piątek, 29 marca 2024

"Ktoś tak blisko" Wojciech Wolnicki - recenzja

Tytuł: "Ktoś tak blisko"
Autor: Wojciech Wolnicki
Gatunek: żebym to ja wiedziała... powiedzmy, że kryminał, ale to za mało powiedziane
Liczba stron: 450
Wydawnictwo: Opener
Cykl: Tulpa, tom 1

Moja ocena: 6/6 

"Ktoś tak blisko" to kolejna powieść autora "Pętli" i "Uznania". Tym razem jednak wydał on książkę pod własnym nazwiskiem, Wojciech Wolnicki. Jest to pisarz nieszablonowy, który lubi mieszać gatunki literackie i zaskakiwać czytelnika. Po lekturze dwóch wspomnianych wcześniej powieści, byłam bardzo ciekawa tej historii. Liczyłam na duży stopień pokręcenia fabuły, zwłaszcza, że jest to pierwszy tom nowej serii Tulpa, a tulpa to pojęcie oznaczające kumpla, który wprawdzie jest wymyślony i siedzi w czyjejś głowie, ale ma własną świadomość. Brzmi nieźle, prawda? ;-)

Główny bohater powieści, Jacek Tylek, marzy o tym, by dołączyć do grona poczytnych pisarzy. Tworzy, ale wciąż żyje w cieniu sławnego brata, Mariusza, którego kryminały są rozchwytywane przez czytelników. Mariusz Tylek zostaje zamordowany, a po dwóch latach od jego śmierci pojawiają się kolejne ofiary, w pewien sposób powiązane z nieżyjącym twórcą. 

Jacek należy do grupy literackiej, założonej kiedyś przez Mariusza. Jej członkowie, pisarze, spotykają się w miejscu o wdzięcznej nazwie Kolanko. Atmosfera trochę się psuje, kiedy kolejne osoby z grupy zaczynają ginąć w okolicznościach niezwykle podobnych do morderstw opisanych w ich książkach. Rozpoczyna się śledztwo, wszyscy zaczynają podejrzewać się nawzajem, a najgorsze jest to, że Jacek nie do końca pamięta wszystko, co go spotyka, a zatem co robi podczas przerw w dostawie prądu?... 

Narracja prowadzona jest przez drugą osobowość naszego głównego bohatera, milicjanta żywcem przeniesionego z czasów PRL, Roberta Kortza. Muszę przyznać, że taka forma narracji naprawdę ryje beret, szczególnie dialogi prowadzone przez Jacka i jego alter ego. Momentami zastanawiałam się, czy na pewno ogarniam, kto z kim rozmawia i o czym mówi.

Początkowo miałam trudności z połapaniem się we wszystkich pojawiających się bohaterach, pisarzach, policjantach i innych osobach, pojawiających się na dalszym planie. Wydawało mi się, że jest ich zbyt wielu, ale może to kwestia tego, że czytałam wersję elektroniczną, a wtedy trudniej do czegoś wrócić czy zaznaczyć sobie jakiś fragment dla uporządkowania treści. Jednak musiałam ich w końcu sobie uporządkować, ponieważ wbrew pozorom, wszyscy są istotni dla rozwoju fabuły. Zbudowane z ich udziałem wątki uzupełniają główną intrygę kryminalną i sprawiają, że cała opisywana historia jest trójwymiarowa i interesująca.

Zjawisko tulpy jest fascynujące! Dobra, przyznaję się, że czasami gadam do siebie, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której w mojej głowie siedziałaby druga osobowość, o własnej świadomości, która podejmuje samodzielne decyzje, pamięta wydarzenia, których ja nie pamiętam, ma własne przemyślenia i podpowiada autorskie rozwiązania targających mną dylematów. Z jednej strony intrygujące, ale z drugiej może ciut przerażające, tak żyć z kimś drugim z tyłu głowy.

Poza lekkim chaosem, który mi się wdarł w lekturę przez brak czasu, czytało się świetnie. Obserwowanie prowadzonego śledztwa wciągnęło mnie na maksa, aż trudno się było odrywać od czytnika, żeby na przykład pójść do pracy ;-) Nie muszę chyba dodawać, że podejrzewałam wszystkich po kolei, ale finał mnie usatysfakcjonował. Przypadła mi do gustu również porządna analiza całej tej zagadki kryminalnej. 

