poniedziałek, 30 września 2019

"Szeptacz" Alex North - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]



Myśleliście kiedyś o tym, jak duży wpływ na Wasze oczekiwania w stosunku do danej lektury ma jej akcja promocyjna? I jak kształtuje się pod jej wpływem Wasz obraz tej powieści? Ja zastanawiam się właśnie, co najbardziej wpłynęło na obraz „Szeptacza”, jaki pojawił się w mojej głowie przed lekturą. Na pewno znaczenie miały rekomendacje znanych pisarzy z okładki, opisujące tę książkę jako niepokojący i przerażający thriller czy historię pełną grozy. I sama okładka również przywodzi na myśl raczej horror niż zwykły thriller czy kryminał.

Kiedy dostałam od Wydawnictwa MUZA przesyłkę wprowadzającą w klimat, pomyślałam, że fajnie byłoby przeczytać taką „straszną” powieść, bo już dawno nie trafiłam na fabułę, która wywoływałaby autentyczny lęk. Jeśli mam być szczera, to w tym temacie nic się nie zmieniło. „Szeptacz” mnie nie wystraszył, nie drgnęła mi nawet powieka. I nie, nie jestem taka twarda. Ta powieść po prostu nie jest straszna. To właściwie jedyny jej minus, który niekoniecznie ma znaczenie, w zależności od tego, czego ktoś się po niej spodziewał. Ja liczyłam na strach i dreszcze, ale ich nie dostałam, więc dla mnie ten minus jest istotny.

Tom Kennedy zostaje sam z siedmioletnim synkiem, Jakiem. Żona mężczyzny umiera nagle, na co ani Tom, ani tym bardziej jego syn, nie są gotowi. Każdy z nich próbuje poradzić sobie z nową sytuacją na swój sposób. Efekt jest taki, że niezbyt dobrze się ze sobą dogadują. Mężczyzna bardzo martwi się brakiem dobrego kontaktu z dzieckiem, które mówi do siebie i spędza czas samotnie, głównie na rysowaniu. Tom, który zawodowo zajmuje się pisaniem książek, postanawia przeprowadzić się do niewielkiego miasteczka Featherbank. Nowy dom wybierają razem z Jakiem i chociaż Tomowi niezbyt podoba się wybór chłopca, decyduje się na zakup lokum, które trochę przeraża swoim wyglądem. Wkrótce okazuje się, że nowa posiadłość ma swoją, niezbyt pozytywną, historię. Wątek kryminalny dotyczy zaginięć i śmierci małych chłopców sprzed dwudziestu lat. Mordercę nazwano Szeptaczem, ponieważ szeptał pod oknami swoich ofiar. Kiedy znika kolejne dziecko, zapomniana już sprawa powraca. Wciąż nie odnaleziono jednego z tamtych chłopców… Teraz dołączył do niego mały Neil. Kto będzie następny?

Fabuła powieści jest zwarta i logiczna. Zaintrygował mnie pomysł na szepczącego seryjnego mordercę. Opisywana przez Alexa Northa historia wciągnęła mnie od pierwszych stron. Tempo akcji początkowo nie jest zawrotne. Powiedziałabym nawet, że jest to dość spokojna, choć momentami mroczna, historia obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Pozwala to na dokładne zapoznanie się z pojawiającymi się wciąż zagadkami i nowymi wątkami, które w mało przewidywalny sposób łączą się ze sobą. Napięcie rośnie powoli, ale kiedy osiąga punkt kulminacyjny, akcja rusza z kopyta.

Oprócz intrygi kryminalnej, autor skonstruował również świetny wątek psychologiczny. Próba poradzenia sobie ze śmiercią ukochanej osoby opisana jest z perspektywy osoby dorosłej, a także kilkuletniego dziecka. Zachowanie Jake’a jest dziwne i niepokojące. Tom ze wszystkich sił chciałby być dobrym ojcem, ale kompletnie sobie z tym nie radzi i nie rozumie własnego dziecka.

Postacie nie są szczegółowo dopracowane, ale różnią się od siebie na tyle, że mamy jasność, kto jest kim. Każda z nich ma swoje problemy, z którymi musi sobie poradzić. Świetnie przedstawiony został między innymi problem alkoholowy jednego z bohaterów. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autor pokazał „głosy” dołujące mężczyznę i namawiające go do sięgnięcia po kieliszek.  

Język powieści jest prosty i czytelny, a opisy plastyczne. Duża czcionka pozwala na wygodne czytanie nawet przez kilka godzin bez przerwy. „Szeptacz” to mieszanka mroku, sensacji, kryminału i psychologii, więc jeśli lubisz takie klimaty, ta powieść jest dla Ciebie.


Tytuł: „Szeptacz”
Autor: Alex North
Gatunek: powieść obyczajowa z mrocznym wątkiem kryminalnym
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: MUZA

Moja ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA

sobota, 28 września 2019

„Zula i jednoskrzydły smok” Natasza Socha - recenzja



„Zula i jednoskrzydły smok” to szósty tom przygód dziewięcioletniej małej czarodziejki z Poziomkowa. Seria ta dedykowana jest dzieciom w wieku od 6 do 12 lat, ale chociaż sama już dawno lat mam trochę więcej, z przyjemnością czytam każdą kolejną część.

