środa, 26 lipca 2017

"Tajemnica zamku" Krystyna Mirek - recenzja

Tytuł: "Tajemnica zamku"
Autor: Krystyna Mirek
Gatunek: powieść obyczajowa
Liczba stron:
Wydawnictwo: EDIPRESSE Książki

seria: Saga rodu Cantendorfów, tom 1

Skojarzynki:
zamek * śmierć żon * wyższe sfery * plany matrymonialne * kochanka


Zachęcona pozytywnymi recenzjami koleżanek z pracy sięgnęłam i ja po obyczajową powieść z romansem w tle. Muszę przyznać, że w moim przypadku to była dość karkołomna decyzja, bo ani to kryminał (choć trup, owszem, jest), a autorka jest Polką, a rzadko zdarza mi się czytać polskich autorów (wiem, wiem, mea culpa). Przeanalizujmy zatem...


Hrabia Aleksander Cantendorf właśnie pochował czwartą (!) żonę w przeciągu kilku lat. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież choroby chodzą po ludziach, ale mimo wszystko plotki wyrastają wokół tak częstych zgonów jak grzyby po deszczu. Okoliczne panny zaczęły się obawiać o swoje życie, gdyż hrabia miał zwyczaj dość szybko rozpoczynać poszukiwania kandydatki na następną małżonkę. Na szczęście problem ten dotyczył tylko tych bogatych, rzecz jasna... Lord Metcalf zaczął się poważnie obawiać o swoją jedynaczkę, Emilię, która pasowałaby idealnie do matrymonialnych planów hrabiego. Postanowił zatem wysłać dziewczynę do teściowej do czasu, aż wybór hrabiego padnie na jakąś inną nieszczęsną dziewoję. Podobne pomysły pojawiły się u innych okolicznych mieszkańców. Tymczasem w domu Miltonów dwie siostry, Kate i Amelia, starają się funkcjonować jak zwykle, mimo że ich ojcu nie wiedzie się w interesach, co powiększa i tak już ogromny dług rodziny. Dziewczęta same przerabiają stare sukienki i zajmują się domem, ponieważ ze służby została już tylko jedna pokojówka. Amelia ma narzeczonego, ale sprawy zaczynają się komplikować, bo panna bez posagu, i w dodatku w długach, nie jest dobrą partią... Rudowłosa Kate zaś jest charakterna i na razie nie ma absztyfikanta, a do tego jest przekonana, że nie chce wychodzić za mąż. 

"Po śniadaniu starannie się ubierz - zwrócił się do niej tata. - Pojedziemy na obiad do lorda Metcalfa. [...]
- Może mama z Amelią będą lepszym towarzystwem? - zapytała szybko. - Ja nie najlepiej się dzisiaj czuję.
- Nie ma mowy! - zawołał ojciec. Ostatnio szybko się denerwował. - Kaprysy, złe samopoczucie i słynne bóle głowy są dobre dla delikatnych panien. Czasem to nawet urocze. Ale ty jesteś córką bankruta. - Po raz pierwszy wypowiedział to słowo na głos. - Musisz się przyzwyczaić. Jedziemy tam w interesach, robić dobre wrażenie, nie dla przyjemności."

Ojciec Kate i Amelii, wprawdzie tylko dzierżawca i to do tego z problemami finansowymi, wybłagał u lorda Metcalfa zaproszenie na ten obiad, aby mógł załatwić z hrabią Aleksandrem odroczenie płatności, a przy okazji trzymać rękę na pulsie w sprawach związanych z poszukiwaniem kolejnej kandydatki na żonę dla hrabiego. W końcu on również ma w domu panny na wydaniu, co z tego, że bez posagu? Kate obawia się jednak, że hrabia rozpowie, iż widział ją w lesie w nietypowej sytuacji... 


Hrabia Aleksander, choć roztacza wokół siebie aurę mrocznego i surowego człowieka, przeżywa na swój sposób straty, które poniósł. Jedyna rodzina, jaką ma, trzy niezamężne ciotki, chyba słabo przygotowała go do roli dobrego męża. Jego żony głównie bowiem bały się go i całego tego małżeńskiego stanu. Poza tym były w jego oczach niczym więcej, tylko pięknymi i delikatnymi, lecz pustymi, lalkami... A jemu marzy się kobieta nie tylko urodziwa, lecz taka, z którą można porozmawiać, z głową na karku. Tymczasem siostry Cantendorf, które same pozostały niezamężne z uwagi na spore braki w urodzie, marzyły o tym, by Aleksander obdarował je możliwością rozpieszczania jego dzieci i uczynienia ich swoimi spadkobiercami. 

Cieniem na dobrym imieniu hrabiego kładł się romans z zamężną Izabelle. Choć oficjalnie nic takiego nie miało miejsca, wszyscy wiedzieli, jak się sprawy mają... Sama Izabelle zaś marzyła o zostaniu panią zamku i urodzeniu hrabiemu potomka. Czy dopnie swego? 

"Poziom jej umiejętności [w całowaniu] był w tym względzie tak wysoki, że potrafiła rzucić na kolana nawet wymagającego Aleksandra Cantendorfa. Rzucała go na kolana dosłownie. Ale nie tylko. Także na łóżko, sofę, podłogę, miękką trawę na wzgórzu. Miała swoje sposoby i robiła z tym mężczyzną, co chciała. Jadł jej z ręki. To także zdarzało się dosłownie."

Czy żony hrabiego ktoś morduje czy to faktycznie tylko wyjątkowy zbieg okoliczności bądź fatum?  Czy spotkanie Kate i hrabiego Aleksandra w lesie będzie miało jakieś konsekwencje? Na kim ostatecznie zawiesi oko hrabia i co z tego wyniknie? Kim jest Alice i dlaczego wszyscy się jej boją? 

       
Na koniec jeszcze akcent humorystyczny:

"- Usiądź - zaproponowała Anna.
- Nie mogę. Coś mnie uwiera i przeszkadza.
- No cóż - roześmiała się Adelina. - Kobiece dolegliwości przybierają różne oblicza. A może po prostu kogoś poznałaś i dręczy Cię taka nieokreślona tęsknota? Dobrze pamiętam, że kiedy miałam piętnaście lat, czułam to samo...
- Och, przestańcie - zawołała Edith. - Chodzi mi o wewnętrzne odczucie.
- Wyrostek?"

Bardzo prosty pomysł na fabułę, za to świetnie opisany. Czytało mi się przyjemnie, z zainteresowaniem ogromnym. Duża czcionka i dość krótkie rozdziały zdecydowanie pomagają w lekturze. Nie mogę się doczekać pochłonięcia kolejnych tomów :-) 

3 komentarze:

  1. Juz od jakiegoś czasu mam ogromną ochotę na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam tej serii, ale moja mama jest nią zachwycona :) Nie mogła doczekać się kolejnych tomów :)
    Pozdrowienia
    My fairy book world

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)