środa, 30 października 2019

„Wszystkie moje mamy” Renata Piątkowska - recenzja



„Wszystkie moje mamy” to kolejna książka z serii Wojny dorosłych – historie dzieci, którą proponuje młodym czytelnikom Wydawnictwo Literatura. Narratorem jest starszy pan, Szymon Bauman, który dzieli się z nami swoimi wojennymi losami. Opowiada o sobie i swojej rodzinie, siostrze Chanie, rodzicach i przyjacielu Dawidzie, a także o swoich czterech mamusiach, dzięki którym przeżył wojnę.

Kiedy Szymon wraz z rodziną zamieszkał w warszawskim getcie, był małym chłopcem, który wojnę znał jedynie z opowieści i lubił się w nią bawić z przyjacielem, Dawidem. Tymczasem jego świat zmienił się całkowicie. Musiał nosić opaskę z gwiazdą Dawida, nie było co jeść, trzeba było mieszkać w kiepskich warunkach i często z obcymi ludźmi, a widok niemieckich żołnierzy wywoływał strach. Nie było wiadomo, co zrobią napotkanemu Żydowi. Można było nawet zginąć, albo dostać się do transportu wiozącego ludzi do obozu koncentracyjnego. Pewnego dnia po Szymona przyszła siostra Jolanta, pielęgniarka, która naprawdę nazywała się Irena Sendlerowa i ratowała żydowskie dzieci. Dzięki niej Szymon został Stasiem Kalinowskim i zamieszkał u nowej rodziny poza gettem. Jednak nie został tam długo. Wydarzyło się coś, co sprawiło, że chłopiec musiał zmienić miejsce zamieszkania. U kolejnej mamy spotkał inne dzieci, które również miały za sobą trudne chwile. Dzięki odwadze siostry Jolanty i osób, które zgodziły się przygarnąć Szymka, chłopiec przetrwał wojnę.

Pan Szymon opowiada historię swojego życia prostym językiem, zrozumiałym dla młodego czytelnika. Wyjaśnia, jak wyglądało jego życie za murami getta i jak się z niego wydostał. Zwraca uwagę na ludzi, których napotkał na swojej drodze, a wśród nich tę najważniejszą – siostrę Jolantę, Irenę Sendler, dzięki której stał się jednym z uratowanych przez nią dzieci. Tekst uzupełniają piękne ilustracje.

Zarówno ta książka, jak i inne publikacje z tej serii, są świetną bazą do rozmów z dziećmi o wojnie. Temat jest trudny i wielokrotnie ciężko przekazać dzieciom takie treści w sposób dla nich zrozumiały. Dzięki serii Wydawnictwa Literatura jest to możliwe.

Tytuł: „Wszystkie moje mamy”
Autor: Renata Piątkowska
Gatunek: literatura dla dzieci
Liczba stron: 48
Wydawnictwo: Literatura
Seria: Wojny dorosłych – historie dzieci

Moja ocena: 6/6


Książkę mogłam poznać dzięki współpracy z serwisem Jakkupowac.pl

poniedziałek, 28 października 2019

„Matki i córki” Ałbena Grabowska - recenzja



Powieść „Matki i córki” to moje drugie spotkanie z Ałbeną Grabowską i jej twórczością. Wcześniej miałam okazję wysłuchać pierwszego tomu „Stulecia winnych”. Zachęcona interesującą fabułą, sięgnęłam i po tę opowieść. Nie jest to łatwa i przyjemna lektura. Trzeba się nad nią pochylić i poświęcić bohaterkom całą swoją uwagę. 