Zula ma dziewięć lat i rodziców lekarzy, którzy ze względu na swoją pracę zostawili córeczkę na rok z dwiema szalonymi ciotkami, Melą i Helą. Dziewczynka nie była zachwycona rozstaniem z rodzicami i koniecznością zamieszkania z, obcymi w końcu, ciotkami, ale innego wyjścia nie było, więc została w Poziomkowie. Szybko okazało się, że dom ciotek jest fantastyczny, a one same posiadają magiczne moce. I, co jeszcze lepsze, Zula odziedziczyła je również! Od tej pory życie dziewięciolatki zmieniło się diametralnie. Każdy tom to inna, pełna magii i niebezpieczeństw przygoda. Tym razem Zula wraz z przyjaciółmi musi zdobyć łuskę smoka. Potrzebuje jej, ponieważ w poprzednim tomie obiecała to pewnemu wstrętnemu goblinowi Eszmegelowi. Problem polega na tym, że przecież smoki… nie istnieją? Otóż, okazuje się, że zadanie jest wykonalne, jednak dzieciaki wraz z dwójką dorosłych opiekunów muszą dostać się do równoległego świata, w którym smoki ukryły się przed ludźmi. Jak tego dokonają? Już ciotki i Wielka Czarownica Liliana postarają się o to, by im się to udało. Jednak drużyna będzie miała ograniczony czas. Jeśli bowiem przyjaciele nie zdążą zdobyć łuski i wrócić w umówione miejsce w pięć godzin, nigdy nie wrócą już do swojego świata. Do tego wszystkiego, zupełnie przypadkiem, za grupą śmiałków do zaczarowanego świata trafia również… Druzjanna, nielubiana i nielubiąca nikogo koleżanka z klasy. Jak to się mogło stać? I co teraz będzie? Przecież Druzjanna jest okropna i w ogóle nie ma pojęcia o tym, że Zula jest czarodziejką!

Jakie niebezpieczeństwa czyhają na Zulę i resztę ekipy? Kto będzie próbował opóźnić ich wędrówkę? Jakie zagadki zada im Sfinks pilnujący przejścia? Czy smok w ogóle zechce z nimi rozmawiać? I po co właściwie goblinowi ta łuska?

Oprócz zwyczajowej opowieści pełnej magicznych akcentów, autorka poruszyła w książce również temat związany z ponoszeniem konsekwencji za swoje nierozważne zachowanie. Pojawia się też problem dotyczący relacji rówieśniczych czy złośliwości dzieci wobec siebie. Zachowanie Druzjanny tym razem przydało się do pokazania, że nawet nieznośna i niesympatyczna dziewczynka potrafi się zmienić, ale nie wystarczą starania jednej strony, by relacje między kolegami się poprawiły. Te wątki idealnie nadają się do przeprowadzenia zajęć biblioterapeutycznych.

Język powieści jest prosty i czytelny. Wartką akcję i ciekawą fabułę urozmaicają aktywne dialogi bohaterów i plastyczne opisy. Autorka stworzyła wiarygodny świat, w którym realizm przeplata się z magią. Całości dopełniają świetne ilustracje.  

Bohaterami serii, oprócz magicznych stworzeń, są dziewczynki i chłopcy, więc książka spodoba się na pewno zarówno dziewczynkom, jak i chłopcom. 


Tytuł: „Zula i jednoskrzydły smok”
Autor: Natasza Socha
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia

Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia

"Blask" Marek Stelar - recenzja



„Blask” to pierwsza powieść Marka Stelara, po którą sięgnęłam. Opisana tu historia zawiera wszystkie lubiane przeze mnie elementy fabuły: są zabójstwa, jest tajemnica sprzed lat i zaginiony skarb, a także obyczajowe powiązania bohaterów. Czy to wystarczyło, by intryga porwała mnie, wymiętosiła i wypluła dopiero po ostatniej stronie?

Autor zafundował czytelnikowi aż trzy przedziały czasowe. Tor pierwszy to powojnie, rok tysiąc dziewięćset czterdziesty szósty. Następnie mamy wydarzenia rozgrywające się w czasach PRL, w roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym ósmym. Ostatni przedział to czasy współczesne, rok dwa tysiące osiemnasty. Wszystkie są uporządkowane i jasno określone, więc nie sposób się pogubić. Jedyne, co sprawiało mi trudność, to nadążanie za rodzinnymi koligacjami. W dzisiejszych czasach rzadko zwraca się uwagę na szczegóły rodzinnych powiązań. Są wujkowie, ciotki, kuzyni i tyle. Bez jakiegoś roztrząsania i nadmiernej analizy dziejowej. Tutaj musiałam się nieźle skupić, żeby ogarnąć drzewo genealogiczne występujących we wszystkich trzech okresach bohaterów.