"Ktoś tak blisko" to taki klimat czystego szaleństwa, na jaki można trafić, zatracając się w przygodach Alicji w Krainie Czarów. Niby startujemy z realnego świata, ale szybko suspens goni suspens. Zakończenie pozostawiło mnie z ciekawością zawieszoną na kołku i oczekującą kolejnego tomu tej serii. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Autorowi oraz Upolujebooka.pl

wtorek, 19 marca 2024

"Poławiacz dusz" Jonathan Stroud - recenzja

Tytuł: "Poławiacz dusz"
Autor: Jonathan Stroud
Gatunek: literatura młodzieżowa z wątkiem paranormalnym
Liczba stron: 430
Wydawnictwo: Poradnia K
Cykl: Lockwood & Sp., tom 4

Moja ocena: 6/6

"Poławiacz dusz" to czwarty tom świetnej serii młodzieżowej Lockwood & Spółka. Trzecia część skończyła się w taki sposób, że nie mogłam doczekać się dalszego ciągu przygód bohaterów, których zdążyłam już polubić, szczególnie po obejrzeniu serialu - ekranizacji dwóch pierwszych tomów.

Pierwsze strony przynoszą nam informację o tym, że Lucy już nie pracuje dla agencji Lockwooda. Jest teraz wolnym strzelcem i nawiązuje współpracę z różnymi agencjami jako konsultantka i freelancerka. Radzi sobie nieźle, wynajmuje nieduże mieszkanko i eliminuje kolejne duchy i zjawy. Lockwood, George i Holly byli zaskoczeni nagłą decyzją Lucy i jej ucieczką, ale zaakceptowali tę decyzję. Innego wyboru dziewczyna im nie dała.

Kiedy pewnego dnia Lockwood zjawia się u Lucy i składa jej propozycję współpracy przy sprawie, którą jego agencji zleciła Penelope Fittes, agentka decyduje się dołączyć do dawnej ekipy. Zaczęła już tęsknić za poczuciem bezpieczeństwa i profesjonalizmem przyjaciół. Czy ten powrót wyjdzie im na dobre?

Odchodząc z agencji, Lucy zabrała ze sobą słój z niezwykle irytującą czaszką. Nawet przed sobą nie chciała się przyznać, że polubiła ducha uwięzionego w słoiku, z całym sarkastycznym dobrodziejstwem inwentarza. Niestety, ktoś oprócz niej i jej przyjaciół wiedział o tym, że czaszka u niej mieszka i postanowił ją ukraść. Przy okazji Lucy zostaje zaatakowana, przez co zostaje zmuszona do udania się do domu na Portland Row, gdzie prosi o pomoc przyjaciół. Równocześnie w agencji pojawia się pewien dzieciak, którego historia wydaje się Lockwoodowi i reszcie raczej nieprawdopodobna i naciągana. Chłopak twierdzi, że w wiosce, w której mieszka z ojcem, jest zatrzęsienie przeróżnych duchów i prosi o pomoc w ich usunięciu, bo tak nie da się żyć. Agenci nie są jednak zainteresowani tą sprawą. I bez tego mają pełne ręce roboty... Zapewniam Was, że będzie się działo. Pojawi się między innymi duch kanibala, tajemniczy Ogromny Cień czy nielegalny handel artefaktami.      

Autor ciekawie przedstawił emocje targające bohaterami w temacie odejścia Lucy. Dziewczyna miała naprawdę poważny powód, aby opuścić przyjaciół, jednak ci chyba mieli jej trochę za złe sposób, w jaki to zrobiła. Odeszła ukradkiem, zostawiając ich bez wyjaśnienia. Ciekawie było obserwować ich wzajemne podchody, prowadzące do naprawienia sytuacji. Czy im się to udało? Musicie sprawdzić, czytając ten tom.

Bardzo podobał mi się wątek Kippsa, czyli "ślepego" i "głuchego" dorosłego w świecie Widzących i Słyszących dzieci. Jego relacja z Lockwoodem bardzo ewoluowała w tym tomie. Koniecznie sprawdźcie, jakim cudem Kipps pomógł nastoletnim agentom w walce z duchami i nie zginął ;-)

Ponieważ ten tom zrobił na mnie spore wrażenie, fabuła była wciągająca, a akcja wartka i pełna zwrotów, przymknęłam oko na sporo błędów, które pojawiły się w tekście i źle wklejoną jedną z ostatnich kartek. Przyznaję, że przez ten brak właściwej kolejności stron ciśnienie mi podskoczyło, bo obawiałam się, że przez błąd techniczny składu nie poznam finału tej historii :D

Jeśli nie znacie tej serii, koniecznie przeczytajcie wszystkie tomy, a po drugim obejrzyjcie serial na Netflixie. Naprawdę warto :-) Z niecierpliwością czekam na piąty tom.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Poradnia K


niedziela, 10 marca 2024

"Czarny żałobnik" Maja Opiłka - recenzja


Tytuł: "Czarny żałobnik"
Autor: Maja Opiłka
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Initium

Moja ocena: 5/6

"Czarny żałobnik" autorstwa Mai Opiłki przyciąga wzrok intrygującą okładką. Równie ciekawa jest intryga kryminalna, którą dla swoich czytelników stworzyła autorka. Trudno uwierzyć, że ta pogmatwana historia to debiut pisarski.

