poniedziałek, 31 lipca 2017

"Amazonia" James Rollins - recenzja

Tytuł: "Amazonia"
Autor: James Rollins
Gatunek: thriller, sensacja, przygodówka
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Albatros


Skojarzynki:
dżungla * tajemnica * ekspedycja * tatuaż * plemię Krwawych Jaguarów * wyścig po nowatorskie leki * śmierć * pościg



Z racji tego, że czekam z utęsknieniem na wznowienie kolejnego tomu serii SIGMA, postanowiłam pocieszyć się inną książką Jamesa Rollinsa, nie związaną z żadnym cyklem. 

Jak to u Rollinsa, książka rozpoczyna się od kilku równolegle biegnących wątków. Ich celem jest przedstawienie czytelnikowi głównych bohaterów i miejsca akcji. Z niecierpliwością czekałam, gdzie i kiedy wszystkie zaprezentowane w nich postaci się spotkają, i jaki będzie tego powód...

W amazońskiej dżungli, w wiosce zapomnianej przez Boga i ludzi, pojawia się pewnego dnia mężczyzna. Jest wycieńczony i umierający. Przebywający tam od dziesięciu lat padre Garcia bierze przybysza za Indianina, ale szybko spostrzega swoją pomyłkę. Próbuje pomóc mężczyźnie, opiekuje się nim, leczy, jednak mimo jego wysiłków, człowiek umiera niedługo po pojawieniu się w wiosce. Przed śmiercią wskazuje misjonarzowi ukrytą w kieszonce spodni monetę, na której wybite jest nazwisko - Gerald Clark - i przynależność do Sił Specjalnych USA. 

Po kilku dniach od śmierci nieznajomego, w kwaterze głównej CIA w Wirginii, odbywa się rozmowa dwóch szefów komórek wywiadowczych. Spotkanie dotyczy zmarłego w dżungli Clarka. Nie byłoby w tej śmierci nic dziwnego, bo wiadomo, że dżungla potrafi być okrutna dla ludzi, którzy nie potrafią w niej przetrwać. Było jednak coś, co nie pozwoliło mężczyznom zakwalifikować tej straty jako naturalnej kolei rzeczy. Grupa naukowców, do której należał Clark, wyruszyła na ekspedycję badawczą cztery lata wcześniej i ślad po niej zaginął. Clarkowi udało się wrócić, choć w ostatniej chwili przed śmiercią.
Stało się jednak coś, czego nikt nie potrafił wytłumaczyć. Clark wyruszył na wyprawę z jedną ręką, ponieważ drugą stracił dużo wcześniej w walce, a wrócił... z dwiema rękami. O co tu chodzi?? 

Nathan Rand (takie samo nazwisko nosił szef wyprawy badawczej, której członkowie zaginęli cztery lata wcześniej - czy to przypadek?), wracając do wioski indiańskiej, w której mieszkał, natknął się na straszną scenę. Ogromna anakonda ciągnęła w stronę wody małą Indiankę, w której Nat rozpoznał Tamę, bratanicę wodza Indian Yanonami. Nie tracąc czasu rzucił się na ratunek dziecku, o mało nie przypłacając tej decyzji własnym życiem, nie tylko ze strony anakondy... Dziewczynka wymagała natychmiastowej pomocy lekarskiej. Kiedy wraz z ojcem Tamy dostarczył dziecko do szpitala w miasteczku, dziewczynką zaopiekowała się amerykańska lekarka, Kelly O'Brien. Było to pierwsze spotkanie mężczyzny z lekarką i na linii Nathan - Kelly zaiskrzyło, ale z pewnością nie z powodu wzajemnej sympatii, lecz wręcz przeciwnie... Nathan udał się zatem po pomoc do przyjaciela jego ojca, byłego szamana indiańskiego, a obecnie znanego naukowca, Resha Kouwego. Szaman szybko wyprowadził z błędu lekarkę, która podejrzewała u dziewczynki epilepsję. Mimo sceptycyzmu lekarki, dziecko po działaniach Kouwego szybko doszło do siebie i można było zająć się obrażeniami zadanymi przez anakondę... 

"- Człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do życia w dziczy, jest jednak coś, co sprawia, że wszelkie udręki współczesnego cywilizowanego świata są warte znoszenia.
- Co to takiego? - spytał Manny.
- Papier toaletowy.
Kouwe parsknął śmiechem. 
- A jak myślisz, dlaczego opuściłem dżunglę?"



Tymczasem przed szpitalem pojawia się grupa żołnierzy w pełnym rynsztunku. Wraz z nimi jest przyjaciel Natha, Manny Azevedo. W ogólnym zamieszaniu Manny, którego poznaliśmy chwilę wcześniej w innym wątku - zabawy z wychowywanym przez niego od małego jaguarem - dokonuje wzajemnej prezentacji Nathana i Kelly. Mężczyzna jest zaskoczony sytuacją i żołnierzami. Okazuje się, że grupa przybyła, by go odnaleźć i zwerbować do kolejnej ekspedycji poszukiwawczej. Jej celem jest przejście tropem nieżyjącego już Clarka i znalezienie odpowiedzi na pytanie, które dręczy ich od czterech lat: co stało się z członkami ekspedycji doktora Randa? Jest jeszcze jeden cel, o którym wie niewielu...

"Nie było żadnych śladów, nie było zgłoszeń przez radio... aż do ostatniego rozpaczliwego sygnału: Przyślijcie pomoc... nie wytrzymamy dłużej. Boże, są wszędzie wokół nas."