Historia powojenna dotyczy Wiktora Krugły, który przyjeżdża po wojnie do Szczecina, do swojej siostry, gdzie zostaje wplątany w zabójstwo żydowskiego chłopca, w którego dłoni tkwił wielki brylant, i tajemnicę pewnego ukrytego na terenie miasta skarbu. Kiedy ginie kolejne żydowskie dziecko, atmosfera zaczyna się zagęszczać, a wokół Wiktora narasta negatywne nastawienie władz różnego kalibru.
Kolejny tor to czasy PRL-u i zabójstwo dwóch prostytutek. Kobiety zostały uduszone specyficznym sznurem od munduru. Posądzony o ten czyn Niemiec zostaje jednak bardzo szybko zwolniony z aresztu, do czego przyczynia się pracownik SB, Witold Prażmowski. Mężczyzna ma plan, który bardzo chce zrealizować, przy współpracy niemieckiego obywatela…
Akcja, która rozgrywa się współcześnie, związana jest w dużym stopniu z córką Witolda Prażmowskiego, Agatą. Kobieta pracuje jako prawnik i pewnego dnia rozpoznaje w pewnej zabitej dziewczynie swoją klientkę. Wkrótce umiera ojciec Agaty, zostawiając po sobie niejasne sprawy i zagadkowe przedmioty. Ponieważ nigdy nie mieli ze sobą dobrego kontaktu, Agata niewiele o ojcu wiedziała. Dopiero po jego śmierci zaczęła poszukiwać odpowiedzi na dręczące ją pytania. To, co wychodzi na jaw w toku jej prywatnego śledztwa sprawia, że jej poukładany świat w jednej chwili zmienia się w kupkę gruzu. Jakie powiązania łączą historię z czasów powojennych i tę z lat siedemdziesiątych?

To nie jest powieść pełna wartkiej akcji. Uprzedzam na wypadek, gdyby chciał ją przeczytać ktoś, kto uwielbia, gdy dużo się dzieje, a zwroty o sto osiemdziesiąt stopni występują na każdej stronie. Intryga skonstruowana jest ciekawie, ale do rozwiązania dochodzimy powoli, obserwując działania Agaty i jej kuzyna, Roberta. Przy okazji autor dorzucił też przemyślenia kobiety na temat życia z ojcem, który rodzicem był jedynie z nazwy. Dlaczego kochający tata nagle stał się zimny, jak kamień? Co ukrywał mężczyzna? Jak wydarzenia sprzed lat zmieniły życie jego i jego rodziny?

Nietypowe jest to, że większość zagadek wyjaśnia się mniej więcej w połowie powieści. Jednak nie wszystkie szczegóły i powiązania zostają ujawnione. Agata do ostatniej chwili drąży pewne interesujące ją tematy, a znane nam już z jednej perspektywy sytuacje możemy po pewnym czasie zobaczyć z innej strony, kiedy opowiada o nich kolejny bohater. Zabieg ten dodaje wydarzeniom trójwymiarowości, a uzupełniane sukcesywnie informacje w końcu tworzą pełny obraz opisywanej historii.

Czy wszystkie tajemnice zostaną wyjaśnione? Czy Agacie uda się poznać ojca poprzez opowieści znających go kiedyś ludzi? Gdzie ukryty jest skarb? I wreszcie, czy jej usilne poszukiwanie prawdy bardziej pomoże czy zaszkodzi naszym bohaterom?  

Chociaż powieść podobała mi się, pełnej liczby punktów w ocenie nie będzie, ponieważ zabrakło mi przypisów z tłumaczeniami obcojęzycznych fragmentów. O ile niemieckie wypowiedzi nie stanowiły dla mnie problemu, to rosyjskich, niestety, nie zrozumiałam w stu procentach, nawet z samego kontekstu. Uważam, że nie każdy czytelnik musi znać języki obce i niekoniecznie będzie mu się chciało odrywać od powieści, by sprawdzać w słowniku czy w Internecie nieznane mu słowa czy zdania. Wystarczyłoby naprawdę dodać przypis z tłumaczeniem i po kłopocie.    

Tytuł: „Blask”
Autor: Marek Stelar
Gatunek: powieść sensacyjna, kryminalna
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Videograf

Moja ocena: 5/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Videograf SA




"Rok w mieście" Katarzyna Bogucka - recenzja



Kolejny tom serii „Rok w…” tym razem zabiera małych czytelników do pewnego miasta. Każda rozkładówka prezentuje bohaterów podczas ich codziennych zajęć. Kim jest Lenka? Czym zajmuje się mąż pielęgniarki Joli? O czym marzy Ksawier? Co po pracy robi policjant Zbyszek? Do kogo należy piesek Pankracy? Pytania pojawiają się nieprzerwanie, ponieważ rysunki są tak bogate w treści, że nie sposób się od nich oderwać.

Dwie pierwsze strony prezentują bohaterów. Jest ich bardzo wielu. Postaci same się przedstawiają, a ich wypowiedzi umieszczone zostały w niewielkich dymkach. Dowiadujemy się, jak mają na imię, czym się zajmują i co lubią robić. Niektórzy również informują małego czytelnika o pewnych swoich zachowaniach, które można wyśledzić na kolejnych rozkładkówkach. Na przykład Angelika opowiada, że kocha podróże i pracuje jako stewardesa, więc przez trzy miesiące nie ma jej w mieście. I już mamy podstawy do przeprowadzenia śledztwa, o które miesiące chodzi.

