poniedziałek, 7 maja 2018

"Marzenia Kaliny" Aneta Krasińska - recenzja


Powieść Anety Krasińskiej mogłam przeczytać dzięki akcji booktourowej, zorganizowanej przez Hanię z Nie oceniam po okładkach. Dzięki za tę możliwość Haniu! :) 
Recenzja może zawierać spojlery, więc czytasz na własną odpowiedzialność :)

Bohaterkami powieści są trzy kobiety w różnym wieku i z odmiennym bagażem doświadczeń - Kalina, Elżbieta i Nina. Najpierw więc słów kilka o każdej z nich. 
Elżbieta jest najstarsza z całej trójki, albowiem przekroczyła już pięćdziesiątkę. Wciąż jednak żyje przeszłością i ubolewa nad szansą na miłość i szczęście, którą utraciła trzydzieści lat wcześniej. Aby mimo wszystko żyć dalej, oddaje się swojej pasji - malarstwu, które traktuje terapeutycznie. I wciąż marzy o tym, by móc związać się ze swoją jedyną miłością. 
Tytułowa bohaterka, Kalina, to przedszkolanka, której życiem zawładnęło pragnienie posiadania dziecka. Wraz z mężem próbują już od kilku lat, ale wciąż spotyka ich rozczarowanie. Właśnie oczekują na kolejną wizytę u lekarza, który potwierdzi lub wykluczy ciążę. Nerwowa atmosfera wpływa na Kalinę i jej organizm bardzo negatywnie. Mimo próśb i starań męża, kobieta nie potrafi opanować emocji towarzyszących oczekiwaniu.
Lena to nastolatka, gimnazjalistka, która z uwagi na problemy w domu rodzinnym, znalazła się w rodzinie zastępczej, stworzonej przez pewną panią psycholog i jej męża. Pozostałe dzieci są od niej znacznie młodsze. Dziewczyna nie potrafi nawiązać pozytywnych kontaktów z rówieśnikami w szkole, ani z członkami jej nowej rodziny. Koledzy najczęściej wyśmiewają ją i robią wszystko, by znalazła się poza nawiasem. Lena zaś marzy o tym, by zamieszkać ze schorowanym ojcem, którego bardzo kocha.  

Trzy bohaterki i trzy różne historie. Wszystkie smutne i dość przygnębiające. Zazwyczaj sięgamy po lekturę, by oderwać się od szarej rzeczywistości, więc chciałoby się, by fabuła zdążała w stronę przysłowiowego światełka w tunelu. Tutaj tak nie jest. Dla mnie to spory minus, ale są osoby, które lubią czytać o nieustannych zmaganiach bohaterów z codziennością, które nie kończą się optymistycznie. 

Z trzech opowieści najbardziej zainteresował mnie wątek Leny, wściekającej się na świat nastolatki. Trudno było mi jednak zrozumieć, jak dziewczyna tak doświadczona przez życie i przez to przecież bardziej dojrzała i poważniejsza niż jej rówieśnicy, może być tak strasznie naiwna i niedomyślna. 
Najbardziej irytowała mnie Kalina i jej ciągłe płacze, omdlenia, zasłabnięcia i tego typu historie. Skoro nie mogła sobie poradzić z emocjami, może należało pójść po pomoc do jakiegoś psychologa? Porozmawiać z kimś? Nie wiem, nie byłam w takiej sytuacji, więc po prostu tych jej nadmiernych emocji nie rozumiem i w efekcie nie potrafiłam się z nimi utożsamić.  

Jeśli chodzi o zakończenie, to muszę przyznać, że również mnie nie urzekło. Jest po prostu dołujące, choć domyślam się, o co chodziło autorce. Skoro jest to pierwszy tom trylogii, to może należałoby potraktować te trzy historie jak jedną? Inna sprawa, że trzeciego tomu jeszcze nie ma, więc można by poczekać na jego wydanie i przeczytać całość. Może w trzecim tomie wreszcie będzie pozytywne zakończenie? Tutaj autorka doprowadziła do spotkanie trzech bohaterek w raczej dramatycznych okolicznościach. Podpowiem, że w opisie tomu drugiego można znaleźć odpowiedzi na najbardziej palące pytania dotyczące dalszych losów bohaterek...

Mimo wszystko książkę czytało mi się szybko. Myślę, że smutne historie również mają swoją wartość. Tutaj jest nią przede wszystkim zwrócenie uwagi na to, że jednak życie bez miłości jest niepełne i każdy człowiek dąży do tego, by kochać i być kochanym.  

4 komentarze:

  1. A czy mimo wszystko skusisz się kiedyś na drugi i trzeci tom? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że książka nie spełniła Twoich oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)