poniedziałek, 9 lipca 2018

"Klamki i dzwonki" Magdalena Knedler - recenzja


Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia, odzywa się do Was ktoś znajomy z przeszłości, z kim nie mieliście kontaktu od lat. I ten ktoś prosi Was o pewną przysługę. Przysługą zaś okazuje się być opieka nad dzieckiem (dwunastolatką), zostanie współwłaścicielem salonu fryzjerskiego i domu. Dziwne? Na pewno niecodzienne. Coś takiego po prostu się nie zdarza, a tymczasem Elizie właśnie się przytrafiło...

Eliza Ostaszewska to bibliotekarka i poetka. Wydała tomik wierszy (za własne, ciułane przez wiele lat, pieniądze), które dopiero co czytała podczas kameralnego spotkania autorskiego w zaprzyjaźnionym pubie. Żyła sobie bezpiecznie w swoim własnym świecie, pełnym książek i poezji, a czasem także problemów życia codziennego przejawiających się głównie brakiem pieniędzy i samotnością. I to dość spokojne, zwyczajne życie wywraca do góry nogami jeden telefon. Dzwoni nieznany jej lekarz i prosi o przybycie do szpitala. Do kogo? Do kogoś, kogo Eliza dobrze zna, choć kontakt ten urwał się kilkanaście lat temu. Dlaczego się urwał? O co chodzi? Autorka wszystko opisuje, więc nie będę tu tworzyć spojlerów :-)


Lektura kolejnej książki Magdaleny Knedler zobowiązuje, więc poczytałam o autorce w sieci. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to to, że gdybym się przy niej odezwała, natychmiast usłyszałaby, że seplenię, chociaż sama nie wiedziałam o tym fakcie długie lata :D Usłyszałaby, uchem logopedy i nauczycielki dykcji (fajny zawód!). 

Dobrze jest trochę wiedzieć o autorze, którego książki lubi się czytać. Można wtedy oprócz zgłębiania fabuły dopatrzeć się w powieści jakichś powiązań z samym pisarzem. Wtedy staje się on jakiś taki bliższy, bardziej "swój", nie uważacie? Lubię częste nawiązania autorki do malarstwa (na którym kompletnie się nie znam), filmu i muzyki (tu już jest trochę lepiej) czy literatury (tu czuję się całkiem nieźle). Nieustająco podziwiam szerokie zainteresowania pani Magdy i umiejętność opowiadania o nich w tak prosty sposób. Nie znajdziecie w tych książkach żadnych specjalistycznych czy napuszonych wywodów. Będzie za to piękny język, jasny przekaz i mnóstwo emocji. Gwarantuję.

O "Klamkach i dzwonkach" słyszałam już jakiś czas temu, kiedy odkryłam twórczość Magdaleny Knedler. Były to same pozytywne opinie, więc, tradycyjnie, podchodziłam do niej jak pies do jeża. Jednak mimo niepewności, (bo jak ktoś tak tylko chwali i chwali, to często wychodzi, że te peany były przesadzone), ciągle mi te dzwonki w głowie grały. I w końcu, na swoje szczęście, podjęłam decyzję o lekturze.

"Klamki..." to piąta powieść autorki, ale nie czytam książek Magdy Knedler w kolejności ich wydania. Przytulam te, które akurat są w moim zasięgu. Nie żałuję lektury żadnej z nich. Macie tak czasami, że czytacie książkę, bo głupio nie skończyć, jak się już zaczęło, ale żałujecie zmarnowanego na nią czasu? Tutaj takie zjawisko nie występuje. Każda powieść jest inna, wyjątkowa. Otwierając kolejną mam pewność, że czymś mnie zaskoczy, zaczaruje i wciągnie w wir zdarzeń, zanim zdążę się zorientować. Nie inaczej było i tym razem. Eliza, Helena, Oleński, Albert, Dagny, Paulina, Agata i Gabriela to kolejny zestaw bohaterów pełnych emocji. Każda z tych postaci ma swoje miejsce w powieści, wszystkie są dopracowane do tego stopnia, że można sobie łatwo wyobrazić, jak wyglądają, jak się zachowują. Majstersztyk. Co najbardziej podobało mi się w Elizie i Albercie? Cecha, którą mieli oboje. Prowadzenie wewnętrznych monologów. Chciałabym to zobaczyć! Człowiek, który gada sam ze sobą w myślach musi zabawnie wyglądać, skoro inni bohaterowie to dostrzegali i reagowali na te ich wewnętrzne dyskusje. 

Polecam, choć uprzedzam równocześnie, że to nie jest książka z serii "łatwych i przyjemnych". To historia o trudnych wyborach, śmierci i samotności, ale także o miłości, przyjaźni i cieszeniu się każdą chwilą, którą dane nam było przeżyć.    

I powiem jeszcze, że byłby z tej książki fajny film. Idę szukać kolejnej historii autorstwa Magdaleny Knedler. Chyba się uzależniłam...


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Novae res



Recenzja powstała w ramach kampanii społecznej promującej czytelnictwo #wakacjezksiążką, zorganizowanej przez 
oraz 
Klub Książki PRZECZYTAJ I PODAJ DALEJ


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)