Oprócz nazwy miesiąca, w rogu każdej rozkładówki narysowany jest również zegar, wskazujący konkretną godzinę, oraz termometr z temperaturą. Te elementy również stanowią świetną bazę do rozmów z dzieckiem na temat czasu i pogody. Nie zabrakło również zabawy interaktywnej na końcu, w której zadanie polega na odnalezieniu jak największej liczby nieprawdopodobnych sytuacji.

Kolorystyka tej książeczki jest trochę inna niż pozostałych części tej serii. Trzeba się trochę bardziej skupić i wysilić, by odnaleźć wybrane postacie, kiedy na ilustracji królują takie barwy, jak niebieski, granatowy, biały i pomarańczowy czy zielony, żółty i brązowy. Konieczne jest dokładne przestudiowanie wyglądu bohaterów i staranne przeszukanie wybranej rozkładówki.

Jestem pewna, że mali czytelnicy spędzą nad tą książeczką dużo czasu, świetnie się bawiąc i wymyślając historyjki na podstawie narysowanych w niej sytuacji.

Tytuł: „Rok w mieście”
Autor: Katarzyna Bogucka
Gatunek: literatura dla dzieci, picture book
Liczba stron: 28
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Rok w…

Moja ocena: 6/6



Książkę mogłam poznać dzięki współpracy z serwisem Jakkupowac.pl




niedziela, 22 września 2019

"Rok w lesie" Emilia Dziubak - recenzja



Picture book „Rok w lesie” czaruje piękną okładką, na której możemy zobaczyć przykładowe ilustracje znajdujące się w środku. Jest to publikacja idealna dla małego zwierzoluba, który kocha faunę i florę, i chce wiedzieć o tym temacie jak najwięcej.

Książka zawiera dwanaście rozkładówek, na których możemy obserwować ten sam kadr lasu w kolejnych miesiącach jednego roku kalendarzowego. Pierwsze dwie strony to krótkie przedstawienie bohaterów, których spotkamy na kolejnych kartach książeczki. Dwie ostatnie zaś to gra interaktywna, czyli labirynt, w którym należy połączyć bohaterów w pary albo doprowadzić ich do tego, o czym marzą, a jednocześnie ochronić ich przed wrogami.

Ponieważ występujące w książeczce zwierzęta zostały uwiecznione na wszystkich ilustracjach, dziecko może wybrać sobie bohatera, którego życie prześledzi na kolejnych stronach. Będzie to doskonała okazja do zwrócenia uwagi dziecka na zmiany zachodzące w przyrodzie, a także na zwyczaje poszczególnych zwierząt. Akcentem humorystycznym są przygody pana leśniczego, któremu ciągle ktoś robi kawały.

Książeczki z serii „Rok w…” rozbudzają wyobraźnię dziecka, ćwiczą jego spostrzegawczość i koncentrację uwagi, a także zdolność myślenia przyczynowo-skutkowego. Dodatkowo podczas analizowania życia zwierząt dziecko uczy się opowiadać o tym, co widzi.


Tytuł: „Rok w lesie”
Autor: Emilia Dziubak
Gatunek: literatura dla dzieci, picture book
Liczba stron: 28
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Rok w…

Moja ocena: 6/6


Książkę mogłam poznać dzięki współpracy z serwisem Jakkupowac.pl



„Kurier z Toledo” Wojciech Dutka - recenzja



Nie byłam do końca pewna, czy „Kurier z Toledo” mnie zainteresuje, ponieważ akcja powieści rozgrywa się przed II wojną światową i dotyczy wojny domowej w Hiszpanii, którą do tej pory w ogóle się nie interesowałam. Postanowiłam jednak spróbować, ponieważ poprzednia książka pisarza - „Czerń i purpura” - wywarła na mnie duże wrażenie.

Głównego bohatera, hrabiego Antoniego Mokrzyckiego, poznajemy w Warszawie. Jest rok 1936. Dyplomata zostaje wysłany przez wywiad do ogarniętej kryzysem Hiszpanii, aby przekonać się na miejscu, jakie panują tam nastroje. W Polsce zostaje jego narzeczona, Monika Skirmontówna, której mężczyzna nie kocha, i… żydowska kochanka. 
W drodze Mokrzycki łapie gumę. Brak lewarka uniemożliwia mu zmianę koła, więc czeka na cud, który wkrótce objawia się w postaci młodego anarchisty i kuriera, Teo. Chłopak pomaga mężczyźnie zmienić koło, a w zamian hrabia zabiera go ze sobą. Mają sporo czasu, aby poznać się bliżej. Żaden z nich nie ma pojęcia, jak bardzo to przypadkowe spotkanie zmieni ich życia.

Na okładce możemy przeczytać, iż jest to powieść sensacyjno-szpiegowska. Jednak ogarnięta wojną domową Hiszpania jest według mnie głównie tłem dla wątku miłosnego. Dotyczącego uczucia, które jest zakazane i nieakceptowane. Autor nie szczędzi jednak czytelnikowi również informacji historycznych, które pozwalają lepiej poznać przyczyny hiszpańskiego konfliktu i zrozumieć panującą w kraju atmosferę. „Kurier z Toledo” to krwawa historia wojny domowej w połączeniu z prywatnym dramatem bohaterów, żyjących w odmiennych światach.