Nathan szybko zdecydował się wziąć udział w operacji Amazonia. Wraz z nim zgłosił się Manny i doktor Kouwe. Również w Wirginii nie brakuje emocji. Okazuje się, że wraz z ciałem Clarka sprowadzono do USA groźnego wirusa. Nikt z zarażonych nie przeżył. Kiedy do chorych dołącza sześcioletnia córeczka Kelly O'Brien, poszukiwania leku przyspieszają, na ile to możliwe...

Czy nasi bohaterowie znajdą odpowiedzi na swoje pytania? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na nich w dżungli? Kto poluje na uczestników wyprawy? Czy wszyscy członkowie ekspedycji wrócą? Czy tajemnice tam ukryte zobaczą światło dzienne? I kim są Wybrani?  

Czytajcie, bo będzie się działo! :-)



czwartek, 27 lipca 2017

"Cena szczęścia" Krystyna Mirek - recenzja

Tytuł: "Cena szczęścia"
Autor: Krystyna Mirek
Gatunek: powieść obyczajowa, romans
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: EDIPRESSE Książki
Seria: Saga rodu Cantendorfów, tom 2

Skojarzynki
miłość * plotki * wyższe sfery * wiedźma * przeszkody


"Plotka w spokojnie żyjącej społeczności jest niczym pierwsze wiosenne ciepło, które dotyka skutej mrozem rzeki."

W wyniku wydarzeń, o których można przeczytać w tomie pierwszym serii, Kate Milton odlicza niecierpliwie dni do ślubu z hrabią Aleksandrem Cantendorfem. Gospodyni hrabiego, pani Hammond, jest załamana i wściekła. Do tej pory żony jej wychowanka były delikatne i wrażliwe, więc ich śmierć była wręcz nieunikniona. Tymczasem Kate to zdrowa i zahartowana dziewczyna, do tego bystra i mądra. Niedobrze... Co robić?

"- Najwyższy czas na inteligentnego wspólnika - wyszeptała. Niech ten dom zacznie tętnić życiem. Wypełni się śmiechem dzieci i gwarem gości. Kate dostanie swoje wielkie szczęście. A że potem będzie musiała za nie zapłacić? Cóż, szczęście ma swoją cenę.


Isabelle, kochanka hrabiego i od niedawna wdowa po lordzie Adlerze, została pominięta w testamencie męża dokładnie tak, jak i ona pominęła go w swoim życiu. Wróciła po pogrzebie do zamku z myślą o tym, że skoro jest już wolna, będą mogli teraz pobrać się z Aleksandrem. Nowa sytuacja całkowicie ją zaskoczyła i postawiła w kiepskim położeniu... Co wymyśli, by zatrzymać przy sobie Aleksandra?

Otoczenie aż huczy od plotek i świętego oburzenia. Jak hrabia mógł zaręczyć się ze zwykłą dziewczyną, której ojciec jest ledwie dzierżawcą?! Tyle majętnych i dobrze urodzonych panien wokoło, a on wybrał ją. Jak poradzi sobie Kate w nowej dla niej sytuacji, kiedy przyjdzie jej być wytworną damą w towarzystwie wysoko urodzonych pań? Madame Eleonor dwoi się i troi, by przygotować dziewczynę do nowego życia. Pianino, francuski, tańce, zachowanie, prowadzenie domu, wszystko ma znaczenie. Państwo Milton, początkowo skupieni na swoich małżeńskich i finansowych problemach, w końcu wymogli na córce informację, kto stoi za tą cała karuzelą zmian. Jak zareagowali na odpowiedź Kate?  



Skoro Kate zgodziła się pójść na układ z wiedźmą Alice, nie ma już odwrotu. Byłoby łatwiej i mniej stresująco, gdyby ta, której wszyscy wokół się boją, określiła jasno, jak przyjdzie Kate zapłacić za pomoc. Tymczasem Alice wciąż zwleka z podaniem sposobu zapłaty. Dziewczyna usłyszała tylko, że kiedy nadejdzie pora, Alice zgłosi się po przysługę. Nawet Eleonor nie ma pojęcia, czego zażąda wiedźma... Jaka będzie cena szczęścia, które zdobyła Kate z pomocą Alice i Eleonor? Czy jej marzenia się spełnią? 

Zamek Cantendorf kryje mroczną tajemnicę, którą zna tylko
gospodyni. I kamerdyner, ale on się w zasadzie nie liczy. Tak przynajmniej uważa pani Hammond, traktując mężczyznę jak swój podnóżek i wyposażenie sypialni. I zaświtało jej w głowie, że być może wreszcie, po tylu słabych kobietkach, które nie wytrzymały długo w murach zamku, Kate okaże się odpowiednią osobą do podzielenia się z nią skrywaną tajemnicą. Wspólniczką...



Polecam, polecam, polecam i nie mogę doczekać się trzeciego tomu :-)

"Kokoryny, czyli opowieści dziwnej treści" praca zbiorowa - recenzja

Tytuł: "Kokoryny, czyli opowieści dziwnej treści"
Autor: praca zbiorowa
Gatunek: bajki i opowiastki
Liczba stron: 95
Wydawnictwo: Koziara Tararara

Skojarzynki:
bajki * wartości * przemyślenia * drugie dno * aluzje * prostota


Skusiła mnie okładka tej niewielkiej książeczki. I tytuł, taki obiecujący. Każda karta to ilustracja i krótki tekst. Historyjki w niej zawarte napisali ludzie chorzy na porażenie mózgowe. 



