niedziela, 3 lutego 2019

"Mroczne cienie" V. C. Andrews - recenzja


Twórczość V. C. Andrews jest specyficzna. Wprawdzie nie czytałam wszystkich serii czy pojedynczych tomów tej autorki, ale kilka już mam za sobą, więc mogę stwierdzić, że ma swój styl, którego konsekwentnie się trzyma. Głównym jego elementem jest wszechobecny mrok. Każda opisywana historia musi wiązać się z trudnymi tajemnicami z przeszłości albo dotyczyć jakichś skomplikowanych relacji rodzinnych czy podejmowanych przez jednego z bohaterów działań, które źle wpływają na inne postaci. 

Pierwszy tom dylogii o Audrinie tak mnie irytował, że miałam zamiar odpuścić i nie czytać drugiej części. Jednak sposób pisania pani Andrews ma w sobie coś takiego, że nawet jeśli powieść wpienia mnie niesamowicie, to jednak jestem ciekawa, jak autorka poprowadzi dalej przynajmniej niektóre wątki. Tym razem było podobnie...

Audrina jest już dorosłą kobietą i żoną Ardena. Razem z mężem, a także ojcem i młodszą siostrą Sylwią, mieszka w posiadłości rodowej Whitefern. Cienie ponurego domiszcza nie opuszczają członków rodziny ani na chwilę. Dramaty, które kiedyś rozegrały się w tych ścianach, nie pomagają cieszyć się życiem. Arden dąży do wprowadzenia zmian w wielkim domu, ale ojciec Audriny i Sylwii sprzeciwia się propozycjom remontów. Pokój Audriny Pierwszej pozostał niezmieniony, mimo iż tajemnica "zmarłej" dziewczynki została już wyjaśniona i ojciec przyznał się do przeprowadzonej mistyfikacji. Arden zmienia się w bezwzględnego i chorobliwie ambitnego brokera, dla którego firma jest ważniejsza niż rodzina. Kiedy okazuje się, że ojciec Audriny zmienił testament i przekazał córce pięćdziesiąt procent udziałów w firmie, mężczyzna wpada w furię i za wszelką cenę próbuje przekonać żonę do przepisania udziałów na niego. Audrina ma jednak inne problemy na głowie. Złamała obietnicę daną ojcu, że będzie zawsze chronić młodszą siostrę i czuwać nad nią, by nie spotkało jej nic złego. Niestety, nie udało jej się zapobiec tragedii. W efekcie kobieta ląduje w kolejnym kłamstwie, z którego nie sposób się wyplątać... 

Jeśli chodzi o postacie, mamy tutaj dość zawężone grono pierwszoplanowych bohaterów. Ojciec, Audrina i Sylwia, Arden, pani Matthews, a także lekarz rodzinny i nauczyciel malarstwa, a reszta osób to postacie poboczne. W pierwszym tomie bohaterowie głównie na siebie krzyczeli i warczeli, a tutaj zastanawiałam się podczas lektury, co Sylwia i Audrina robią w domu całymi dniami, bo według większości opisów ich zajęcia koncentrowały się na spaniu, myciu się, sprzątaniu domu, przygotowywaniu posiłków, jedzeniu i siedzeniu w salonie. Zajmujące aktywności :D Fabuła poszerza się o więcej wydarzeń, kiedy Sylwia zaczyna lekcje malarstwa, ale nie będę zdradzać, o co chodzi, aby nie spojlerować, gdyby ktoś miał zamiar przeczytać tę książkę.  

Również tym razem powieść nie jest wolna od powtórzeń i ciągłego wracania do przeszłości, roztrząsania w koło Macieju znanych nam już wydarzeń i analizowania co, jak, dlaczego, kto i po co... W efekcie przez powieść przebrnęłam w kilka godzin, bo ileż można czytać o tym samym? ;-)

W tym tomie także czeka Was ponury nastrój i mrok. Fabuła jest też dość przewidywalna, więc czytałam głównie po to, by przekonać się, czy moje domysły się sprawdzą :-)




Książkę "Mroczne cienie" możecie zakupić na stronie Księgarni taniaksiazka.pl


Bestsellery w księgarni Tania Książka

Za możliwość przeczytania książki dziękuję księgarni Tania Książka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)