Cztery spokrewnione ze sobą kobiety i cztery historie pełne dramatów. Prababcia Maria, babcia Sabina, matka Magdalena i córka Lila. Każda opowiada koleje swojego życia. Sama nie wiem, która z nich wciągnęła mnie najbardziej. Chyba wszystkie mają w sobie coś wyjątkowego, co nie pozwala odłożyć powieści na dłużej, a jeśli już trzeba zostawić książkę na później, opisywane postaci podążają za nami, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Kobiety grają tu pierwsze skrzypce, mężczyźni zaś są tłem dla opowiadanych historii. Każda z nich musiała zmierzyć się z trudami życia. Maria wyruszyła za mężem na Syberię, Sabina przetrwała Ravensbrück, życie Magdy przypadło na czasy szaro-burego PRL-u, a najmłodsza Lila żyje w czasach współczesnych.

Początkowo w ogóle nie zorientowałam się, że czeka mnie między innymi wątek wojenny. Jakoś umknęło mi przeczytanie opisu książki. Dlatego kiedy dotarłam do rozdziału, w którym Sabina rozpoczyna swoją dość szczegółową opowieść, książka nabrała dla mnie jeszcze większej wartości. Z zapartym tchem czytałam kolejne fragmenty, będące swoistą przeplatanką losów czterech bohaterek. Ich historie, choć oddzielne, zazębiały się między innymi w chwilach, kiedy w życiu matki pojawiała się córka. To fascynujące, jak ludzkie losy potrafią się łączyć i przenikać. Miałam wrażenie, że na pierwszy plan wysunęła się Lila ze swoją potrzebą poznania własnych korzeni. Zarówno prababcia, jak i babcia oraz matka nie chciały opowiedzieć jej o swoim życiu. Nie miała praktycznie żadnej wiedzy o mężczyznach w rodzinie, a także o najbliższych kobietach, z którymi mieszkała. Drążyła, szukała, dopytywała, jednak napotykała głównie mur niechęci.

Jeśli zdecydujecie się na tę lekturę, czeka Was mnóstwo wydarzeń ciężkiego kalibru. Każda z bohaterek ma na swoim koncie trudne chwile. Napotkacie sceny, w których jedna z nich dla ratowania męża pozwoli się zgwałcić, inną ukochany zostawi przed samym ślubem, a trzecia straci szansę na międzynarodową karierę skrzypaczki. Jak doszło do tych dramatów? Nie chcę zdradzić szczegółów fabuły, więc tylko uchylam rąbka tajemnicy. Gwarantuję Wam sporo emocji. Uprzedzam jednak, że jest to powieść momentami przytłaczająca ogromem tej ciemniejszej strony życia. Jednak nasze bohaterki nie poddają się, chociaż wielokrotnie byłaby ku temu okazja. I choć można dostrzec pewną tragiczną prawidłowość podczas poznawania losów kobiet, one idą przed siebie i z podniesioną głową pokonują kolejne trudności.


Tytuł: „Matki i córki”
Autor: Ałbena Grabowska
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 368
Wydawnictwo: Marginesy
Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Marginesy



piątek, 11 października 2019

„Czart” Robert Kilen - recenzja



Powieść Roberta Kilena „Czart” to mieszanka thrillera i sensacji. Połączenie fikcji literackiej z faktami historycznymi. Było to moje pierwsze spotkanie z pisarzem. Czy udane? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie poniżej.

Autor prowadzi nas początkowo dwoma torami czasowymi. Obserwujemy wydarzenia rozgrywające się w roku 1944, a także w 2019, czyli współcześnie. W czasie wojny miejscem akcji jest Kozłówka i pałac Zamoyskich, w którym straszną śmiercią giną polscy partyzanci. Nikt nie jest w stanie stwierdzić, co było powodem ich zgonu. Wszyscy okoliczni mieszkańcy twierdzą jednak, że miejsce to jest nawiedzone przez diabła i ukryta jest w nim pewna czartowska tajemnica, która ciekawskich zaprowadzi do grobu.