We wstępie czytamy, że była to odpowiedź na nudne ćwiczenia logopedyczne. I fajnie, bo wiele osób ma z tego korzyść. Uczestnicy zajęć się nie nudzili, tylko tworzyli coś interesującego, a czytelnicy mogą pośmiać się przy króciutkich historyjkach, a czasem zastanowić się dłużej nad ich przekazem. 



Może dlatego te bajeczki są takie "do schrupania", że nie powstawały pod żadną presją, tylko z potrzeby podzielenia się czymś ważnym? Każda jest inna, pisana zdaniami prostymi, bez udziwniania, używania skomplikowanych słów. Kwintesencja przekazu :-) 



środa, 26 lipca 2017

"Tajemnica zamku" Krystyna Mirek - recenzja

Tytuł: "Tajemnica zamku"
Autor: Krystyna Mirek
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron:
Wydawnictwo: EDIPRESSE Książki

seria: Saga rodu Cantendorfów, tom 1

Skojarzynki:
zamek * śmierć żon * wyższe sfery * plany matrymonialne * kochanka


Zachęcona pozytywnymi recenzjami koleżanek z pracy sięgnęłam i ja po obyczajową powieść z romansem w tle. Muszę przyznać, że w moim przypadku to była dość karkołomna decyzja, bo ani to kryminał (choć trup, owszem, jest), a autorka jest Polką, a rzadko zdarza mi się czytać polskich autorów (wiem, wiem, mea culpa). Przeanalizujmy zatem...


Hrabia Aleksander Cantendorf właśnie pochował czwartą (!) żonę w przeciągu kilku lat. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież choroby chodzą po ludziach, ale mimo wszystko plotki wyrastają wokół tak częstych zgonów jak grzyby po deszczu. Okoliczne panny zaczęły się obawiać o swoje życie, gdyż hrabia miał zwyczaj dość szybko rozpoczynać poszukiwania kandydatki na następną małżonkę. Na szczęście problem ten dotyczył tylko tych bogatych, rzecz jasna... Lord Metcalf zaczął się poważnie obawiać o swoją jedynaczkę, Emilię, która pasowałaby idealnie do matrymonialnych planów hrabiego. Postanowił zatem wysłać dziewczynę do teściowej do czasu, aż wybór hrabiego padnie na jakąś inną nieszczęsną dziewoję. Podobne pomysły pojawiły się u innych okolicznych mieszkańców. Tymczasem w domu Miltonów dwie siostry, Kate i Amelia, starają się funkcjonować jak zwykle, mimo że ich ojcu nie wiedzie się w interesach, co powiększa i tak już ogromny dług rodziny. Dziewczęta same przerabiają stare sukienki i zajmują się domem, ponieważ ze służby została już tylko jedna pokojówka. Amelia ma narzeczonego, ale sprawy zaczynają się komplikować, bo panna bez posagu, i w dodatku w długach, nie jest dobrą partią... Rudowłosa Kate zaś jest charakterna i na razie nie ma absztyfikanta, a do tego jest przekonana, że nie chce wychodzić za mąż. 

"Po śniadaniu starannie się ubierz - zwrócił się do niej tata. - Pojedziemy na obiad do lorda Metcalfa. [...]
- Może mama z Amelią będą lepszym towarzystwem? - zapytała szybko. - Ja nie najlepiej się dzisiaj czuję.
- Nie ma mowy! - zawołał ojciec. Ostatnio szybko się denerwował. - Kaprysy, złe samopoczucie i słynne bóle głowy są dobre dla delikatnych panien. Czasem to nawet urocze. Ale ty jesteś córką bankruta. - Po raz pierwszy wypowiedział to słowo na głos. - Musisz się przyzwyczaić. Jedziemy tam w interesach, robić dobre wrażenie, nie dla przyjemności."

Ojciec Kate i Amelii, wprawdzie tylko dzierżawca i to do tego z problemami finansowymi, wybłagał u lorda Metcalfa zaproszenie na ten obiad, aby mógł załatwić z hrabią Aleksandrem odroczenie płatności, a przy okazji trzymać rękę na pulsie w sprawach związanych z poszukiwaniem kolejnej kandydatki na żonę dla hrabiego. W końcu on również ma w domu panny na wydaniu, co z tego, że bez posagu? Kate obawia się jednak, że hrabia rozpowie, iż widział ją w lesie w nietypowej sytuacji... 


Hrabia Aleksander, choć roztacza wokół siebie aurę mrocznego i surowego człowieka, przeżywa na swój sposób straty, które poniósł. Jedyna rodzina, jaką ma, trzy niezamężne ciotki, chyba słabo przygotowała go do roli dobrego męża. Jego żony głównie bowiem bały się go i całego tego małżeńskiego stanu. Poza tym były w jego oczach niczym więcej, tylko pięknymi i delikatnymi, lecz pustymi, lalkami... A jemu marzy się kobieta nie tylko urodziwa, lecz taka, z którą można porozmawiać, z głową na karku. Tymczasem siostry Cantendorf, które same pozostały niezamężne z uwagi na spore braki w urodzie, marzyły o tym, by Aleksander obdarował je możliwością rozpieszczania jego dzieci i uczynienia ich swoimi spadkobiercami. 

Cieniem na dobrym imieniu hrabiego kładł się romans z zamężną Izabelle. Choć oficjalnie nic takiego nie miało miejsca, wszyscy wiedzieli, jak się sprawy mają... Sama Izabelle zaś marzyła o zostaniu panią zamku i urodzeniu hrabiemu potomka. Czy dopnie swego? 

