaliczamy przeskoki w czasie i przestrzeni między współczesnością a czasami II wojny światowej, a także latami dwudziestymi poprzedniego stulecia. Opisywane wydarzenia wiążą się ze sobą na różnych poziomach. Sieć tych powiązań jest momentami tak misterna, że trzeba się skoncentrować, by nie pominąć istotnych dla zrozumienia fabuły szczegółów.

Miejsce, wokół którego rozgrywa się większość opisywanych zdarzeń, to Góra Świętej Anny i usytuowany tam w czasach wojny obóz koncentracyjny. Głównym zajęciem więźniów było budowanie autostrady, jednak hitlerowcy znaleźli świetny sposób na biznes. Do obozu sprowadzili potajemnie żydowskich szlifierzy diamentów i umożliwili im wytwarzanie brylantów w specjalnie do tego celu stworzonej Strefie Wydzielonej. Wraz ze szlifierzami do obozu trafił również Dawid Schwartzman, skazany na dożywocie. W jaki sposób stał się Johanem Pinto i trafił do Annabergu, tego nie zdradzę. To świetny wątek, który zdecydowanie musicie poznać sami.

Wraz z Jakubem Kanią nad sprawą pracuje oficer ABW Teresa Barska (której powiedzonka są bardzo ciekawe), a sporo krwi napsuje mu niejaki Wiesław Paluch, przez którego Kuba stracił posadę prokuratora w IPN. Czy wszyscy oni mają ten sam cel, którym jest odnalezienie miejsca pochówku holenderskich Żydów?

Maciej Siembieda wykonał kawał dobrej roboty. Powieść jest dopracowana i podparta solidnym researchem. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że książka napisana jest piękną polszczyzną. Dla mnie jakość tekstu jest równie ważna, co fabuła, ponieważ dzięki temu mam pełen komfort podczas lektury.

Autor pisze w posłowiu, że „Miejsce i imię” to opowieść fikcyjna, jednak inspirowana wydarzeniami prawdziwymi. Czym jest słynny na cały jubilerski świat czarny szlif? Kim jest Edyta Rhode? W jaki sposób Paluch będzie próbował przeszkodzić Kani w odnalezieniu szczątków Holendrów? I kto tak naprawdę zlecił to zadanie? Co jest prawdą, a co powstało w wyobraźni autora? Tego wszystkiego dowiecie się z powieści.

Tytuł: „Miejsce i imię”
Autor: Maciej Siembieda
Gatunek: sensacja, thriller
Liczba stron: 488
Wydawnictwo: Wielka Litera
Cykl: Jakub Kania, tom 2


Moja ocena: 6/6