Współcześnie bierzemy udział w ataku terrorystycznym na zamek w Lublinie, przeprowadzonym przez Romana Trojanowskiego i bojowników Białej Pięści, a także lądujemy głęboko pod ziemią, w kopalni kredy w Chełmie, gdzie podłożone przez tajemniczego mężczyznę ładunki wybuchowe tarasują jedyne wyjście z podziemi. Uwięzieni turyści w nerwowej atmosferze czekają na pomoc. Wśród zwiedzających znajduje się Anna, nauczycielka języka polskiego, która wraz z ośmioletnim synem chciała miło spędzić sobotę. Wydarzenia, w które zostaje wplątana w wyniku niespodziewanej eksplozji, okażą się bardzo dalekie od niewinnego pomysłu na miły dzień z synem, który początkowo zaplanowała.  

Sprawą eksplozji w podziemnej trasie turystycznej zajmie się Maksymilian Keller, pracownik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Z czasem okaże się, że wydarzenie to nie będzie jedynym, które zaprzątnie myśli funkcjonariusza. Walkę z tytułowym Czartem podejmują służby specjalne z Polski i Rosji.  

Po co terroryści zajęli Zamek Królewski w Lublinie? Czy atak na zamek ma jakikolwiek związek z zawałem w podziemnej trasie turystycznej w Chełmie? Co wspólnego z tymi atakami ma poezja lubelskiego międzywojennego poety katastrofisty, Józefa Czechowicza? I czy legendarny diabeł z Kozłówki faktycznie istnieje, a co za tym idzie, czy jego macki sięgają aż do czasów współczesnych? Czego dotyczy tajemnica sprzed lat? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań uzyskacie podczas lektury powieści.

Akcja wciąga, chociaż nie od pierwszych stron. Muszę przyznać, że początek wydał mi się trochę chaotyczny i musiałam się nieźle skoncentrować na tym, co czytam, by ogarnąć kolejne wydarzenia. Ułatwieniem były dość krótkie rozdziały, jasno rozdzielające czas i miejsce akcji w obu czasoprzestrzeniach. Pewne jest to, że autor zagmatwał intrygę na maksa, więc nic nie jest oczywiste i przewidywalne.

Dość duża czcionka sprawia, że czyta się szybko, jednak punkt z oceny odpadł, kiedy w czasie lektury potykałam się na błędach w tekście. Głównie były to literówki, zjedzone wyrazy czy zdania o zaburzonej stylistyce. Wiecie, że jestem na tym punkcie wyczulona, nic na to nie poradzę. Przecież każdy książkoholik marzy o tym, by czytało mu się płynnie, prawda? Dialogi, choć momentami trochę toporne, nie były pozbawione humoru i ciętych ripost.

Co mnie uderzyło, to naprawdę obszerny wachlarz bohaterów. Wciąż pojawiał się ktoś nowy, z pełnym imieniem i nazwiskiem, nawet wtedy, gdy występował w tekście tylko raz. W pewnym momencie naprawdę trudno było mi ogarnąć te wszystkie postacie, wśród których największą grupę stanowili chyba żołnierze i policjanci.

„Czort” to ciekawy pomysł, przemyślana fabuła i intrygująca tajemnica z przeszłości. Z krótkiego rozdziału Od Autora dowiecie się, co były fikcją, a co prawdą. Okładka przyciąga wzrok, a umiejscowienie akcji w Polsce było według mnie bardzo dobrym pomysłem. Przyjemnie czyta się powieść, w której wydarzenia rozgrywają się w znanym otoczeniu.



Tytuł: „Czart”
Autor: Robert Kilen
Gatunek: thriller, sensacja, kryminał
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Oficyna 4eM

Moja ocena: 5/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Oficyna 4eM

środa, 9 października 2019

"Małe Licho i anioł z kamienia" Marta Kisiel - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]



Powrót do magicznego świata Bożydara Antoniego Jekiełłki był dla mnie ogromną przyjemnością. Z niecierpliwością czekałam na chwilę, w której będę mogła poznać dalsze losy realnych i fantastycznych bohaterów cyklu Małe Licho, stworzonych przez Martę Kisiel.