"Poziom jej umiejętności [w całowaniu] był w tym względzie tak wysoki, że potrafiła rzucić na kolana nawet wymagającego Aleksandra Cantendorfa. Rzucała go na kolana dosłownie. Ale nie tylko. Także na łóżko, sofę, podłogę, miękką trawę na wzgórzu. Miała swoje sposoby i robiła z tym mężczyzną, co chciała. Jadł jej z ręki. To także zdarzało się dosłownie."

Czy żony hrabiego ktoś morduje czy to faktycznie tylko wyjątkowy zbieg okoliczności bądź fatum?  Czy spotkanie Kate i hrabiego Aleksandra w lesie będzie miało jakieś konsekwencje? Na kim ostatecznie zawiesi oko hrabia i co z tego wyniknie? Kim jest Alice i dlaczego wszyscy się jej boją? 

       
Na koniec jeszcze akcent humorystyczny:

"- Usiądź - zaproponowała Anna.
- Nie mogę. Coś mnie uwiera i przeszkadza.
- No cóż - roześmiała się Adelina. - Kobiece dolegliwości przybierają różne oblicza. A może po prostu kogoś poznałaś i dręczy Cię taka nieokreślona tęsknota? Dobrze pamiętam, że kiedy miałam piętnaście lat, czułam to samo...
- Och, przestańcie - zawołała Edith. - Chodzi mi o wewnętrzne odczucie.
- Wyrostek?"

Bardzo prosty pomysł na fabułę, za to świetnie opisany. Czytało mi się przyjemnie, z zainteresowaniem ogromnym. Duża czcionka i dość krótkie rozdziały zdecydowanie pomagają w lekturze. Nie mogę się doczekać pochłonięcia kolejnych tomów :-) 

wtorek, 25 lipca 2017

"Druga szansa" Katarzyna Berenika Miszczuk - recenzja

Tytuł: "Druga szansa"
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Gatunek: fantastyka
Liczba stron: 330
Wydawnictwo: UROBOROS


Skojarzynki:
groza * lęk * ośrodek zamknięty * terapia * leki * tajemnice * fałsz * kruki * bezsilność * niepewność


To było moje pierwsze spotkanie z panią Katarzyną Bereniką Miszczuk. Byłam ciekawa, co z tego wyniknie i czy sięgnę po kolejne powieści tej autorki. Poniżej trochę moich przemyśleń z lektury...


Już pierwsze strony są dość niepokojące. Można by rzec, że powiało delikatnie grozą... Obserwujemy bowiem dziewczynę, która nie pamięta tego, kim jest i jak się nazywa, ani niczego ze swojego życia. Kiedy rozgląda się ostrożnie wokół siebie, w sali ośrodka Druga Szansa, w którym się znalazła po długiej hospitalizacji, pojawia się nieznana jej kobieta. Okazuje się, że jest to Zofia Morulska, psychiatra i jej aktualna opiekunka, a sama dziewczyna nazywa się Julia Stefaniak. Ale czy na pewno? Nic jej nie mówią te dane, a do tego jeszcze kobieta twierdzi, że rozmawiały już wcześniej, a ona nic nie pamięta! Co się tu dzieje?! 


Dziewczyna na własną prośbę poznaje historię swojego wypadku. Zofia informuje ją, że w pożarze, w którym przygniotła ją belka, zginęli jej rodzice, jedyna rodzina, jaką miała. Julia chwilowo przyjmuje to bez emocji. Jej światem na razie jest sala, w której została umieszczona, i okno, za którym dostrzega niepokojące ją kruki...


Mija kilka dni w ośrodku, aż wreszcie Julia postanawia nie wziąć dawki leku na uspokojenie. Na efekty nie musi długo czekać. Po krótkim czasie czuje się o niebo lepiej niż do tej pory. Znika senność i otępienie, wraca energia i chęć do życia. Zaczyna zastanawiać się nad swoją sytuacją. Ciekawi ją otoczenie, a szczególnie park wokół ośrodka. Kiedy wymyka się na dwór, poznaje innego pacjenta, starszego od niej o dwa lata Adama Krukowskiego. Chłopak ją trochę przeraża, ale i intryguje. Również stracił pamięć w wypadku, a Tapeta (jak nazywa doktor Morulską), uświadomiła mu, jak to się stało... 

Oprócz Julii i Adama niewielu jest w ośrodku pacjentów w podobnym wieku. Kiedy dziewczyna odważa się pójść do stołówki zamiast jeść w swoim pokoju, poznaje osiemnastoletnią Izę i trzydziestoletniego Pawła, który wkrótce wychodzi do domu. Jedyną szansą na opuszczenie ośrodka jest odblokowanie pamięci pacjenta. Poza świeżo poznanymi osobami w otoczeniu Julii pojawia się jeszcze dość niepokojąca sześcioletnia dziewczynka... 

Julia z każdym dniem poznaje lepiej ośrodek i jego mieszkańców. Spaceruje również po parku. Co jakiś czas przytrafia jej się coś dziwnego, czego nie rozumie, czego czasem się boi, ale mimo lęku próbuje rozwiązać te zagadki. Po co na terenie takiego ośrodka jezioro? Dlaczego ktoś podmienił zdjęcie, na którym jest ona z rodzicami? Kim jest Karolina? Dlaczego ta ruda dziewczyna pojawia się i znika? Co z całą sytuacją mają wspólnego kruki? I dlaczego jedna z pacjentek, Magdalena wciąż powtarza, że wszyscy zostaną zabici? Co za głosy słyszy Julia?   