Stworzeni przez pisarza bohaterowie są wyraziści i trójwymiarowi. Obserwujemy między innymi wewnętrzną przemianę Mokrzyckiego, której autor przeciwstawia płytkość Moniki Skirmontówny. Jest to widoczne szczególnie w scenie, kiedy kobieta żali się przyszłemu mężowi, iż gdy udała się z papą do ogarniętej chaosem Hiszpanii, by zrobić narzeczonemu niespodziankę, złamała dwa paznokcie, a w hotelu zabrakło wody do mycia. Wojna była dla niej istotna jedynie w wymiarze własnego bezpieczeństwa. Postać Teo również jest interesująca, głównie z perspektywy jego silnej wiary w wygłaszane przez anarchistów slogany. Chłopak pokazuje Antoniemu Hiszpanię, jakiej nie znają dyplomaci na jego szczeblu i marzy o tym, by pewnego dnia wszyscy mieli wszystkiego po równo i sprawiedliwie.

Czy Mokrzycki zawalczy o swoje szczęście? Czy zdecyduje się podążyć za głosem serca, czy też zostanie przy zimnej i niekochanej Skirmontównie? Jakie będą losy Teo? I czego jeszcze zażąda od dyplomaty wywiad? Fakty historyczne dotyczące Hiszpanii są powszechnie znane, zatem tutaj niespodzianki nie będzie. Pozostałe wątki są fikcyjne, stworzone przez autora, więc tu może wydarzyć się wszystko.

Punkt z oceny zniknął w trakcie lektury, kiedy co rusz natrafiałam na różne błędy, m.in. zaburzony szyk zdań, literówki czy całkowicie połknięte litery. Myślę, że jest ich trochę za dużo, a mnie to akurat denerwuje i wybija z rytmu czytania.

W przygotowaniu są dwie kolejne części przygód polskiego dyplomaty. Myślę, że sięgnę przynajmniej po tom drugi, ponieważ akcja będzie rozgrywać się podczas II wojny światowej, a to moje klimaty. Tom trzeci będzie związany z Powstaniem Warszawskim i koszmarem kończącej się wojny, więc również zapowiada się interesująco.


Tytuł: „Kurier z Toledo”
Autor: Wojciech Dutka
Gatunek: powieść szpiegowsko-sensacyjna z historycznym tłem i wątkiem miłosnym
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: LIRA

Moja ocena: 5/6
   

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu LIRA


czwartek, 19 września 2019

„Rok na wsi” Magdalena Kozieł – Nowak - recenzja



„Rok na wsi” to jedna z kilku bajecznie kolorowych książeczek, które ma w swojej ofercie Wydawnictwo Nasza Księgarnia. Najmłodsi mogą dzięki niej obserwować zmiany zachodzące w gospodarstwie agroturystycznym Basi i Piotra Listków. Upływający czas wyznaczają tam pory roku, a każda strona to kolejny miesiąc, w którym dzieje się całe mnóstwo interesujących rzeczy.

Państwu Listkom w pracy pomagają dzieci, bliźnięta Maja i Tymek, a także Franek, który studiuje rolnictwo i zamierza wprowadzić w gospodarstwie zmiany, które wszystkim ułatwią życie. Wśród pomocników znajdziemy również pana Józefa i babcię Helę. W gospodarstwie Listków często pojawia się także sąsiadka, pani Malinowska.
Krzętle odwiedzają też turyści, którzy uciekają od miejskiego zgiełku, Asia, Wojtek i ich synek, Kubuś. Do sąsiadki, pani Malinowskiej, często zagląda wnuczka Ola, a po zaopatrzenie do swojego Ekobaru regularnie przyjeżdża Jagoda z córką Alinką. 
Oprócz ludzi w gospodarstwie mieszka sporo zwierząt, które również odgrywają ważną rolę i świetnie prezentują się na szczegółowych ilustracjach.  

Pierwsze dwie strony książeczki to prezentacja bohaterów, których dziecko spotka na kolejnych kartkach. Krótkie opisy umieszczone w dymkach wyjaśniają ich powiązania między sobą i wyjawiają kilka podstawowych informacji o każdym z nich.

Dwanaście kolejnych rozkładówek obrazujących codzienne życie na wsi z pewnością będzie punktem wyjściowym do wielu rozmów z dziećmi. Ich głównym tematem mogą być m.in. obowiązki dzieci i dorosłych, które muszą wypełniać w gospodarstwie, aby wszystko działało jak trzeba. Oprócz obowiązków warto zwrócić uwagę na znajdujące się na ilustracjach urządzenia i maszyny rolnicze, bez których trudno byłoby dzisiaj pracować.


Polecam ten picture book wszystkim dzieciakom, które lubią zwierzęta i wiejskie klimaty, a niekończące się rozmowy sprawiają, że czują się w swoim żywiole.

Tytuł: „Rok na wsi”

Autor: Magdalena Kozieł – Nowak
Gatunek: literatura dla dzieci, picture book
Liczba stron: 28
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Rok w…

Moja ocena: 6/6


Książkę mogłam poznać dzięki współpracy z serwisem Jakkupowac.pl


"Farma lalek" Wojciech Chmielarz" - recenzja



Drugie spotkanie z komisarzem Jakubem Mortką mogę uznać za bardzo udane. Ponieważ pierwszy tom serii pt. „Podpalacz” bardzo mnie wciągnął, kwestią czasu było sięgnięcie po kolejne części.

