wtorek, 6 sierpnia 2019

"Lista obecności" Agata Kołakowska - recenzja


Pierwszą powieścią Agaty Kołakowskiej, jaką przeczytałam, były "Pokrewne dusze" [recenzja]. Pisarka rewelacyjnie opisała tam ludzką psychikę i jej zawirowania. Ta lektura zachęciła mnie do sięgnięcia po "Listę obecności", która swoją premierę miała w czerwcu 2019r. Czy Agata Kołakowska opowiedziała w niej kolejną świetną historię z dreszczykiem? Moja ocena sugeruje, że TAK.

Iga Stelmach to rzeźbiarka znana z cyklu "Oblicza". Kobieta ma czterdzieści lat, ale jest samotna. Dlaczego? Ponieważ wszyscy jej bliscy odeszli. Ich śmierć nierozerwalnie łączy się z najbardziej znanym cyklem artystki. Iga żyje z poczuciem winy, że swoją twórczością zabiła ukochane osoby. Kiedy orientuje się, że kolejność strat idealnie odzwierciedla powstawanie poszczególnych rzeźb, przeżywa szok. Boi się tworzyć, szczególnie dzieła w fatalnym cyklu z obliczami. 
Kiedy kobieta przyjmuje zaproszenie na spotkanie autorskie w niewielkiej wsi Kunice, nie podejrzewa nawet, jak ogromne zmiany zajdą w jej życiu. Sołtys nie traci czasu i już przy pierwszej okazji namawia rzeźbiarkę, by zamieszkała w jego wsi. Kusi obietnicą wspaniałej atmosfery i rodzinnych wręcz relacji, jakie panują między mieszkańcami. Iga, zachęcona poczynionymi obserwacjami, decyduje się na zakup domu i przenosi się do Kunic, by spróbować zacząć wszystko od nowa. Jak potoczą się jej losy w nowym miejscu? Czy klimat jak ze znanej pieśni Kochanowskiego o Sobótce jej tożsamy z tym, który napotka w nowym miejscu zamieszkania? Jakie tajemnice kryje hermetyczna kunicka społeczność?   

Agata Kołakowska umiejętnie wprowadza w powieści emocjonalne napięcie, które towarzyszy czytelnikowi podczas lektury, motywując do czytania. Z każdym rozdziałem chciałoby się coraz szybciej pochłaniać kolejne strony, by wreszcie poznać rozwiązanie zagadki. A jest co analizować! Bohaterowie są sympatyczni i otwarci. Początkowo. Z czasem jednak w kunickiej społeczności pojawia się coraz więcej rys, wątpliwości i niejasnych sytuacji. Efekt jest taki, że nie wiedzieć kiedy, zaczynamy wraz z Igą drążyć niepokojące ją tematy. Czytelnikowi momentami udziela się jej niepewność i lęk. Do tego dochodzą jeszcze dylematy moralne artystki z poprzedniego życia, z którymi  rzeźbiarka zmaga się od kilku lat. Trudno przemówić komuś do rozsądku, kiedy jego serce i dusza czują inaczej. Dlatego tłumaczenia przyjaciółki z Zielonej Góry, Anity, a także nowej znajomej z Kunic, Miry, kompletnie nie trafiają do udręczonej nadmiarem emocji i wyrzutów sumienia Igi. Kobieta zmaga się więc sama z własnymi demonami i nie zawsze wygrywa w tych starciach.  

Wymyślona przez autorkę intryga jest świetna i mało przewidywalna. Agata Kołakowska tak zakręciła bohaterami, że długo gubiłam się w domysłach. Wątki nie przytłaczają, są spójne i interesujące. Opisy pomagają poznać społeczność Kunic z różnych, nie zawsze pozytywnych, stron.

Bardzo podobał mi się wątek artystyczny, czyli wszystkie opisy dotyczące tworzenia przez Igę rzeźb. Chociaż w ogóle się na tym nie znam, z przyjemnością poznawałam tajniki rzeźbienia w glinie. Informacji było w sam raz, żeby zrozumieć, o co chodzi, a nie zanudzić czytelnika.   

Kiedy na światło dziennie wychodzą mroczne tajemnice, nigdy nie wiadomo, jak zachowają się ludzie. I czy osoby, które wydaje nam się, że dobrze znamy, na pewno są tymi, za które się podają. 
Polecam gorąco, trudno się oderwać!


Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam :-)