Mimo grozy królującej w powieści, znajdziecie tu również elementy humorystyczne.

"- Dobrze się czujesz?
- Boże! - ryknęłam i podskoczyłam do góry.
- Wystarczy Adam. - Stojący przede mną chłopak wzruszył ramionami."

"[...] Chcę być sama. Przepraszam cię, ale...
- Ależ ja też pragnę samotności - przerwał mi. - To jak? Będziemy sami razem? Nie daj się prosić. Jest piękny dzień, ładna pogoda, ładne widoki... - Zapuścił żurawia w mój dekolt."

Treść książki dopełnia kilka ilustracji, które bardzo mi się spodobały.

Podczas lektury zauważyłam kilka nieścisłości, ale w sumie przy takiej tematyce zastanawiałam się czy to faktycznie błąd z przeoczenia czy raczej tak miało być :-) Książka daje do myślenia i wywołuje dreszczyk emocji. Przyznam się, że w okolicach 150 strony zaczęło mi świtać, o co w tym wszystkim chodzi, ale to wcale nie popsuło mi podążania za fabułą. Wręcz przeciwnie, porównywanie własnym domysłów z propozycją autorki było niezwykle interesującym doświadczeniem :-)

sobota, 22 lipca 2017

"Dziedzictwo Stonehenge" Sam Christer - recenzja

Tytuł: "Dziedzictwo Stonehenge"
Autor: Sam Christer
Gatunek: sensacja

Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Sonia Draga

Skojarzynki: 
zagadki * tajemne bractwo * pożar * samobójstwo * morderstwo * szyfr * rytuał * angielska herbata z mlekiem (fuj :D)

Chociaż poprzednie dwie książki Christera nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia, postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę i sięgnąć po "Dziedzictwo Stonehenge", będące debiutem literackim autora. 


Już pierwszy rozdział pozwala czytelnikowi poczuć klimat powieści. Obserwujemy bowiem morderstwo popełnione przy kamieniach Stonehenge. Zakapturzona grupa i mężczyzna będący ofiarą. Wydaje się, że to może być jakiś rytuał... 


Niedaleko wspomnianej budowli megalitycznej, w angielskim miasteczku Salisbury, profesor Nathaniel Chase - światowej sławy archeolog, mający opinię człowieka, który dorobił się okradając groby z bezcennych zabytków - postanawia zakończyć swoje życie. Należy on do tajnego bractwa Podążających za Najświętszymi, ściśle związanego z kamiennym kręgiem. Z jakiegoś powodu mężczyzna zostawia list dla syna, również archeologa, z którym od pewnego czasu nie utrzymywał kontaktów, i strzela sobie w głowę. List jest nietypowy... 

Gideon Chase przybywa do Salisbury wezwany przez panią komisarz Megan Baker, która prowadzi sprawę śmierci jego ojca. Szybko pojawiają się dodatkowe okoliczności. Gideon postanawia bowiem przenocować w domu ojca, gdzie natyka się na włamywacza. Mężczyzna wyraźnie szuka czegoś konkretnego. Kiedy Chase trafia na niego w gabinecie ojca, włamywacz podpala dom, po czym ucieka, atakując Gideona. Mężczyzna trafia do szpitala, ale jego obrażenia nie są poważne, natomiast włamywaczowi udaje się uciec... 

Po wypisaniu ze szpitala młody archeolog wraca do domu ojca. Ogląda dość znaczne zniszczenia i rozgląda się po domu. Podczas oględzin natrafia na ukryte drzwi prowadzące do sekretnego pokoju. Gideon znajduje tam kasety VHS, płyty DVD i sprzęt do ich odtwarzania. Wśród przedmiotów ukrytych w pokoju były też oprawione w skórę dzienniki, które Nathaniel Chase prowadził od dnia swoich osiemnastych urodzin. Wizyta w odnalezionym pokoju była dla Gideona niezwykle emocjonująca. Wśród rzeczy ojca znalazł również kasetę, którą nagrała dla niego matka...


W dzieciństwie ojciec proponował synowi różne zagadki i zostawiał zaszyfrowane wiadomości. To był ich sposób na zabawę i naukę. Teraz Gideon ma przed oczami wiele tomów z notatkami ojca, których część jest zaszyfrowana. Również w swoim ostatnim liście senior umieścił zagadkę dla syna. Czego ona dotyczy? Czy Gideon pójdzie śladem pozostawionym mu przez ojca? Czy złamie szyfr i pozna zapiski? Dlaczego skłamał w rozmowie z panią komisarz, że nie widział twarzy włamywacza? Czy Megan uwierzy w jego opowieści o tajemnym bractwie?


Christer dopracował swoich bohaterów. Obserwujemy nie tylko główny wątek związany ze zbliżającym się rytuałem przy Stonehenge, ale także rodzinne problemy pani komisarz, emocje targające Gideonem po śmierci ojca i jego wspomnienia, sięgające aż do chwili, kiedy w wieku sześciu lat stracił matkę. W kolejnych rozdziałach poznajemy też córkę wiceprezydenta USA, Caitlyn Lock, która zapragnęła zakochać się w pewnym Jake'u i oszukała prowatnego ochroniarza, by spotkać się z nowym chłopakiem... Co wynikło z jej potajemnej schadzki?
Mamy również do czynienia z "ludźmi od brudnej roboty". Nawet te poboczne postacie są świetnie opisane. Mają uczucia, przeżywają rozterki, lęki, niepewności... 