Kiedy na jednym z warszawskich placów zabaw zostają znalezione potwornie zmasakrowane zwłoki, nikt jeszcze nie spodziewa się, jak bardzo ta sprawa da się wszystkim we znaki. To dopiero początek serii brutalnych morderstw, których znakiem rozpoznawczym stanie się... motyl. Śledztwem zajmują się komisarz Adam Kruger i prokurator Alicja Ostrowska. Szybko zostaje znaleziona kolejna ofiara, a na komisariat zgłasza się pewna terapeutka, która otrzymuje dziwne przesyłki. Okazuje się, że mają sporo wspólnego z rozkręcającą się właśnie sprawą. Co ciekawe, ofiary torturowano przy pomocy narzędzi rodem ze średniowiecza. Dlaczego? Na razie nikt nie ma pomysłu. Ekipa policjantów poszukuje rozwiązania zagadki, sprawdzając kolejne tropy, które wprawdzie przynoszą pewne odpowiedzi, jednak wciąż nic im się nie składa w konkretny obraz. Do odnalezienia mordercy jeszcze im daleko, szczególnie, że ten koncertowo wodzi ich za nos. 

Akcja powieści jest od początku dość wartka, sporo się dzieje. Dodatkowej dynamiki dodają pełne emocji dialogi bohaterów. Uprzedzam, że sporo w nich wulgaryzmów, które zapewne miały na celu ukazanie śledczych obojga płci jako bezkompromisowych twardzieli.

Sama intryga jest nieźle zakręcona. Trzeba się dobrze skupić, aby połapać się we wszystkich powiązaniach. Jednak autorka nie zostawia swoich czytelników w ciemnym lesie domysłów. Im bliżej finału, tym plastyczniej opisuje sytuację, porządkuje fakty i powoli, sukcesywnie odkrywa kolejne karty w tej niezwykle brutalnej grze. 

Postacie stworzone przez pisarkę nie są jakoś szczególnie rozbudowane, ale mają swoje problemy i osobiste dramaty. Dylematy, z którymi muszą się borykać, dodają im realizmu, a czytelnikowi pozwalają od czasu do czasu odpocząć od śledztwa, które jest głównym wątkiem w tej powieści. 

Zakończenie daje nadzieję na kolejne tomy tej serii. Bardzo jestem ciekawa dalszych losów dwójki głównych bohaterów, więc czekam z niecierpliwością na drugą część.


sobota, 2 marca 2024

"Ptasznik" Marek Stelar - recenzja

Tytuł: "Ptasznik"
Autor: Marek Stelar
Gatunek: kryminał
Liczba stron:
Wydawnictwo: Filia
Cykl: tom 1

Moja ocena: 3/6 

"Ptasznik" to pierwszy tom nowej serii kryminalnej autorstwa Marka Stelara. Dwoje z bohaterów można już było spotkać w innych powieściach pisarza. 

Najpierw poznajemy mężczyznę, który lata temu nosił zupełnie inne nazwisko i miał inne życie, ale teraz nazywa się Heinrich Vogel i ma kiepskie wspomnienia z przeszłości. Kiedy w wodzie niedaleko jego łodzi zostają znalezione zwłoki kobiety, Heinrichowi zmienia się perspektywa. Zostaje przesłuchany przez policję, wcześniej dowiaduje się o śmierci ojca w katastrofie śmigłowca. Informacja o tym, że jego ojciec zginął, nie robi na nim szczególnego wrażenia, ponieważ od lat nie utrzymywali kontaktu. Następnym punktem całej akcji jest niespodziewana wizyta kolegi z więzienia, który przychodzi z konkretną propozycją. Propozycją nie do odrzucenia. Splot kolejnych wydarzeń sprawia, że Vogel zostaje wplątany w niezłą kabałę.

Sporo miejsca w tekście zajmują dialogi dwójki głównych bohaterów, Heinricha i Iwony Banach. Głównie analizują śledztwo, ale zdarzają się również wątki osobiste. Autor bardzo powoli dawkuje informacje dotyczące całej intrygi, więc nie ma wielkich szans, by samodzielnie odkryć wcześniej rozwiązanie zagadki.

Akcja powieści rozwija się bardzo wolno. Jeśli wolicie dynamiczną zmianę scenerii, to tutaj trzeba będzie na to poczekać na okolice finału, a nawet i wtedy nie będzie fajerwerków, tylko spokojne rozwiązanie sprawy. Nie nastawiajcie się również na bebechy czy krew. 
"Ptasznik" to spokojny kryminał skupiający się na wątku poszukiwania pewnego filmu, który jest kluczem do wszystkich niewiadomych.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia