czwartek, 6 czerwca 2019

"Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót" Stefan Darda - recenzja


Okładka obiecująca, z opisem, który mnie zaintrygował: Horror kryminalny roku. Poza tym znam autora z wcześniejszych powieści: "Zabij mnie, tato" oraz cyklu "Dom na Wyrębach". Książki te elektryzują i trzymają w napięciu. Liczyłam, że i tutaj tak będzie, choć po lekturze "Cymanowskiego młyna" nie byłam pewna, czego się spodziewać. 

Jakub Domaradzki wychodzi z więzienia. Został skazany i odsiedział wyrok za niewinność. Jednak ludzie nie wierzą, że oskarżenia, które do niego przylgnęły, to wymysły mężczyzny nie znoszącego Kuby od liceum. Wiadomo przecież, że jak już człowieka uczepi się jakaś łatka, trudno się jej pozbyć. Domaradzki przez tę sytuację stracił matkę, która nie zniosła upokorzenia syna, i został mu tylko wuj, Olgierd Lang, mieszkający i pracujący jako fryzjer w Przemyślu. Jakież był zdziwienie Kuby, kiedy wujek nie zjawił się po niego w więzieniu. Umówili się, że krewny go odbierze, ale Lang nie przyjechał. Jeszcze większy szok przeżył, kiedy poznał powód nieobecności wuja. Okazało się, że fryzjer popełnił samobójstwo. Kuba jak najszybciej udał się więc do Przemyśla, by poznać szczegóły śmierci wuja. Nie mógł uwierzyć w teorię policji, która szybko zamknęła sprawę. Wuj zostawił jednak list pożegnalny o bardzo zagadkowej treści...

Akcja nie jest wartka i pełna zwrotów. Kolejne wydarzenia rozgrywają się spokojnie i nie czuje się niepokojącej atmosfery, tak typowej dla polskiego mistrza grozy. Z kryminału zaś mamy nieżyjącego Langa i podejrzenie, iż ktoś pomógł mu skończyć ze sobą. Jest także tajemnica pewnego kamienia, uważanego za amulet.

Autor poprowadził nas płynnie przez kilka wątków. Oprócz wątku głównego mamy m.in. historię z przemocą domową w tle i poszkodowane w wypadku dziecko. Odrobinę naciągany jest wątek karate, ale dobra, ewentualnie można przyjąć, że ma sens ;-) 

Prosty język powieści trafi z pewnością również do młodzieżowego czytelnika. Przynajmniej ten pierwszy tom, w którym nie ma na razie nic z grozy i horroru, a kryminału jest zaledwie odrobinę. 

Moim ulubieńcem w tej powieści jest pan Ludwik, współpracownik wuja Olgierda. Starszy fryzjer mówi lokalną gwarą, która brzmi po lwowsku. Nie wiem, jak inni czytelnicy odebrali jego wypowiedzi, ale mnie ta gwara niesamowicie się podobała i dzięki niej widziałam w wyobraźni tego starszego pana.  

Odnoszę wrażenie, że ten tom to wstęp do większej tajemnicy i bardziej skomplikowanych poszukiwań. Mam nadzieję, że wkrótce - wraz z kolejnymi tomami - pojawi się również obiecywana atmosfera grozy. Dlatego przeczytajcie i czekajcie razem ze mną na ciąg dalszy, bo cykl będzie składał się z czterech części.




Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu AKURAT

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)