Megan Baker dostaje kolejne sprawy do rozwiązania. Ma na głowie już nie tylko samobójstwo Chase'a, ale także zaginięcie i morderstwo. Wszystko zaczyna się łączyć i krążyć wokół uważanych za magiczne kamieni... Kiedy jednak robi się naprawdę ciekawie, nagle zwierzchnicy odsuwają kobietę od wszystkich spraw i decydują o jej natychmiastowym przeniesieniu. Czy to nie dziwne? Megan czuje, że nie może im ufać...

Bardzo podobały mi się niektóre dialogi między policjantami. Megan, będąca również profilerką, uczy kolegę po fachu, jak z "niczego" wyłuskać informacje dotyczące osób związanych z prowadzoną sprawą czy miejscem zbrodni. Byłaby świetną nauczycielką. Tłumaczy jasno, krótko, ale treściwie. Można sobie bez problemu wyobrazić wszystko, o czym mówi. Krok po kroku uzupełnia kryminalną układankę, z której powoli wyłania się obraz zbrodni...

Książka podzielona jest na pięć części, które z kolei dzielą się na krótkie rozdziały. Dzięki temu zabiegowi akcja jest wartka, ponieważ kolejne wątki opisywane są na zmianę. Nie ma kiedy się nudzić, zwroty są nieoczekiwane i niezwykle wciągające. Kto przeżyje, a komu nie będzie to dane? 

Podsumowując, debiut literacki Christera przeczytałam jako ostatni i chyba dobrze, ponieważ zostanie mi po tej lekturze uczucie dobrze wykorzystanego czasu :-) 

poniedziałek, 17 lipca 2017

"Nowy dom na Wyrębach" Stefan Darda - recenzja

Tytuł: "Nowy dom na Wyrębach"
Autor: Stefan Darda
Gatunek: powieść grozy, horror
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Videograf

Skojarzynki
dreszcz * smutek * wierzenia * śmierć * tajemnica * prywatne śledztwo



Wciąż pamiętam dreszcz, który towarzyszył mi podczas lektury powieści Stefana Dardy pt. "Dom na Wyrębach". Właśnie dlatego, kiedy zobaczyłam, że autor stworzył kontynuację swojego debiutu, postanowiłam ją przeczytać jak najszybciej. Czy dalszy ciąg tej historii jest równie elektryzujący? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w poniższej recenzji. 

Początek wydał mi się trochę chaotyczny. Nie mogłam się połapać co z czym i dlaczego. Być może powodem jest długa przerwa, jaką miałam między lekturą pierwszej i drugiej części? Musiałam przypomnieć sobie fabułę "Domu..." czytając recenzje w sieci, a wiadomo, że nikt nie chce spoilerować treści, więc nie wszystkie opisane przez autora wydarzenia miałam szansę odtworzyć sobie w pamięci.

Główny bohater to Hubert Kosmala, przyjaciel Marka Leśniewskiego, którego znamy z pierwszej części "Domu...". Marek zmarł i zostawił wszystko, co miał, w spadku Hubertowi. Wszystko, włącznie z domem na Wyrębach i swoim dziennikiem. Hubert przeczytał pamiętnik przyjaciela wielokrotnie i bardzo dokładnie. Lektura ta upewniła go w przekonaniu, że Marek był bardzo chory, w związku z czym zaczęły męczyć go wyrzuty sumienia, że nie zorientował się na czas... Zadręczając się wciąż od nowa niekomfortową sytuacją, Hubert postanawia na własną rękę dojść do prawdy. Dlaczego zmarł jego przyjaciel? Co się wydarzyło w Wyrębach? Kto jeszcze zginie i dlaczego? Kim jest tajemniczy chłopak Ewy, Mikołaj? Hubert, mimo lęku przed tym, w co ewidentnie nie wierzy, choć na przeczucie, że jednak Marek miał rację co do demonów krążących w okolicy, postanawia "oswoić" swój nowy dom na wsi, czyli spadek po przyjacielu. Co z tego wyniknie? 

Przyznaję, że "Dom na Wyrębach" powodował u mnie większy dreszcz podczas lektury. Jeszcze więcej emocji dostarczyła mi powieść "Zabij mnie, tato". Jednak zachęcam do lektury i tej historii, bo warto. Nie mogę się doczekać drugiej części!

sobota, 15 lipca 2017

"Mroczny las" V.C. Andrews - recenzja

Tytuł: "Mroczny las"
Autor: V.C. Andrews
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 520
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cykl: Rodzina de Beers, tom 2

Skojarzynki
bogactwo * "Dynastia" * mrok * snobizm * choroba umysłowa * samotność


"Gdyby kwiaty nie wierzyły, że deszcz i chmury nie są wieczne, dawno by zwiędły i umarły. [...] Wszystko, co złe, kiedyś się kończy.[...] Chmury odsłonią błękitne niebo, promienie słońca przebiją się przez czarne listowie naszego mrocznego lasu i będziemy szczęśliwe."

Prolog rozpoczynający drugi tom pozwala czytelnikowi przypomnieć sobie wypadki z poprzedniej części i wejść w atmosferę powieści. 

Willow de Beers po śmierci ojca postanawia diametralnie zmienić swoje życie. Dowiedziawszy się, że człowiek, którego przez całe życie uważała za ojca adopcyjnego, w rzeczywistości był jej ojcem biologicznym, a do tego ma szansę na lepsze poznanie biologicznej matki, z którą doktor de Beers miał romans, Willow podejmuje decyzję o przeprowadzce do Palm Beach. Sprzedaje dom w Południowej Karolinie i przenosi się w sam środek świata pełnego obłudy, kłamstewek, plotek, ogromnych pieniędzy i wpływów. W domu jej matki mieszka rodzina Eatonów. Państwo Bunny i Asher Eaton to para typowych mieszkańców Palm Beach, miejsca specyficznego, w którym nie ma nawet cmentarza i szpitala, ponieważ takie rzeczy jak choroby czy śmierć nie wpisują się w klimat panującej tam wiecznej zabawy. Mieszkańcy żyją balami, herbatkami, lunchami i wystawnymi kolacjami wydawanymi z każdej możliwej okazji. W Joya del Mar mieszka również syn Eatonów, Thatcher, młody prawnik mający w światku Palm Beach opinię płytkiego uwodziciela i bawidamka. Willow, która właśnie zamieszkała z matką i bratem w ich domku przy plaży, natychmiast staje się tematem plotek i niemiłych uwag otoczenia. Przecież wszyscy wiedzą, że jej matka, Grace, i przyrodni brat, Linden, są niespełna rozumu... Krążące jak sępy wokół padliny mieszkanki Palm Beach nie zostawiają suchej nitki na Willow, co nie przeszkadza dziewczynie zakochać się w Thatcherze Eatonie, najbardziej pożądanym mężczyźnie w Palm Beach. Młody prawnik również szybko zauważa urodę i inteligencję Willow. Świat, w którym przyszło im żyć, wymusza na zakochanych różne decyzje. Poza tym Willow pragnie odzyskać dla matki jej własność, czyli dom, w którym obecnie mieszkają Eatonowie. 

Romans Thatchera i Willow rozkwita, choć nie wszystko jest takie, jak powinno. Linden obserwuje chmurnym wzrokiem Willow, którą powinien postrzegać jak siostrę. Lecz czy tak ją widzi? Grace stara się cieszyć szczęściem córki, lecz lata cierpień odcisnęły na niej swoje piętno. Początkowo Thatcher prosi Willow o zachowanie dyskrecji, więc ukrywają swoje uczucie, spotykają się potajemnie w "sekretnym miejscu". Kiedy wreszcie mogą wyjść z ukrycia, rusza karuzela zmian... Ślub to wielkie wydarzenie w Palm Beach, więc Bunny przejmuje dowodzenie i urządza imprezę stulecia. Willow ze wszystkich sił stara się cieszyć tym, że wkrótce będzie żoną ukochanego mężczyzny. Czy piękna bajka będzie miała szczęśliwe zakończenie? Czy jednak znajdzie się ktoś, kto zechce ją zniszczyć? Kto odejdzie? Kto zostanie? Kto pojawi się na scenie? 

Osobnym wątkiem w całej tej historii są relacje między Willow, jej matką i przyrodnim bratem. Troska, z jaką obie kobiety zajmują się Lindenem, kryje w sobie wiele poświęcenia i lęku o niego, ale także bezradności wobec choroby, która całkowicie zawładnęła jego umysłem. Mrok, w którym chłopak żyje, nie daje się okiełznać, a zarówno Willow, jak i Grace, nie decydują się na oddanie Lindena do ośrodka, w którym mógłby podjąć leczenie. Prowadzi to do wielu, często niebezpiecznych i dziwnych, sytuacji, które powodują istną huśtawkę nastrojów tak u zaburzonego artysty, jak i u jego opiekunek.   

Jeśli ktoś spodziewa się powieści na miarę "Kwiatów na poddaszu", to chyba trochę się rozczaruje. Przynajmniej dla mnie mrok tej historii jest dość przewidywalny i nie trzymał mnie w takim napięciu, jak historia o rodzeństwie Dollangangerów. Ale mimo to, jeśli oczekuje się perfekcyjnie napisanego romansu, to z takiej perspektywy książka jest interesująca i warto poświęcić czas na jej lekturę. Przyznam się jeszcze, że ostatnie strony powieści dostarczyły mi sporych emocji. Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu. 

czwartek, 13 lipca 2017

"Bractwo Camelotu" Sam Christer - recenzja

Tytuł: "Bractwo Camelotu"
Autor: Sam Christer
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Sonia Draga

Skojarzynki
morderstwo * porwanie * tajemny zakon * szantaż * kodeks * Linia Krwi


Kolejna powieść Sama Christera już za mną i muszę przyznać, że znów mam mieszane uczucia. Porucznik Mitzi Fallon po wypadkach opisanych w poprzednim tomie pt. "Tajemnica Całunu Turyńskiego" przenosi się z córkami z Los Angeles do San Francisco i rozpoczyna pracę w Wydziale Spraw Historycznych, Religijnych i Niewyjaśnionych. Brzmi trochę jak Archiwum X, ale Mitzi stara się zacząć nowe życie, bez męża, którego wreszcie zdecydowała się wsadzić do więzienia za lata znęcania się nad nią. Nastoletnie bliźniaczki nie przyjęły tego zbyt dobrze, ale nie ma co się dziwić. Nagle straciły ojca, pełną rodzinę i do tego jeszcze musiały przenieść się w obce miejsce. Początkowo zamieszkały we trzy u siostry Mitzi i jej męża, Jacka. 
Obserwujemy kobietę w stresującej sytuacji, gdy poznaje nowych współpracowników, zgraną ekipę, do której jeszcze nie ma wstępu. Dystans do "nowej" jest bardzo wyczuwalny. Dodatkowo w domu jej siostry zaczyna się robić za ciasno. Mąż Ruth otwarcie przystawia się do Mitzi, lecz ona odtrąca jego zaloty. Jednak relacje siostrzane bardzo przez tę sytuację ucierpią... 

