czwartek, 30 maja 2013

"Oczekiwana" Kathleen McGowan - recenzja

Okładka zaciekawia, a szczególnie napis na niej: "Najbardziej kontrowersyjna książka XXI wieku". Może nie nazwałabym tej powieści thrillerem, ale dreszczyk podczas czytania jest. Powodem nie są zbrodnie, lecz raczej zupełnie odmienny od obecnego obraz chrześcijaństwa. Nieodzowne są ciągłe porównania z wydarzeniami, których uczy Kościół. McGowan splotła prawdziwe wydarzenia znane z tradycji chrześcijaństwa z apokryfami i legendami, co dało zupełnie zaskakujący obraz życia i nauczania Chrystusa.

Tytułowa Oczekiwana to kobieta, której przeznaczeniem jest odnalezienie Ewangelii Marii Magdaleny i przekazanie jej treści światu. A treść ta jest bardzo rewolucyjna, Maria Magdalena opisuje bowiem, między innymi, swoje życie z Jezusem Chrystusem, jako jej mężem. Ponadto z treści tych zwojów wynika, że to ona, kobieta, była najwierniejszym apostołem Drogi. 

Autorka pisząc tę powieść, będącą częścią większego cyklu, opierała się na wieloletnich badaniach. Podczas tworzenia fabuły wykorzystała apokryfy, bardziej lub mniej znane legendy i inne źródła, nie zawsze akceptowane przez Kościół. Głównej bohaterce zaś, dziennikarce Maureen Pascal, przekazała wiele ze swoich własnych doświadczeń, związanych z poszukiwaniem prawdy o Marii Magdalenie.

Kiedy kobieta rozpoczyna zbieranie materiałów do nowej książki, nie spodziewa się nawet, co ją spotka na tej drodze. Tajemnicze wydarzenia dają jej do myślenia. Z każdą chwilą coraz bardziej zagłębia się w dziwne niedopowiedzenia, które chce koniecznie wyjaśnić. Chęć poznania prawdy prowadzi ją do Francji, gdzie dowiaduje się, że prawdopodobnie to ona jest Oczekiwaną... Ta myśl ją przeraża, szczególnie, kiedy okazuje się, że jej życie jest w niebezpieczeństwie, bo historia zapisana w Ewangelii Marii Magdaleny ma swoich zagorzałych wrogów, którzy nie cofną się przed niczym, by nie ujrzała ona światła dziennego. Według nich to Jan Chrzciciel był prawdziwym prorokiem i nie ma innego.
Czy Maureen postanowi podążyć za znakami i odnajdzie pisma Marii Magdaleny? I co one zawierają? Czy Kościół pozwoli na ujawnienie rewolucyjnej historii?
Polecam lekturę "Oczekiwanej", choć pierwsze rozdziały mogą się trochę dłużyć. Jednak warto przebrnąć przez początek, bo akcja z czasem się rozkręca :-)       

sobota, 11 maja 2013

"Ogród cieni" Virginia C.Andrews - recenzja

Piąty tom sagi napisanej przez Virginię C. Andrews to pewnego rodzaju spowiedź Olivii Winfield Foxworth. To początek historii opisanej w tomach poprzednich, który nadaje całości trochę inny koloryt...