Wkrótce Święta Bożego Narodzenia. Mieszkańcy nawiedzonego domu Bożka (Swoją drogą, ciekawe, dlaczego ten drugi dom nie ma nazwy, jak Lichotka? A może coś przegapiłam?) angażują się w przygotowania, w których prym wiedzie tradycyjne pierniczenie. Niemieckie widma ściągają ze strychu ozdoby choinkowe, wujaszek Turu zadbał o imponującą choinkę, a zatem wszystko zmierza ku idealnym świątecznym dniom. Jednak Bożek ma pewien kłopot. Mianowicie, kolega w szkole uświadomił mu ze złośliwą satysfakcją, że skoro nie chodzi na religię, to nie może obchodzić świąt, śpiewać kolęd, ani uczestniczyć w wigilijnym spotkaniu ze swoją klasą. Kiedy chłopiec dzieli się swoim problemem z wujkiem Konradem, ten w przystępny sposób wyjaśnia mu, jak to jest z tymi świętami i chrześcijaństwem. I nie tylko ze świętami, bo w rozmowach Romańczuka z Bożkiem znajdziemy również wyjaśnienia dotyczące aniołów stróżów i tego, skąd te istoty się wywodzą... Nie wszystkim mieszkańcom wiedza ta przypadnie do gustu, oj nie wszystkim :-) W każdym razie problem został rozwiązany po mistrzowsku, sami się przekonacie podczas lektury.

Przygotowania, w które wszyscy włączyli się pełną parą, zaowocowały Wigilią z prawdziwego zdarzenia. Z życzeniami, dekoracjami, rodzinną atmosferą, smakowitymi potrawami i prezentami. Bożek nawet własnoręcznie przygotował prezent dla jednego z domowników, jednak obdarowany nieszczególnie się z niego ucieszył. Dlaczego? Nie zdradzę, ale ten wątek również bardzo mi się spodobał. Według mnie idealnie nadawałby się na zajęcia biblioterapeutyczne. Zresztą nie tylko ten jeden można wykorzystać w takim celu.

Z pewnością pamiętacie z pierwszego tomu, że Bożek dopiero wchodzi w świat swoich rówieśników, zatem całkiem niedawno zyskał prawdziwego przyjaciela, Tomka. I udało mu się namówić mamę, aby pozwoliła zaprosić kolegę do domu. Wszyscy świetnie się bawili, były różne smakołyki, szalone gry i zabawy, a na finał – ospa wietrzna, którą przyniosła do domu siostra Tomka. Rozłożyło się Licho, zaospował się Krakers, a na dokładkę wujek Konrad dostał półpaśca. W tej sytuacji nie pozostało nic innego, jak wyekspediować Bożka, Gucia i Tsadkiela, których choroba jeszcze nie dopadła, do nieznanej im cioci. Co wyniknie z tej wizyty? O jaką ciocię chodzi? Kto i przez kogo wpadnie w poważne tarapaty? Doprawdy, jeszcze się nie domyślacie? Nie pozostaje Wam zatem nic innego, jak zamówić i przeczytać! Jak najszybciej, alleluja!   

Akcja powieści jest dość dynamiczna, a w finale zdecydowanie przyspiesza. Kolejne wydarzenia przede wszystkim bawią, ale także dają do myślenia. W pomieszaniu z poplątaniem, wśród magicznych stworzeń, Bożek rozwiązuje pojawiające się problemy różnej maści i rzuca się w wir walki, aby pomóc jednemu z bohaterów, który znalazł się w niebezpieczeństwie. Gwarantuję, że będzie się działo. Drugi tom podobał mi się chyba nawet bardziej niż pierwszy. Piękna okładka, w moim ulubionym kolorze, zdecydowanie wprowadza w klimat.

Rzecz jasna, jest i minus tej opowieści. I to potężny. Za szybko mi się skończyła…

Polecam ten cykl (i inne powieści Ałtorki) każdemu, niezależnie od wieku.


Tytuł: „Małe Licho i anioł z kamienia”
Autor: Marta Kisiel
Gatunek: literatura dla dzieci
Liczba stron: 304
Cykl: Małe Licho, tom 2
Wydawnictwo: Wilga

Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Wilga


wtorek, 8 października 2019

"Pokrzyk" Katarzyna Puzyńska - recenzja [PRZEDPREMIEROWA]



Czym jest tytułowy pokrzyk w najnowszej powieści Katarzyny Puzyńskiej z serii o Lipowie? Czy chodzi o jakiś przedmiot, roślinę, czy może stan? Nie mogę Wam powiedzieć, bo wyjaśnienie wiąże się z najważniejszymi elementami fabuły. W każdym razie odpowiedź na to pytanie spodoba się pasjonatom tego cyklu.

Czy jestem zadowolona z lektury? Napiszę na końcu, ale już teraz mogę zdradzić, że zakończenie podniosło mi ciśnienie ;-)

Jedenasty tom bestsellerowej serii kryminalnej mógłby być już nudny. No, bo… jedenasty? Serio?? Ten, komu przyszłaby do głowy taka myśl, niech się poważnie zastanowi, czy powinien jej ulec. Osobiście uważam, że w żadnym razie nie powinien. Bo Lipowo nigdy nie jest nudne. Powiedziałabym nawet, że z każdym tomem rozkręca się coraz bardziej. „Rodzanice” były genialne, ale to, co autorka zaserwowała czytelnikowi w „Pokrzyku”, przechodzi wszelkie pojęcie.

Zastanawiam się, co Wam napisać o fabule, żeby za wiele nie zdradzić… Poza znanymi nam już z poprzednich tomów miejscami akcji pojawia się stary dwór we Wnykach. Klątwa mówi, że jeśli ktoś odwiedzi to miejsce, to umrze. Kto by tam jednak wierzył w takie rzeczy? Może ktoś, kto na własne oczy zobaczy wypisane na ścianach dworu jedno słowo: „Umrzesz”? Nowy właściciel domu jest dość specyficznym człowiekiem i ta klątwa bardziej go bawi i podnieca, niż straszy. W każdym razie w miejscu tym wyląduje między innymi Weronika Podgórska, żona Daniela. W jakim celu tam pojedzie? Kogo spotka i czy poczuje na własnej skórze działanie klątwy?
W pobliskim majątku, Wielkim Leźnie, umiera starsza pani Orłowska. Sytuacja robi się nieciekawa, kiedy okazuje się, że seniorka rodu zmarła w wyniku porażenia prądem. Wypadek czy morderstwo? Nie będzie to jedyny trup w powieści. Czy między kolejnymi zgonami są jakieś powiązania? I co wspólnego z tymi sprawami ma ukrywająca się od jakiegoś czasu Klementyna Kopp?

Niezmiennie podoba mi się rozbudowana warstwa obyczajowa. Byłam ciekawa, co nowego wydarzyło się u poszczególnych bohaterów. Tym razem miałam ochotę zamordować Weronikę. Niemożebnie mnie wpieniała, z każdym rozdziałem bardziej. Ale cóż zrobić, taki los bohaterów, że w prawie każdej powieści znajdzie się ten jeden, jedyny, który z jakiegoś powodu będzie doprowadzał nas do furii. W tym tomie konkurs wygrała pani Podgórska. Poza tym Daniel walczy z chęcią sięgnięcia po alkohol i wróci temat trójkąta Emilia – Daniel – Weronika. Nic więcej nie napiszę, bo spojlery to zło :D

Zwroty akcji w finale są niesamowite. Może i będzie Wam się wydawało, że przejrzeliście intrygę, ale pewności nie miejcie - autorka i tak wymyśliła to wszystko inaczej ;-)

Jedenasty tom serii o Lipowie pochłonęłam w takim tempie, że nie zdążyłam sobie nawet zrobić notatek do recenzji, więc posłużę się fragmentem pewnego wiersza…

Parafrazując Tuwima, tak na koniec, można rzec:
A tych tomów niech będzie ze czterdzieści,
Sama nie wiem, co się w nich jeszcze zmieści.