Ginie sprzedawca antyków. Starszy człowiek, który zakupił niedawno nietypowy krzyż. Niestety, artefakt, który antykwariusz przechowywał w sejfie, zniknął. Asystentka mężczyzny sporządziła szkic, który udostępniła policjantom. Do sprawy zostaje przydzielona Mitzi. Oprócz wykonanego rysunku dostaje od dziewczyny również pendrive z napisem KOD X. Wkrótce okaże się, że pen zawiera niezwykle ważne informacje i Mitzi, a także jej rodzina, znajdą się w ogromnym niebezpieczeństwie. Ktoś za wszelką cenę zechce bowiem odzyskać pendrive'a...

Wątek związany z Królem Arturem dotyczy Tajemnego Zakonu Arturianów, do którego mogą należeć tylko potomkowie któregoś z rycerzy, należący do Linii Krwi. Celem tego stowarzyszenia jest walka ze złem. Jego członkowie nie cofną się przez niczym, jeśli będą zmuszeni walczyć, to na śmierć i życie. 

Muszę przyznać, że książka mi się naprawdę podobała, ale nie mogę odkryć powodu, dla którego ciężko mi było nadążyć za poszczególnymi wątkami. Zazwyczaj "przeskakuję" bez problemu między bohaterami i miejscami, daję się prowadzić autorowi, ale tutaj jest inaczej. Mam świadomość, że wiele rzeczy mi umknęło właśnie przez to poczucie chaosu, które towarzyszyło mi podczas lektury. 

Ponieważ w powieści było wszystko, co lubię: ciekawa intryga, odrobina historii, sporo sensacji, krwi, porwanie, pościg i ogólnie napięcie podczas lektury aż do zadyszki - dam Christerowi jeszcze jedną szansę i przeczytam jego trzecią powieść. 

poniedziałek, 10 lipca 2017

"Kamieniczka" Edyta Szałek - recenzja

Tytuł: "Kamieniczka"
Autor: Edyta Szałek
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 96
Wydawnictwo: AMEA
Seria: Widokówki



"Kamieniczka" to niepozorna książeczka, która potrafi skraść serce. Na zaledwie dziewięćdziesięciu sześciu stronach autorka opowiada historie kilku osób, które pozornie się nie łączą. Jednak kiedy czytelnik zagłębi się w treść, dostrzeże szybko, że każde z opowiadań zawiera coś z poprzedniego. Taką jakby stopklatkę z życia innego człowieka, która w jakiś sposób zazębia się z poprzednimi historiami. Muszę przyznać, że przy trzecim opowiadaniu zaczęłam wręcz czekać na te powiązania. 
Bohaterami "Kamieniczki" są zwykli ludzie. Może to być każdy, kto przechodzi obok nas ulicą, siedzi w kawiarence nad filiżanką kawy czy puka do drzwi, żeby pożyczyć trochę cukru. 
Niezwykłe ciepło tych historii sprawia, że czyta się je z ogromnym zainteresowaniem i uśmiechem, błąkającym się między wierszami. Dodam jeszcze, że napisana jest pięknym językiem, bez niepotrzebnej pompy. Zwyczajna książka o zwyczajnych ludziach - idealna na poranek, południe i wieczór. 

czwartek, 6 lipca 2017

"Tajemnica Całunu Turyńskiego" Sam Christer - recenzja

Tytuł: "Tajemnica Całunu Turyńskiego"
Autor: Sam Christer
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 408
Wydawnictwo: Sonia Draga



Kryminał z elementami przygodówki archeologicznej. Taki prawie James Rollins, przyjemny w lekturze i trzymający w napięciu do końca.
Duet policyjny, przechodzący właśnie na emeryturę Nick Karakandez i jego szefowa, porucznik Mitzi Fallon, stają przed trudnym zadaniem. Nick za miesiąc przestanie być policjantem, więc to jego ostatnia sprawa. W Los Angeles zostaje znaleziona martwa kobieta. Okazuje się, że jest to znana w świecie filmu scenarzystka, która nie zdążyła ukończyć kolejnego serialu. Tematem filmu był Całun Turyński. Nikt nie znał zakończenia serialu, ponieważ scenarzystka strzegła go jak oka w głowie. Próbując rozwiązać zagadkę morderstwa, policjanci trafiają aż do Turynu. 

Równocześnie śledzimy niejakiego JJ-a, który pracuje jako kierownik w firmie odzieżowej. Dwie z jego pracownic uwielbiają wprost niszczyć życie trzeciej, Emmie. JJ postanawia zrobić z tym porządek na swój, naprawdę chory, sposób. 

W tle dywagacje na temat autentyczności Całunu..

Akcja może nie jest jakoś szalenie zawrotna, ale czytało mi się dobrze. James Rollins przyzwyczaił mnie do nieustannego podgrzewania atmosfery, więc bywały momenty, które mnie nie poruszyły. Ogólnie książka jest ciekawa, ale gdybym miała wybierać lekturę, sięgnęłabym po coś innego, a tego Christera zostawiłabym na później.