Młodziutka Olivia Winfield mieszka z ojcem, który bardzo martwi się o przyszłość córki. Ponieważ dziewczyna nie jest zbyt urodziwa i zupełnie nie przystaje do standardów urody tych czasów, w których przyszło jej żyć, mężczyźni nie są nią zainteresowani. Jest bardzo wysoka, przez co góruje nad większością spotykanych mężczyzn, a poza tym interesuje ją ekonomia, polityka i ukończyła wyższe studia, aby pomagać ojcu w prowadzeniu interesów. Ojciec zaś wyszukuje coraz to nowych kandydatów na mężów dla córki, którzy jednak, po poznaniu Olivii, wycofują się rakiem i uciekają gdzie pieprz rośnie, a młoda kobieta jest coraz bardziej sfrustrowana całą tą sytuacją. Jak każda bowiem, marzy o cudownej miłości, którą zna jedynie z kartek czytanych powieści. Pewnego dnia poznaje niezwykle przystojnego Malcolma - partnera jej ojca w interesach. Młodzieniec zdaje się być nią poważnie zainteresowany, chce spędzać z nią czas, aż ostatecznie proponuje jej małżeństwo. Jest tak miły i dobrze wychowany, że zarówno ojciec, jak i córka, szybko zgadzają się na jego propozycję. Kobieta nie może uwierzyć w swoje szczęście, jednak jej romantyczne marzenia szybko tracą sens w sytuacji, w której znajduje się ona po ślubie. Okazuje się bowiem, że jej wspaniały mąż jest zupełnie innym człowiekiem niż ten, którego poznała przed ślubem. Jest nieczuły, wręcz zimny, arogancki i bezwzględny. Młoda żona w ogóle go nie interesuje, wymaga on od niej jedynie urodzenia mu dzieci i zarządzania ogromnym domem - Foxworth Hall. Olivia z dnia na dzień poznaje lepiej swojego męża i orientuje się, że na jego psychice odcisnęła się rodzinna tragedia. Malcolm, wtedy rezolutny i wprost zakochany w matce pięciolatek, przeżył ogromnie odejście rodzicielki z innym mężczyzną. Ojciec chłopca, Garland, poradził sobie z tą sytuacją na swój sposób, jednak Malcolm został z chaosem uczuć. Z jednej strony wciąż wielbił matkę i pamięć o niej, a z drugiej nienawidził jej i kobiet jej podobnych - pięknych, kruchych i w gruncie rzeczy głupiutkich, wydających tylko pieniądze mężów na stroje i biżuterię. Dlatego właśnie poślubił Olivię - ponieważ tak bardzo różniła się od tych wszystkich słabych "kobieciątek". Z czasem radość Olivii z zamążpójścia zupełnie zgasła, a życie z Malcolmem okazało się bardzo przykre i pełne bólu. Kobieta stawała się coraz bardziej chłodna i szorstka dla otoczenia, które wciąż dawało jej do zrozumienia, że nie pasuje do tego towarzystwa. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej, kiedy po kilkuletniej podróży do domu wrócił Garland - ojciec Malcolma - przywożąc młodziutką żonę Alicję. Malcolm wpada w furię, kiedy orientuje się, że jego zaledwie dziewiętnastoletnia macocha, jest w ciąży...

Akcja bardzo mnie wciągnęła. Trochę dziwnie czyta się początek całej historii na końcu, ale ma to swoje plusy. Tylko trudno współczuć postaciom, których się przez poprzednie tomy tak nie lubiło. Mam tu na myśli Malcolma i Olivię, którzy tak mocno wpłynęli na życie pozostałych członków rodziny. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło...

Ciekawe, jak wyglądałoby zakończenie, gdyby autorka zdążyła napisać je sama. Niestety Virginia Andrews zmarła na raka w trakcie pisania ostatniej części, więc dzieła dokończył niejaki Andrew Neiderman. Nie każdemu saga o rodzinie Dollangangerów się podoba, ale ja czytałam wszystkie części z zapartym tchem.

czwartek, 9 maja 2013

"Zastygłe życie" Karin Wahlberg - recenzja

"Zastygłe życie" to pierwsza powieść Karin Wahlberg, po którą sięgnęłam. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że czytałoby się ją lepiej, gdyby tłumaczenie nie było takie "toporne". Częste powtórzenia i, chwilami, dziwne stylistycznie zdania trochę odstraszają od kontynuowania lektury. Ale byłam dzielna i przebrnęłam przez kolejne strony ;-)
Plusem kryminału jest ciekawy pomysł na fabułę i wciągająca akcja. Pewnego dnia spacerowicz znajduje w zatoczce zwłoki młodej kobiety. Komisarz policji Claesson wraz z kolegami z wydziału oraz lekarką Veroniką (z którą prywatnie jest w związku) mają trudny orzech do zgryzienia, bo okazuje się, że kobiety, a właściwie dziewczyny, nikt nie szuka, a nie miała przy sobie nic, co pomogłoby ją zidentyfikować. Powoli obraz się jednak rozjaśnia. Okazuje się, że kobieta to Malin Larsson, przyszła pielęgniarka. Policja dociera z czasem do jej siostry i brata, do wujostwa i jej chłopaka, który oczywiście zostaje podejrzanym w sprawie. W toku śledztwa okazuje się, że rodzice dziewczyny nie żyją, a ona właśnie zaczęła powoli układać sobie życie.      
Z czasem śledzenie losów bohaterów (i postępów w śledztwie) utrudnia natłok postaci. Chwilami trudno mi się było połapać, kto jest kim. Autorka z powodzeniem mogłaby zmieścić ten pomysł na mniejszej liczbie stron. Z pewnością powieść by na tym zyskała, bo chwilami robiło się trochę nudnawo i rozwlekle.