Tym razem akcja powieści rozgrywa się w niewielkiej miejscowości o nazwie Krotowice, która znajduje się w Karkonoszach. Mortka został oddelegowany na tamtejszy komisariat po wypadkach opisanych w pierwszym tomie serii. Miał odpocząć, przemyśleć swoje życie i zdecydować o przyszłości. Czy mu się to udało? Hmmm...  

Spokój w Krotowicach zostaje zakłócony w dniu, w którym znika jedenastoletnia dziewczynka, Marta. Okazuje się, że jest to drugie już zaginięcie w dość krótkim czasie. Policja rozpoczyna poszukiwania, a pierwsze wnioski, wysnute na podstawie znalezionych dowodów i przeprowadzonych rozmów, prowadzą do pewnego mężczyzny, podejrzewanego o pedofilię. Sprawa wydaje się być zakończona, kiedy człowiek ten przyznaje się do popełnienia zbrodni i opisuje ze szczegółami, co zrobił zaginionej dziewczynce. Czy jednak to wszystko może być tak proste i oczywiste? Jasne, że nie. Okazuje się bowiem, iż jest to dopiero początek żmudnej policyjnej roboty, w którą komisarz Mortka angażuje się jako konsultant, mający znacznie więcej doświadczenia niż koledzy po fachu z lokalnego komisariatu. Śledztwo nabiera tempa, kiedy przypadkowo, w nieczynnej już kopalni uranu, zostają odkryte zmasakrowane ciała kobiet... Co jednak z zaginionymi dziewczynkami? Kim są kobiety, które znaleziono w sztolni? I dlaczego nie wszystkim na krotowickim komisariacie można zaufać?

Powieści Wojciecha Chmielarza mają w sobie tę mieszankę kryminału i obyczaju, którą lubię najbardziej - idealnie wyważone tło społeczne, będące uzupełnieniem toczącej się sprawy. Dzięki temu historia stworzona przez autora jest wielowymiarowa i realistyczna. Poza tym kolejne wydarzenia i zwroty akcji sprawiają, że powieść tak wciąga, że trudno odłożyć książkę.  

Komisarz Mortka da się lubić, chociaż nie jest to bohater o kryształowym charakterze. Konstrukcja tej postaci nie jest bardzo skomplikowana, ale to chyba lepiej. Mamy tu bowiem policjanta oddanego bez reszty pracy, który po rozstaniu z żoną wciąż jest samotny. Faceta, który nie do końca potrafi wyznaczyć sobie priorytety w życiu. Efekt jest taki, że nie ma czasu dla własnych synów, a jego życie jest naprawdę… denne. Mimo to jednak polubiłam tego gościa i jestem ciekawa, co jeszcze przygotował dla niego autor w kolejnych tomach serii.   

Wątek romski, bardzo ciekawie tutaj opisany, przypomniał mi inną powieść, którą czytało mi się równie dobrze: etnokryminał „Kamień” autorstwa M. i M. Kuźmińskich. Świetnie pokazane zwyczaje Romów, nazewnictwo, którego nie znałam i ciekawostki, o których nie miałam pojęcia, pozwalają choć w części zrozumieć tę tak odmienną od naszej społeczność. Temat pojawia się głównie w rozmowach bohaterów, więc tym bardziej zaciekawia.

Polecam kryminał „Farma lalek” czytelnikom, którzy mają wśród ulubionych pisarzy takie nazwiska, jak Katarzyna Puzyńska, Magda Stachula czy M. i M. Kuźmińscy. Z zagranicznych pisarzy porównałabym tę serię chyba do powieści Camilli Lackberg. Połączenie kryminału i warstwy obyczajowej również tutaj doskonale się sprawdziło.

Tytuł: „Farma lalek”
Autor: Wojciech Chmielarz
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Jakub Mortka, tom 2

Moja ocena: 6/6

niedziela, 15 września 2019

"Zemsta trzech eks" Jo Jakeman - recenzja



„Czasami trzeba myśleć niestandardowo”

Historia, którą opowiada czytelnikowi główna bohaterka, Imogen, zaczyna się dość nietypowo. Mianowicie znajdujemy się na… pogrzebie jej męża, Philipa Rochestera. Imogen opisuje sytuację dość ironicznie, jakby śmierć Phila była jej na rękę. Nie mamy jednak jeszcze wiedzy o tym, co takiego się wydarzyło w życiu tych ludzi. Oczami Imogen widzimy też żałobników, wśród których nie zabrakło byłej żony Phila, Ruby, a także jego aktualnej dziewczyny, Naomi. Już to daje do myślenia, stawiając mężczyznę w niezbyt korzystnym świetle. Kolejne rozdziały powieści odkryją przed czytelnikiem wiele tajemnic trzech kobiet i mężczyzny, który sprawił, że ich ścieżki pewnego dnia przecięły się. Jakie były tego skutki?