Tytuł: „Pokrzyk”
Autor: Katarzyna Puzyńska
Gatunek: kryminał z warstwą obyczajową
Liczba stron: 608
Cykl: Lipowo, tom 11
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Moja ocena: 6/6


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka


niedziela, 6 października 2019

Wielka Wymiana Książkowa “Przeczytaj i podaj dalej” – edycja VIII

Autorka plakatu: Marta z bloga Chytra Sztuka



OGÓLNE ZASADY WIELKIEJ WYMIANY KSIĄŻKOWEJ
PRZECZYTAJ I PODAJ DALEJ

1. Akcja trwa od 6 do 12 października 2019r.

2. Udział w akcji może wziąć KAŻDY – bloger, instagramer, osoba prywatna.

3. Książkami się wymieniamy, nie sprzedajemy!

4. Wymiana jest bezkosztowa. Jedyne koszty jakie ponosicie to koszty wysyłki książki, którą wysyłacie. 

5. Organizatorki nie ponoszą odpowiedzialności za wysyłkę i dostarczanie książek przez uczestników akcji.

6. Paczki z książkami nadajemy wyłącznie śledzonymi przesyłkami. To bardzo ważne! Nie wysyłamy listem zwykłym i nie zgadzamy się, żeby inni nam tak wysyłali książki. Najtańsza opcja wysyłki na ten moment to paczka w ruchu przez stronę furgonetka.pl (8 zł do 1 kg)

7. Szczegóły wysyłki dogadujemy na priv.

8. Dokładny regulamin akcji znajduje się TUTAJ.

MOJE KSIĄŻKI NA WYMIANĘ


Wymienione z Asią ze Świata Golików :-)

Nie były czytane. Niebieska przyszła do mnie lekko uszkodzona (niżej będzie dokładniejsze zdjęcie).
Stan bardzo dobry -, minus za przykurzenie kartek, którego już odczyścić się nie da.



Raz czytana, stan bardzo dobry.


Nie była czytana, pocket zakupiony na kiermaszu taniej książki.


Nie była czytana, pocket zakupiony na kiermaszu taniej książki.


Raz czytana, stan bardzo dobry.


Czytana przez dwie osoby, stan bardzo dobry.


Książka wydana w 1985 roku, stan dobry. Kupiona z kolejnej ręki na olx.


Twarda oprawa, kupiona z kolejnej ręki na olx. Stan bardzo dobry, w jednym miejscu na kartkach coś kapnęło, ale malutka kropelka to była. Mogę dosłać zdjęcie w razie potrzeby. 


Twarda oprawa, kupiona z kolejnej ręki na olx. Stan bardzo dobry.


*** WYMIENIONA z PrzeCzytajka za "Kiedyś cię odnajdę" M. Rogali ***

************

WSPOMNIANE WYŻEJ MANKAMENTY NIEBIESKIEGO "DOMKU":




Jeśli coś Was zainteresowało, dajcie znać w komentarzu. Chętnie wymienię się na kryminały albo thrillery, a może i coś innego, jeśli mnie zainteresuje :-)

Udanej wymiany! <3

sobota, 5 października 2019

Seria książek dla dzieci Wojny dorosłych – historie dzieci



Niedawno odkryłam serię książek dla dzieci traktujących o bardzo poważnych sprawach. Seria nazywa się: Wojny dorosłych – historie dzieci i liczy obecnie 25 tytułów. Każda z książeczek porusza tematykę związaną z jakimś konfliktem, który rozpoczęli dorośli, a cierpią przez to dzieci. W przystępny sposób wyjaśniają one małemu czytelnikowi m.in. pojęcie Holocaustu czy II wojny światowej, ale także problemy ich współcześnie żyjących rówieśników, którzy muszą uciekać z ogarniętego wojną rodzinnego kraju lub ukrywać się przed terrorystami.  
Na razie mam na koncie trzy z proponowanych przez wydawnictwo Literatura książeczek: „Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku”, „Mój Tato szczęściarz” oraz „Asiunia”.

„Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku” skupia się na życiu „Panadoktora” i zasadach, jakimi kierował się w życiu. Opowieść snuje babcia Jaśka, ucznia klasy trzeciej, który akurat leży chory w domu. Babcia Frania była wychowanką Domu Sierot, którym kierował Janusz Korczak, i o swoim pobycie tam opowiada wnuczkowi. Momentami Jasiek słucha babci, ale są też fragmenty, w których chłopiec, znając już prawie na pamięć babcine historie z tamtych czasów, wyobraża sobie, że sam znajduje się w sierocińcu i poznaje reguły i zasady tam panujące. O wszystkim opowiadają mu wtedy mała Frania i jej przyjaciółka, Różyczka. Historię uzupełniają piękne ilustracje.

„Mój Tato szczęściarz” i „Asiunia” to historie autobiograficzne, których autorką jest Joanna Papuzińska, znana pisarka tworząca dla dzieci. Pierwsza z nich opowiada o Powstaniu Warszawskim. Genialne ilustracje pomagają wyobrazić sobie tak abstrakcyjne dla współcześnie żyjących dzieci pojęcia, jak kanały, barykady czy nalot bombowy. Tata Asiuni przeżył wiele niebezpiecznych sytuacji, ale wyszedł z nich żywy, co oznacza, że jest prawdziwym szczęściarzem. Nie wszystkim bowiem udało się przetrwać wojenną zawieruchę.
Druga z wymienionych książeczek pozwala zobaczyć wojnę oczami pięcioletniej Asi (Joanny Papuzińskiej), dla której koszmar ten rozpoczął się zniknięciem mamy i przenosinami do obcego domu. Autorka w prostych słowach zawiera ogrom emocji, jakie nią targały w tamtym czasie. Strach, niedowierzanie, zdziwienie i niezrozumienie nowej sytuacji, w której mała próbuje się jakoś odnaleźć.  

Wszystkie książeczki napisane są prostym językiem, który będzie zrozumiały dla dzieci. Ta niesamowita lekcja historii może być wstępem do poznawania kolejnych jej kart i zagłębiania się w tematy, które zainteresują dziecko.

Moja ocena: 6/6

czwartek, 3 października 2019

"Dziewczyna kata" Magda Knedler - recenzja



Kiedy zaczynacie czytać książkę, z pewnością zwracacie uwagę na jej tytuł. Czy zajmuje on Waszą uwagę? Zastanawiacie się, czy tytuł okaże się adekwatny do treści? I wreszcie, czy sugeruje Wam on tematykę? Spodziewacie się wtedy czegoś konkretnego?
Tytuł powieści często sugeruje przynajmniej główny zarys fabuły i sprawia, że fiksujemy się na tym, co nam podpowiada. Zatem, czy „Dziewczyna kata” faktycznie opowiada o tytułowej postaci?

Julia Zan, dziennikarka i córka znanej niegdyś piosenkarki i kompozytorki tekstów piosenek, prowadzi w radiu program o nietypowych, zabytkowych przedmiotach, które mają swoją historię, wartą opowiedzenia na antenie. Pewnego dnia, dzięki przyjacielowi Antoniemu, Julia natrafia na interesujący ślad dotyczący kufla Messenhamera, będącego częścią znanego skarbu z Bremy. Dziennikarka poznaje ekscentrycznego jubilera, który robi na niej wrażenie swoim niecodziennym zachowaniem. Mężczyzna zwraca jej uwagę na pewien niezbyt znany szkicownik sprzed wieków i narysowaną w nim broszę. Julia nie bardzo rozumie, o co mu chodzi, ale łapie haczyk i zaczyna szukać odpowiedzi na rodzące się z każdą chwilą pytania.
W siedemnastowiecznym Presslawiu obserwujemy Magdalenę, córkę karczmarza, której marzeniem od zawsze było pomaganie ludziom. Niestety, prostota i dobroduszność, którymi kierowała się w życiu, sprowadziły na nią nieszczęście. Zanim jednak do tego doszło, między nią a katem Michaelem narodziło się nieśmiałe uczucie. Niestety, profesja kata uważana była za nieczystą i w związku z tym kobieta nie mogła tak po prostu wyjść za mężczyznę, który w ten sposób zarabiał na życie. Wiązałoby się to bowiem z wykluczeniem i życiem na uboczu społeczności. Czy Magdalena zdecyduje się poświęcić wszystko dla ukochanego? Czy splot wydarzeń pozwoli im być razem? Jak potoczą się losy Michaela i kolejnych bohaterów z nim związanych? Czego Julia dowie się w toku swojego prywatnego śledztwa?  

Akcja rozgrywa się niespiesznie w dwóch przestrzeniach czasowych: współczesnym Wrocławiu i siedemnastowiecznym Presslawiu. Na chwilę lądujemy również na Wileńszczyźnie podczas drugiej wojny światowej i w niemieckim miasteczku Stolpen. Wszystkie te przeskoki służą wyjaśnieniu zagadki słynnego kufla, od której wszystko się zaczęło. Kolejne tematy, odkrywane przez Julię podczas studiowania dostępnych w bibliotece dokumentów sprzed lat, ubogacają fabułę i poszerzają znacznie zakres zawartych w niej wątków.

Powieść napisana jest pięknym językiem, czego się, rzecz jasna, spodziewałam. Pióro Magdy Knedler jest nie do podrobienia. Jednocześnie jest to tekst trudny i wymagający skupienia. Siedemnastowiecznym bohaterom powieści towarzyszymy przez około dwadzieścia pięć lat. Przedmioty, o których mowa, mają skomplikowaną historię, o czym szybko przekonuje się Julia. Znów widać ogromną pracę badawczą, którą autorka musiała wykonać, by powieść była wiarygodna, choć wiele opisanych w niej wydarzeń i postaci to fikcja literacka. Jednak po raz kolejny przekonuję się, że żeby z garści faktów historycznych, wrocławskich legend i mnóstwa fikcyjnych elementów stworzyć tak rozbudowaną i pełną emocji opowieść, to trzeba być po prostu Magdą Knedler.

Fragment, który najbardziej mnie zainteresował, dotyczył życia kata, jego codzienności, przeżywanych emocji, radzenia sobie z tym, że codziennie pozbawia kogoś życia, i obowiązków, które musiał wykonywać. Nie przypuszczałam, że temat ten okaże się tak interesujący i wciągający. Mogłabym przeczytać książkę tylko i wyłącznie o życiu Michaela, serio. Postać ta ma tak niesamowity potencjał, że aż mi się przykro zrobiło, kiedy okazało się, że ten wątek to zaledwie jeden z elementów całej powieści.    

Wrócę do pytania postawionego w pierwszym akapicie. Dla mnie ta powieść nie jest o dziewczynie kata. Nie wyłącznie o niej. Bardziej jest to opowieść o nieszczęśliwej miłości, tej zakazanej i tej nieodwzajemnionej. O bólu niespełnienia i wyrzutach sumienia. Część współczesna zaś to historia o samotności i dwoistości ludzkiej natury. To zaskakujące, jak często postrzegamy kogoś z perspektywy jego zachowania w określonych okolicznościach, a nie potrafimy dostrzec jego prawdziwego „ja”, które niejednokrotnie jest całkowicie odmienne od tego prezentowanego światu.

Co znajdziecie na kartach powieści? Będą procesy czarownic (z drastycznymi szczegółami!), tajniki zawodu kata, poszukiwania tajemniczej broszy i ludzkie namiętności. Polecam.




Tytuł: „Dziewczyna kata”
Autor: Magda Knedler
Gatunek: literatura piękna
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: MANDO

Moja ocena: 6/6