niedziela, 6 sierpnia 2017

"Ostatni koncert" Jan Antoni Homa - recenzja

Tytuł: "Ostatni koncert"
Autor: Jan Antoni Homa
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 496
Wydawnictwo: MG

Dalszy ciąg powieści "Altowiolista"


Skojarzynki:
muzyka * morderstwo * winnica * kwartet smyczkowy * blog * struna * porwanie


Kiedy dowiedziałam się, że "Altowiolista" ma dalszy ciąg, szybko zdobyłam książkę, aby przeczytać o losach Bartosza Czarnoleskiego. Od chwili, kiedy stał się on właścicielem włoskiej winnicy Casa e Proprieta de Citta Abbandonata, minął niecały miesiąc. Powoli zaczynał orientować się w sytuacji, choć pojawił się pomysł sprzedaży otrzymanej w spadku domeny. Autor zadbał o czytelnika oferując mu wstęp traktujący nie tylko o aktualnych wydarzeniach, ale także o tych z poprzedniego tomu. Dzięki temu można sobie było wszystko przypomnieć i poukładać, zanim akcja powieści nabrała tempa. 

Bartek wraz z przyjaciółmi postanowił założyć kwartet smyczkowy. Jego aktualne rozdarcie między Toskanią a Polską trochę utrudniało mu życie, ale dla chcącego nic trudnego - dawał sobie radę. Muzycy pilnie pracowali nad ustalonym wspólnie repertuarem. Bartek przyjeżdżał na próby do K., ale także zapraszał przyjaciół do Toskanii, gdzie ich ćwiczenia spotykały się z ogromnym aplauzem ze strony Włochów uwielbiających muzykę. 



Kiedy Czarnoleski po raz kolejny przybył do Polski i aktywował polską kartę sim, skontaktował się z nim policjant, którego poznał podczas pracy nad sprawą z poprzedniego tomu, nadkomisarz Bielski. Nie była to jednak rozmowa przyjacielska, lecz... zawodowa. Nadkomisarz poprosił Bartka o przyjazd na miejsce zbrodni i konsultację. Okazało się, że właśnie odkryte morderstwo ma pewien związek z muzyką, a mianowicie denat został potraktowany... struną do skrzypiec lub altówki. Chociaż Bartek bronił się rękami i nogami przed angażowaniem go w kolejną kryminalną łamigłówkę, jego umysł sam rozpoczął proces myślowy. Do działania ruszył również znany nam już antykwariusz, który w odpowiednim momencie zaoferował Bartkowi lokum i pomógł rozwikłać zagadkę Rosenberga. Co wyniknie ze współpracy tego duetu? 

Akcja zaczyna się zagęszczać, kiedy podczas wizyty na komisariacie Bartosz dowiaduje się, iż Włosi, nazwani przez Bartka w pierwszym tomie "księżycowymi sylwetkami", którzy próbowali zabić mistrza Ruccacellego, zbiegli podczas przewożenia ich do Florencji... 

Kolejny wątek to wspomnienie nadkomisarza dotyczące pewnej nierozwiązanej sprawy... Dziewczyna i Śmierć. W wypadku samochodowym przed laty zginęła ciotka Joasi, członkini kwartetu i koleżanki Bartka. Nie zakończono sprawy...



Bartek sumiennie przygotowuje się do koncertu, ale z tyłu głowy wciąż kłębią mu się myśli związane ze struną i zamordowanym człowiekiem. W przypływie desperacji przeszukuje nawet Internet w kierunku słów związanych z tą sprawą. W ten sposób natrafia na pewien blog, a później kolejny. Zamieszczone tam posty dają mężczyźnie do myślenia...

Akcja - w niezwykle dystyngowany sposób - zwiększa tempo po raz kolejny, kiedy Bartek stęskniony do granic wytrzymałości wreszcie wraca po wielu perypetiach do Toskanii, lecz zamiast ukochanej i psa zastaje pustkę... Nigdzie nie ma ani dziewczyny, ani zwierzaka i nikt nic nie wie. Co się stało? Przecież rozmawiał z Antosią zaledwie kilka godzin wcześniej... Czyżby niebezpieczne księżycowe sylwetki dotarły aż tutaj? Kto nastaje na życie Bartka i jego ukochanej? Gdzie jej szukać? I czym jest Pamiętnik Sztygara? Przed Bartkiem kolejne nie lada zadanie, lecz gdy chodzi o życie kobiety jego serca, możemy być pewni, że zrobi wszystko, by wyrwać Antonię z rąk prześladowców...

Smaczki wyłowione w trakcie lektury:

"...kolejne schody. Metalowy ślimak prowadził do pomieszczenia, które od razu podbiło moje serce. To była wieża, w której Michalewicz urządził bibliotekę. Miejsce cudowne, niczym spełnienie dziecięcych, a potem dorosłych rojeń o kawałku rzeczywistości, do którego chciałoby się zawsze powracać. Latarnia morska w morzu codzienności..."

Czyż to nie jest piękny opis biblioteki? Wiem, wiem, może i zwyczajny, ale ja już mam takie skrzywienie, że biblioteka jest dla mnie miejscem magicznym. I też mi się takowa marzy...

"Marzyłem o chwili, w której Antosia i Eston rzucą mi się w ramiona (to ostatnie mogłem przypłacić glebą; znałem cenę psiego entuzjazmu)."

"Ascetyczność wnętrza mojej lodówki przywodziła na myśl styl minimal art."

"[...] 
- Czy wyście przypadkiem nie naćpali się skonfiskowaną marihuaną?
Aha! Więc sława - mimo oficjalnego embarga - poszła w świat!
- A jakże! Uspawaliśmy się na sztywno."

"Plotka jest niczym przepanierowany kotlet. W końcu nikt nie wie, co kryje się pod tartą bułką."



Również tym razem delektowałam się cudownym językiem autora. Przykład? Ineksprymable, filipika czy przymiotnik fertyczny - znacie? Ja już wiem, co te słowa oznaczają, ale przyznać muszę, że nie spotkałam się z nimi wcześniej. 
Ponadto mamy znów cudownie budowane zdania, z których dowiadujemy się między innymi, iż pewien artysta odczuł "chęć znalezienia towaru płci przeciwnej", lecz miał z tym duże problemy, ponieważ "tracił powoli kontakt z rzeczywistością", ale "obcokrajowczynie nie wchodziły w grę", ponieważ "jego wątła znajomość języków obcych uległa pod wpływem alkoholu całkowitej atrofii".  

I przyznaję się bez bicia, że opisy muzyczne dla mnie były zdecydowanie przydługie, więc omiatałam je wzrokiem i biegłam dalej, do interesujących mnie wątków. Nie przeszkodziło mi to jednak włączać sobie niektórych opisywanych utworów i słuchać ich podczas lektury :-)



Polecam! :-)


4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe cytaty, okładka zdecydowanie przyciąga wzrok. Zapisuje sobie tytuł i będę polować na tę książkę, to zdecydowanie moje klimaty :).

    Pozdrawiam
    zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij od Altowiolisty, tam jest początek tej historii :-) Kilka postów wcześniej jest recenzja :-) Obie pozycje dostępne na olx :-)

      Usuń
  2. Muszę przyznać, że ta okładka zupełnie, ale to zupełnie mnie nie zachwyciła. Niestety jestem sroką na okładki i oceniam książki tak, jak nie powinnam. Dlatego fajnie, ze twoja recenzja zwraca uwagę na inne aspekty i może takich ludzi, jak ja, przekonać do treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej chwili też pomyślałam, że szału nie ma, ale w sumie, po pewnym czasie, to nawet mi się zaczęła podobać :D

      Usuń

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)