Philip Rochester nie należy do prawych mężczyzn. Jego charakter można określić jako trudny, a zachowanie wobec kolejnych partnerek pozostawia wiele do życzenia. Jego główna cecha to upór. Musi być tak, jak on chce i kropka. Inne możliwości nie wchodzą w grę. Jego musi być zawsze na wierzchu, choćby miał osiągnąć swój cel siłą. Na drodze stanie mu żona? Nie szkodzi, można ją przecież załatwić na tyle różnych sposobów… Phil już wie, jak sobie radzić z kobietami. Szczególnie tymi, które należą do niego. Od Rochestera bowiem nie odchodzi się tak po prostu. To on decyduje, kiedy i na jakich warunkach związana z nim kobieta może odzyskać wolność, jeśli w ogóle jest to możliwe. Jednym słowem: tyran. W ogóle ma wiele pomysłów na uprzykrzanie życia kobietom, niezależnie od konsekwencji. Co spowoduje spotkanie trzech kobiet i jakie będą tego skutki dla nich i dla Philipa? W jaki sposób mężczyzna wykorzysta informacje, które zebrał o trójce swoich partnerek, by móc nimi manipulować? Jak dojdzie do jego śmierci i czy któraś z jego „niewolnic” będzie za nią odpowiedzialna? Jaką rolę odegra piwnica w domu należącym do Imogen i Philipa?

Pisarka zręcznie wplotła w narrację prowadzoną przez Imogen wspomnienia wszystkich trzech kobiet, dzięki którym mamy pełny ogląd atmosfery panującej w ich związkach z Philipem.

Świetnie zbudowane postaci sprawiają, że kolejne rozdziały wręcz się pochłania, by jak najszybciej poznać całą historię. Pewne wydarzenia dało się przewidzieć, jednak nie psuło to wcale przyjemności z lektury.  

Jeśli ktoś, sugerując się nożem na okładce, liczy na mroczną i mrożącą krew w żyłach fabułę, to się chyba rozczaruje. Umieściłabym tę książkę raczej wśród obyczajówek z wątkiem kryminalnym, może trochę pachnącym thrillerem. Nie oznacza to jednak, że nie jest warta przeczytania. „Zemsta trzech eks” podobała mi się i polecam ją tym, którzy lubią powieści intrygujące i wywołujące dreszczyk emocji.

Tytuł: „Zemsta trzech eks”
Autor: Jo Jakeman
Gatunek: powieść obyczajowa z elementami thrillera
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

PREMIERA: 23 lipca 2019

Moja ocena: 6/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


wtorek, 10 września 2019

"Obejmie wszystko pamięć" Joanna Gawrych - Skrzypczak - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]



Trzeci i ostatni tom cyklu Księżyc jest kobietą autorstwa Joanny Gawrych – Skrzypczak to wielowątkowa historia, z której wyczytać można między innymi, jak ważna jest dla nas przeszłość. Jaki wpływ na teraźniejszość mają podejmowane w przeszłości decyzje. I jak losy nieznanych sobie ludzi mogą się zazębiać.

Podczas lektury mamy możliwość śledzenia trzech wątków głównych. We współczesnym Poznaniu mieszka Wiktoria, dla której dorosły już syn Tomek jest całym światem. Kobieta pracuje w antykwariacie Teofila Łabęckiego, do którego ze zleceniem zgłasza się Łukasz Zarębski. Łukasz zaś to mąż Anny, z którą mężczyzna mieszka w Miętach wraz z synkiem Tadzikiem, panią Anielą i matką Anny, Katarzyną. Łukasz zdecydował się odnowić sąsiadujący z Miętami majątek Dolody i utworzyć tam ekspozycję prac pewnego polskiego malarza, czym miałaby się zająć właśnie Wiktoria. Czy kobieta podejmie się tego zadania? Jak zmieni się jej dotychczasowe życie? Jaką nowinę wyjawi jej Tomek? I kim jest Charles, który pewnego dnia pojawi się w Dolodach?

W kolejnych rozdziałach poznajemy bohaterów żyjących w przedwojennym i powojennym Paryżu i Poznaniu oraz wspomnianych Dolodach, gdzie obserwujemy m.in. rodzinę Biełozorskich i Nadieżdę Simonow oraz Pierre’a i Yvonne.
Bohaterów jest sporo i początkowo wydaje się, że nie mają oni ze sobą żadnego związku. Jednak im bardziej zagłębiamy się w fabułę, tym więcej widać powiązań.

Autorka poruszyła w powieści wiele bliskich ludziom tematów, takich jak wojna i jej pokłosie, miłość i zdrada, rozczarowanie, niepewność jutra czy ciężar trudnych decyzji.

Wiele się tu dzieje, zatem nie ma szans na nudę podczas lektury. Pisarka w mistrzowski sposób prowadzi nas przez czas i przestrzeń. Co rusz lądujemy w kolejnych miejscach, gdzie rozgrywają się poszczególne wątki. Bohaterowie są na wskroś prawdziwi i pełni skrajnych emocji, stworzeni z dbałością o szczegóły. Podobnie sprawa ma się z wątkami historycznymi, które zostały zaprezentowane rzetelnie i w bardzo wciągający sposób. Do tego jeszcze należy dodać piękny język, jakim opisana została ta historia, i mamy fantastyczną powieść. Jedno, co mi przeszkadzało, to brak tłumaczeń obcojęzycznych wypowiedzi. Ok, można się było domyślić z kontekstu, co mówili bohaterowie, jednak ja po prostu lubię wiedzieć na pewno ;-)

Polecam cały cykl wszystkim tym, którzy lubują się w historiach obyczajowych, opowiadających losy zwykłych ludzi, pełnych sprzeczności i niepewności.  



Tytuł: „Obejmie wszystko pamięć”
Autor: Joanna Gawrych - Skrzypczak
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Księżyc jest kobietą, tom 3

 PREMIERA: 18 września 2019

Moja ocena: 5/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona


czwartek, 5 września 2019

"Na moment przed świtem" Magdalena Wala - recenzja



Z dużym zaciekawieniem sięgnęłam po powieść sąsiadki zza miedzy, mysłowiczanki, Magdaleny Wali. Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Literatura zawierająca wątki wojenne od dawna znajduje się na samym początku mojej listy lektur. Jeśli powieść zawiera wątki z tego okresu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że prędzej czy później trafi w moje ręce. „Na moment przed świtem” to pierwszy tom cyklu Za zakrętem.

Z posłowia dowiadujemy się, iż opisana w powieści historia wojenna została oparta na faktach. Decydując się na przedstawienie wątku z przeszłości, autorka chciała przybliżyć czytelnikom specyfikę wojny na Śląsku.

Główna bohaterka ma na imię Adriana i tkwi w nieudanym małżeństwie. Człowiek, z którym związała się przed laty, dręczy ją psychicznie i upokarza na każdym kroku. Domaga się od Adriany nieustającej atencji i uwagi, a w zamian pomiata nią i wyśmiewa. Kobieta podejmuje pracę w szkole na stanowisku sprzątaczki, równocześnie studiując. Jej decyzja nie spotkała się, rzecz jasna, z aprobatą męża, więc musi radzić sobie ze wszystkim sama. Na jej głowie są wszystkie domowe obowiązki, bo mąż nie raczy kiwnąć palcem, a także praca i studia.
Pewnego dnia szkołę odwiedza niecodzienny gość. Starsza pani, która opowiada uczniom o swoich wojennych przeżyciach. Adriana również ma okazję poznać historię Agnes, a właściwie jej fragment. Postanawia zrobić wszystko, by dowiedzieć się, jakie były dalsze losy staruszki i jej bliskich…

Autorka napisała swoją powieść dwutorowo. Wątek współczesny rozgrywa się tu i teraz. Jego główną bohaterką jest wspomniana wyżej Adriana i jej życie u boku apodyktycznego męża. Drugi tor to wspomnienia Agnes, Ślązaczki mieszkającej w Mysłowicach, z czasów drugiej wojny światowej. Rozdziały opisujące obydwa wątki przeplatają się, pozwalając czytelnikowi zgłębiać zarówno życiowe dylematy Adriany, jak i Agnes. Okazuje się, że kobiety, choć żyją w różnych epokach, mają bardzo podobne problemy. Zastanawiałam się podczas lektury, jak odebrałabym wątek Agnes, gdyby napisany został w formie pamiętnika, pierwszoosobową narracją. Autorka wybrała jednak narrację trzecioosobową, wyróżniając jedynie rozdziały z przeszłości kursywą.    

Język powieści jest prosty i okraszony gwarą śląską. Wszystkie wykorzystane słowa mają swoje wyjaśnienia w przypisach. Książkę czyta się szybko, również dzięki sporej czcionce. Bardzo zainteresował mnie m.in. przedstawiony w jednym z rozdziałów zwyczaj tłuczenia porcelany przed domem panny młodej w przeddzień ślubu. Przyznam, że nie znałam go, ale to pewnie dlatego, że nie mieszkam na Śląsku, tylko w Zagłębiu Dąbrowskim.  

Niesamowicie irytował mnie mąż Adriany, Stefan. Jego wielkopańskie podejście do życia i wykorzystywanie każdej okazji, by dopiec żonie sprawiły, że nie polubiłam go od początku i raczej się na to nie zanosi. Adriana właściwie też mnie denerwowała, zgadzając się potulnie na te jego niewybredne komentarze i doprowadzając siebie do ruiny, byle tylko ogarnąć wszystko pod dyktando tego tyrana. Obiad podaj, tylko ze świeżych produktów, bo inny niedobry, upierz, ugotuj, posprzątaj, wyprasuj koszule, przygotuj prezentację do mężowskiej firmy i policz za niego bilans… No, ileż można?
Co sprawiło, że Adriana pozwoliła wtłoczyć się w rolę poniewieranej wciąż kuchty i sprzątaczki? Czy kobieta zdoła wziąć się w garść i zmienić swoje życie? Jak zareaguje Stefan na próby uwolnienia się z tego koszmaru?  

Autorka zostawiła czytelników w takim momencie tej historii, że już nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Pozostało kilka otwartych wątków, których rozwiązania jestem bardzo ciekawa. Polecam powieść zarówno tym, którzy interesują się wojenną rzeczywistością i tym, jak radzili sobie wtedy ludzie, jak również czytelnikom lubiącym powieści obyczajowe, poruszające społeczne problemy i prezentujące relacje międzyludzkie.


Tytuł: „Na moment przed świtem”
Autor: Magdalena Wala
Gatunek: powieść obyczajowa z wątkiem historycznym
Liczba stron: 344
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Za zakrętem, tom 1

Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona